Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2019, 21:29   #1
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
[Autorski] Saga dziedzica mrocznego tronu

“Hej… słyszysz mnie? – Dotarł do ciebie głos pośród ciemności. Nic nie widziałaś ani niczego nie mogłaś dotknąć… jakbyś tonęła w ocenie atramentowej ciemności… czułaś jednak błogość i bezpieczeństwo. – Jak masz na imię?

Imię.. oczywiście, pamiętała jak ma na imię. Pamiętała wszystko.. no może poza tym, jak się tutaj znalazła. Tak się jej wydawało. W każdym razie. Ale Imię było zbyt ważne, aby dzielić się nim z byle kim.

– Hymmm. Milczysz? Czyżbyś zapomniała jak ci na imię? – Usłyszałaś śmiech. – Zdarza się…
Wysunęła dłoń, próbując sprawdzić, co jest wokół niej. Nic. Jakby świat przestał istnieć

Niestety jednak nic nie zdołałaś wyczuć.

– Na pewno jednak pamiętasz jak wygląda twój ulubiony pluszak… jego imię na pewno pamiętasz… prawda?

- Nie twoja sprawa! - miała ochotę się odszczeknąć, ale się powstrzymała.
- Pokaż mi się - zażądała zamiast tego.

– Pokazać ci się? – Znów rozległ się śmiech. – To o co prosisz jest niewykonalne… jednak jeśli odmówisz odpowiedzi, być może to co zastaniesz, gdy się obudzisz, ci się nie spodoba… Wciąż możesz zdecydować czy sama stworzysz swoją tożsamość… czy może wolisz by to inni cię ukształtowali?

– No nie bądź taka… Jak ma na imię twój pluszak?

To był sen. Wiedziała już teraz na pewno. Śniła. Ale przypomniała go sobie. Jakby słowa, które słyszała, przywoływały myśli do jej głowy, poza jej wolą. Był szary… mięciutki… miał długie uszy, jedno prawie całkiem oderwane, mokre i postrzępione od ciągłego gryzienia. Za drugie go ciągała, kiedy biegła do mamy, albo była odprowadzana do łóżka. Buti. Tak się nazywała, jej słodki, mięciutki Buti. Ale nie powiedziała tego.

- Zulus. Był różowy, miał zęby i jedno oko.

– Kłamczuszka… ale niech ci będzie… Ale wraz z końcem dzieciństwa przyszedł czas i na to by znaleźć sobie jakieś hobbie… Co robisz w wolnym czasie? – Zapytał ciekawski głos.

Zdziwiła się. Skąd wiedział, że kłamie? Odpowiedź przyszła szybko, jasna i klarowna: musiał być człowiekiem , Zadawał pytania tylko po to, aby móc zajrzeć do jej myśli. Przypomniał sobie trening , kiedy Mistrz uczył ją, jak podnosić blokadę w umyśle … gdyby bardziej się wtedy skupiała. Pożałowała, że nie traktowała Nauczycieli poważnie. Ale większość tego, co próbowali jej przekazać, była taka nudna… Nie lubiła się uczyć, lubiła obserwować. To było ciekawe. Patrzeć, co robią inni, jak prowadzą spory, jak się dogadują, albo nie… To było ciekawe. Mimo wszystko, skupiła się na technice stawiania blokady, którą starał się jej pokazać Nauczyciel. Nikt nie powinien zaglądać jej do głowy bez jej zgody! Ojciec nigdy by na to nie pozwolił!
- Ojciec nigdy by na to nie pozwolił!

– Oj tam, oj tam… blokada myślowa … jakże… nieskuteczne. Obserwacja to cenne hobby … pozwala wiele się nauczyć. – No dobrze… ale tak czy siak, kazali ci się w końcu zacząć uczyć walki i wypaczenia… wiem jak bardzo lubiłaś się uczyć… ale coś ci tam chyba zostało… A zatem czym walczysz? A może zamiast walczyć wolisz manipulować rzeczywistością? A może sprawy jednak wolisz załatwiać po swojemu… sprytem?

