Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2019, 22:29   #110
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Poprzedni wieczór skończył się na tym, że nawet nie przypalił zupy. Kiedy się oderwał od tego zadania i rozejrzał się po obozowisku zobaczył siedzącego Mikela. Jedno spojrzenie w jego stronę wystarczyło aby zrozumieć, że wojownik siedział tam od dłuższego czasu.
~ Cholera, dobry jest. ~ pomyślał niekontrolowanie złodziej i zaśmiał się gorzko. Mógł jakoś inaczej podejść do całej sprawy, ale nie. Musiał kłamać. Tego wieczora nie był w stanie spojrzeć ponownie na Mikela. W ogóle wolał nie poruszać za bardzo tego tematu z kimkolwiek.

***

Następnego dnia kiedy ponownie ruszyli, próbował coś tam jeszcze instruować pozostałych w skradaniu ale były to dość mierne nauki. W końcu nie zniósł napięcia.
- Mikel, pogadajmy. Proszę - powiedział przy jednym z postojów jak akurat doglądał ćwiczeń.
-Jasne. O co chodzi? - wojownik wydawał się zaskoczony.
Złodziej westchnął. Miał ochotę coś zrobić, ale nie miał siły tłumaczyć się Rufusowi i Hannskjaldowi z kolejnych tajemnic.
- Ja… nie zauważyłem cię wczoraj. Kiedy wróciłeś do obozu. Dobra robota - zaczął z bladym uśmiechem na twarzy. Skruszył się zaraz - Nie tak to chciałem rozwiązać.
-Słuchaj bo nie bardzo rozumiem… Jeżeli chodzi Ci tylko o pochwalenie moich postępów to dzięki, a jeśli o coś jeszcze to po prostu powiedz. - głos Mikela nie wyrażał żadnych emocji.
- Nie chciałem kłamać… - zaczął Kharrick ale urwał. To też nie była prawda. - Odruchowo to robię. Nie jestem przyzwyczajony tak po prostu mówić co się dzieje. Nie od razu.
-Jasne. Czy mimo to mogę o coś zapytać? Odpowiesz szczerze? - chłopak nadal starał się nie pokazywać emocji.
- Spróbuję - odparł złodziej ze skwaszona miną.
- Czy to się już działo? Czy możesz to jakoś przewidzieć? - padły dwa szybkie pytania.
- Pytasz o to kiedy Vox mnie kontrolował? Kilka razy… ale w pełni tylko trzy. Wtedy jak walczyliśmy z troglodytami… i… i podczas tej biesiady. Oraz po walce w obozie - Kharrick zamknął oczy na chwilę. Potrząsnął głową. Nie chciał myśleć jak się Vox bawił z Rhyną.
- Zawsze potem mdlejesz? - dopytywał się.
- Eee… zemdlałem bo się pokłóciłem z Voxem. Chociaż lepiej powiedzieć, że miałem dość bania się czy coś w końcu zrobi czy tylko sobie ciągle kpi. Powiedzmy, że wyciągnąłem coś z niego siłą.


~~Pozwoliłem ci zrobić, co chciałaś!~~ głos Voxa wydawał się urażony.
~ Wizją też się chciałes podzielić?~ zakpił złodziej ledwo się koncentrując na rozmowie z wojownikiem.
~~To była twoja decyzja, ja ci tylko to umożliwiłem, nie zrzucaj na mnie, że twój umysł nie mógł nadążyć~~
~ Zawsze musisz być na górze co? Nie ma, że ja coś wyrwałam siłą, nie ma, że co było moim osiągnięcie. Jesteś tak kurewsko pewny siebie, że nawet nie próbujesz tego brać pod uwagę co?
~~A jakie to ma znaczenie? I znowu chcesz robić ze mnie swojego wroga~~
~ Vox na chuja, siedzisz we mnie i jakoś nigdy nie zauważyłeś, że mi przeszkadza twoje zachowanie? Ani razu przez te cholerne cztery miesiące? Siedzisz we mnie, nie chcesz wyjść, nie chcesz jakoś normalnie rozmawiać tylko się muszę z tobą przepychać. Nie wiesz co chcesz, nie umiesz nic powiedzieć dokładnie, a do tego wszystkiego walisz ciągle pseudo pogróżkami. No bo przecież wypchnięcie mnie z ciała to takie mało istotne jest. Przynajmniej mam większą jasność sytuacji jak cię wkurzam!~
~~W ogóle nie macie poczucia humoru… ~~ dało się słyszeć westchnięcie ~~Już mówiłem, nie pamiętam jak, i czy w ogóle mogę wyjść. Wolałabyś zostać tam na stole, u Umbry? I czego ty chcesz, jakie są twoje cele? Poza pozbyciem się mnie, oczywiscie~~
~ Chcę żyć i być wolna. Jeśli byłeś w stanie zaleczyć moje rany i wyrwać się z tego kręgu, to nie widzę powodu, dla którego nie mógłbyś uwolnić się z mojego ciała. Szczególnie jeśli bym ci znalazłą jakiś zamiennik albo co.~
~~Może i mogę, ale nie pamiętam, jak. A ty jesteś i żywa, i wolna, przecież do niczego cię nie zmuszam~~
~ Zmusiłeś. Nie pozwoliłeś mi powiedzieć Rhynie o sobie kiedy to chciałam zrobić. Możesz kontrolować to ciało jakby było twoje. TO nie jest w moim rozumieniu wolność. Ciągle jestem na ciebie złą, że użyłeś go aby ją przelecieć.~
~~ Tamto się raz zdarzyło, głupio byś zabrzmiała. I to nasze ciało, póki coś na to nie zaradzisz ~~ gdyby Vox miał ciało, na pewno machnąłby lekceważąco ręką ~~ A co do aktu prokreacyjnego, to nie ja go inicjowałem. Ale byłem ciekaw, co wy w tym widzicie, więc nie oponowałem ~~
~ Musiałeś jednak najpierw ruszyć to ciało, bo wiem, że spiłam się ponad swoje możliwości! Jakbyś… jakbyś kurde mnie zostawił to by nie miała czego inicjować, to kurwa wtedy nie staje.~
~~I zawieść jej oczekiwania? Przecież ją lubisz ~~
~ Nie tobie o tym decydować! to MOJA sprawa jak się obchodzę z ludźmi! Jak chcesz się z nią pieprzyć to sobie znajdź inne ciało, inną osobę do dręczenia!
~~Do dręczenia? A co ja takiego robię?~~



