Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2019, 15:01   #12
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przy schodach na górę stali ochroniarze karczmy, ale Charles będąc pracownikiem księgowości gildii, przekonał ich do przepuszczenia. Oboje dostali się pospiesznie na górę i El mogła wykorzystać swoją znajomość “Pączka” do znalezienia pokoików. Te były zamknięte niestety, czego biedny Charles nie przewidział.
Czarodziejka jednak nie wytrzymała gdy tylko zagłębili się w korytarz, przywarła do kochanka i pocałowała go namiętnie.
Charles również był na skraju rozsądku i szybko tą barierę przekroczył odpowiadając namiętnie na pocałunek. Chwycił za spódnicę El na pośladkach i próbował podwinąć… bezskutecznie. Ten strój wszak był skrojony pod inne sposoby forsowania.
- Musimy… się gdzieś ukryć. - Wyszeptała pomiędzy pocałunkami ocierając się swoimi biodrami o biodra kochanka.
- Mhmm… - odparł Charles całując szyję dziewczyny i drżąc pod jej dotykiem. - ...gdzie?
- Jakiś… schowek? - El rozejrzała się wzdłuż korytarza nie odrywając ciała od kochanka.
- Gdzie?- niestety choć Charles sprawdzał się całkiem nieźle w łóżku, poza nim niewielki był pożytek z niego.
Czarodziejka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Sprawdź drzwi z tej strony korytarza, a ja sprawdzę z drugiej. - Szepnęła.
- Dobrze…- Charles zabrał się od razu za pospieszne sprawdzanie kolejnych drzwi.
El podeszła do drzwi obok i wydobyła z włosów spinkę. Zerkając na swojego partnera i upewniając się, że akurat skupiony jest na jakichś drzwiach wsunęła ostry przedmiot do prostego zamka i pogmerała w nim szukając zapadki. Cyk, cyk… cyk. To był prosty zamek, kilka ruchów dłonią i drzwi cicho się otwarły. El mimowolnie się uśmiechnęła, choć przecież nie było to dla niej żadne wyzwanie. Zamki w drzwiach pokoi w karczmie rzadko były porządne.
Czarodziejka uchyliła drzwi, pospiesznie wsuwając szpilkę we włosy. Dopiero gdy ta była na swoim miejscu odezwała się szeptem.
- Charles.
- Tak? Nic nie znalazłem… na razie.- odparł szeptem jej kochanek.
- Tu jest otwarte. - El weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- To wspaniale.- Charlesowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Od razu pobiegł do niej i wpadłszy do pokoju, zamknął za sobą drzwi. Po czym pochwycił El w pasie jedną ręką, drugą już rozpinając guziki jej spódnicy. Nie dawał się jej spokojnie rozejrzeć po standardowym wyposażeniu pokoju. Łóżku, szafie, stoliku, toaletce.
Do czarodziejki momentalnie wrócił nastrój z sali jadalnej. Pocałowała kochanka zachłannie sięgając do jego spodni. Rozpięcie ich zajęło kilka chwil, odsłonięcie bielizny też.. stwierdzenie zaś, iż zapał wybranka nie zmalał za bardzo wywołało mimowolny uśmiech na jej obliczu.
Uwolniła męskość Charlesa z okowów jego bielizny i pochwyciła ją dłońmi.
- Łóżko? - Wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
- Tak… - szepnął rozpalonym głosem kochanek odsłaniając jej nogi, bo rozpięta spódnica upadła na podłogę.
El zaczęła cofać się w stronę łóżka prowadząc kochanka za jego oręż.
Ten zaś niewiele mógł w tej sytuacji robić, poza rozpinaniem jej kamizelki. I tak gdzieś w połowie tego rozdziewania, El dotarła kolanami do łóżka. Opadła na nie, wypuszczając kochanka z rąk, i przyklęknęła na pościeli.
- Nie powinnaś się położyć…? - spytał Charles przyglądajac się wybrance, bo nie bardzo wiedział co zrobić… z początku. Potem zsunął z jej bioder majtki do kolan. I sam zabrał się za rozbieranie. Poczynając od platających mu nogi spodni.
El oparła głowę o pachnącą pościel. Tak… to nie był Pączek.
- Możesz mnie wziąć tak. - Szepnęła rozpalonym głosem i delikatnie zakołysała pupą.
Posłyszała jak wdrapuje się na łóżko, jak chwyta za pośladki, jak… wbił się gwałtownie i bez czekania. Coś co mogło być bolesne, ale nie było. El już dłuższego czasu była gotowa na wślizgnięcie się kochanka, a ten… wypełnił ją swą obecnością w bardzo intensywny sposób.
I takoż intensywne były doznania, przy kolejnych gwałtownych ruchach jego bioder, gdy ich ciała zderzały się lubieżnie. Czarodziejka ugryzła pościel by nie wydawać z siebie głośnych jęków. Nie wiedziała jakie tu mają ściany. Jej dłonie zacisnęły się na miękkim materiale kordły gdy starała się wychodzić kochankowi naprzeciw.
