Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2019, 00:43   #55
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Ktoś przyjdzie na pomoc tobie… ale czy ktoś pospieszy na pomoc druidce i jej gościom będzie zależeć od ciebie. To piękne, że martwisz się o innych. Ty jesteś całkowicie bezpieczna w wiosce… no chyba, że zdecydujesz się na walkę z Arkhanem, bez niezbędnej wiedzy. Pomoc dla ciebie jest już w drodze, ale nie będzie chciała wracać do druidki. Jeśli ty nie zechcesz zaryzykować i wrócić do chaty. Wszyscy tam obecni zginą. – Powiedział. – Nie znoszę przemocy, tak swoją drogą.

Dla mnie nie miało znaczenia czy lubię czy nie lubię rozwiązania siłowe. Były momenty, tak jak gdy prawie zrobiono ze mnie niewolnika, kiedy było to niestety jedynym rozwiązaniem. Ale niezależnie czy prawdą było to co mówił Dedal, czy nie, na pewno jego słowa dodały mi otuchy. Wzmocniło to moją nadzieję, że nie zostałam pozostawiona na pastwę losu. Że wojsko cesarskie poczeka na mnie.
- To czy ja się zdecyduję na walkę czy nie nie ma znaczenia. Jak odmówię to i tak stracę tą namiastkę bezpieczeństwa, bo dzikusy tylko prawo silniejszego uznają - skomentowałam. - Jak mnie wyzwie, będę musiała podjąć walkę. Wiem tyle, że daleko mu do bycia honorowym i nie cofnie się przed niczym…

– A zatem jakie jest twoje drugie pytanie? – Uśmiechnął się.

To chyba było już oczywiste o co zapytam.
- Czy możesz mi pokazać co przyszykuje o dla mnie przed walką i jak będzie wyglądać już sama walka? - zapytałam. - Gdybym wiedziała te rzeczy to mogłabym się przygotować oraz uprzedzić jego ruchy. Wtedy mogłabym go łatwo pokonać. A tym zwycięstwem zyskam przychylność wielu dzikusów w klanie, a pozostali będą się mnie bać. Może wtedy udałoby mi się odwlec atak na druidkę, który zapewne ma poprowadzić Arkhan.

– Mogę to zrobić, ale to nie zatrzyma ataku. Jeśli chcesz sprawię, że będziesz znała każdy jego ruch przed nim i zabijesz go bez kłopotu… ale mogę dać ci również wiedzę, która sprawi, że wyjdziesz z tego bez przemocy… jednak, nie zyskasz tym szacunku.

- Tam na stepie tylko szacunek, bądź strach jaki wzbudzam utrzymuje mnie przy życiu... - mruknęłam niepocieszona. Jeszcze bardziej się skrzywiłam uznając, że za trzy pytania to było dużo za mało. - Jak mogę uratować osoby w chacie druidki?

– To rozumiem, twoje drugie pytanie... Poprzednie nie otrzymało należytej odpowiedzi. Więc możesz do niego wrócić, albo wymienić je na inne. Jak możesz uratować osoby w chacie druidki, zmuś osobę, która po ciebie przyjdzie, abyście udały się tam i ostrzegły druidkę. Możesz również z jej pomocą zabić wodza… to okrutne rozwiązanie, ale sprawi, że plemię zrezygnuje z ataku. Jeśli udacie się z ostrzeżeniem, rozsierdzisz plemię, ale obejdzie się bez rozlewu krwi.

- Czemu tylko trzy pytania... - jęknęłam.

– Wciąż zostało ci jeszcze jedno. – Uśmiechnął się. – Mówisz tylko trzy, lecz nim otrzymałaś tą szansę, nie liczyłaś nawet na jedno, czyż nie? A zatem trzy to wciąż więcej, niż to czego oczekiwałaś.

Pokręciłam głową.
- To i tak tylko moje urojenia... - westchnęłam i pogładziłam miękki materiał sukienki, w którą byłam ubrana. Podobała mi się. - Spraw, więc żebym potrafiła przewidzieć ruchy Arkhana.

– A zatem wybierasz drogę krwi… – Westchnął. – No dobrze. - Powiedział i wstał, a potem dotknął palcem twojego czoła… w ciągu jednej sekundy przez twój umysł przeszły setki, jeśli nie tysiące umiejętności bojowych, którymi posługiwały się dzikie elfy… poczułaś, że umiesz walczyć jak one. – Tylko zachęcam cię, byś wyzwała go na pojedynek przed wieczorem… inaczej możesz nie zdążyć wrócić do chaty druidki. Pokonaj go w walce i czekaj w pobliżu strumienia. – Dodał. – Rozumiesz?

Czułam się mocno skołowana. Jak po całej nocy uczenia się na pamięć zastosowania różnych ziół...
Popatrzyłam Dedalowi w oczy. A raczej swoje własne, których odbicie widziałam w jego dziwacznych okularach.

Powoli pokiwałam głową.

– Dobrze… i jeszcze jedno… ode mnie. Nie wracaj do zakonu… Jeśli chcesz dalej być kapłanką Toriela, idź do innego zakonu… ale nie wracaj do tamtego miejsca. Porozmawiaj z Darielem o tym co działo się w obozie, ale nie wracaj do zakonu w Wolnych ziemiach. – Powiedział stanowczo, pochmurniejąc. – Rozumiesz? – Zapytał.

- Ale ... - zmarszczyłam brwi. - To mój jedyny dom.

– Każde miejsce, które uczynisz swym domem… nim będzie. – Powiedział.

Nagle zauważyłaś jak z ognia w kominku wychodzi kobieta o nienaturalnie bladej skórze. Jej oczy płonęły ogniem. Na sobie miała czarne spodnie, białą jak najczystszy śnieg koszulę oraz czarną kamizelkę zapinaną na guziki. Pod szyją miała jakiś wąski kawałek materiału chowający się pod kamizelką. Czarne jak smoła włosy związane miała w kitek, a na twarzy miała okulary ze złotymi oprawkami i czerwonymi szkłami. Jej wygląd budził grozę i przywodził na myśl najbardziej niebezpieczne drapieżniki.

– Szefie… znowu złamałeś zasady… – Powiedziała krzyżując ręce na piersi. – Ten sentymentalizm cię kiedyś zgubi.

– Pani doktor… – Powiedział cofając się. – Mój konsjerż jest w drodze?

– Owszem… Skurczybyka coraz ciężej namierzyć – Stwierdziła. – A ta, to kto?

– Młoda dama, która potrzebowała rady.

– Młoda dama… – Rzuciła i wyciągnęła przed siebie ręce, przed nią pojawiła się jakby tafla szkła wykonana z samego światła. Tafla zapisana była literami. Kobieta przesunęła po niej palcem, a obraz się zmienił. – Aha… spoko, wszystko wiem… mamy kolejną wynurzoną. Milutko. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha, dosłownie, ukazując rząd ostrych niczym noże zębów. – Uciekaj szefie, a ja z nią dokończę… jak twój wrzód na dupie się pojawi, to go od ciebie pozdrowię.

– Bywaj, Panienko Marion – Ukłonił się i rozpłynął w powietrzu.

Demoniczna kobieta oparła się o bok oparcia sąsiedniego fotela. Wciąż miała skrzyżowane ręce. Pstryknęła palcami i w jej dłoni pojawił się szklany kielich z niebieską cieczą.

Czytałam kiedyś o ziołach, których zażycie wywołuje silne halucynacje. Grzyby też tak mogli działać. Może to wina pleśni w namiocie...

Widziałam demony. Stał jeden przede mną. Odsunęłam się od tego stwora na tyle na ile mogłam siedząc w fotelu.

– Nie pękaj… demonem nazywają mnie tylko moi studenci… – Napiła się łyk z kieliszka. – Ale wiem co se myślisz, jako ta… kapłanka… czy tam mniszka. W każdym razie stary Dedal cię polubił i mu się znowu instynkt tacierzyński włączył.

Nieufnie się jej przyglądałam.
- Co znaczy "wynurzona" ? - zapytałam.

– No tak… jak zawsze za dużo gadam. – Westchnęła. – Jakby ci to wyjaśnić, żeby twój prosty ssaczy mózg zrozumiał… Wynurzeni, to istoty, zdolne do świadomego wyjścia z własnej podświadomości do kolektywnej nieświadomości. Oczywiście do prawdziwie wynurzonej jeszcze ci daleko, bo na razie nie potrafisz opuścić nawet swojej niszy, ale i tak sporo osiągnęłaś… Dedal pracuje nad algorytmem pozwalajacym określić, kto i dlaczego staje się wynurzonym. Ale nie do każdego się odzywa… heh… najprościej rozpoznać, że się jest wynurzonym, kiedy podczas snu, możesz poczuć smak, ból albo coś przeczytać. Bo w normalnym śnie się tak nie da. Jakby to ująć… cholera nie jestem w tym specjalistką. Zwykły sen, to projekcja rzeczywistości względnej… taka jest nasza teoria… oznacza to, że jeśli coś ci się śni… cokolwiek, to gdzieś istnieje tak właśnie wyglądająca rzeczywistość. Wciąż badamy czy tak samo jest z wyobraźnią… to znaczy, że jeśli coś sobie wymyślisz, to tak naprawdę, nie ważne jak absurdalne by to nie było, to tak naprawdę, to gdzieś już istnieje… Gdzieś poza kolektywną nieświadomością. Inna teoria mówi, że to nasze sny i wyobraźnia kreują rzeczywistości… ale to też tylko teoria.

- Więc... - zmrużyłam oczy. - Będzie mi się to powtarzać? - rozłożyłam ręce wskazując na nasze otoczenie.

– Nie wiem… może? Niektórym dzieje się to raz na całe życie, innym co noc. – Wzruszyła ramionami. – A co podoba ci się?

Towarzystwo Dedala nie było złe, ale z nią wolałabym się już nie musieć nigdy spotykać.
- Jak mam się stąd wydostać? - zapytałam ją zamiast odpowiadać.

– Obudź się… – Powiedziała.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline