Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2019, 20:19   #56
MatrixTheGreat
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Nowe informacje wielce zdziwiły Teta, jednak bardzo pozytywnie. Nie wydawało się by Rashad był negatywnie nastawiony do nekromanty. Okazja na odpowiednie ustawienie się, o którym pomyślał przed walką, mogła przyjść wcześniej niż mu się wydawało.
Tet rzucił magiczną sakwę jednemu z zombie i wydał mentalny rozkaz, by sługi schowały do niej zwłoki dwóch z magów, gdy uczeni skończyli ich przeszukiwać. Magiczny przedmiot mógł nie pomieścić już ciała trzeciego ze zbirów, dlatego Tet rozkazał nieumarłym uprzednio pozbawić go narządów wewnętrznych.
W czasie gdy sługi posłusznie zabrały się do wykonania jego polecenia, Yuan-ti podszedł do dyskutującej grupy.
- Wygląda na to, że jako władca będziesz potrzebował… doradców. Przypuszczam, że Mistrz Orryn nie odmówi nowemu sułtanowi podzielenia się swoim wieloletnim doświadczeniem i długowieczną perspektywą. A jeśli i mnie uznacie za… godnego, również będę służył radą - Tet lekko skłonił głowę. Z rzeczy, których nienawidził, podlizywanie się było wysoko na liście, lecz potencjalnych korzyści, jakie mogły z tego płynąć, nie można było zignorować.
Bardka przechyliła głowę i spojrzała na młodego czarodzieja z ironicznym uśmieszkiem.
- Popatrz Rashadzie, jesteś sułtanem od dwóch minut, a sępy już się szykują na żer.


Rashad zdębiał, próbując ułożyć sobie te wszystkie nowe informacje w głowie…. Spojrzał smętnie na Andraste… uszczęśliwiała go….ale, właśnie bogowie dali mu wielką szansę do wykorzystania.
-[i]Wybacz ukochana, ale nie mogę stanąć przeciwko przeznaczeniu, zbyt wielka jest stawka…. (pomyślał ale nie dodał, że przecież Sułtanowi uchodzi posiadanie konkubiny).
Następnie skinął głową Nadalowi i pozostałym - -jestem zaskoczony ale przyjmę na siebie to brzemię. Droga przed nami będzie wyboista, trudna i bolesna ale postaram się by była tego warta… pytanie czy kontynuować naszą misję czy też wrócić do stolicy nim któryś z arystokratów nie podejmie próby przejęcia władzy i poślubienia dziedziczki?
Andraste poczuła jakby ktoś uderzył ją w twarz, a ona nie zamierzała być dłużna. Była tak wściekła, że nie obchodził ją nowy tytuł jej byłego już kochanka. Bez zastanowienia wymierzyła mu siarczysty policzek, po czym skłoniła się.
- Życzę ci szczęścia u boku twej księżniczki, o Panie. - rzekła, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku swojego konia.
-Poczekaj Andraste porozmawiajmy! - Rashad zaklął w duchu i pobiegł za eladrinką, jednak widząc jej wścieklość postanowił chwilę poczekać aż furia ostygnie.
-Kiedy zwycięża rozsądek, bezsilna jest namiętność… - pokiwał smutno Orryn, wydobył swoją fajkę z przepastnych kieszeni swojej szaty, pstryknął zapalniczką i pykając spokojnie z fajeczki, zamyślił się przez chwilę.
- Doradzałbym kontynuować misję. Jak wspomniał Nadal, klątwa została nałożona na cały ród, więc niechybnie dosięgnie również księżniczki. Jednakże, trzeba byłoby zawiadomić stolicę o pretendencie, i o fakcie kontynuowania misji. Co do doradzania...mnie interesuje twarda waluta, więc z którąkolwiek stroną mogę dogadać się odnośnie zapłaty za pomoc, doradztwo, czy znajdywanie magicznych skarbów pilnowanych przez smoki. Dopóki nie znajdziemy artefaktu, Rashad szybko zostanie wdowcem...co ma pewne plusy. Pytanie, czy po zawarciu małżeństwa klątwa nie przeniesie się również na niego… - Orryn głośno myślał, wyciągając zza szaty zabitego maga księgę z zaklęciami - O...popatrzmy…
-Czy mamy mozliwość magicznego kontaktu z Wielkim Wezyrem? W stolicy jest też moja kuzynka, zaklinaczka Amira.. - Ton Rashada był sztucznie wyrzuty z emocji, starał się skupić, odepchnął na razie na bok myśli o Andraste, spoglądając na magów i Nadala.
Nadal przecząco pokręcił głową.
- Z Dumatat wysłaliśmy posłańca, ale to było jeszcze zanim dowiedzieliśmy się o śmierci sultana.
-Ale tak potężny Mag gdyby chciał, mógłby nam wysłać magiczną wiadomość, prawda?
- Jeśli wiedziałby kogo szukać to tak. Chyba tak.

- Natomiast co do ciebie mistrzu Orrynie, oczywiście będę pamiętać o godnej nagrodzie, wszyscy widzimy jak nieoceniona jest twoja pomoc.
"Na tym polega słabość innych ras" pomyślał Yuan-ti "emocje, które stają na drodze rozumowi". Niemniej jednak, bardka była wartościowym pionkiem w grze, tym bardziej, że była przychylna nekromancie. Od niej mógły zależeć morale całej grupy, a jej pewnie wisiały właśnie na włosku.
- Spróbuję… złagodzić sytuację. Jest ona wystarczająco napięta bez dodatkowych konfliktów - westchnął Tet, spoglądając kątem oka w stronę kapłanki i Ardeshira, a następnie podążył powoli za Andraste.
- Co te pierdolone wynaturzenia robią do jasnej cholery!? - wrzask kapłanki rozniósł się po okolicy i niektórym nawet mogło wydawać się, że w samym Nul Agbar ktoś mógłby posłyszeć ten krzyk.
Z sykiem i najeżonym futrem Yasumrae błyskawicznie podbiegła do zombie i poczęła wyrywać im z rąk ciała zmarłych.
- Wężu! Odwołaj swe abominacje w tej chwili, nim rozszarpię je gołymi rękoma!
- Ani się waż! - nekromanta podniósł głos, choć jeszcze nie do poziomu krzyku, zatrzymując się wpół kroku - To są łowcy nagród bez moralności, którzy chcieli sprzedać twoich przyjaciół na targu niewolników i nadal chcesz okazywać ich ścierwom szacunek? W momencie gdy oni dla naszych, ŻYWYCH ciał nie mieli żadnego? Powiadam ci kapłanko, odsuń się od nich, a potraktuję to jako zadośćuczynienie za straty poniesione z twoich rąk pod murami miasta i zapomnimy o całej sprawie.
- Lepiej sam wracaj do dziury, z której wypełzłeś! Straty!? To są ciała zmarłych, które zasługują na pochówek, a które ty bezcześcisz swoją brudną magią!
- Oni z twojego truchła ściągnęliby futro, a resztę zostawili, by zgniło na słońcu - odpowiedział beznamiętnie Tet - Nie zasługują ani na krztę szacunku. Jeśli taka twoja wola, poprosimy o rozstrzygnięcie… konfliktu naszego nowo mianowanego przywódcę. Zaraz… cholera, gdzie on zniknął?
- Nowego co…? - zapytała Tabaxi unosząc brew.
Akram również dołączył wreszcie do reszty drużyny, z jeńcem niedbale przerzuconym przez ramie, jakby ten nic nie ważył.
- Coś mnie ominęło? - spytał niewinnie.
Tet westchnął głośno, zniechęcony:
- Nie będę powtarzał drugi raz. Rashad. Jest. Pretendentem. Do. Tronu. Makarydii. I wygląda na to, że z silnym poparciem. Nadal przed chwilą przekazał mu zwierzchnictwo nad wyprawą.
- Nie pochlebiaj mu zanadto - wtrącił Orryn na głos - to wciąż awanturnik i wygnaniec. Wbijanie wojownika w pychę przyniesie mu zgubę. Pochlebstwa są niczym niewielki robak, toczący owoc jabłoni. Niewielka dziurka tu, niewielka dziurka tam, a potem całe jabłko nadaje się jedynie na pokarm dla prosięcia - zachichotał czarodziej unosząc do góry kolejny przedmiot. Pierścień z błyszczącym klejnotem, który uniesiony do góry zalśnił w promieniach słońca - przepiękny….adamantus, zwany inaczej diamentum… - oczy gnoma zrobiły się duże i okrągłe, a złośliwy mógłby powiedzieć, że średnicą zrównały się z oprawkami jego okularów.
Najemnik i kapłanka spojrzeli po sobie, po czym mężczyzna uniósł się potężnym śmiechem i trzymając za brzuch, aż przewrócił się na piasek, tym samym upuszczając więźnia na ziemię. Tabaxi jednak nie było do śmiechu. Jej kocie oczy rozbiegły się po twarzach zebranych, ukazując brak zrozumienia.
- Ale… jak? Okazał się pieprzonym bękartem sułtana? Czy może młodszym bratem? W tym momencie macie mi wszystko wyjaśnić.
Orryn spiorunował kapłankę wzrokiem - Jeśli byłby bękartem sułtana, nie mógłby pojąć za żonę jego córki, bo to byłoby technicznie rzecz biorąc...kazirodztwo. Po prostu jest na tyle wysoko urodzonym szlachcicem, że jego kandydatura jest całkiem sensowna.
- Jakiej znowu córki?!
- Takiej, która właśnie straciła tatusia...i jest na tyle dorosła, aby zostać przepiękną żoną. Poza tym było słuchać uważniej zbójców, którzy na nas napadli. Sułtan miał potomstwo - wyjaśnił Orryn kapłance, kończąc przeszukiwanie - Już nic chyba nie mają… - czarodziej podszedł do reszty towarzyszy.
Yasumrae przez chwilę jeszcze stała z otwartym pyszczkiem, po czym z wojowniczym warknięciem znów zaczęła ciągnąć za nogi nieboszczyka.
- Wszystkich nas zaskoczyły te wieści - Rashad przez chwilę trawil sytuację pomiędzy nekromantą a kaplanką po czym poszedł do niej.
- Yasumrae, jesteś kluczem do naszego sukcesu w tej misji, wszyscy musimy być teraz silni. Wiem jak trudno ci współpracować z nekromantą, ale może nam się przydać….mialaś sprawdzić jego intencje swoją magią, prawda?
- Niech najpierw zostawi ciała zmarłych w spokoju. Mogę nawet obiecać, że nie tknę tych jego przeklętych kukiełek. Niech się nimi sam bawi jeśli chce!
- Dobrze, dopilnuje by było tak jak prosisz… - Rashad westchnął, stwierdził że jeżeli nie jest w stanie zaprowadzić ładu pomiędzy garstką towarzyszy to chyba marnie rokuje jako Sułtan.
- Cokolwiek zamierzacie zrobić, lepiej się pospieszcie i ruszajmy wreszcie - powiedział Akram, powoli podnosząc się na łokciu i ocierając łzę rozbawienia z oka - Przypominam, że pozwoliliśmy części z nich uciec.
- Zanim dotrą z powrotem do miasta… - stwierdził z powątpiewaniem Orryn - zawsze można się zamienić w coś latającego i spróbować ich ścigać i wybić co do jednego, jeśli bardzo zależy wam na tym, aby nasza karawana podróżowała anonimowo. Jednak skoro ktoś ją wysłał, może to zrobić ponownie, niezależnie czy damy im uciec, czy wybijemy - czarodziej wzruszył ramionami - mamy chwilę czasu, chyba, że kapłanka i nekromanta nie dojdą do porozumienia do wieczora - zachichotał czarodziej, również rozbawiony sytuacją pomiędzy kapłanką a Yuan-ti.
W odpowiedzi na to Yasumrae jedynie prychnęła i puściła nogi zmarłego, po czym odwróciła się, by wrócić do kopania łopatą grobów, pospieszając gniewnie pomagającego jej w tym Ramada. Nawet Naveed starał się pomóc, rozgrzebując piach łapami.
Tet na wiadomość, że nie może stworzyć więcej nieumarłych, zmarszczył jedynie brwi i odszedł w stronę karawany, burcząc jedynie niezrozumiale pod nosem coś o "prymitywach".
 
MatrixTheGreat jest offline