Machavellian niemal zbladł widząc rękę tego głupca wbitą po same ramię w poszycie kadłuba. Kiedy jego kamrat pośpieszył tamtemu z pomocą podniósł głos.
- Ani się waż wyciągać mu ten gnat z desek! Bo się wszyscy potopimy! – po czym zwrócił się do tego, który za chwilę przyczyni się do ich zguby. Choć w obliczu katastrofy trudno było mówić ze spokojem, starał się przemawiać do mężczyzny łagodnym, przyjacielskim, pełnym troski tonem – A ty się uspokój i nie szarp. Wyjdziemy z tego cało, ale tylko wtedy, gdy będziemy współpracować. W innym wypadku zginiemy
Szlachcic zerknął kątem okna na Horsta, licząc, że zabijaka wychwyci jego spojrzenie i zrozumie, że w razie konieczności trzeba będzie przelać niewinną krew. Nie wątpił że ktoś taki jak Horst, nawet nieuzbrojony, poradzi sobie z dwoma patałachami.