Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2019, 20:14   #19
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Światło wiszącego wysoko słońca oświetlało ich zapąlątane w pościele nagie ciała. On wodził palcem po jej ramieniu. Nakreślał palcem wskazującym symbol ósemki na jej skórze.
Wrona uniosła się podpierając na ramieniu. Pogładziła pierś Maksima i pocałowała go w policzek.
- Kochanie… musimy pomówić. - zawinęła się lekko w prześcieradło i usiadła bokiem do Maksima. Ujęła jego wielką dłoń w swoje i wzięła głęboki oddech. Zaczęła opowiadać wydarzenia z wyprawy do piekła i do labiryntu Minotaura aż doszła do wizyty u Iwana.
Zanim kontynuowała cmoknęła wnętrze dłoni Dragana. Nie spoglądając w jego oczy ciągnęła:
- … wtedy otoczył mnie i zmorę piasek. Widziałam jak ona się zmienia i z nim walczy ale nie daje rady. I poczułam… jak odpływają mi wody. Gdy się obudziłam miałam ponad trzydziestkę i jedyne co wiedziałam, to, to, że Draco jest bezpieczny. Maksim… nie ochroniłam fasoli. Nie wiem gdzie on jest. - spojrzała na Smoka znad jego dłoni, trzymanej obiema swymi dłońmi. - ZNajdę go. - dodała łamiącym się głosem.
Ścisnął jej dłonie. Przełknął głośno ślinę. Przez chwilę jego twarz była zagadką. Podciągnął się i objął dziewczynę.
- My go znajdziemy - mówił przez zęby. Złość się z niego wylewała, ale najwyraźniej nie był zły na Sonię.
- Wybaczysz mi? - spytała cicho z nadzieją. Brunetka nie była pewna czy dalszy ciąg opowieści nie sprawi, że Szklany Smok nie wpadnie w szał.
Zaczął się delikatnie kołysać wprawiając jej ciało w podobny ruch.
- Wybaczę.
Zapadło długie milczenie, bo Żenia walczyła ze sobą. Chciała być silna by dać siłę Draganowi ale w końcu przegrał pojedynek i rozpłakała się wtulona w ramiona męża.
- Czarny dał szamana - przez szloch mówiła dalej - a ja podejrzewam, że ma go Kronos albo Dzikun. Wyprawa jaką sugerował Smok, wyprawa do Otchłani może mieć podwójny cel. Chcę pójść i chciałabym byś poszedł ze mną, kochanie.

Odwróciła delikatnym gestem twarz Dragana do siebie i spojrzała mu w oczy.
Miał w nich łzy. Łzy i gniew. W tej chwili ona już wiedziała, że Dragan najchętniej zamordowałby Dzikuna. Wiedziała też, że pójdzie za nią na koniec świata.

- Pójdziemy Razem. Nie zostawię cię choćby na krok.

Zbliżył się do niej, ale już jej nie pocałował. Oparł podbródek o jej ramię. Ich szyje dociskały do siebie. Tym razem to on przyciągał milczenie. Czuła jak drży. Jak walczy ze sobą. Z tym czy się rozpłakać, czy też może przyjąć formę ogromnego smoka i zburzyć cały ten domek.
- Chodź. Chodźmy stąd. - Żenia pociągnęła Maksima - Nie zostawię cię już ani nie odeślę na oddzielną misję. Miałeś rację. Ale teraz chodź.

Nie przejmowała się nagością, gdy opadało prześcieradło.
Nie puścił jej. Trzymał jej dłoń kurczowo. Jakby fizyczne zerwanie kontaktu miało oznaczać rozłąkę na dlugie miesiące. Dał się pociągnąć, też nie zwracając uwagi na swoją nagość.
Sonia wyprowadziła ich oboje na zewnątrz i mruknęła:
- Zmień się.


