Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2019, 12:33   #53
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Ostrzeżenie gnomiego maga przyszło niespodziewanie i dodało trosk do już i tak kiepskich nastrojów panujących w drużynie, po wymuszonej ucieczce z miasta. Grupa obcych poruszała się konno i było tylko kwestią czasu nim dogoniliby karawanę.
- [i]Nie damy rady im uciec, pozostaje walka! Orryn, Yasumrae, Andraste, niech wojownicy zatrzymają ich natarcie, a wy użyjcie swoich zaklęć, by ich rozproszyć! - padła deklaracja ze strony Rashada, który gotowy był stawić czoło nieznajomym.
Nadal rozważył słowa szlachcica, po czym odpowiedział.
- Prawdopodobnie masz rację i mają złe zamiary, musimy więc być gotowi na odparcie ataku. Chciałbym jednak dowiedzieć czego chcą. Kto wie - może dokonacie kolejnego cudu i również tym razem uda wam się wyperswadować pokojowe rozwiązanie.
- Przede wszystkim znajdźmy miejsce gdzie najłatwiej przyjdzie nam się z nimi skonfrontować. - zaproponował Akram i ruszył do przodu, by popędzić tragarzy.

***

Szczęśliwie zdarzyło się, że niedaleko od karawany, tuż za pobliską wydmą, znajdował się szeroki na pięć metrów wąwóz, który mógł być pozostałością po nieudanej budowie kanału nawadniającego, czy może śladem po przejściu jakiegoś wielkiego potwora. Niemniej stanowił on odpowiednią przeszkodę, stanowiącą wspaniały wręcz punkt do obrony.
Po przekroczeniu wąwozu, pozostało jedynie czekać na nadejście tajemniczego pościgu.
Jeźdźcy nie kazali na siebie długo czekać. Po kilkunastu minutach na progu przeszkody stanęło trzynaście lekkich rumaków - zwierząt gibkich i drogich, lecz zdecydowanie nie nadających się do długiej wędrówki po pustyni.
Dziesięciu z nich było uzbrojonych w krótkie łuki i włócznie. Odziani byli w szaty barwy piasku i chusty zasłaniające twarz. Roshan zdał sobie sprawę, że ubrani byli tak samo jak ci dwaj, którzy najprawdopodobniej wypatrywali ich przy wschodniej bramie.
Pozostali trzej ubrani byli w luźne, jasne szaty, z lekkiego materiału, zapewne dobrej jakości. Ci nie starali się zakrywać swych mocno opalonych twarzy, chociaż ich głowy dobrze chronione były przed słońcem jasnymi turbanami. Jeden z nich wyjechał przed szereg i uśmiechając się zawołał do bohaterów.
- Witajcie przyjaciele! Niezmiernie cieszę się, że zatrzymaliście się, byśmy spokojnie mogli was dogonić i należycie powitać.

Andraste, która słysząc o pościgu zdążyła dosięgnąć już swego berła, opuściła je i spoglądając na witającego ich mężczyznę odpowiedziała.
- Witajcie, jaki jest powód waszej pogoni za nami? - spytała grzecznie, lecz nieco nieufnym tonem.

-Tak jeśli przybywacie by pomóc nam w naszej misji, to niech bogowie wam podziękują, ale przedstawcie się może. Co do nas pewnie wiecie kim jesteśmy - wtrącił Rashad, również nieufny.

