Zmienne warunki, wszędobylska woda i trudności z pokonaniem terenu. Marcus klął szpetnie znów na ten cały rozwój sytuacji. Był pewien, że policzy sobie dodatkowo extra za trudności w tej robocie. Teraz przejrzał swoje zapasy, które po chwili wylądowały na ziemi. Ubranie znów powędrowało do suszenia a on zabrał się za oprawienie większej rany po wyjątkowo wyrośniętej pijawce. Opieczona stanowić mogła przekąskę na wieczór. - Ta ? - spojrzał na Bruce'a, który wskazywał na jego bok i uśmiechnął się - Nie byłem dostatecznie szybki, a do tego zbyt pewny siebie podczas mego... chrztu. Ale tak to bywa, gdy się ma dwanaście lat i masz przetrwać noc w ruinach w ramach testu. - Chrztu?? O czym ty mówisz? Rzucili cię jako dzieciaka do bestii? - Bruce jakoś niezbyt mógł uwierzyć w takie tłumaczenie, choć słyszał różne plotki o rytuałach przejścia wśród tubylców. - Przeżywa trzech, czasami czterech na dziesięciu. Spryt, adaptacja do otoczenia, wykorzystanie wszystkiego co masz pod ręką. Przeżyjesz noc lub giniesz. Nie ma innej opcji. - "Buźka" wyprostował się i spojrzał na ciekawskiego. - Dzikuny tutejsze atakują w stadzie, otaczają. Tam skąd pochodzę nie przetrwały by dwóch dni. Mnie dopadł Szponiak, tak je nazywamy. Poruszające się zarówno na dwóch, jak i na czterech odnóżach. Górne odnóża chwytne niemal niczym u człowieka, o długich zakrzywionych i wysuwanych pazurach. Dopadł mnie gdy przemykałem między budynkami tuż przed świtem. Byłem pewien swej pułapki, drogi ucieczki. Jakże naiwne gdy tak wspominam to teraz. - Marcus sięgnął po szczapę drewna i zbliżył się do Bruce'a na jakieś pół metra. - Pierwszy atak był na głowę, by oślepić ofiarę. I tego uniknąłem skacząc ponad swoimi sidłami. - mówiąc to odskoczył w tył nastawiając szczapę przed sobą. - Nie uniknąłem jednak jego długich szponów z drugiej łapy. Rozszarpał mi bok a ja runąłem na ziemię krwawiąc i wyjąc z bólu. Ale nie odrzuciłem trzymanego żelaznego pręta. Szponiak skoczył chcąc mnie wykończyć i nadział swój łeb na mój oręż. Zdechł drapiąc wokół pazurami, zostawiając mi kolejną bliznę na udzie. - w tych słowach wskazał mniejszą na prawej nodze powyżej kolana. - Do dziś też mam pamiątkę po tamtej bestii. Czy zaspokoiłem twą ciekawość? - Marcus sięgnął do pasa i wyciągnął z drugiej kieszeni w pochwie noża długi i lekko zakrzywiony pazur, jakby na dowód swych słów.
Bruce przełknął ślinę, nie brał do końca na poważnie tej całej opowieści, ale widząc wielkość szpona zmienił zdanie. Gość w wieku dwunastu lat załatwił bestię używając tylko pręta zbrojeniowego, a oni chowali się za palisadą przed dzikunami. - Taak. Dzięki. - cieszył się w duchu, że jest po ich stronie. - Chyba kolejna grupka chętnych stara się przeprawić przez rzekę. Proponuję wykorzystać ich wysiłki oraz pochwalić za dobrą robotę. Jestem pewien że z wdzięczności oddadzą nam cały swój ekwipunek i popłyną wpław dalej. - "Buźka" jasno określił swój stosunek do obcych opierając dłoń na rękojeści noża.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |