Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2019, 02:57   #49
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Zastrzyk miał podziałać na niego „uspokajająco” co chyba się nie zdążyło bo czuł się normalnie. W sumie zaczął się nawet zastanawiać kiedy poczuje jakieś efekty. Spodziewał się wszystkiego. Począwszy od zawrotów poprzez osłabienie, uderzenia gorąca, mrowienie nosz kurde wszystkiego. Tylko nie tego co się stało po wyjściu doktora.

„ Miało działać na mnie…

Pomyślał zaskoczony. Niemniej bezbrzeżnie szczęśliwy. Przez chwilę leżał oszołomiony. Bez ruchu rozkoszując się smakiem, zapachem, namiętnością pocałunku.

„Cliff you old dog!” – zawył ze szczęścia

Objął ją w talii powoli zaciskając palce na materii kombinezonu. Potem przesuną dłońmi niżej, materiał kombinezonu ciasno opinał kształtne pośladki. Pod palcami wyczuł teksturę koronkowej bielizny. Mruknęła gdy zacisnął na nich dłonie a potem ugryzła go w wargę. Położył dłoń na jej szyi. Chou przechyliła głowę poddając się pieszczocie. Jej włosy opadły kaskadą łaskocząc go w ucho. Nie przerywając pocałunku usiadał na nim okrakiem. Przesuną ręką z szyi na pierś delikatnie odsuną a drugą ręką sięgną do suwaka rozpinając kombinezon aż do samego dołu. Rozsuną kombinezon. Usiadł na łóżku i zanurzył twarz w kształtnych piersiach chłonąc ciepło i zapach kobiety.

Nie zauważył kiedy zgasły światła alarmowe. Gdy jednak ponownie zapłonęły czerwienią i rozległ się przytłumiony sygnał alarmu komunikat przebił się w końcu do świadomości cowboya.

„Shit, shit, shit…” Klął w duchu zbierając w sobie siłę woli w końcu z głębokim wdechem odsuną od siebie Chou. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
- Musimy… - próbował zebrać myśli i jednocześnie znów s poprawiając się na leżance. Wskazał na światła. – Coś tam, musiało pójść nie tak. – Zaczynał myśleć trzeźwiej. Chwycił suwak i podciągną go wyżej chociaż zostawiając głęboko rozpięty dekolt. Pocałował ją jak ona go wcześniej jednocześnie chwycił w talii i pomógł zejść na łóżka. – Musisz zaczekać moja piękna. Tam musiało pójść coś cholernie nie tak skoro kapitan ogłosił drugi alarm. Wrócę, wrócę do ciebie. – Znów ją pocałował. – Daj mi tylko trochę tego leku na radioaktywność jakby znowu strzelali tym radioaktywnym cholerstwem. – spojrzał jej głęboko w oczy spojrzeniem od którego zwykle fankom miękły kolana . Pielęgniarka zagryzła wargę w końcu podeszła do szafki kręcąc biodrami tak że Cliff żałował każdej chwili w której nie trzymał jej w objęciach. Chou Yin wspięła się na palce szukając czegoś w szafce potem się nachyliła dalej czegoś szperając w szafce.

- O mam. - Odwróciła się energicznie zarzucając włosem. Uśmiechnęła się zadowolona z efektu bo Clivland stał wlepiając się w nią jak w obrazek. – Kroplówki nie mogę Ci dać, ale to powinno ochronić cię przed skutkami kolejnej dawki do czasu aż znów tu nie trafisz.

Cliff chwycił listek tabletek. Chou nie puściła jednak leku.

- Jedna. – powiedziała poważnie.
- Jedna. – Powtórzył i znów ją pocałował – Będę pamiętał pani doktor.
Gdy puściał listek, uśmiechną się klepną ją w pośladek.
- Jak wrócę zabiorę cię na kolację.
- Hej, nie pozwalaj sobie. – powiedziała marszcząc brwi, ale oczy jej się śmiały. – Może cowboyu, może.

Cliff wychodził z ambulatorium tyłem patrząc jej w oczy i o mało nie wpadł na sanitariuszy wiozących pierwszych rannych.
- Chyba, kij w dupę Sydneyowi muszą dać mi samolot. – Przyśpieszył kroku w stronę mostka. Szukając porucznika Wellsa.
- Panie poruczniku melduję się gotowy do lotu – Staną wyprężony przez zwierzchnikiem.
- Czego, zajęty jestem – warkną na pilota.
- Doktor powiedział że jestem zdrowy… - nie dokończył
- Serio? – zapytał ponosząc brew.
- No… nic więcej już mi nie poda. A wszystko działa jak należy. Mogę latać. – Zaczął się tłumaczyć.
- No teraz ci wierzę. No i co że możesz.
- Sydney… znaczy główny mechanik Gerando bez rozkazy nie da mi nowego Anioła…

Porucznik zmełł w ustach przekleństwo. Przypomniał sobie z raportów bijącą niechęć mechanika do pilota.

- Dobra. W hangarze będzie czekał na ciebie rozkaz który pokażesz. A teraz zmiataj stąd nie mam czasu na takie pierdoły.

Cliff odwrócił się na pięcie i pobiegł na pokład startowy.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline