Ktoś kiedyś powiedział, że chaos to drabina i był kurwa w wielkim błędzie. To co działo się pod pokładem za chwilę sprowadzi na nich zgubę i albo skończą na dnie morza, albo jako ofiary linczu paru nadgorliwych głupców, pozbawionych instynktu samozachowawczego. Gdyby sam nie wpadł w sidła piratów, niemal by się cieszył ze zguby tych kretynów. Nie mylił się za to co do Horsta, to był charakternik. Gdy w jego ręku błysnęła stal niemal się uśmiechnął z satysfakcją. Nie mógł jednak hołdować swoim pierwotnym instynktom i patrzeć jak przelewa się krew robaków . Uznał, że lepiej zabawić się w dobrego i złego strażnika. Na chwilę zawiesił się, gdy mężczyzna z obcym akcentem, do tej pory uznawany za zwłoki krzyknął w stronę wzburzonych napastników, ale zaraz stanął ramię w ramie z Horstem.
- Opanujcie się, spokój! – krzyknął próbując uciszyć pieniaczy i wskazał na brutala trzymającego sztylet – Ten człowiek nas uratował , kupił nam wszystkim więcej czasu. Parę wybitnych zębów i złamana szczęka to chyba niezbyt wysoka cena za nasze życie? Nie walczmy tylko zastanówmy się jak się stąd wydostać.
Ciężko jest mielić ozorem gdy śmierć zagląda w oczy. Machavellian cały czas ukradkiem kątem okna zerkał na patałacha, uwięzionego między deskami. W desperacji gotowy był skoczyć i przydusić swoim ciałem, gdyby ten był bliski uwolnienia się z pułapki.