Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2019, 23:15   #57
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
W międzyczasie rozwścieczona bardka wyciągnęła z juków swojego konia posłanie, po czym usiadła na nim, chwyciła za skrzypce i poczęła robić to co zawsze ją uspokaja. Grać. Dźwięk muzyki, który wydobywał się spod jej smyczka był wyraźnie przepełniony targającymi nią w tej chwili emocjami. Gniewem, smutkiem i żalem. Miała nadzieję, że ta melodia wedrze się w umysł jej byłego kochanka i będzie go nawiedzać już do końca jego dni.
Rashadowii zrobiło się przykro, gdy usłyszał pełną wyrzutu melodię, chociaż przecież miała przed nim wielu kochanków więc powinna być do takich sytuacji przyzwyczajona… czyżby on był na ich tle wyjątkowy? Kiedy bardka skończyła ostrożnie do niej podszedł…
-Przykro mi że tak to się potoczyło, czy możemy normalnie porozmawiać?
Bardka zamknęła oczy, odchyliła głowę w tył i zaśmiała się ironicznie.
- Wiesz? Udało ci się coś czego w moim życiu nie dokonał żaden inny mężczyzna. Zraniłeś mnie Rashad. Zazwyczaj to była moja broszka. Całe życie twierdziłam, że jakieś głębsze uczucia nie są dla mnie, że nigdy nie będę wpychać się dwa razy do jednej rzeki, a moje romanse będą krótkie… i jednorazowe. Do ciebie jakimś zrządzeniem losu wróciłam i zaczęłam powątpiewać w moje przekonania… i chyba coś do ciebie poczułam - westchnęła ciężko, po czym znów zaśmiała się cicho tym samym desperackim śmiechem. - ale najwyraźniej los postanowił ze mnie zakpić i tylko uświadomić w tym, że miałam rację… o czym chcesz więc porozmawiać Wasza Wysokość? - odwróciła twarz w jego stronę i spojrzała na niego, czekając na jego odpowiedź.
Rashad wydawał się być bardziej zmieszany niż przed chwilą kiedy próbował nie dopuścić, by kapłanka i nekromanta pozabijali się wzajemnie.
-Smucę się, że cię zraniłem, stokroć bardziej wolę cię radosną i szczęśliwą. Ale chyba rozumiesz, że mój ewentualny ślub z księżniczką nie ma nic wspólnego z miłością? Tu chodzi o los dwóch krajów i przeznaczenie mojego rodu.
Elfka uśmiechnęła się pod nosem.
- Rozumiem, ale powiedz mi, co mi z tego? To z nią będziesz dzielił nocami łoże, to ona urodzi ci dzieci i to z nią spędzisz życie. Ale… - machnęła ręką. - Przeżyję… w końcu będę mieć i kilka stuleci żeby o tym zapomnieć. Pewnie jeśli wrócimy szczęśliwie z wyprawy, to wyjadę z Marykadii, jeśli się nie obrazisz to jeszcze przed twoim ślubem. No nic… chyba powinniśmy się spieszyć, jeśli chcesz zostać szczęśliwym mężem, a nie młodym wdowcem, chyba, że chcesz coś jeszcze powiedzieć Mój Panie?
-Wiesz, istnieją pewne możliwości, które mają władcy….niektórzy oprócz żony mają też konkubiny, a ja zgodnie z planem Nadala przebywałbym docelowo w innym kraju niż Mina..- stwierdził, widząc, że pozostali zbierają się do drogi.
Eladrinka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Czekaj, czekaj… Czy ty sugerujesz, że miałabym robić ci za zastępstwo dla żony, która będzie w innym kraju? - spytała z lekkim niedowierzaniem. - Dwa królestwa będą ją znały jako twoją żonę, a kim ja będę? Kobietą, która grzeje ci łoże, gdy jej nie ma w pobliżu?
- Takie to oburzające? Miałem wrażenie że bardziej cenisz sobie wolność niż pęta władzy… u was eladrinów to chyba wygląda inaczej niż u nas ludzi. Ale dobrze, może dajmy sobie trochę czasu żeby to wszystko przetrawić, postarajmy się przeżyć, bo zmierzamy w bardzo mroczne i niebezpieczne miejsca…wiedz tylko, że czułem się szczęśliwy, a takie uczucia nie znikają przecież jak się pstryknie palcami....
- Cenię sobie wolność, przecież sama zrezygnowałam z życia w luksusach mojej rodzinnej posiadłości w jej imieniu. Jednak jeśli miałabym zdecydować się na to by wejść z kimś w poważną relację, to nie chcę być tą drugą. A tak by to mój drogi wyglądało.- odpowiedziała, po czym podniosła leżące na ziemi posłanie i schowała z powrotem do juków przy siodle swej klaczy.
- Nie wiem czy jest sens wracać do tej rozmowy. - oczy elfki zaszkliły się lekko.
- Ja kiedyś wybrałam wolność, zamiast luksusów, Ty dzisiaj wybrałeś władzę zamiast mnie. To trochę boli, ale ty wiesz co dla Ciebie lepsze. Życie jest pełne wyborów, czasami nie ma dobrych i wybieramy po między większym, a mniejszym złem. Które ty wybrałeś? Na to musisz odpowiedzieć sobie sam. - ciągnęła swój wywód wsiadając na konia.
- No tak, wszystko ma swoją cenę, pewnie to nie koniec moich poświęceń na ścieżce którą podążam - mruknął Rashad, również wsiadając na konia. Nie mogli tracić zbyt wiele czasu….
Dziewczyna siedziała przez chwilę w bezruchu w siodle rozmyślając o czymś.
- Rashadzie, a czy ty w ogóle tego chcesz? Czy to cię uszczęśliwi? Życie bez prawdziwych przyjaciół, tylko wśród ludzi ich udających żeby wkraść się w twoje łaski? - spojrzała na niego smutno.
- Spójrz na mnie. Pewnie jestem ostatnią kobietą, którą poczuła coś do prawdziwego ciebie, a nie do sułtana, którym masz się stać. Mam cichą nadzieję, że w głębi duszy już żałujesz tego wyboru… - powiedziała i ruszyła wolnym stępem w stronę pozostałych. "Nigdy więcej nie zaangażuję się tak głęboko w żadną znajomość." pomyślała zaciskając pięści na wodzach i ruszyła w stronę karawany.
-Znasz mnie a jakbyś nie znała… wiesz przecież, że moim marzeniem było odrodzenie rodu Al-Maaltir i pomszczenie śmierci rodziców i rodzeństwa.. oczywiście, że nie jest to łatwa ścieżka … kto wie, może przekonałabyś mnie do do jej porzucenia, ale okazja jaką właśnie dostałem zdarza się tylko raz… mimo wszystko mam jeszcze nadzieję że zmienisz zdanie i że pozostaniemy przyjaciółmi nawet jak nie będziemy razem żyć… - odparł z ponurą miną jadąc już na koniu. Poczuł w sobie zlość, jakby zaczęła się się w nim gotować domieszką smoczej krwi, ale zdusił to w sobie.
- Do odrodzenia rodu nie potrzebujesz córki sułtana, po za tym nigdy nie stwierdziłam, że nie chcę zachować z tobą dobrych relacji, nie chcę być dodatkiem do żony. - rzuciła krótko.
-Miło mi to słyszeć… sprawy się ułożą jak wrócimy z tej wyprawy… a teraz proszę cię tylko o jedno, skupmy się na misji, jak mówiłem ruszamy w bardzo niebezpieczne miejsca. zdobędziemy Serce Niebios lub pewnie zginiemy… tylko to się teraz liczy.
- Taaa… w jakiś sposób na pewno się ułożą… - elfka odparła krótko, po czym jechała dalej w milczeniu.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 18-12-2019 o 23:20.
Lord Melkor jest offline