Mikel był w stanie zauważyć jak ostrość spojrzenia jego rozmówcy zmalała, a jego mina bez powodu stężała i nabrała gniewnych rys.
-... Słuchasz mnie w ogóle?- wojownik w środku zdania zorientował się, że coś jest nie tak.
- Wszystko kurwa jego mać! - Kharrick warknął na głos.
~~Wszystko, tak? To ja od miesięcy oszukuję i zwodzę tych, którzy powierzyli mi swoje życie? To ja myślę o zamordowaniu towarzysza tylko dlatego, że może poznać mój sekret? To ja nie wahałbym się ani przez moment, gdybym mógł unicestwić inną istotę tylko dlatego, że jest uwięziona w moim ciele? Dobrze, że przynajmniej w tej klatce widoki się zmieniają. Zawołaj, jak będziesz czegoś potrzebowała~~ po tych słowach w umyśle Kharricka nastała cisza. Zupełna, jak przed kilkoma miesiącami.
Jego spojrzenie zogniskowało się na Mikelu i momentalnie zbladł.
- Cholera, przepraszam… ja… on… em… co mówiłeś?
Mikel zamiast odpowiedzieć, przyglądał się pytająco.
- Vox. - złodziej westchnął. - Rozproszył mnie, przepraszam.
Chłopak pokiwał głową, dając do zrozumienia, że wszystko w porządku, po czym zapytał.
-Co zamierzasz z tym zrobić?
- Pozbyć, uwolnić? Nie… wyrabiam z jego komentarzami. Ze świadomością, że może zrobić.
-To niebezpieczne. Dla Ciebie i dla nas. Musisz się tego pozbyć jak najszybciej. Wiem, jak to jest jak coś przejmuje nad Tobą kontrolę. - po raz pierwszy w czasie rozmowy w jego głosie słychać było smutek.
- Dlatego ci mówiłem wtedy abyś się tym nie przejmował tak bardzo. To nie była twoja wina. - złodziej wyprostował się. - Jak nie miałeś wpływu na to co robisz to nie byłeś ty… nawet jeśli to co się stało było mało przyjemne.
-Yhm. Tak. Wiem. No nic… Musimy coś z tym zrobić. Jak coś wymyślę to dam znać. - Mikel pogrążył się w myślach.

Niedługo potem trzeba było wracać do dalszego marszu. Kharrick pozwolił Mikelowi myśleć, choć nie zakładał aby ten coś wymyślił. Docenił jednak intencje. Nauczył się polegać na Laurze i jej leczeniu. Może nawet za bardzo, ale to nie było ważne. Powierzyć jednak pozostałych jakąś cząstkę siebie, znaczącą i tak niepewną? Jego prawdziwa twarz była przy tym tak mało istotna. Przecież zawsze mógł się rozpłynąć, uciec zniknąć. Nie znaleźliby go. Jeśli uda im się coś wymyślić, to będzie musiał wymyślić jakiś dobry sposób aby odpłacić się za pomoc. Nie ma nic za darmo.

Cała ta sytuacja z Voxem była dziwna. Zaczął się denerwować i w końcu złodziej doczekał się jakichkolwiek innych reakcji niż kpina. Z drugiej strony Vox nie zaatakował, i nie wykorzystał go przy tym ani razu. Było to nie do pojęcia. W rozumowaniu Kharricka powinien jakoś inaczej zareagować. Bo tupanie noga przystoi dziecku i to jeszcze na tyle szczęśliwemu, że może to zrobić. Prawdziwie Kharrick tego nie rozumiał.

***

Fort Nunder został zniszczony. Lepperov słuchał sprawozdania druida z trwogą na twarzy. Nie mieli się do kogo zwrócić po pomoc. Łowcy zostali zniszczeni. Smok ich wszystkich zje i tyle tego będzie. Powinni wszyscy się stąd zabrać, a nie bawić się w bohaterów. Te wszystkie opowieści jak grupka osób pokonywała przeważające siły przeciwnika to bajki. Nieprawda i głupstwo. Złodziej miał dość. Nie było nadziei w tej bitwie. Nie widział jednak u innych tej rezygnacji. Co gorsza nawet dostrzegał ekscytację, której nie rozumiał. Tu nie było nic do osiągnięcia.
- Desno... - jęknął bo tego było dla niego za wiele.

 
Asderuki jest offline