Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2019, 10:49   #119
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Gveir i Esmond postanowili się zamknąć w swoich pokojach i nasłuchiwać. Utopiec zaś postanowił od razu wybiec na zewnątrz aby stawić czoła temu co się działo. Stanął twarzą w twarz z trójką ludzi. Jeden z nich był odziany w zbroję płytową z czerwono czarnym tabardem. Pozostała dwójka miała na sobie lżejsze ubrania i czerwono czarne oznakowanie. Spojrzeli od razu na rycerza tracąc zainteresowanie kolejną parą drzwi. Widząc miecz w rękach utopca lekkozbrojna dwójka natychmiastowo sięgnęłą po broń. Tylko ciężkozbrojny zachował względny spokój chłodno oceniając rycerza.

- Co tu się dzieje!? - Utopiec nie stracił rezonu będąc w mniejszości. - Czemu niepokoicie gości tego przybghrytku!?
Rycerz starał się ocenić kim są przybysze. Czerwono-czarne barwy… gdzie mógł je widzieć? Po chwili przypomniał sobie. Wyznawcy Boga-Człowieka.

Ciężkozbrojny wyglądał jakby tylko na to czekał.
- Z nadanej nam mocy przez Kościół Boga-Człowieka ścigamy wszystko co demoniczne. Dnia poprzedniego na targu zaobserwowano precedens z nieznanego pochodzenia istotą. Świadkowie wspominają o utopcu oraz jego towarzyszach jako sprawcach zdarzenia. Śledztwo zaprowadziło nas do tutejszej karczmy… Utopcze czy jako jedyny objawiony ze swego rodzaju przyznajesz się do paktowania z istotą spoza? [/i]

Rozpoznając głos należący do Hektora, Esmond otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Nie godziło się pozostawiać kompana samego w zaistniałej sytuacji.
Stając u boku utopca, nie mówił nic, był jednak gotowy do walki w samoobronie gdyby wymagała tego sytuacja.

Gveir czekał. Jeśli sytuacja tego wymagała, wolał flankować niż frontalnie włączać się do walki. Nałożył na twarz maskę. Tym razem ostrze nie zdołało go powstrzymać. Zawiązał maskę z tyłu głowy. Nie umiał powiedzieć czy się coś zmieniło. Ostrze milczało.

Utopiec uśmiechnął się paskudnie. Nie godziło się kłamać. Czy kłamał w poprzednim życiu? Z pewnością…
– Wasz kościół mi nie wrogiem, ale i nie panem – odpowiedział Hektor – Służę jedynie królestwu i stąd gdzie stoję, wygląda to jak samowolne targnięcie na spokój wszystkich gości tej karczmy. Groźghrbą… – skinął głową na towarzyszy ciężkozbrojnego – i mieczem. Idźcie stąd zanim dokonacie jakichkolwiek szkód, które z pewnością rzucighrłby cień na wasz kościół i jego sługi.

- Para królewska nie pogardziła naszym kościołem choć pozostałe filary wyrażały im sprzeciw, obawiam się że twoje słowa utopcze nie mają tutaj wagi. Kimkolwiek byłeś za swojego poprzedniego życia teraz jesteś już tylko cieniem. - Rycerz odpowiedział pewnie, wręcz z pewną pychą.
- Jedyną szkodą jaka może się tutaj stać jest twoje postradanie życia jeśli dalej będziesz się sprzeciwiał naszej woli… wybieraj, pójdziesz z nami i w pokojowych warunkach wyznasz swoje grzechy, albo osąd zostanie wydany tutaj - Choć rycerz przemawiał bezpośrednio do utopca, pozostała dwójka zmierzyła groźnie Esmonda. Byli znacznie bardziej spięci, co nie było specjalnie dziwne. Brakowało im takiej ochrony jaką miał ich towarzysz. Po wszystkich jednak widać było, że mieli ochotę przelać krew.
- Co wybierasz?

Gveir nie czekał na zakończenie sprawy przez Utopca. Czym prędzej zlustrował okno i gzyms obok niego i ocenił swoje szanse na zeskoczenie bez problemów. Ostatecznie, mógł wykorzystać łańcuch jako liny… Zanim walka rozgorzeje, zamierzał powziąć swoją pozycję i zaatakować tamtych dwóch z tyłu - z pewnością nie będą mieli łatwo bronić się przez Esmondem i Hektorem, kiedy będzie ich smagał z tyłu.

Utopiec uśmiechnął się. Nie miał wątpliwości że w zbroi nie potrzebowałby nawet Esmonda by spuścić tym nędznikom łomot w karczemnym korytarzu. Nie mógł jednak liczyć na ochronę pancerza.
- Twoje słowa są pełne pychy, jakbyś krył w kieszeni tego do którego się modlisz. Cokolwiek ci nie wmawiano, twój Kościół nie ma prawa wystąpić przeciwko królewskiemu rycerstwu. Widzę jednak żeś poświęcony swej misji. Doceniam to. Nie będę Ci jej utrudniał… - Hektor zawiesił głos i szerzej pokazał ostre zęby, po czym kontynuował - O ile pokonasz mnie w rycerskim pojedynku, na który właśnie cię wyzywam. Obraziłeś mnie oraz przestraszyłeś patronów tego przybytku. Jeśli nie jesteś tchórzem rozwiążemy to na ulicy. Skoro pewnyś swej sprawy, na pewno wygrasz, a twoje parchy nawet nie narażą swego nędznego życia - powiedział patrząc na dwójkę lekkozbrojnych.

Sługa boga Człowieka nie był zachwycony przemową utopca. Wystarczył jego gest aby dwójka jego towarzyszy ruszyła do przodu. W tym samym momencie Gveir wypadł z pokoju za ciężko zbrojnym. Najemnik ostatecznie przemknął pomiędzy oknami osobnych pokoi. Jego szczęściem ktoś mu otworzył okno za drugim razem. Nieznany mu gość karczmy z początku chciał zaprotestować wtargnięciu, ale jak zobaczył broń w dłoniach mężczyzny odsunął się pozwalając mu przejść.

Walka rozgorzała.
 
Asderuki jest offline