Uśmiechnęła się, jakby usłyszała komplement. Zawsze się złościli, że robi wszystko po swojemu.. Inaczej. Że nie słucha. Że nie naśladuje. Nie mógł widzieć jej uśmiechu - było w końcu ciemno - ale już wiedziała, że on wie. Tester. Tak go nazwała. Uczestniczyła w jakimś rodzaju testu. A jego naprawdę interesowały jej odpowiedzi. To było miłe, łechtało jej próżność.
- Czy to ojciec zlecił ten test? - chciała wiedzieć. Zawsze chciała. Nie lubiła słuchać, chciała dostawać odpowiedzi. Szybkie. Na temat. Sama budowała z nich rzeczywistość.

– No dobra… spryciula z ciebie… niezależna… pewna siebie… ale jednak zmusili cię do
nauki władania bronią… młoda dama powinna umieć się bronić… czyż nie? Co to było?

Było, było… Od zawsze lubiła tańczyć, przychodziło jej to bez trudu. Jako mała dziewczynka lubiła ściągać na siebie aprobujące spojrzenia innych. Szybko nauczyła się, kiedy aprobata była szczera, a kiedy wymuszona sytuacją lub jej pozycją. Kiedy tańczyła.. ludzie zamierali, zachwyceni precyzją jej ruchów. Jako pięciolatka potrafiła bezbłędnie powtórzyć długi układ ruchów raz obejrzanego układu. Początkujący Nauczyciel – który nie znał jeszcze realiów nauczania - zaproponował, żeby zacząć ją uczyć sztuk walki. A raczej sztuki uników. Wykorzystywania siły przeciwnika, aby go pokonać. Była zwinna, szybka, ale dość drobna, w starciach siłowych była bez szans.
„Ona to lubi” – przekonywał innych Nauczycieli, którzy patrzyli na niego sceptycznie. „Obserwowałem ją. Ona uczy się tylko tego, co ją interesuje. Możemy to wykorzystać”.
„Nie powinno tak być!” – Główny Nauczyciel był poruszony jego ignorancją. „Uczeń powinien uczyć się tego, co uznamy, że jest dla niego ważne”
Jeden z Żarliwych Nauczycieli poderwał się na równe nogi i wyrecytował:
Dziecko należy, ustawić w szeregu
Niechaj kolejno odlicza
Numer dla dziecka, stanu szkolnego
Ważniejszy od jego oblicza

Sztywno, równo i posłusznie
A do tego bez wahania
Dyscyplina, dyscyplina
To podstawa wychowania

Dziecko nie może za dużo czytać
Tylko wybrane problemy
Dziecko nie może o nic pytać
Ma słuchać co mu powiemy

Sztywno, równo…
„Tak, tak” Główny Nauczyciel machnął ręką. „Wszyscy znamy założenia edukacyjne” zamyślił się na dłuższą chwilę. „Możesz mieć rację, Początkujący Nauczycielu. Nie da się wyedukować tak bystrego dziecka. Nasze metody… nie pasują do niej. Gdyby to było dowolne inne dziecko, po prostu nagięlibyśmy je do naszych zasad, tak jak zwykle się to robi. Mamy przecież szeroki wachlarz metod. Niestety Mroczny Pan – pewnie pod wpływem jej matki – nie godzi się na nie. Żadnych kar fizycznych, żadnego ograniczania jedzenia, wody czy czasu wolnego, nawet proste zamykanie w ciemnej sali nie wchodzi w rachubę. Trzeba to w końcu przyznać” – popatrzył ciężkim wzrokiem na zgromadzonych w pomieszczeniu „Jest naszą porażką edukacyjną. Trzeba o tym powiedzieć Suwerenowi”. Zgromadzeni zatrzęśli się, porażeni wagą jego słów . Oraz możliwymi konsekwencjami.
„A może jednak…” zaczął znów Początkujący Nauczyciel „Nauczymy ją sztuk walki?”
Szmer przeszedł po sali. „Dobrze. Albo przyznamy się Suwerenowi do Porażki, albo znajdziemy sposób aby przekonać go, że to, czego ona chce się uczyć, jest tym, co my chcemy, żeby się nauczyła. Przed nami długa noc…”
Ćwiczyła więc sztukę uników, którą przedstawiano jej jako lekcje zamorskiego tańca. Miała do tego dryg. Potem – kiedy trochę podrosła i zorientowała się, że chłopcy znacząco różnią się od dziewczynek – wybrano młodego, przystojnego Nauczyciela , który uczył ją sztuki władania nożami. Zapatrzona w niego szybko robiła postępy.
– Widzę, że na moje pytania wolisz odpowiadać w myślach… a ponieważ już teraz siedzimy w twojej głowie… schodzenie o poziom niżej w podświadomości powoduje niewielką incepcję… Ale przynudzam… no dobra… czyli taniec bojowy… jak elfy… – Usłyszałaś śmiech. – Zajmijmy się jednak czymś poważniejszym… wiem, że masz ulubionego pupila… zresztą, chyba każdy suweren w historii miał jakieś zmutowane zwierzątko… mówiąc zwierzątko oczywiście mam na myśli, kilku tonowego potwora zdolnego siać postrach… niektórzy mieli smoki, inni behemoty, a jeszcze inni mordercza króliki… a to co masz?
Incepcja? – zastanowiła się przelotnie, niepewna co do znaczenia słowa. Ale nie zapytała. Nawet nie pomyślała, żeby zapytać, myśl przemknęła przez jej głowę, z cichym szelestem skrzydeł.
Zagwizdała raz, i drugi. Nic. Hadżime znów gdzieś się zapodziała, może poluje? Niby była jej – choć sama ręcznie ja wykarmiła, pod kierunkiem Nauczyciela, oczywiście – ale często miała wrażenie, ze to ona jest jej własnością. „Rodziną” – usłyszała w głowie głos Nauczyciela „Jesteś częścią jej stada, a ona twojego. Jesteście rodziną. Będziecie o siebie dbać, zawsze, aż do śmierci. Twojej lub jej.”
Przypominała Arę, miała jednak nieco krótszy ogon, oraz zupełnie inne umaszczenie – ciemne, prawie czarne, od ciemnego bordo, poprzez granat, fiolet, a ż do lśniącej czerni. Znacznie dłuższe pazury, które potrafiła chować w łapie, jak kot, kiedy miękko siadała na jej ramieniu. Dłuższy, mocno zakrzywiony dziób, z ostrym zakończeniem i dwoma tnącymi powierzchniami po bokach. Potrafiła pluć na odległość 10-15 metrów, żrąca śliną, albo kamykami lub nasionami. Była taka słodka, kiedy kładła się na grzbiecie i pozwalała miziać po brzuszku. Mrużyła czerwone oczy z rozkoszą, kiedy dziewczyna drapała ją po główce. Była najsłodszym stworzeniem na świecie.
– Jak słodko… ale w twoim życiu nie zawsze było słodko… czyż nie? – Zapytał. – Pamiętasz swoją matkę… tak czułą i troskliwą, która mimo, że była człowiekiem walczyła u boku twego ojca z własnym gatunkiem… Pamiętasz jej śmierć, gdy sama walczyła z czterdziestoma dwoma paladynami imperatora… zginęła biorąc ich wszystkich ze sobą… Pamiętasz jej imię… czyż nie?
Wciągnęła ze świstem powietrze, a potem zacisnęła zęby. Fala smutku pomieszanego z bólem, przelała się przez jej ciało, zabrakło jej powietrza, jakby dostała w brzuch. Nie chciała pamiętać śmierci matki, a on nie miał prawa o to pytać! Nikt nie miał prawa!. Wściekłość szybko pozwoliła jej odzyskać kontrolę.
- Wynocha z mojej głowy - warknęła.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...

Ostatnio edytowane przez Dedallot : 25-12-2019 o 21:32.
Dedallot jest offline