Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2019, 19:18   #398
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Tymczasem Huru i Duru popatrzyli na Eryka i resztę.
- Wystarczy garść ślimaków kołek sobie wsadzić. - rzekł jeden kobold.
- Co do smoka… Wedle legend miał być naszym przywódcą, który sprawi, że zapanuje moralność, niższe rasy będą z radością ciepieć w naszej niewoli, będzie topił w kwasie całe wsie z kobietami i dziećmi jak każe sumienie, a on wprowadza zdegenerowane dekadenckie obyczaje. Teraz na przykład odprawia plugawy rytuał “Wieczorynki” podczas którego wypacza umysły członków naszego plemienia opowiadając im plugawe historie wypaczające sedno nasze cywilizacji!
Eryk wzruszył ramionami i postanowił; się nie odzywać nie każdego da się nawrócić a może jak pomilczy to wszyscy przestaną się na niego złościć ?
-I dziwić się że Sabrina nie przepada za swoim plemieniem…” - skomentowała czarodziejka w myślach słuchając wywodu o topieniu w kwasie, widać ich ego i sadyzm były odwrotnie proporcjonalne do rozmiaru. Pozostawało mieć nadzieję że były to poglądy tylko niektórych osobników a reszta będzie mniej krwiożercza i bardziej otwarta na koegzystencję, choć przeczuwała że i tak skończy się nieprzyjemnie gdy bardziej fanatyczne koboldy zdecydują się “zaprotestować” przeciw nowemu sposobowi życia…
- Może nas zaprowadzić na miejsce to zobaczymy co da się zrobić ? - powiedziała, następnie bardziej dyskretnie szepnęła do Raimiel.
-No to raz kozie śmierć. Obym się myliła co do jego rozmiaru no i by był potulny jak koboldy mówią.
- Ale jest jeszcze problem, co im powiemy o Malutkiej? - zapytał Huru.
- Zostaw to mnie. - rzekł Duru.
Poszli, a droga nie była długa, choć sabrina usiłowała ciągnąć nieprzytomnego kobolda da nogi, aż Eryk jej nie pomógł przerzucając sobie nieprzytomnego przez ramię. Elfka szła kompletnie nie ogarniając sytuacji i z wyraźnie bojowym nastroju.
W końcu Elphira zobaczyła smoka. A też Airda. Jakieś pięćdziesiąt koboldów i Grzmota. Smok przywarł do kamiennej podłogi niczym szczeniaczek chcący się bawić. Miał jakieś dziesięć metrów długości, łuski czarne jak obsydian, szpony jak miecze. Byłby w stanie zjeść ją na dwa gryzy. Raimiel chwyciła jej dłoń w swoją starając się dodać jej otuchy. Smok popatrzył na towarzyszy.
- Czy to twoi koledzy? Ale fajnie! Dzień dobry, jestem Pan Czarnulek. - smok pomachał łapą.
- Giń sługo wiedźmy! - Elfka wyskoczyła z wyprostowaną nogą i leciała…
Aż uderzyła w smoka.i upadła ze strzaskaną kończyną.
Smok nawet nie spojrzał.
Duru wystąpił i zawołał.
-[i] Bracia w łusce! Nastąpiła strasznie podniosła chwila! O to bowiem nasza Pani nie będzie już więcej z nami.
- O nieeee! - koboldy zawyły jednogłośnie.
- To fajnie, ona chciała mnie ugryźć!
- Lecz nie lękajcie się! Nasze ofiary odniosły skutek i teraz jej dusza osiągnęła taki poziom smoczości, że zstąpił do krainy bogów i jest smokiem wszystkich barw.
- Ohhh! zawołały koboldy
- No to tyle, jeden-zero dla smoka. - skwitował Airyd. Elfki średnio mu było żal. W końcu nie znali się za długo. A smok póki co- zachowywał się spokojnie.- Panie Czarnulek, to są nasi przyjaciele pan Eryk i panna Elphira
Prezentowanie profesji towarzyszy uznał za kiepski pomysł.

Gdzieś daleko.

- To nonsens! Bogowie nie biorą się od tak. - zawołał poirytowany Erastil.