Ciało Szklanego Smoka zaczęło rosnąć. Miejsca zakończone srebrem metalu teraz otaczała złocista łuska. Stawał się coraz większy. Z jego pleców wyrastaly bloniaste skrzydła, w których stawy występowaly na przemian z hydraulicznymi tłokami. Na zewnątrz budynku stał on. Monumentalny, złoty, Szklany Smok. Istota w której magia spajała się z technologią.
Żeńka też zmieniła formę w wielkiego wilka o cienistych skrzydłach i załopotała nimi. Wzbiła się w powietrze oglądając za Draganem. Chciała odciągnąć go od domku i pozwolić im na wolne wyzwolenie emocji jakie nimi teraz miotały.

Wielkie skrzydła Dragana zatrzepotały wzbijając wokół tumany spadłego tej nocy śniegu. Gdy oderwał się od ziemi szybko dogonił wilczycę. Jednym machnięciem skrzydeł przepychał kolosalne ilości powietrza. Leciał szybko, a ona zorientowała się, że wytworzył jakiś korytarz powietrzny. Sama przyspieszyła mimo woli. Przebili się przez rzadką warstwę chmur, a słońce jeszcze mocniej podkreśliło złoty połysk łusek.

Z gardła smoka wydobył się niewyobrażalny wręcz ryk, a potem niebo zapłonęło. Wielkie fale ognia uderzały o powierzchnię chmur przeganiając je na boki.
Żenia zawtórowała skowytem pełnym gniewu i żalu razem z Draganem przeżywając utratę dziecka. Wiedziała, że synek był nadzwyczajny. Tak jak jego ojciec. Widok Szklanego Smoka w pełnej krasie jedynie bardziej łamał jej serce za potomkiem. Wadera z groźnego ryku przeszła do przeszywającego smutkiem wycia.


Nagle coś targnęło jej ciałem. To on ją złapał. Była przy nim niewielka. Teraz przyciskał ją jednym swoim, a drugim stalowym szponem. Przyciskał ją do swojego ciała lecąc ku górze. Czuła zmianę ciśnienia w uszach. On cały czas w gniewie. Dopiero po chwili zaczął do niej docierać jego smutek. Nagle zamilkł, jego skrzydła ją owinęły i … zaczęli spadać.

Przytuliła jedynie głowę do ciała Maksima i zamknęła oczy. Ufała mu teraz. Ufała bezgranicznie. Poddała się lotowi w dół. Przez myśl przemknęło, że to dobra metafora ostatnich miesięcy.
Lecieli w dół. Coraz szybciej i szybciej. On ściskał ją łapami. Rozwinął skrzydła na boki. Zmiana ciążenia przy zmianie kierunku lotu była ogromna. Teraz poruszali się równolegle do powierzchni, a szybkość jaką nabrali powodowała uginanie się drzew w lesie pod nimi.
Żenia byla pewna, że gdyby cokolwiek im stanęło na drodze do odzyskania dziecka, Maksim zmiażdżył by to, spaliłby świat i pożarł resztki. Jakaś cząstka nabrała odrobiny nadziei w odnalezienie synka. Nie była z tym ciężarem sama. Tym razem jej wycie odzwierciedliło jej odczucia. Chciała podzielić się nimi ze swym wybrankiem.
On zaś leciał przed siebie. Za nimi wirował śnieg zerwany z koron drzew. Wtedy dopiero dojrzała chatę z której startowali. Ona zmieniła formę, on przycisnął ją do swojego serca. Smok lądował. Uderzył o cos tylnymi łapami. Znów buchnął ogniem wypuszczając wilczycę z rąk. Gdy zobaczyła ma czym lądował zrobiło jej się nieco żal auta Marka.
Nie sądziła jednak by brat zgłosił większe zastrzeżenia szczególnie po popisach Dragana. I nie teraz. Teraz nie był dobry moment na zgłaszanie pretensji do Szklanego Smoka. Sama Sonia też zamierzała dać mężczyźnie czas i obiecała sobie być cierpliwą.
Gdy w końcu powrócił do ludzkiej formy odchyliła się nie odsuwając się ani o krok:
- Kocham Cię. Kocham was obu.
- Uważaj - powiedział łapiąc ją w obie ręce. Uniósł ją z lekkością. - Wkoło jest pełno szkła.
Faktycznie było. A Mondeo Marka miało teraz jakieś 50cm wysokości.

