Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2019, 19:26   #856
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti próbuje odnaleźć szczątki kupca. Teoretycznie łatwe zadanie, sam chyba nigdzie stąd nie poszedł. Udaje się jej znaleźć czaszkę dorosłego, większą niż pozostałe. Niektóre szkielety są, delikatnie mówiąc, rozsypane po kilku pokojach, jakby padlinożercy dobrali się do resztek. Szukanie amuletu było jak szukanie igły w stogu siana.
Dirith w tym czasie postanowił zabrać się za drugą część planu. Przywoływanie Xenomorphusa nie powiodło się. Illiamdrill obserwował oparty o ścianę, ze swoim uroczym uśmieszkiem. Zajął się dyskusją z Kiti, podczas gdy ona szukała amuletu.
- Byś pomógł!
- Co?
- Szukać tego amuletu.
Ill wzruszył ramionami, ale po chwili zabrał się za poszukiwania. Przynajmniej szlajał się po domu, jakby poszukiwał czegoś.
Dirith tymczasem dotarł do wioski. Nie poleciały strzały, pochodnie, kamienie ani pomidory, więc póki co był niezauważony. Nie było w okolicy biegających luzem dzieci. No to lipa. Pora sprawdzić pierwszy dom. Uderzenie z bara i… uderzenie o podłogę. Ok… Coś poszło… nie tak…
Wylądowałeś na podłodze. Przeleciałeś przez zamknięte drzwi jak przez ścianę widmo. Podniosłeś się i obejrzałeś na zamknięte drzwi. Przeleciałeś przez drzwi…
- Czujesz to?... – usłyszałeś nad sobą zdziwiony męski głos.
Z izby obok zajrzał młody mężczyzna.
- Co…? – odpowiedziała mu niemrawo jakaś baba.
- To zimno… - mruknął.
- To drzwi zamknij.
- Zamknięte są…
Ok. Albo koleś ślepy, albo często do chaty wpadają mu tygrysołaki i udają dywan. Mężczyzna przeszedł obok ciebie jakby nigdy nic, nawet na ciebie nie spoglądając. Dotknął ze zdumieniem drzwi.
- Szron jest…! – ze zdumieniem podrapał drzwi paznokciem.
- Co ty tam godosz?! Jaki znowu szron?!
- No nie wiem no… - oglądał w zdumieniu warstewkę szronu topniejącą na drzwiach.
- Miałeś iść po ziemniOki…
- No idem, idem…
I jakby nigdy nic wyszedł. Ok… Dla pewności spróbowałeś dotknąć drzwi. Twoja ręka przeniknęła przez drzwi jak przez powietrze. Aha… No to ciekawe… Wyszedłeś na zewnątrz by sprawdzić kolejny dom, ale zauważyłeś podejrzaną postać na skraju lasu.
https://www.deviantart.com/wildwease...rone-455740639

Kiti;
Pod budyniem, na zewnątrz, pojawił się jakiś gość. Tym razem również był to bardziej materialny gość, z krwi i kości, żaden z kolegów Cienia. Po krótki rozpoznaniu sytuacji okazało się, że odwiedziła was nieśmiało ciekawska, pogarbiona staruszka, solidnie nadgryziona zębem czasu, i nie tylko, że tak powiem… Generalnie wyglądała jak klasyczna czarownica z bajek i opowieści. Tylko o wiele bardziej nieśmiała, ostrożna, no i nie rzuciła w was jeszcze fireballem, czy innym fajnym czarem, ani zatrutym jabłkiem. Zajrzała ostrożnie zza tzw. węgła i zauważywszy was, zrobiła wielkie oczy i zaskoczoną, ale i zatroskaną minę. Jakby nie sprzątała chaty od miesiąca, a tu nagle rodzice wpadli z niezapowiedzianą wizytą. Dokładnie taki to był wyraz twarzy. Pełen zaskoczenia, ale i tego „wiedziałam, że tak będzie…” Albo mina w stylu miny opiekunki do dzieci, kiedy rodzice wracają z niezapowiedzianą wizytą eeeeee znaczy wracają wcześniej, niż plan zakładał, dom jest katastrofą, a po przeliczeniu dzieci okazało się, iż co najmniej półtora dziecka brakuje.
- Ej! – Ill nie produkował się z lepszą gadką.
