- Pojebało was? Przecież mu tylko świeczkę zdmuchnąłem. Niedługo się obudzi - rzucił Horst. Czuł, że zaczyna się coraz bardziej wkurwiać. Że też trafił na takie muły i osły. - A jak chcecie się potopić, to możecie wyciągnąć kolegę, ale wiedzcie, że ja na to nie pozwolę! - Tym razem warknął. Szybko sięgnął też po sztylet trzymany do tej pory w cholewie buta. - No to który pierwszy na poprawienie uśmiechu? Od ucha do ucha! No, który się pisze! - Jego głos zdradzał zdecydowanie i determinację. Próbował udawać psychola, którym oczywiście nie był, ale oni przecież o tym nie wiedzieli. Poza tym i tak miał zamiar walczyć o swoje życie, jeśli tamci chcieliby zaatakować.
- Myślcie, kurwa! Jak wyjmiecie jego rękę z dziury, to łajba pójdzie na dno. Chcecie potopić siebie, wasze kobiety i dzieci? Czy się stąd wydostać? Jedno życie za wszystkie? - Zmarszczył gniewnie brwi. Był gotów ciąć po łapach każdego, kto go zaatakuje.