| Potrząsany przez Mikela złodziej ocknął się. Nieprzytomnie spojrzał na niego bełkocząc coś w niezrozumiałym języku. Zaraz przetarł twarz spoglądając na wojownika.
- Wystarczy… nie potrząsaj. Już, już… nic mi nie jest - odezwał się już w zrozumiałym języku.
- Właśnie widzę. Co się stało? - wojownik nie dawał za wygraną. Raban, którego narobił, budząc złodzieja, ściągnął pozostałych. Mikel liczył na to, że uda mu się coś wydusić z Emi, zanim zjawia się pozostali, a wydawało mu się, że już słyszy Rufusa.
- No mów, bez wykrętów. - ponaglił.
- Jakich znowu wykrętów? W ogóle czemu mówiłeś do mnie po imieniu? - syknął złodziej uświadamiając sobie co Mikel do niego mówił. Wstał z ziemi otrzepując się. Intensywnie myślał.
- Pewnie to przez te nowe zdolności. Nie do końca je ogarniam - skłamał. Mikel widział już wielokrotnie efekty magii wpływającej na umysły, więc wcale go nie zdziwiło, że początkujący adept mógłby mieć problemy z ich opanowaniem.
- No dobra. Nie strasz mnie tak więcej. - chłopak uśmiechnął się, całkowicie ignorując temat imienia.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? Walczymy ramię w ramię, możesz powiedzieć nam prawdę, żebyśmy mogli ci pomóc. - Rufus podszedł do dochodzącego do siebie łotrzyka, przeszywając go spojrzeniem.
- Nic się nie dzieje. Ot nie do końca radzę sobie ze swoimi nowymi zdolnościami. - Kharrick wzruszył ramionami ciągnąc dalej swoje kłamstwa. Brzmiało to sensownie, ale Rufus nie przypominał sobie, żeby jemu czy Jace’owi zdarzyło się tak osłabnąć po użyciu swoich mocy.
- To coś chyba robisz nie tak, bo mi się to nie zdarza - Pół-ork wyszczerzył się z wyższością.
- Może możemy ci jakieś wskazówki dać, szczególnie Jace? - Spojrzał się w stronę psionika. Ten przyglądał się sytuacji z zagadkowym półuśmiechem. Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
- Wygląda to trochę, jakby nasz Kharrick miał jakiegoś pasożyta. - odezwał się w końcu z pewnym rozbawieniem - Albo faktycznie jest przemęczony. - ponownie wzruszył ramionami badawczo przyglądając się łotrowi. - Możemy to sprawdzić i zdiagnozować, kto powinien się tobą zająć, ja czy Laura. -
Kharrick wbił spojrzenie w Jace’a z pełnym niedowierzaniem.
- Wiesz, jak miałeś problemy ze swoimi mocami to słuchałem co masz do powiedzenia i nawet starałem ci jakoś pomóc. Jak zamierzasz traktować to jako żart to, dzięki ale nie skorzystam - powiedział z goryczą w głosie.
- Nie żartuję - odpowiedział całkowicie poważnie Jace. Uśmiech momentalnie zniknął z ust. Miał nadzieje że Emi zrozumie jego ubraną w żart aluzję, zawiódł się. - Mówię całkowicie serio. Przemęczenie organizmu spowodowane wyczerpaniem mocy może doprowadzić do bólów migrenowych, lub utraty przytomności, natomiast w twoim przypadku może być to całkowicie co innego. Trudno powiedzieć na podstawie tego, że Mikel znalazł cię nieprzytomnego pod drzewem. - odpowiedział spokojnie psionik.
Kharrick przez chwilę milczał zastanawiając się nad odpowiedzią. Poddał się w końcu kręcąc głową.
- Dobra, sprawdzaj co chcesz. Nie wydaje mi się jednak aby była potrzeba. - powiedział wracając do ogniska mijając po drodze pozostałych.
- Chociaż może lepiej będzie jak Laura się temu przyjrzy. Wy powinniście dalej ćwiczyć. - dodał zmieniając nagle zdanie. ***
Dołączył do wiedźmy siadając na kocu obok ogniska. Westchnął ciężko przecierając twarz dłońmi.
- Słodziutka, wygląda na to, że robię problemy.
Laura wzruszyła obojętnie ramionami.
- Łobuzy i szelmy tak mają - Podała mu kubek z czymś przelanym z jej bukłaka, wyglądało zielonkawo i miało mocny zapach szałwi. - Narobią bałaganu i trzeba po nich sprzątać. Napij się.
- Cała ty - mruknął złodziej odbierając kubek i upijając naparu. Chwilę myślał zastanawiając się nad czymś.
- Chyba nie umiem podejmować dobrych decyzji - wypalił w końcu. W głębi umysłu usłyszał cichy, rozbawiony chichot.