Charles dyszał zaś nie ułatwiając jej zadania, bowiem jego szturmy na jej ciało były energicznie i dzikie. Jakby w zemście za tą zabawę jego kosztem na dole, zanurzał w miękkie wnętrze kochanki swoją męskość gwałtownie i dziko… bezlitośnie podbijając jej ciało. I wydawał się nienasyconą bestią teraz… rozmakowaną w rozkoszy którą mu dawała swoja uległością.
Czarodziejka doszła intensywnie wtulając swą twarz mocno w łóżko, lecz nawet to nie zdławiło do końca jej okrzyku rozkoszy.
- Elizabeth?- dobiegł głos Samuela z korytarza, co wywołało panikę na obliczu Charlesa, ale wyjąć oręża nie zamierzał. Był już blisko własnego szczytowania.
Czarodziejka na chwilę sama spanikowała. Co miała zrobić? Jeśli usłyszał jej okrzyk? Może wiedzieć, w którym są pokoju.
- Tak? - Spróbowała zapanować nad swym drżącym głosem.
- Jesteś tu gdzieś? Wszystko w porządku?- zapytał Samuel zatrzymując się i zapewne próbując zlokalizować źródło dźwięku. Na szczęście dla nich przy kolejnym ruchu bioder kochanka poczuła w sobie jego trybut i drżący Charles ostatecznie opuścił jej ciało siadając obok na łóżku.
- T..tak. - El opadła na łóżko. - w pokoju obok schodów, ale wybacz musiałam nieco… poluzować strój. - Udała zawstydzenie co w tej sytuacji wyszło jej dosyć dobrze. - Czy coś się stało?
- Poluzować?- no tak można się było spodziewać, że taki bawidamek jak on zainteresuje się właśnie tymi słowami. I słychać było, że zbliża się do ich pokoju!
- Proszę.. wolałabym byś nie wchodził. - El pospiesznie zaczęła zapinać kamizelkę i dała znak Charlesowi
by on zrobił to samo.
- Ach oczywiście, że bym tego nie zrobił.- odparł Samuel już przy drzwiach. Oczywiście... że mu nie wierzyła. Charles zaczął pospiesznie naciągać spodnie na ciało. I właśnie o jej kochanka Samuel zapytał.- A wiesz może, gdzie jest Charles?
El sięgnęła po swoją spódnicę i naciągnęła ją na siebie zapinając jej pierwsze dwa guziki. - Poszedł poszukać mi wody… nie minęliście się? - Czarodziejka usiadła na łóżku obok naciągającego spodnie kochanka. - Chyba musisz się schować. - Szepnęła.
Charles więc zrobił to, pospiesznie chowając się pod łóżko. A Samuel stojąc przy drzwiach lekko je uchylił ciekawsko zerkając do środka. Na tyle na ile dało się to zrobić w miarę dyskretnie.- No właśnie… nie minęliśmy się. Mogę już wejść?
- Tak jak mówiłam… nie powinieneś. - El w ostatniej chwili dopięła guziki sukienki, chowając swoje majtki pod pościel łóżka.
- To jednak nie brzmi jak… “nie możesz”.- przypomniał jej mężczyzna otwierając szerzej drzwi i wchodząc.
El osłoniła niedopiętą kamizelkę pochwyconą kołdrą.
- To właśnie to oznacza. - Mruknęła spoglądając na stojącego w świetle korytarza mężczyznę.
- Wybacz więc moją śmiałość, niemniej mam wrażenie że gdybyś chciała mnie powstrzymać… zrobiłabyś to.- odparł z uśmiechem mężczyzna podpierając się laseczką, gdy przyglądał się z góry Elizabeth.- Czujesz się już lepiej?
- Tak… właśnie planowałam wracać. - Szepnęła. Jej oczy przesuwały się po sylwetce mężczyzny, gdy zastanawiała się jakie ma wobec niej plany.
- Domyślasz się powodu swojej słabości? Jesteśmy alchemikami, mamy miksturki na niemal każdą dolegliwość.- odparła Samuel opierając się o stolik kształtnym zadkiem i dumnie prezentując swoją sylwetkę. Był przystojny i dobrze wiedział jak wywierać wrażenie na niewiastach.
Elizabeth zaśmiała się.
- Myślę, że na to wystarczy mi jakaś przekąska przed kolejnym kieliszkiem. - Uśmiechnęła się do mężczyzny. - Ale dziękuję za zaoferowaną pomoc.
- Nie ma za co… wolałbym zostawić po sobie miłe wrażenie i równie miłe wspomnienia.- odparł z uśmiechem blondyn.
- Wydaje mi się to być całkiem naturalnymi chęciami. - El z trudem powstrzymywała się, by nie zerkać na łóżko.
- Naturalne chęci bywają przewrotne i często kłócą się ze sobą.- zaśmiał się Samuel zauważając jej spojrzenie i pewnie błędnie je interpretując.Jego wzrok zaś ciągle schodził na jej szyję i dekolt, czego Elizabeth miała świadomość.
- Jeśli jednak pozwolisz… chciałabym na osobności dopiąć kamizelkę i wrócić do towarzystwa.- El czuła jak się rumieni, ciesząc się z półmroku. Mężczyzna wstał, podszedł do El nachylił się i szepnął do jej ucha.- Chcę byś wiedziała, że jesteś kuszącą młodą damą. Poczekam na zewnątrz na ciebie.-
Te słowa zakończył muśnięciem wargami na jej uchu. Po czym bawiąc się laseczką oddalił się do wyjścia z pokoju zostawiając Elizabeth “samą” po chwili.
El odetchnęła i dopięła kamizelkę, po czym zerknęła pod łóżko.
- Upartego masz przyjaciela. - Szepnęła. - Dołączysz za chwilkę do nas?
- Tak. - odparł cicho Charles.
Czarodziejka wstała z łóżka i naciągnęła majtki. Po chwili dołączyła do czekającego na korytarzu mężczyzny.
- Czyli zapewni mi Pan jakąś przekąskę? - Uśmiechnęła się do Samuela.
- Moja droga… każdą jaką sobie zamarzysz.- odparł mężczyzna oplatając ramię Elizabeth swoim ramieniem. - I każdą o której nie wiesz, że pragniesz.
- Och… tu mnie Pan zaskoczył. - El starała się nie okazać, że podoba się jej ten gest. Samuel był tak pewien siebie, że aż kusiło by nie dać mu satysfakcji. - O jakich swych pragnieniach mogę nie wiedzieć.
- Ach… obawiam się, że to nie jest miejsce na ich zdradzanie. Za dużo uszu.- wyjaśnił ze śmiechem Samuel, gdy schodzili po schodach docierając na parter. Tu nikt nie zauważył ich zniknięcia. Ani ona, ani Charles, ani nawet sam Samuel nie byli dość ważni.
- Nie spodziewałam się po Panu takiej nieśmiałości. - El zaśmiała się. - A jaką przekąskę mogę dostać i nie obawia się Pan o niej mówić?
- Głównie przygotowano owoce morza, kawior i słodkie ciasteczka.- odparł uprzejmie Samuel prowadząc czarodziejkę do ich stolika.
- A za czym Pan najbardziej przepada? - El wiedziała, że pewnie na co by się nie zdecydowała będzie dla niej nowością.
- Za kawiorem… tym bardziej, że jest dość drogi.- odparł z uśmiechem mężczyzna czekając aż El usiądzie przy stoliku.
- Wobec tego chętnie spróbuję. - Czarodziejka usiadła przy stoliku, opierając się o nań tak by wyeksponować swoje piersi. Samuel oddalił się na kilka chwil, by powrócić z owym kawiorem, w postaci pomarańczowych kuleczek podanych w cieście. Charles też się zjawił schodząc pospiesznie po schodach.
- Pewnie wydam się być śmieszna gdy powiem, że nigdy nie jadłam czegoś takiego. - El przyglądała się daniu z zaciekawieniem.
- Nic w tym śmiesznego. Ja też nie jadłem.- rzekł Charles, który usłyszał jej słowa zbliżając się. A Samuel skinął głową. - Kawior sprowadzany jest ze Starego Świata, a i tam jest dość drogi. Tutaj trzeba mieć nie tylko pieniądze, ale i znajomości by go zdobyć. Ja sam jadłem go dotąd tylko dwa razy w życiu.
El sięgnęła po jedną z babeczek i wgryzła się w nią. Danie było dziwne. Rozpoznawała aromat ryb, słonawy smak. Jednak ta konsystencja… małe drobne kuleczki dosłownie rozpływały się w ustach.
- Dziwne, ale… smaczne. - Szepnęła, biorąc kolejny kęs. - Wino musi z tym dobrze współgrać.
- O tak.- potwierdził Samuel nalewając trunku do kielichów i podając je obojgu. Charles bowiem zasiadł obok swojej kochanki, gdy blondyn kontynuował.- Poza tym to jest także naturalny afrodyzjak.
El z wdzięcznością przyjęła naczynie i upiła trunku.
- Zapewne alchemicy mają też inne afrodyzjaki?
- To prawda. - potwierdził to Samuel upijając wina.- Jak i narkotyki pozwalające rozszerzyć postrzeganie rzeczywistości podczas takich zabaw łóżkowych.
- Ale te są zakazane.- przypomniał Charles i dodał.- A i prawdziwe afrodyzjaki… cóż… najsilniejszych również nie wolno stosować.
- To dużo ograniczeń. - Przyznała El sięgając po kolejną babeczkę z kawiorem. Była ciekawa czy Bernie był w stanie załatwić te "nielegalne" środki. Tylko… po co? W zamyśleniu zaczęła przesuwać palcem po krawędzi kamizelki. - Kto nadzoruje by takie środki nie były stosowane?
- To skomplikowane.- odparł Samuel z uśmiechem i posmakowawszy kawioru.- Ograniczenia mają sens. Błędnie zastosowane alchemiczne afrodyzjaki mogą pozbawić świadomości… zmienić kogoś w pragnącą zaspokojenia bestię. Co choć może wydawać się intrygujące, bywa niebezpieczne. A co do kontroli, to gildie kontrolują produkcję swoich poszczególnych członków, a sama gildie są kontrolowane przez policję i wydział od przestępstw magicznych.
Uśmiechnął się wpatrując się w palec El i jej wędrówkę. - Miłość wymaga opieki profesjonalisty.
- Tylko profesjonalisty czy też profesjonalistki. - Czarodziejka uśmiechnęła się szerzej widząc spojrzenie Samuela i powstrzymała się od zabrania dłoni, zamiast tego delikatnie uchylając krawędź jakby było jej gorąco. - Brzmi jakbyście pilnowali się sami.
- Coś w tym jest.- odparł z uśmiechem Samuel i dodał wyjaśniając.- Lub profesjonalistki. I tak… pilnujemy się sami. Widzisz moja droga… gildie muszą dbać o swoją reputację, ta opiera się na członkach. Jeśli za dużo skandali się w gildii wydarzy to może ona utracić licencję i zostać rozwiązana.
- Co nie zmienia faktu, że takie skandale się zdarzają. A i przestępcy chętnie sprzedają robione przez samozwańczych alchemików mikstury.- mruknął smętnie Charles hipnotyzowany tym samym gestem co Samuel.
- A jeśli chodzi o gildie… nie przedstawiliście mi wszystkich. - El skinęła podbródkiem w kierunku ciemnoskórej kobiety.
- Och… ona nie jest członkiem gildii. To Alhimra z Rady.- wyjaśnił cicho Samuel. Rada… o niej Elizabeth wiedziała niewiele. Rada rządziła miastem, rada składała się z najbardziej wpływowych w nim osób. Ale nic poza tym nie było jej wiadomo. Ot, znała burmistrza i kilku ważniejszych członków ze zdjęć w “New Heaven Herald”. Ale nic poza tym.
- A… ten elf? - Czarodziejka spojrzała w kierunku mężczyzny, który przyciągnął jej uwagę.
- To jej partner lub ochroniarz. Możliwe że z Czarnej Gwardii.- szepnął cicho Samuel. Czyli był łowcą renegackich magów.
- Ach… rozumiem. - El przytaknęła i przeniosła wzrok z powrotem na Alhmirę, ciekawa czy ich spojrzenia się spotkają. Była ciekawa jaką osobą może być ktoś tak wpływowy. Dla niej… był to tak obcy świat. Alhmira uśmiechała się i z gracją przyjmowała komplementy oddzielona od El ścianą wpływowych alchemików obu płci. Nie mogła i nie zauważyła czarodziejki siedzącej przy stoliku wciśniętym pod ścianę.
- Jest też padre… ta gwiazdka na jej czole to symbol łaski jakiej doznała od… tu opinie są różne. Jedni twierdzą że bogini magii, inni że miłości.- dodał Charles widząc zainteresowanie Elizabeth tą kobietą.- Ponoć w swojej posiadłości odprawia rytuały religijne wraz z grupką wpływowych współwyznawców.
El słyszała o padre… śmiertelnikach, którzy zostali dotknięci łaską w postaci piętna na czołach (najczęściej w kształcie płomienia) i potrafili sięgać po magię objawień. Wielu widziało w nich zapowiedź powrotu bogów. Ale żaden padre nie mógł określić jakie dokładnie bóstwo dotknęło go tą łaską. Jedynie zgadywali.
- Jest… niesamowita. - Przyznała El i odwróciła wzrok od kobiety, czując że nie ma szans by tak zwrócić jej uwagę. - Ale wy także... - uśmiechnęła się do obu mężczyzn. - Ten świat jest bardzo ciekawy… zupełnie inny od tego, który znam.
- Nasz “świat” ma swoje zalety.- uśmiechnął się Charles, a Samuel zaproponował popijając wino.- Chcesz ją poznać? Załatwię to. Tu i teraz.
- Och… chciałabym, ale nie chce jej też przeszkadzać. Widzę, że wiele osób chce z nią porozmawiać. - Odezwała się nieco zmieszana. Była ciekawa wszystkich, którzy byli wokół jednak… była tylko dziewczyną z Downtown.
- No i ? Z pewnością są mniej interesujący od ciebie. Myślę, że przyda się jej odpoczynek od włazodu… lizusów.- Samuel wstał i podał dłoń El najwyraźniej gotów spełnić swoją prośbę, na przekór wszystkiemu. Niewątpliwie był pewny że jej uroda i urok osobisty przełamie wszystkie bariery na jego drodze do celu… tylko jaki to był cel?
- Jest Pan naprawdę szczodry wobec mnie jednak...- El zerknęła na Charlesa. Wizja że przyjaciel jej kochanka może mieć wobec niej jakieś plany, mocno ją niepokoiła. - Jestem tu tylko osobą towarzyszącą.
- Jeśli nie chcesz to nie. Niemniej oferta jest tylko na tę noc, a Charles raczej nie kwapi się do poznania tej osoby.- zaśmiał się Samuel nadal trzymając wyciągniętą dłoń. - Chcesz z nią pomówić czy nie? Wątpię by szybko nadarzyła się kolejna okazja.
El obejrzała się na swojego kochanka.
- Podejdę tylko na chwilę. - Powiedziała, chwytając Samuela za dłoń, dając jednak Charlesowi czas na reakcję. Ten jednak nie bardzo wiedział jak zareagować, tym bardziej że wszak nie oddalali się poza główną salę. Samuel zaś pociągnął za sobą delikatnie czarodziejkę i żwawym krokiem zbliżali się do Alhmiry. Odczekał chwilę tuż obok zgromadzonego tłumku i przepchnął się z El do ciemnoskórej kobiety.
- Wybacz, że znów przeszkadzam ci w rozmowie…- zaczął potulnie Samuel i dłonią wskazał na swoją towarzyszkę.-... ale ta młoda dama wprost marzy o zamienieniu kilku słów z tobą dostojna Alhmiro.
Kobieta zachichotała słysząc te słowa i dodała.- Kimże bym była, jeśli nie mogłabym spełnić takiego marzenia.
I spojrzała wprost na pannę Morgan pytając i wpatrując się w El tak intensywnię że czarodziejka miała wrażenie, że wszystko dookoła niej znikło.- Jak masz na imię moja droga?
- Elizabeth Morgan, szanowna Pani. - Czarodziejka dygnęła kłaniając się nisko.
- Piękne imię…- odparła kobieta uśmiechając się ciepło. -... o czym chciałaś ze mną pomówić?
- Obawiam się Pani że o sprawach błahych. - El uśmiechnęła się do kobiety. - Pani karnacja i strój są dla mnie czymś co pierwszy raz widzę w życiu i chciałam powiedzieć iż są piękne.
- Dobrze że chodzi o sprawy błache. Jestem zbyt pijana, by rozmawiać na poważne tematy.- odparła Alhmira wesoło przesuwając palcami po dekolcie sukni.- I cieszę, że mój strój ci się podoba… bardzo mi zależało, by zrobić odpowiednie wrażenie. A i ty Elizabeth, jesteś
bardzo śliczna. Nic dziwnego, że aż dwóch admiratorów nie odstępuje cię nawet na krok.-
A więc zauważyła ją, bo jak inaczej mogła wiedzieć o Charlesie.
- Pozwól więc zauważyć, że strój jest też bardzo egzotyczny. Z pewnością będę musiała go zapamiętać podczas … - El zawahała się. Może nie powinna mówić o swym statusie jednak… - podczas pracy. Cudownie podkreśla to jak piękna jesteś Pani.
- To bardziej komplement ku mojemu osobistemu krawcowi niż mnie, ale zapamiętam by mu przekazać. - uśmiechnęła się łobuzersko Alhmira. - Dobrze się bawisz na tym przyjęciu Elizabeth?
- Ciężko powiedzieć o zabawie. - El roześmiała się - Wszystko jest dla mnie bardzo nowe. A co do krawca… - Czarodziejka pokazała dłonią na salę. - Mało kobiet odważyłoby się na taką kreację, a jeszcze mniej dobrze w niej wyglądało. Więc to też twa zasługa Pani.
- No nie wiem. - Alhmira nachyliła się ku El i zerknęła z boku na jej pośladki. Otuliła przy tym czarodziejkę mgiełką swoich perfum pachnących piwoniami. - Myślę że ty też byś w niej zjawiskowo prezentowała. Nie mówiąc już o tym, że twój strój także podkreśla atuty twojej urody.
El nie odsunęła się.
- Jest to możliwe, lecz nie dane mi będzie jej przymierzyć. - Szepnęła. - Masz też piękne perfumy Pani… wszystko… tak idealnie dopasowane.
- Masz rację… nie wypadałoby się nam zamieniać strojami. Pewnie nawet nie byłoby gdzie.- zażartowała Alhmira prostując się. I spojrzała na twarz El dodając.- No cóż… jako kapłanka winnam emanować charyzmą, nieprawdaż?
- Nie znam Pani zbyt wielu kapłanów, ale prawdą jest że aż kusi by cię słuchać. - El zaśmiała się cicho. - Pewnie dlatego tak trudno tu do ciebie podejść, Pani. - Czarodziejka uśmiechnęła się nieco zalotnie. - Cieszę się jednak z tej chwili.
- Ja też.- odparła z enigmatycznym uśmieszkiem Alhmira spoglądając w oczy El. Zamyśliła się i dodała.- Nie prowadzę co prawda publicznych rytuałów, acz… jeśli kiedyś trafi ci się okazja zajrzeć do mojej świątyni, to twoje imię będzie pamiętane przez recepcjonistkę. Bądź co bądź czym byłby kapłan, który nie próbowałby wskazywać drogę do swojego bóstwa, nieprawdaż?
- Wobec tego postaram się jak najszybciej pojawić. Jestem bardzo ciekawa cóż za bóstwo może być dumne z tak pięknej kapłanki. - El mocno zaskoczyła ta propozycja jednak wiedziała, że nie wypada odmówić takiego zaszczytu
- Nie ma w tej kwestii… pośpiechu. - odparła uprzejmnie ciemnoskóra i spytała.- Jeszcze jakieś pytania cię frapują?
- Wiele. - El zerknęła na otaczający je tłumek. - Jednak może jeszcze będzie okazja by je zadać. Dziękuję Pani za twój czas. - Czarodziejka dygnęła pozwalając sobie by przy tym ruchu wyeksponować biust na oczy kapłanki.
- Nie ma potrzeby dziękować. To była miła rozmowa.- odparła Alhmira z dwuznacznym uśmieszkiem. Z pewnością zerknęła na dwie krągłości Elizabeth.
Czyżby kapłance podobały się kobiety? El pozwoliła sobie na to by spojrzeniem przesunąć po kształtach Alhmiry.
- Dla mnie także i do tego… pouczająca. - Czarodziejka także pozwoliła sobie na dwuznaczny uśmiech i zrobiła krok w tył by uwolnić ciemnoskórą kobietę od swojej osoby.
Alhmira pożegnała ją łobuzerskim uśmiechem, po czym zwróciła uwagę na pobliskiego alchemika próbującego zwrócić na siebie jej uwagę. Zaś za El podążył Samuel dodając triumfująco.- Widzisz, mówiłem że dam ci okazję z nią porozmawiać.
- To prawda to… niesamowita kobieta - El obejrzała się jeszcze raz na Alhmirę. - Dziękuję.
- Nie ma za co.- odparł szarmancko, gdy oboje zbliżali się do stolika. A potem… było jeszcze trochę rozmów i trochę picia. I trochę przechwałek ze strony oby admiratorów El. Całe przyjęcie powoli się kończyło i goście poczęli się rozchodzić.
Czarodziejka spytała tylko Charlesa czy ją odwiezie do Pączka, gdy Samuel akurat znów musiał podejść do kogoś z gildi.
I oczywiście młodzian się zgodził i zaproponował uciec, póki Samuel jest na drugim końcu sali.
El zaśmiała się.
- Wobec tego mnie porwij. - Szepnęła wprost do ucha Charlesa, po czym delikatnie przesunęła po nim czubkiem języka.
- Dobrze.- szepnął młodzian i objąwszy czarodziejkę ramieniem ruszył ku wyjściu tuląc ją do siebie zaborczo. Udało się im to! Wymknęli się na zewnątrz. Tam gwizdnięciem Charles przywołał dorożkę i po podaniu adresu docelowego wsiedli do środka pojazdu, po czymi odjechali.
- Dobrze się bawiłaś ?- zapytał kochanek El, gdy już poczuł się… bezpiecznie.
- Tak. Pierwszy raz byłam w takim towarzystwie. - El pocałowała kochanka w usta. - Dziękuję, że mnie zabrałeś.
- Nie ma za co. Bez ciebie zanudziłbym się na śmierć.- odparł z uśmiechem Charles. - Naprawdę. Bez ciebie bym tam nie wytrzymał.
- Ale teraz rozumiem twoje obawy o przyjaciela. - El nie odsunęła się od kochanka po pocałunku. - Bardzo chciał mnie zdobyć.
- Jest… taki.- przyznał niechętnie Charles drapiąc się po karku.-Jednakże gdybym mu powiedział o nas… wystawiłbym twoje dobre imię na szwank.
- Cóż jestem z Downtown i chyba i tak moje imię nie plasuje się zbyt wysoko. - El zaśmiała się. - Ale… spróbuję to zmienić.
- Mimo to… nie wypada… sama rozumiesz.- odparł cicho Charles i spytał.- Kiedy się znów zobaczymy?
- Może po mojej rozmowie o pracę? Mam ją pojutrze. - El zamyśliła się. - Wtedy będę wiedziała już na czym stoję.
- Dobrze… tam gdzie zwykle?- zapytał Charles przyglądając się kochance.
- Tak. Chyba że masz ochotę na inne miejsce. - El także wpatrywała się w Charlesa.
- Nie. Tam jest dobrze.- odparł po namyśle młodzian.
- Dobrze. - El pocałowała namiętnie kochanka. Na co ten odpowiedział chwytając ją w ramiona podczas pocałunku i tuląc mocno. Przedłużał ten pocałunek, mimo że tym razem chwila rozstania zbliżała się szybciej. Wszak nie nadłożyli drogi, by sobie dodatkowo pofiglować. El chciała jednak by o niej myślał przez te dni rozstania. Wtulała się w Charlesa ocierając się o niego swym ciałem i całując go namiętnie. Z pewnością jakąś reakcję udało się jej wykrzesać, bo czuła apetyt kochanka rosnący jak i opory jego przy wypuszczaniu z ramion, gdy się już zatrzymali.
- Widzimy się niebawem. - El uśmiechnęła się delikatnie odsuwając się od chętnego ciała. Czuła jak bardzo będzie jej tego brakować. Wiedziała jednak jak wiele pracy ją czekało.
Wychodząc z dorożki El spojrzała odruchowo w niebo, co prawda w większości zakryte budowlami Uptown by ocenić jak późno już było. Noc już całkiem otuliła miasto swoim całunem. Mel i pozostałe dziewczyny zakończyły już “nocną zmianę”. I sama karczma była już zamknięta, acz Karl pewnie spał na zapiecku w kuchni, więc zamiast pukać do drzwi wejściowych czarodziejka udała się na zaplecze. I tam zapukała.
- Kto się dobija?- zawołał półork gniewnie.
- El… wpuścisz mnie? - Powiedziała, starając się mówić głośno tylko na tyle by Karl ją usłyszał.
- Jasne jasne.- zaśmiał się półork otwierając drzwi i wpuszczając czarodziejkę do środka.- I jak było?
- Dziwnie… ale poznałam kilka ciekawych osób. - El weszła do środka i uśmiechnęła się do Karla. - Powinnam się przebrać i wracać. - Westchnęła ciężko.
- Zrób sobie coś do picia, albo jedzenia. - odparł Karl wykonując szeroki zamach ręką po całej kuchni.- A ja pójdę ci przynieść klamoty. Gdzie chcesz się przebrać?
- Chyba… mi obojętnie. Byleby było pusto. - El rozejrzała się po kuchni rozglądając się za czymś do przekąszenia. Pierwsze co wpadło jej w oko to pęto suchej czosnkowej kiełbasy wiszące u powały.
- Wychodek raczej nie wchodzi w grę, co?- zażartował półork wychodząc z kuchni.- Komnaty na górze może? Tylko po cichu, bo dziewczyny już śpią.
- To może się tam przekradnę. - Czarodziejka przytaknęła i przeszła się między regałami szukając jeszcze czegoś. Na szczęście nie była bardzo głodna po tym przyjęciu.
Był i chleb tam i ser i trochę warzyw. Był też garniec z kwasem chlebowym i butelki z piwem.
Niziołka dbała o dobre zaopatrzenie kuchni.
Czarodziejka nalała sobie nieco kwasu i odkroiła chleba i sera. Tak wyposażona zajęła miejsce przy jednej z długich ław i zaczęła jeść. Czuła ogarniające ją zmęczenie.
Karl wrócił po kilku minutach z torbą i kluczem. - Pierwszy na końcu korytarza na piętrze.
- Dziękuję. - El uśmiechnęła się do półorka. - A tobie jak minął wieczór?
- Na siedzeniu za barem i patrzeniu jak inni się dobrze bawią.- zaśmiał się Karl.- Dzień jak co dzień.
- Nie kusi cię czasem odmiana? - El uniosła dzbanek z kwasem. - Chcesz trochę? Nieco się rozbudzę i będę ruszać. Wystarczy mi jedna napaść na ten tydzień.
- Od czasu do czasu dostaję dzień wolny.- odparł Karl i przysunął kubek pytając.- O jakiej napaści mówisz?
- Widziałam potyczkę mężczyzny z jakimś potworem… nie spodobało mu się, że to widziałam. - El nalała półorkowi kwasu i odstawiła dzban.
- Potworowi czy mężczyźnie?- zapytał żartobliwie Karl upijając chlebowego kwasu. - Różne paskudztwa wypełzają spod kanałów do Downtown. Różne paskudne rzeczy… wierz mi, że trzeba nielichej odwagi lub szaleństwa, by leźć do tuneli leżących pod Purgatory.
- Wyglądał na to drugie. - El westchnęła i wstała od stołu. - Dobrze, przebieram się i zmykam do domu… jutro czeka mnie ciężki dzień.
- Zmykaj, a ja zamknę za tobą.- odparł z uśmiechem półork, gdy dziewczyna już wchodziła po schodach na górę. A gdy już znalazła się na piętrze to… zamarła zaskoczona.
Bo po drugiej stronie… niziutka i zakapturzona włamywaczka właśnie zamarła podczas wychodzenia przez okno po przeciwnej stronie korytarza. Była zaskoczona widokiem El równie mocno, co sama czarodziejka. Jej spojrzenie było… znajome… jak i niesforny blond loczek, który wysunął się lekko spod kaptura.
Czarodziejka przyglądała się jej przez chwilę, po czym pokazała Ameli na pasmo włosów. Była niemal pewna że to ta radosna prostytutka, ale za chwilę.. będzie się chyba mogła o tym przekonać. Na wszelki wypadek gotowa była krzyknąć budząc wszystkich.
- Ciiii… nikomu nic nie mów… bo będę miała kłopoty.- pisnęła błagalnie drobniutka kurtyzana chowając pasemko pod kaptur.
El wskazała na pokój, który wybrał dla niej Karl.
- Pogadajmy chwilę. - Zbliżyła się do Króliczka.
- Dobrze…- odparła drobna blondynką podążając do pokoju jak łobuz przyłapany na psoceniu.
El zamknęła za nimi drzwi i podeszła do swojej torby by sprawdzić czy jest w niej wszystko.
- Bardzo… profesjonalny strój. - Szepnęła spoglądając na Amelię.
- Zależy o jakiej profesji mówimy.- odparła cicho blondynka opierając się plecami o drzwi.- Tooo jak było na przyjęciu?
- Obstawiałabym coś w typie włamywacza. - El zaśmiała się cicho, zasłaniając usta i wydobyła z torby rzeczy, w których przyszła do Pączka. - Było bardzo przyjemnie… ale zmieniając temat… chyba miałabym do ciebie prośbę.
- Jaką? -zapytała wprost Amelia.
- Pouczysz mnie? O zamkach… ich otwieraniu. - El odpowiedziała równie bezpośrednio rozpinając kamizelkę.
- Planujesz do kogoś włamywać? - zachichotała Amelia obserwując działania czarodziejki.- A może też chcesz poczuć ten dreszczyk?
Czarodziejka westchnęła ciężko i zdjęła z siebie kamizelkę by po chwili zabrać się za spódnicę.
- Nie planuję, ale chyba… może mi się przydać.
- A szkoda… bo to ryzyko, pokusa robienia rzeczy której nie powinnaś robić… a która może ci narobić kłopotu jeśli zostaniesz przyłapana.- rozmarzyła się blondyneczka.- To jest bardzo podniecające uczucie. No ale nie dla każdego.
- Ja… trochę ćwiczyłam. - Przyznała El zdejmując kolejną część garderoby. Za nią poszły trzewiki, po czym czarodziejka zaczęła się ubierać. - Ale wiesz… brakuje mi wiedzy.
- Ale nie atutów, co? Zapewne biedaczek nie mógł długo wytrzymać przy tak apetycznej istotce. Zapewne rzucił się na ciebie przy pierwszej okazji.- wymruczała żartobliwie Amelia taksując wzrokiem ciało El. Sięgnęła do kieszeni wyjmując jakiś rulonik, który po rozłożeniu na łóżku odsłonił przez czarodziejką różne metalowe pręciki i wytrychy.
Kręcąc pupą pochylona Amelia wodziła palcem po elementach swojego skarbu.
- Potrzebujesz czegoś takiego… acz… sama musisz je zdobyć lub kupić. Bo ja swojego kompleciku nikomu nie pożyczam.
- A czy… mogłabyś je kupić dla mnie? - Spytała niepewnie El, zapinając koszulę i obserwując przy tym nietypowe narzędzia. - Oddam pieniądze.
- No… nie bardzo. Zdobyłam je dawno temu sama. I ciężko by mi było załatwić kolejny komplet. Takich rzeczy nie sprzedaje się na ulicy. I nie można legalnie kupić.- wyjaśniła Amelia.
El przytaknęła i przyjrzała się dokładniej narzędziom włamywaczki. Część mogłaby spróbować zrobić z drutów do fiszbin.
- Rozumiem… nie będę cię zatrzymywać.. sama powinnam wracać do domu. - El zabrała się na powrót za pakowanie swoich rzeczy.
- To prawda… masz już dość wrażeń na tę noc pewnie.- zaśmiała się Amelia i pokusiła o klepnięcie w wypięty pośladek czarodziejki, gdy ta się pochylała na swoją torbą.
- Na ten dzień… był intensywny. - El uśmiechnęła się do blondynki i zawiązała swoją torbę.
- Pogadamy o naukach przy innej okazji.- odparła Amelia pierwsza wychodząc i kierując się ku oknu, przez które wyjść zamierzała.- Śpij grzecznie, bo może wpadnę tej nocy do ciebie, by to sprawdzić.
- Tia… - Czarodziejka była teraz niemal pewna, że musi zrobić więcej niż tylko zasłonić okno. Przerzuciła torbę przez ramię i szybko opuściła Pączka.
 
Aiko jest offline