Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2019, 22:11   #1663
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Głosy najwyraźniej miały Axela gdzieś. Ani jeden z nich, a Mayer naliczył ich już sześć, nie był skłonny do rozmowy ani do podzielenia się informacjami. Cały czas rozmawiały między sobą, komentując zachowanie i wygląd awanturników, co dla Axela było nad wyraz denerwujące. Ze zwiedzaniem pokoi się wstrzymał, widząc, że jego kompani podążyli z powrotem na dół, w kierunku pokoju Kurta von Wittgenstein.

Nim podjął jakąkolwiek decyzję, co robić dalej, drzwi w głębi korytarza otworzyły się. Miauczenie natychmiast nasiliło się, a z wnętrza wyszła niska, mająca nie więcej niż metr wzrostu kobieta. Taszczyła wiadro, które mimo, że normalnych rozmiarów, dla niej stanowiło nie lada wyzwanie. Nie zauważyła jeszcze stojącego na schodach Axela.

- Patrzcie. To Hildegarda. Od kotków idzie – skomentował jeden z głosów.

*

Leonard uchylił drzwi, zaglądając do środka. Natychmiast uderzyła w niego woń chemikaliów. Aż się wzdrygnął, gdy zobaczył ogromnego niedźwiedzia, który wyciągał uzbrojone w czarne pazury łapy w jego kierunku. Stojący tuż za Geldmannem Lothar już miał strzelić w atakujące intruzów zwierzę, kiedy zwrócił uwagę na szkliste oczy i zastygłą pozę. Miał przed sobą wypchany eksponat. Pokój był ich pełen. Na ścianach wisiały wilcze, bycze i jelenie głowy. Z sufitu zwisał na łańcuchach jaskrawozielony, olbrzymi gad. Pewnie smokowiec… Na półkach poukładane były w pedantycznym porządku wypchane ptaki, żaby, ropuchy, węże, kuny, łasice i inne małe zwierzaki. W kącie stały w naturalnych pozach dwa okazy – zwierzoczłek o koziej, rogatej głowie, trzymający w rękach przyozdobioną ponurymi trofeami włócznie i jednooki mutant pokryty fioletowym futrem. Pod jedną ze ścian stało zaścielone łóżko. Naprzeciwko, na roboczym blacie błyszczały stalowe narzędzia takie jak skalpele, piły, nożyce i klamry. Stolik obok zajęty był przez włożone do wiklinowego kosza rurki i tuby, słoik ze sztucznymi oczami i wór, z którego wysypywał się materiał do upychania wewnątrz wypreparowanych okazów. Przy oknie stał kolejny mutant, ten miał wykrzywioną nienaturalnie twarz i cztery ręce. A w fotelu na środku pomieszczenia siedział jakiś człowiek. Miał założoną nogę na nogę. W jednej ręce trzymał szklaneczkę, w drugiej wygaszoną fajkę. Nic w tej scenie się nie poruszało, nie licząc falującej na wietrze firanki zawieszonej w otwartym, wychodzącym na pogrążony w deszczu leśny krajobraz.

*

Niebo rozdarł kolejny piorun. Grzmotnęło gdzieś blisko. Chwilę potem mury, podłoga… wszystko znów delikatnie zaczęło wibrować. Wibracje były odczuwalne przez dłuższą chwilę, aby potem równie nagle jak się zaczęły, ustać.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 19-12-2019 o 06:26.
xeper jest offline