Nie musiała uważać. Miała jego.

***

Marek stał w progu z otwartymi ustami. Obok niego stał Wojtek z rękami w kieszeni. On z kolei uśmiechał się. Reinhard stał z papierosem w ustach i zapalniczką w ręce. Zamarł w połowie ruchu.

Maksim za to przy lądowaniu poza falą uderzeniową i rozbiciem samochodu wybił maly krater. Wstając nago, z wystającymi metalowym wszczepami miał w sobie coś z Terminatora. Tego z pierwszego filmu z Arnoldem. Teraz niczym robot szedł wprost na trójkę wilkołaków. Jedno co go odróżniało, to drobna postać nagiej brunetki niesiona w jego ramionach.

- Zbieramy się stąd - powiedział gdy tamci się przed nim rozsuwali.


***
Spakowali się szybko. W mniej niż dwadzieścia minut. W tym czasie Marek i Rainhard szukali Podrzynacza. Wilk gdzieś pobiegł. Przerażony widokiem ogromnego smoka, choć gdy wrócił to nic nie powiedział.

Wojtek podprowadził starego Opla Zafirę, którym podjechał po blisko godzinie.

Maksim powiedział po krótce do kogo udało mu się dotrzeć w Toruńskiej placówce Inkwizycji. Dziewczyna zbagatelizowała tę informację. Mieli zbyt wiele na głowie. Maksim zaraportuje to Czarnemu i Alfa już kogoś oddeleguje do dalszych działań. W końcu załadowali się do kombi i ruszyli w stronę Poznania.
Ostatni rząd siedzeń zajmowała Córka Ognistej Wrony i Podrzynacz. Ten drugi cały czas w formie wilka.

- Podrzynacz, ty wiesz coś na temat Dzikuna? Albo Kronosa? - dziewczyna popatrzyła na wilka z podejrzliwą miną.

Czarny wilk wywalił język i zaczął sapać.
- Wiem - głos odezwał się w głowie dziewczyny powodując zaskoczenie.
- Opowiesz?
- Kronos to uosobienie czasu. Okrutne. Pożerał własne dzieci. Sieje zniszczenie. Jest odbiciem niszczącego chaosu. Chaos to Dzikun. Zniszczenie to Żmij. Kronos przypomina inne uosobienie Dzikuna. Piasek Czasu jest bardzo zbliżonym duchem. Zniszczenie przez starzenie. Zepsucie. Są też szamani, którzy widzą w Kronosie inkarnację Luny. Księżyc zmienia się w czasie. Niczym Luna. Niczym Kronos. W świecie duchów nie ma jednoznaczności.
Wilk zamknął pysk. W czasie całego wywodu nie wydobył z siebie dźwięku, nie poruszył pyskiem. Aż do końca.

- Masz jakieś pomysły co mogło stać się z dzieckiem? - Żeńka kalkulowała Luna, Kronos, otchłań, kosmos. To wszystko zakrawało na jakiś żart. Dobrze, że była ragabashem.
- Kronos pożerał dzieci - wilk przekrzywił głowę.

- No. Pożerał. Mnie postarzył w umbrze. A mimo to tutaj nie postarzałam się ani trochę.
- Jeżeli jest chaosem, to mogło stać się wszystko. Gdzie byś się nie spodziewała dziecka?

Żenia nie znalazła odpowiedzi i zapatrzyła się przez okno na przemykający krajobraz.

 
corax jest offline