Kobieta ruszyła w las. Ill za nią, więc podążyłaś za nimi.

Dirith, Kiti;
Babuszka. Podejrzana taka. Trzymała się z dala wioski, uszła kawałek w las, więc wy za nią.
- Oh nie… – szepnęła z rozpaczą.
Patrzyła na was w zdezorientowaniu i z wyraźnym niepokojem. Ale czy ktokolwiek patrzył z radością i zachwytem na dwa obce drowy i wilka? Czy ktokolwiek patrzył z radością i zachwytem na dwa znajome drowy i wilka? [po zapoznaniu się często szanse na radosną reakcję wręcz maleją…]
– Więc jednak!...
Podniosła do was pomarszczone, drżące ze starości ramię w geście powitania i pokoju.
– Witajcie. Pewnie jesteście zdezorientowani. Pozwólcie, że się przedstawię. Mam na imię Esmeralda.
Zrobiła chwilę odpoczynku na zebranie myśli, zebranie oddechu i zbadanie waszej reakcji. Illiamdrill powitał ją spojrzeniem pt. „Aj kil ju!” i nie rzucił się jeszcze do ataku chyba tylko dlatego, że miał nadzieję na zakończenie tego koszmaru.
– Byłam młoda, kiedy to się wydarzyło… - skinęłą ręką na dom i zniszczenia wokół. – Początkowo myślałam, że był pijany… Wybaczcie, już wyjaśniam. Jestem szamanką i mieszkałam w okolicy od zawsze. Pewnego dnia odwiedziłam osadę tu, niedaleko, i spotkałam tam przejezdnych kupców. Jeden z nich, a był przystojny i zaciekawił mnie, dowiedziawszy się, że jestem szamanką, zaczął się żalić i opowiadać niepokojące historie. Był po kilku flaszkach i myślałam początkowo, że majaczy i bełkocze bez sensu… Nie uwierzyłam… Zresztą, heh, wiecie, lata młodości… małolata, wychowywana przez samotną matkę, szamankę, w lesie, w dziczy… I nagle intrygujący podróżnik, przystojny, bogaty… Mało mnie obchodziło wtedy tak naprawdę, co mówił… Myślałam, że mnie stąd zabierze, coś z tego będzie… Chciałam go w sobie rozkochać, aby mnie stąd wywiózł… To był błąd, ale byłam młoda, głupia… Niepotrzebnie wtedy piliśmy, niepotrzebnie mu nie uwierzyłam, ale to co wtedy bełkotał naprawdę nie miało żadnego sensu i był kompletnie pijany, skąd mogłam wiedzieć… Dla mnie to były żarty i pijacki bełkot… A sama byłam podekscytowana i głupia, ze słabą głową do trunku… No eh ale wiecie, młodość, raz się żyje… Mówił o złej istocie, która uciekła z medalionu i opętała dzieci. Pytał czy znam magię i jak to powstrzymać. Eh, rozumiecie, on pijany, pytał nastolatkę, uczennicę, jeszcze bardziej pijaną, jak pokonać demona z piekła rodem… Dla mnie to była bardziej zabawa, ale wtedy myślałam, że jest po prostu pijaczyną albo ma coś z głową… Myślałam, że jeśli mu powiem, on uzna mnie za przydatną i zabierze mnie ze sobą w podróż z tej dziczy i nędzy… Eh… No i nagadałam mu co wiedziałam, co mnie matka uczyła, sądząc, że to nic złego i to takie proste… Bawiło mnie, jak poważnie słuchał, potakując, czkając, rzygając i notując na przemian. Byłam pewna, że miał delirium i widział cienie drzew rzucające się na dzieci z wioski. Gdzie ja bym się spodziewała prawdy… Eh… Zniknął już następnego ranka, oczywiście, porzucając mnie samą. Byłam tak wściekła na swojego księcia z bajki… starałam się zapomnieć… I potem wydarzyło się to. Pożar. Potem ludzie w wiosce opowiedzieli o całej tragedii. Jak zaczęły się dziwne rzeczy. Tragedie, wypadki. Morderstwa. Zaginięcia dzieci. Część uciekła z wioski jeszcze przed pożarem. Pozostali uciekli po pożarze, gdy wyszło na jaw co się stało… Nie mogłam uwierzyć, że on to naprawdę zrobił…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline