Mikel był pod wielkim wrażeniem schronienia, jakie zapewnił im krasnolud. Nie miał jednak czasu na podziwianie roboty druida bo w jego głowie kiełkował pewien pomysł. Musiał się spieszyć, żeby zdążyć, zanim towarzysze udadzą się na zwiad.
Kiedy reszta była zajęta przygotowaniem obozowiska, wymknął się i ruszył w kierunku przeciwnym do fortu. Po kilku minutach udało mu się znaleźć niewielki strumyk. Nie tracąc czasu, rozebrał się i szybko zmył z siebie pot i brud. Szybko wyszorował pancerz, a następnie natarł się błotem w strategicznych miejscach. Starał się zniwelować swój zapach do minimum. Kiedy uznał już rezultat za zadowalający, wyciągnął z plecaka świeży komplet ubrań, odczekał chwilę aż ciało trochę przeschnie, ubrał się, zabrał pancerz i pędem ruszył do obozu. Na miejscu ułożył zbroję obok ogniska by wyschła. Miał nadzieję, że pozbył się chociaż części zapachu, ale dla pewności obsypał wszustko ziemią i pyłem. Nie wiedział jak mocny węch mają trolle i ich ogary, ale uznał, że to powinno chociaż trochę zamalować woń metalu i skóry. Później już tylko czekał.
Widząc, że Han i Kharrcik zbierają się do wyjścia, poprosił Laurę o pomoc w zakładaniu pancerza i chwilę później dopędził zwiadowców.