- No wiesz… - chciał wytłumaczyć Abbadar, ale nagle pośród bogów pojawiła się mała wielobarwna hydra.
- Ale ona śliczna! - zapiszczała Shelen. Serenae przewróciła oczyma.
- Jesteś dorosłą kobietą, nie piszcz jak nastolatka! - rzekła Kwiat poranka.
- Ojtam! Będziesz teraz mieszkać w torebeczce mamusi.
- Ekhem. - chrząknął Asmodeusz odciągając hydrę na bok - To dorosła samoświadoma istota, którą należy traktować jak na to zasługuje.
- No tak. - rzekła nieco przygaszona Shelyn, ale zaraz zaczęła obcować z rzeczami cudnymi i słitaśnymi.
Tymczasem władca ciemności, gdy tylko nikt nie patrzył, ukląkł przy hydrze i zaczął ją głaskać.
- Śliczna jesteś. Dam ci miejsce w piekle… Ale musisz mieć nowie imię… Już wiem, Tiamat!

Tymczasem w leżu smoka...
Elphira rozdziawiła usta na widok wielkiego smoka, uścisk Raimiel pomógł jej wyrwać się z szoku. Odwzajemniając uścisk dłoni zaśmiała się słabo po czym odparła.
- No to dobra wiadomość jest taka że myliłam się co do jego rozmiaru… jest większy. Zła że nie mamy dość ciasta. Przynajmniej jest potulny jak mówili. - tu spojrzała się na elfkę która chyba nie przemyślała tego ataku ale myślenie chyba nie było jej mocną stroną przynajmniej smok nie przejął się tym atakiem.
- Tyle dobrze że Nys chyba odpuści sobie swój niedorzeczny plan… a przynajmniej smok nie będzie zainteresowany takimi rzeczami.

Jako że Airyd już wkroczył do akcji postanowiła iść za “ciosem” i kontynuować powitanie.
- Przybywamy w przyjaźni a jako że słyszeliśmy od jednego z twych przyjaznych koboldów o poszukiwaniu słodkości przynieśliśmy ze sobą trochę ciast. - tutaj wydobyła ze swej magicznej torby jeden z placków, choć zastanawiała się czy nie prościej było by ją wywrócić na drugą stronę i wytrząsnąć zawartość. Wolała nie ryzykować ręcznego karmienia smoka słodyczami, choć teraz zaczęła się zastanawiać czy dobrze zrobiła skoro dawno nie miał nic słodkiego to gad mógł być na głodzie i rzucić się na tak pożądany przysmak…
- Ciasteczka! - smok zaklaskał głośno i wypowiedział kilka słów. Nagle przybrał postać przystojnego krasnoluda o obliczu niczym wykute z masy perłowej. Jego broda była gęsta i tak aksamitna, że aż się się chciało ją mierzwić. Odziany był w czarną łuskową zbroję.
- Gdzie ciasteczka?
- Ty Grzmot, widziałeś to? - kitsune spróbował zagadać krasnoluda. Słyszał nie raz, że smoki mają więcej niż gadzią formę. Nawet takie całkiem ludzkie. “Humanoidalne” poprawił się w myślach. Bo w sumie- czemu by i nie w krasnoluda miałyby się zmieniać. - Ciasteczek mamy ci pod dostatkiem w takiej fajnej dolinie… Jak mamy się do ciebie zwracać o zacny smoku?
-No to chyba rozwiązuje problem ilości ciast… no chyba że smoczy apetyt mu pozostał.- skomentowała transformację smoka choć trudno było zapomnieć że jeszcze chwilę temu “krasnolud” był dziesięciometrową bestią. Jedną sprawą było słyszeć o smokach i ich zdolności do zmiany kształtu, a inną zobaczyć na własne oczy. Zaczęła wypakowywać inne ciastka, placki i słodycze, by dać mu wybór, niestety brak stołu trochę utrudniał sprawę pozostawało rozłożenie koca by nie kłaść jedzenia na gołej ziemi.
- Pyszne! - krasnolud zawołał jedząc cokolwiek łapczywie. Kilka młodszych koboldów podeszło i zaczęło patrzeć łakomie.
- Macie, ale nie zapomnijcie umyć zęby. - poinstruowała podopiecznych. Nys temu wszystkiemu się przyglądała, a powieka jej drgała.
- Grzmotowi to się spodoba… - skwitował Airyd. - Trochę słodkości i mamy szansę na armię koboldów i smoko-krasnoluda. Trzeba by spróbować się dogadać.
Zeszedł do smoka.
- Witam o smoku, jak cię zwać? Bo chyba nie Czarnulek…




Eryk ukłonił się smokowi - Witaj mości Panie! Zwę się Eryk Świętobliwy Prostaczek i przynoszę pozdrowienia od Pana Mirkana z Krainy Szczęścia. Słysząc o tym w jak wielkiej potrzebie bezpieczeństwa jest twoje stado oraz jak tobie jest brak łakoci chciałem zaproponować Panu i Pana rodzinie powrót do Krainy Szczęścia lecz nie jako więzień tylko wspaniały gość! Planujemy odnowić wieżę więc będzie tam dużo dzieci. Chciałem też prosić mocium Pana o pomoc w obaleniu złej świątyni która krzywdzi dzieci! Moglibyśmy uratować dzieci-
potwory ze złej świątyni i dobrze je wychować!
- Zaproponował paladyn z głupia frant.




Elphira mogła tylko liczyć że młode koboldy nie pożrą aż tyle placków by ich zabrakło choć wciąż nie była pewna co do apetytu smoka w krasnoludzkiej formie… lub też stanu jego umysłu. Lata w izolacji raczej nie były zdrowe nawet dla wiekowego smoka sama nie była pewna czy usposobienie smoka wynikało ze szczerej zmiany w światopoglądzie czy też po prostu obłędu.
Pozwoliła mówić Airydowi, sama zaś skupiła uwagę na Rachenys po której twarzy widać było że dziecinne zachowanie gada raczej nie sprzyjało i lada moment coś może “pęknąć” w szlachciance. Gdy tylko podała resztę słodyczy oddaliła się spoglądając porozumiewawczo na Raimiel po czym zbliżyła się do przywoływaczki.
- Zgaduję że miałaś inne oczekiwania co do tego spotkania. Zapewne coś w stylu złowieszczej przemowy o jego potędze zakończonej naszą niechybną zgubą ? Spójrz na pozytywy wciąż żyjemy i możemy się z nim dogadać.
- O Mirkan. To mój dobry przyjaciel! Ale nie wiem, czy chcę obalać świątynie. Tu mam wielu podopiecznych, którymi muszę się zająć. - rzekł krasnosmok. Kuśtykająca elfka znienacka uderzyła go pięścią w głowę. Złamała rękę, smok nawet nie zauważył.
- O panie, to wspaniały pomysł. Ten rycerz ma rację! - rzekł Huru.
- Pomyśl o dzieciach. - dodał Duru.
- No nie wiem. - rzekł smok.
Nys tymczasem uklękła i zaczęła płakać.
- To nie tak miało być. Zawsze widziałam siebie, jak latam na smoku, ludzie panikują, dzwony biją, a mój smok pali je dzielnica po dzielnicy. Życie niszczy nasze marzenia!
- A dla mnie to będzie lepsze spotkanie ze smokiem niż mogłem sobie kiedykolwiek wyobrazić! - Airyd uśmiechnął się szeroko. - Smok, który nie chce obalać świątyni, a opiekować się swoimi ludkami. To takie poetyckie wręcz! A będzie jeszcze lepiej jak pójdziemy razem na piwo. Chcesz panie smoku?

Elphira spodziewała się że Nys lada moment może zrobić przedstawienie choć był to zupełnie inny spektakl niż przypuszczała, ze zrezygnowaniem spojrzała na Raimiel kręcąc głową.
-To chyba jest beznadziejny nie reformowalny przypadek i w tej chwili nic tu po nas… spróbujmy pomóc tam gdzie jest jeszcze to możliwe. - popatrzyła w stronę elfki której pomimo poważnych kontuzji nie opuszczał duch wojownika - Choć w tym tempie sama może się unieszkodliwić ale lepiej interweniować zanim zdecyduje że samobójczy atak to świetny pomysł.
- Co ty możesz wiedzieć. Najwyraźniej nie umiesz marzyć o pięknych i wspaniałych rzeczach czynach.