Nieznajomy przypatrzył się dwójce, po czym jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
- Wspaniale, że właśnie wy o to pytacie. Widzicie, ostatnio spotkaliście trzech moich drogich przyjaciół. Z uwagi na pewne okoliczności, musieli oni na pewien czas opuścić miasto, co, zechciałbym dodać, było dla nich niezwykle przykre, ponieważ nie mieli szansy zobaczyć się z wyrocznią, na co od dłuższego czasu liczyli. Za niedługo jednak powrócą i chcieliby mieć szansę lepiej was poznać. Jesteśmy tu, by bezpiecznie eskortować was z powrotem do Dumatat.
Bardka zmarszczyła brwi i odrzekła stanowczym, jednakże wciąż grzecznym tonem.
- Obawiam się, że to niestety niemożliwe. Nasza misja nie może czekać. Przykro mi z powodu zaistniałej wtedy sytuacji, przekażcie to trójce waszych przyjaciół w ramach rekompensaty i rozejdźmy się w pokoju. - dziewczyna wyciągnęła mały skórzany mieszek i rzuciła w stronę mężczyzny. Nie doleciał jednak do celu i z głuchym odgłosem wylądował gdzieś na zboczu rozpadliny.
Mężczyzna podążył wzrokiem za mieszkiem i dosłownie na moment zmarszczył brwi, po czym znów skierował słowa w stronę grupy.
- To wyjątkowo hojne z twojej strony, lecz zgodzisz się ze mną Pani, że nie ma nic cenniejszego nad towarzystwo nowo poznanych przyjaciół, na czym bardzo zależy naszym znajomym. A jeśli chodzi o resztę waszej kampanii, to zależy nam jedynie na tej trójce. Nie chcemy was przecież nadto zatrzymywać w podróży.
- Nasi towarzysze nie będą niestety mogli z wami zawrócić. Mamy do wykonania ważną misję w imię Jego Sułtańskiej Wysokości. Sami więc widzicie, że nie możemy zwlekać. Wasi przyjaciele z pewnością nie będą chcieli nam przeszkadzać. - zwrócił się do przyjezdnych Nadal z wyraźną groźbą w głosie.
- W takim razie możliwe, że wasze plany mogą się zmienić. Otóż z przykrością muszę wam powiedzieć, że miłościwie nam panujący sułtan, Murafata Trzeci, opuścił dziś rano nasz ziemski padół i udał się do lepszego świata - odrzekł z dramatyczną przesadą opalony mężczyzna.
- Czemu mamy ci wierzyć? Zależy ci żebyśmy poszli z wami, więc równie dobrze możesz kłamać. - stwierdziła Eladrinka.
- Droga Pani, jakże mógłbym kłamać w takiej sprawie? Wiedz, że honor mój na to nie pozwala.
- Boję się, że to bydle mówi prawdę - powiedział cicho Akram - Gdybyście nas zostawili i później wrócili do Nul Akbar, za takie kłamstwo wszyscy mogliby marnie skończyć. Pytanie tylko, skąd wiedzą?
-Nie obchodzi mnie to, nigdzie z nimi nie idę. Nie jestem nic winna tamtej trójce. Ewidentnie nas wtedy śledzili i nie mieli dobrych zamiarów. I tak zaoferowałam wam pieniądze w ramach rekompensaty za drobne uszczerbki na zdrowiu związane z tamtą sytuacją, za tą sumę wrócą do zdrowia dziesięć razy. - rzuciła oschle bardka. Po wyrazie jej twarzy widać było, że zaczyna tracić cierpliwość.

Twarz Rashada zwęziłą się w wyrazie gniewu i konsternacji, podniósł do góry rapier, który zapłonął ogniem- Łotry, nawet jeżeli mówicie prawdę, to wykonujemy rozkazy Wielkiego Wezyra, które pozostają niezmienione. Obawiam się, że wcale nie jesteście tak dobrze poinformowani, jak sądzicie, gdybyście wiedzieli o nas więcej, wzięlibyście ze sobą nie 13, ale 130 ludzi. Zejdźcie nam z drogi, lub pozostawimy was tutaj na pożarcie sępom!
Orryn spojrzał na nekromantę i podał mu jego różdżkę.
- Pora udowodnić, po czyjej jesteś stronie - mruknął czarodziej wyciągając swoją, pochylony nad kulbaką osiołka
- Nie wrogiej, mistrzu Orrynie - odpowiedział Yuan-ti. Skinął głową dziękując za zwrot kostura. Za wcześnie było jeszcze na wysuwanie wniosków, lecz jeśli jego obecni towarzysze rzeczywiście odpowiadali przed samym sułtanem, a na dodatek temu się zmarło, to być może Tet mógł na tym coś ugrać. Wszakże jedynym spadkobiercą po, domniemanie martwym, władyce była córka-jedynaczka, a Tet mocno powątpiewał, by chciwi wezyrowie bez protestów pozwolili dziewczynie przejąć władzę. Choć była to ryzykowna gra, to w nadchodzącym chaosie wystarczyło opowiedzieć się po odpowiedniej stronie…

Niestety, przed sobą mieli zdecydowanie bardziej palący problem, niż gdybanie o sprawach sukcesji, a był on uzbrojony po zęby…
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 15-12-2019 o 14:15.
BloodyMarry jest offline