- job twoju mać - warknął po czym spojrzał na kobietę która mu pomaga, miał już strzelić w ryj pierwszej osobie którą zobaczy ale zaraz Kahaja? Katja? Kahja... kojarzył ją, a więc nie jest tu sam, są ludzie z wioski...
Łeb go sadził a do tego jakaś banda debili drze mu się prawie nad głową... wstając udrożnił zatkany krwią nos wysmarkując ją prosto na podłogę zatykając najpierw jedną później drugą dziurkę. - Możecie zamknąć te głupie ryje?! - dodał kiedy stanął, głos starał się mieć stanowczy a spojrzenie nie znoszące sprzeciwu |