Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2019, 20:46   #111
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wspólnie z Asderuki

Droga dłużyła się nieco, a Jace miał coraz więcej problemów na głowie. Rozmowa z Kharrickiem, a później mało subtelne ponaglenie Laury zmusiły chłopaka do głębszych przemyśleń.
- Masz chwilkę? - Jace zaczepił Kharricka podczas drogi. - To było dość odważne co zrobiłeś. No wiesz, takie wyznanie? - psionik położył nacisk na słowo „takie”.
Ten spojrzał na niego smutno.
- Ano… szkoda tylko, że nie od razu potraktowałeś je poważnie - dało się wyczuć nutę urazy w głosie złodzieja. - Nie ma jednak sensu dalej tego ukrywać.
Jace milczał przez chwilę. Nie było dobrej odpowiedzi na tak postawiony zarzut. - Jest wiele możliwości… odpowiedzi, czy wyjaśnień na to, czym jest twój problem. Moje uszczypliwości, nie świadczyły o niepoważnym podejściu, ale jeśli tak je odebrałeś, to przepraszam. - nie było sensu się tłumaczyć dalej.
~ Plus całej sytuacji, że musieliśmy się z Laurą do siebie odezwać. ~ dodał w myślach do łotrzyka.
Złodziej znów spojrzał na rozmówcę. Uśmiechnął się łagodnie.
~ Czyli to oficjalne? Wy już nie… jesteście ze sobą? Bo Laura… w sumie coś tam mówiła, ale nie… nie byłam pewna. ~ łagodny głos Emi odpowiedział w myślach psionika.
Nagle Kharrick się zreflektował.
- Przyjęte. Trochę dużo się dzieje. Mogłem przesadzić. Muszę się jednak ogarnąć… nie do końca wiem jak ech, jak ufać Jace. Nie wiem co i kiedy mogę powiedzieć.
~ Oficjalne? ~ powtórzył z pewnym rozbawieniem. - Nie miałeś wiele okazji do poznania tego uczucia, ale te miesiące z nami… miałem nadzieję, że wiesz że nie wykorzystamy twoich sekretów przeciwko tobie. -
- Jace, najbliższa mnie osoba mnie zostawiła tak po prostu. Czas nie jest wyznacznikiem niczego… próbuję ok? Zostawmy to, chyba o czymś innym chciałeś porozmawiać, prawda? - sama myśl o ojcu zirytowała Kharricka.
- O Voxie.
- Tak, o nim… lub z nim. -
- Czemu wy chcecie z nim gadać..? - wychrypiał z niedowierzaniem złodziej. - Laura też. Kurwa, wygrzebię cokolwiek tylko zdołam ze swojej pamięci, ale nie zamierzam mu jeszcze raz dobrowolnie oddać sterowania.
- W porzadku. - zgodził się Jace. - Nie miałem na myśli oddawania mu kontroli, ale… byłoby za tłoczno w jednej głowie. - uśmiechnął się - Rozmawialiśmy z Laurą i podstawie informacji jakie dostarczyłeś możemy jedynie wyeliminować najbardziej podstawowe podejrzenia. Problem z jakim mamy do czynienia wykracza poza naszą wiedzę. Bez większej informacji o nim, nie będziemy w stanie ci pomóc. Mamy więc trzy opcje, jeśli chcesz naszej pomocy. Możesz opowiedzieć nam absolutnie wszystko co o nim wiesz, albo dać mu kontrolę, przy odpowiednich środkach ostrożności oczywiście. -
- To dwie opcje… ale wolę pierwszą, dziękuję bardzo. - Kharrick spojrzał na drogę przed nimi. Bez Cirieo by tego nigdy nie znaleźli. Spojrzał na ziemię pod stopami. Była pokryta liśćmi. Kiwnął głową układając sobie wszystko w głowie.
- Po raz pierwszy zobaczyłem go w laboratorium Umbry. Był w kręgu przywołań. Nie zdążyłem się przyjrzeć bo aktywowałem pułapkę. Potem w zasadzie mnie uratował, lecząc to co miałeś okazję zobaczyć - dotknął dłonią torsu i szyi. - Teraz wiem, że był w jakimś bytem latającym w jakiejś kolorowej gwieździstej przestrzeni. Przywołanie bardzo go bolało. Wyciągnąłem to z niego chociaż on jakoś nie bardzo chciał się przyznać, że został uwięziony. Jak wspomniałem wcześniej ma bardzo obszerną wiedzę, na każdy temat. Od głupich pułapek alchemicznych, po wiedzę na temat czym są troglodyci i tym podobne. Zna chyba wszystkie języki i jeśli mnie nie oszukał to jego jest ten sam którym posługują się Derro.
Kharrick zamilkł na moment.
- To on mi dał te wszystkie moce. W obozie Scarvoniusa zawarliśmy układ. W zamian miałem zabić pomocnika bugbeara. Miał podobne umiejętności do ciebie. Potem Vox wykonał na nim sekcję zwłok. Stwierdził wtedy, że to nie jest coś co lubi, ale nie zdradził więcej. Umie też zmienić percepcję. Ma się wtedy wrażenie że czas się zatrzymał. Przejął moje ciało kiedy się schlałem w trupa. Drań. Kompletnie nie ogarnia ludzkiej mentalności. Próbowałem jakoś normalnie z nim pogadać to się nie dało. Strasznie się upierał nad tym, że to ciało jest nasze. Nie ukrywam, ale nie za bardzo to lubię… Jedyny pomysł na to jakby mógł wyglądać to sen jaki z nim miałem. Czarna, mglista sylwetka, z bladymi oczami.
Tym razem Jace myślał przez dłuższa chwilę. Był wdzięczny, że Kharrick nie zapytał o trzecią możliwość. Naprawdę nie miał ochoty wchodzić we wspomnienia Emi. Nie czuł się na siłach. Trawił przez chwilę informację którymi podzielił się łotrzyk eliminując opcje.
Szybko odrzucił jakąkolwiek czarcią obecność - diabły i demony aż za dobrze znały mentalność śmiertelników i wiedziały jak ich podchodzić. Nieprzewidywalność oraz spory zasób wiedzy sprawił z kolei, że odpadały dusze zmarłych. Był w stanie zmienić percepcję Emi, uleczyć jej rany, a nawet obdarzyć mocami - to pasowało do diabłów, ale one raczej domagały się konkretnej zapłaty, a ich podarki były mniej ...subtelne. Do tego uważał, że ciało dopplerki jest wspólne, jakby byli jakoś fizycznie połączeni. A ta opowieści o poruszaniu się przez gwiaździstą przestrzeń? Zupełnie bez sensu…
Olśnienie przyszło nagle, jak błysk pioruna. Jace przypomniał sobie, jak lata temu w końcu dorwał się do jednej ze “specjalnych” książek ojca - rzadkich tomów, których ten strzegł jak oka w głowie. Długo zajęło mu przekonanie Maxa, że jest już dorosły i nie uszkodzi delikatnych woluminów, i odłoży je zaraz po przeczytaniu. Ta konkretna miała tytuł “Numeria: Kraina Spadających Gwiazd” i opowiadała o kraju położonym setki mil stąd, na którym eony temu rozbiły się latające wśród gwiazd okręty. Katastrofę przetrwały przedziwne automatony i niesamowite przedmioty, których działanie zadziwiało nawet magów. Wszystko to brzmiało wtedy jak bajka, ale teraz Jace miał już inne zdanie. Pamiętał ustęp o niewidocznych, bezcielesnych bytach, które przypominały duchy, jednak nimi nie były - niesamowicie inteligentne, a jednocześnie zupełnie nie rozumiejące najprostszych spraw. Nie było tam napisane, by potrafiły opętywać ludzi, zawsze związane były z jakimiś przedmiotami z owych statków.
- Chyba kojarzę coś, czym może być ów Vox. - odpowiedział po dłuższej chwile. - Niestety nie wiem jak się go pozbyć.
Złodziej spuścił głowę markotnie.
- To może… pogadaj jeszcze raz z Laurą? Może coś jej przyjdzie do głowy - zaproponował niepewnie.
 
psionik jest offline