- Ja mam jakieś prostsze marzenia wiesz Elphi… Ale ja też w sumie jestem posługaczką. O, chcę keksu trochę! - zawołała Raimiel.
- Elfko, zważ co czynisz! - Gregan chwycił elfkę za ręce - Tylko się ranisz!
- Ale to smok, propagator postępu!
- Ale tylko gdy jest martwy! Żywy pali miasta.
Tymczasem smok pokręcił głową.
- Ale niszczenie jest brzydkie! - odparł.
Huru doskoczył do smoka.
- Ale oni tam jedzą dziatki! ŻYFCEM! Z MUSZTARDOOO I SZOSNKIEM! - szarpał smoka za brodę.
- Dość, dość! Nikt nikogo tutaj nie będzie zjadał! - Airyd podjął się odepchnięcia Huru od smoka. Sam sobie się dziwił, że zdążył go na tyle polubić.
Elphira mogła odetchnąć z ulgą gdy Gregan “unieszkodliwił” elfkę nim ta mogła bardziej się uszkodzić, miała nadzieję że błogosławiony dotyk Eryka wystarczy do zaleczenia jej ran bo była raczej pewna że nadgarstek nie powinien zginać się w tę stronę.
- Proszę bardzo. - podała kawałek keksu elfce - No nie wiem co jest pięknęgo lub wspaniałego w sianiu terroru i bezsensownym czynieniu krzywdy innym. Rozumiem marzenia o chwale i wielkości ale raczej nie muszą zawierać przemocy i terroru. Nie ma też nic złego w marzeniu na mniejszą skalę i znajdowaniu w nich radości.
Uśmiechnęła się porozumiewawczo do elfki, może Raimiel rzeczywiście miała rację że powinna mieć większe ambicje ?
Zamieszanie ze smokiem zaczynało się rozkręcać i jeszcze Airyd włączył się do akcji. Sama nie była pewna co myśleć o koboldach Sabrina niby malowała średnio przyjemny obraz choć jak na razie plemię nie miało jeszcze okazji pokazać się ze złej strony… No poza Huru i Duru którzy zapewne pozbyli by się smoka i jego nowych bardziej pokojowych porządków a zaczęli wcielać w życie wizję podboju i dominacji nad bezłuskowymi rasami nawet jeśli była raczej mało prawdopodobna w realizacji nie mówiąc że reszta plemienia też nie wyrywała się by ją zrealizować. Jednak ta parka się jej średnio podobała, z tego co słyszała koboldy otaczały swoich smoczych panów prawie że boską czcią i ślepym posłuszeństwem a ci tutaj dość szybko zaczęli snuć plany jego eliminacji i odzyskania kontroli. Wcale by się nie zdziwiła gdyby już teraz każdy z osobna knuł plan jak się pozbyć “niespodziewanych gości”.
- Cóż pożeranie dzieci zapewne byłoby w stylu kultystów potworzycy chociaż z drugiej strony oni chyba mają też spaczony koncept macierzyństwa z tego co słyszałam. Poza tym pierwszej kolejności chyba powinniśmy pomyśleć nad wydostaniem dzieciaków z wnętrza siedliska zła nim zdecydujemy się na starcie go z powierzchni ziemi ? - włączyła się do dyskusji. Pomysł z wykorzystaniem zdziecinniałego smoka do zniszczenia świątyni średnio się jej podobał zwłaszcza że mógl by mieć przebłysk dawnej osobowości. Jednak musiała przyznać że wyeliminowanie kultu Lamasthu zapewne byłoby przysługą dla wszystkich w okolicy, wciąż zastanawiała się co sobie myślał Salinger dogadując się z nimi i czy naprawdę wierzył że szaleni kultyści uszanują jakąkolwiek umowę ?
Eryk wydawał się posmutniały podszedł do Gałgana szarpiącego się z elfką. - Mości druidko jeżeli to nie narusza waszych przekonań mogę zespolić wasze kości mocą od moich patronek… Jednakże zrobię to jedynie jeśli obiecacie przestać się rzucać na smoka bo znów się połamiecie a mnie nie wolno bo jeno się znowu połamiecie a mi nie wolno tako marnować boskich darów. - Zaoferował.
Następnie zwrócił się do smoka w postaci krasnoluda- Panie Czarnulku generalnie to się z Panem zgadzam lecz czasami złoczyńcy nie chcą się nawrócić i zobaczyć krzywdy jaką robią innym. Jeżeli nie zniszczymy tej świątyni mroku jej wyznawcy będą krzywdzić coraz więcej dzieci! Ja pragnę je uratować i nawrócić te które już skrzywdzili lecz nie mogę tego zrobić póki plugawy przybytek wciąż stoi! Może pokaz siły sprawiłby że wyznawcy nawróciliby się na ścieżkę dobra ? - Eryk ponownie zaczął marzyć.
- Gregan bywa nawet przydatny. Kto by pomyślał. - rzekła Raimiel nieco nie wierząc swym słowom.
- Zgoda paladynie, lecz wiedz, że jeśli zarazisz mnie plugawą zarazą nikczemnej cywilizacji, to cała furia lasu skupi się na twojej mentalnej osobie.
- Nie wyznaje Abadara a moje patronki nic nie mają do lasów czy cywilizacji i na pewno nie życzyłby sobie żebym cię do czegokolwiek przymuszał czy czymkolwiek zarażał- Odrzekł paladyn po czym, zabrał się za składanie kończyn elfki.
- Elphi, ale powiedz, wszystkie elfy takie są, czy tylko jak się je bije po głowie? - rzekła Raimiel.
- No mogę porozmawiać z tymi ludźmi… ale… - smok się wahał.
- Musimy uwolnić dzieci i je zjeść… znaczy nakarmić. - rzekł Duru.
- A ja wśród nich żyłam.., - Sabrina schowała pyszczek w łapkach.
- No może z nimi porozmawiam, przy herbatce…
-Nie jestem pewna czy kultyści Potworzycy mają w zwyczaju picia herbatki, a nawet jeśli to chyba nie chcę wiedzieć z czego ją robią. - czarodziejka wzdrygnęła się z obrzydzeniem gdy tylko jej wyobraźnia podsunęła kilka propozycji co mogło uchodzić za “herbatkę” wśród potwornych wyznawców Lamasthu.
-No a jednak udało ci się wyjść na ludzi… yy przyzwoitego kobolda ? - powiedziała Elphira poklepując Sabrine po plecach i przy okazji odprowadzając ją na stronę, licząc że to wystarczy by kolejne pytanie nie dotarło do uszu koboldzich szamano wodzów.
- Odnoszę wrażenie, że reszta plemienia jest całkiem zadowolona z nowych pokojowych porządków. Chyba nie wszyscy podzielają wizję Huru i Duru co do krwawych tyranicznych rządów nad bezłuskowymi rasami. Możesz mi wyjaśnić jak wygląda polityka wewnętrzna plemienia ? Czy mają jakiś zwolenników lub zastępców ?
- Co rozumiesz przez zwolenników? Tu wszystko działa na zasadzie “Pełny brzuch, bezpieczny grzbiet.: Jak masz co jeść i nikt cię nie je to świat jest piękny i tak dalej. Pamiętaj, że Huru i Duru swego pierwszego brata zrzucili ze skały zanim się wykluł, jeszcze jako pisklaki… Czy nikt się nie obrazi, jak zostanę próbowaczką smoka… I chyba was wszystkich? - tłumaczyła Sabrina.
Grzmotozad podrapał się w skołowaniu pod hełmem. Nie bardzo wiedział co ma począć dalej. W końcu jednak zebrał swoje rzeczy i ruszył do wyjścia - wszak odszedł od drużyny.
- Żegnaj przyjacielu. Wiedz, że Jasmine zawsze miała duszę i umysł, a nie brzuchomówstwem była! - pożegnał go Airyd.