- Nie ty jeden. - Laura przysiadła się koło złodzieja. - Ale mów jakie do decyzje schrzaniłeś podjąć.
- Przez ostatnie pół roku tyle aby zastanawiać się czemu jeszcze żyję - westchnął. - Nie… nie bez powodu mi się zemdlało. Wybrałem fatalny moment na denerwowanie… pewnej istoty.
~~Wypraszam sobie! Ja tylko pozwoliłam Ci zrobić, co chciałaś~~
Mężczyzna zerknął zmęczonymi szarymi oczyma na towarzyszkę.
- Powiedz mi, jak to jest być wiedźmą? Miałaś kiedyś kontakt z czymś… niezrozumiałym?
- Tak, nie rozumiem wielu osób jakich spotykam na swojej drodze. - wiedźma odpowiedziała spokojnie. - W porównaniu duchy, zjawy, demony są o wiele łatwiejsze w rozmowach.
Siedzący po drugiej stronie ogniska Cirieo chrząknął cicho - To będzie jakaś prywatna rozmowa, prawda? Mogę się odkulać na moment, jeśli tak wolicie - niziołek uśmiechał się uprzejmie, ale widać było, że jest ciekaw, o czym rozmawiają.
- Wszystko mi jedno. Od pewnego czasu nie mam już czegoś takiego jak prywatność - tym razem Kharrick wbił mentalną szpilę Voxowi. Spojrzał na Laurę.
- Raczej mi chodziło o nadnaturalne istoty. Skoro duchy są dla ciebie łatwiejsze do zrozumienia, to może wiesz jak się ich też pozbyć?
- Jeśli nie chcą same, trzeba zmusić rytuałem lub egzorcyzmem. Jest wiele sposobów trzeba tylko dobrać odpowiedni. - wiedźma pogrzebała w swojej torbie wyjmując swoja czarna księgę.
- Czyżbyś miała dostęp do jakiś? - Kharrick wyraźnie się zainteresował.
- Czyżbyś miał problem z jakimś duchem? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Tak - odpowiedź była krótka, ale nim złodziej się na nią zdecydował minęło ładnych kilka chwil.
Wiedźma patrzyła na niego długo najwyraźniej o czymś myśląc.
- Możesz o tym mówić?
- Jak jeszcze mi nie przeszkodził to już chyba tego nie zrobi - wymamrotał Kharrick.
- Jak to, przeszkodził? Kto? - zapytał zdziwiony Cirieo.
- No to mów co możesz. - zachęciła go Laura.
- Boi się Jace'a… Ma na imię Vox i nie ma pojęcia czym jest - zaczął Kharrick ostrożnie, koncentrując się aby gość niczego nie przeinaczył. - Znudziło mi się wyczekiwanie na to czy akurat mu się uwidzi wtrącić do tego co robię.
~~A mi twoje plątanie się w zeznaniach~~ Kharrick poczuł nacisk obcej woli, ale wyglądało na to, że Vox nie starał się już tak bardzo.
- Zamknij się - warknął nagle Kharrick bez powodu po czym kontynuował jak gdyby nic się nie stało. - Mam dość jego obecności nieważne jak użytecznej. Jace chyba nie wziął mnie na poważnie jak mu powiedziałem o nim wcześniej. To wziąłem sprawę w swoje ręce.
Dla Laury, która wiedziała kim naprawdę jest Kharrick teraz wyglądał idealnie wręcz na swój wiek. Podciągnął kolana pod brodę i oplótł nogi rękoma patrząc ze złością w oczach w pustkę.
- No dobrze… wiesz czego to chce? Albo masz pomysł czym to jest?
- Nie. Żadnego. Próbowałem go namówić na inne ciało, ale nie był chętny.
- Może być że nie przeżyje w kimś innym? Choć jeśli to duch czy inny nieumarły może po prostu robić ci na złość.
- Gdyby mnie ciągle nie straszył tym, że mnie wypchnie może nawet tak by mnie to nawet nie denerwowało. Ech, mniejsza. Możesz coś z tym zrobić czy nie?
- Trudno powiedzieć ...nadal nie wiemy czym to jest poza głosem w głowie. … mogę z tym porozmawiać?
- Żeby z nim porozmawiać musiałbym pozwolić mu na to. Póki co to jest ostatnia rzecz na jaką mam ochotę - westchnął ciężko złodziej - Wiesz co? Jedyne co udało mi się wyciągnąć to jakąś wizję. Fruwał przez dziwny podniebny korytarz pełen kolorów i gwiazd. To coś pomoże?
- Może...ale musisz mi dać chwile czasu… tym czasie możesz pomieszać gulasz. - powiedziała wiedźma podając mu drewniana łyżkę. - I nie bocz się, przynajmniej będziesz mógł podjadać.
Złodziej niechętnie podniósł się na nogi i zabrał za mieszanie. W tym czasie Laura wyjęła swoja księgę i zaczęła ja wertować. |