- To raczej nieskomplikowana i dobra filozofia. Rozumiem że Eryk przedstawił ci swoją wizję relokacji do baszty i pracy tam ? Oczywiście trzeba brać jeszcze pod uwagę wielką dziurę w piwnicy i grotę tam się znajdującego oraz to że nie sprawdziliśmy co kryć się może w innych portalach no a z drugiej strony okolica chyba byłaby bezpieczniejsza z dala od klanu ogrów. Jak się zapatrujesz na ten pomysł ? Myślisz że reszta byłaby za czy raczej są przywiązani do obecnego siedliska ? - czarodziejka chciała się zorientować czy plan Eryka rzeczywiście miał szanse na powodzenie, choć zgadywała że bracia przewodzący stadu raczej nie będą zachwyceni gdy ten pomysł wypłynie lub zaczną coś knuć - I co rozumiesz przez zostanie “próbowaczką” smoka ?
- Próbowacze na dworach szlacheckich to oznacza zwykle, że kogoś się zatrudnia, żeby sprawdzić, czy spożywane jedzenie nie jest zatrute. Choć może to też znaczyć, że smok ma być próbowany. Jak dla mnie to chyba nie są przywiązani do tego siedliska, ale najlepiej spytać. Hej! Jak rozpatrujecie zmianę lokum?! - Airyd postawił na postawienie spraw jasno i by jak najszybciej je powyjaśniać.
- No jak będzie tam jedzenie… Tylko przetransportowanie setki koboldów z dobytkiem nie jest łatwe. Ja jednak bym się cieszyła jakby zaczęli oponować, bo jak się zgodzą to dopiero oznacza, że coś knują. A próbowacze są w waszych książkach. Jedzą potrawy i jak jest trucizna to godnie i szlachetnie umierają zamiast władcy. - Sabrina prawie się zarumieniła.
A wtedy Airyd zadał pytanie.
- JEST TAM JEDZENIE? - zapytały koboldy jednocześnie.
- Ahh… - jęknęła czarodziejka zdając sobie sprawę, że sama też zapędziła się z pomysłem Eryka. W końcu baszta była spora, ale raczej na odludziu a koboldy jednak jeść musiały, no i jeszcze fakt że paladyn planował “zagospodarować” wszystkie piętra to też nie zostawało zbyt wiele przestrzeni mieszkalnej no chyba że…
- W sumie to czym się żywicie ? Hodujecie coś polujecie ? - zwróciła się do Sabriny - No i jeszcze kwestia by was tam pomieścić, jak Eryk już zaplanował cześć pięter. Pozostawałby jeden z demi-planów lub ta grota w zapadlisku przy fundamencie choć niestety ani jedno ani drugie nie jest jeszcze zbadane. No chyba, że błędnie zakładam, że preferujecie podziemia i jaskinie, to wtedy przepraszam.
Wywodu o próbowaczu nie komentowała zastanawiając się tylko czy istniała jakaś trucizna na tyle silna by mogła zaszkodzić dorosłemu smokowi. Choć nie wykluczała że tytuł “próbowacza” był dogodną pozycją dla kobolda który chciał się ustawić na resztę życia gdzie mógł nie tylko napełnić swój żołądek ale też cieszyć się szacunkiem reszty klanu.
- JEMY ZIMNIOKI ORAZ PIECZARKI. ALBO PIECZARKI Z ZIMNIOKAMI, ZIMNIOIKI Z PIECZARKAMI, PIECZARKI NADZIEWANE ZIMNIOKAMI… - opisywały koboldzie kulinaria.
- Oraz koboldy. Proponuję połowie ukręcić po cichu łby i będzie prowiant! - Huru zaczął szeptać.
- Ziemniaków i pieczarek mamy sporo. A jak stoicie względem baraniny? Krów? - Airyd nie miał lepszego pomysłu.- W po za tym pamiętajcie o potrzebach zbilansowanej diety. Raz w tygodniu można by mięsa czegoś konkretniejszego. Czegoś czego brak uszczęśliwiłoby większą liczbę osób.
- No na razie się nie rozpędzajmy ta przeprowadzką zwłaszcza że to pomysł Eryka, no i trzeba będzie jeszcze wszystko przygotować nim się ruszy ten temat. - Elphi zaczęła studzić zapędy, zastanawiając się skąd Airyd chciał wziąć tyle prowiantu. Komentarz Huru tylko przekonywał ją że trzeba będzie mieć na oku parę szamano-wodzów bo zostawienie ich samopas zapewne źle się skończy, dla nich jak i dla plemienia koboldów.
 
Rodryg jest offline