Hannskjald, Kharrick i Mikel
W czasie, gdy reszta drużyny relaksowała się w zaskakująco wygodnej kryjówce, którą wydawaloby się cudem odnalazł dla nich Hannskjald, druid wraz z Kharrickiem i Mikel przeprowadzili zwiad na wyjątkową skalę. Całe stadko mniejszych i większych zwierząt rozdzieliło się, by dokładnie zbadać fort Nunder oraz jego okolicę.
Kharrick z Mikelem zaczęli od przyjrzenia się murom, a raczej gruzowisku po nich pozostalym, w poszukiwaniu jakiegoś punktu, gdzie mogliby ewentualnie wspiąć się, omijając bramę. Ruiny miały niecałe pięć metrów wysokości, ale zniszczenia spowodowały, że wspinaczka nie była problematyczna. Złodziejowi udało się nawet znaleźć miejsce, w którym dało się to zrobić w miarę niezauważenie aż na sam szczyt - od razu skorzystali z tej okazji, po czym rozpłaszczyli na szczycie, obserwując trolle. Cóż, giganty były znacznie nudniejsze niż korredy, ale w zasadzie było to z korzyścią dla bohaterów. Gra w karty pochłonęła je tak mocno, że nie zwracały uwagi ani na latającą po dziedzińcu sikorkę, ani na kołującego nad nimi orła, nie mówiąc już o podsłuchujących ich mężczyznach zaledwie kilkanaście metrów dalej. Zwiadowcom udało się wyłapać nieco ich rozmów, traktujących głównie o żarciu i tym, że w armii Kłów dają go mało i lepiej samemu polować, gdy z jedynego lepiej trzymającego się budynku wyszła ubrana w "szatę maga" trollica i wrzeszcząc coś w języku gigantów, wygoniła jednego z podwładnych poza fort. Chcąc sprawdzić cel jego "misji", Kharrick i Mikel ruszyli za trollem.
Przemieniony w sikorkę Hannskjald dokładnie badał ścianę wzgórza, nie znajdując jednak żadnego wejścia pod ziemię lub w głąb wzgórza. Nic też nie świadczyło o tym, by przejście zostało zawalone, musiało więc znajdować się w budynku, w którym większość czasu spędzała trollica. Akurat, gdy druid zastanawiał się, jak dyskretnie zbadać to pomieszczenie, nadarzyła się ku temu okazja - "magiczka" wyszła zeń, by wrzaskiem pogonić jednego z trolli na polowanie. Widmowa nornica niezauważona wślizgnęła się przez ścianę i wróciła po krótkiej chwili z dobrymi wieściami: wewnątrz, poza wielkim barłogiem i różnymi niejadalnymi rzeczami (trudno oczekiwać dużej precyzji od gryzonia) znajdowały się też wielkie metalowe drzwi, zamknięte i częściowo przysypane gruzem i śmieciami. Za nimi zaś ciągnął się długi i kompletnie ciemny tunel. Czyżby trolle zupełnie zignorowały zbrojownię?
Złorzecząc na towarzyszy, samotny troll ruszył w las, śledzony przez dwóch mężczyzn, w tym jednego wysmarowanego błotem. Pomysł Mikela najwyraźniej zadziałał, bo gigant w ogóle nie zwrócił na niego uwagi, nawet, gdy w pewnym momencie przystanął i zaczął intensywnie węszyć - wyglądało też na to, że moce Kharricka ukryły go także przed innymi zmysłami. Po chwili zerwał się do biegu, szybko zostawiając bohaterów w tyle, a zaraz potem rozległ się potężny ryk. Gdy dotarli do jego źródła, było już po wszystkim - u stóp trolla leżał okrutnie poszarpany niedźwiedź. Zwierzę było masywne, zapewne zaczynało już szykować się do snu zimowego, ale nie dało rady gigantowi, który teraz z trudem starał się zarzucić sobie truchło na plecy. Zupełnie zignorował swoje liczne, ale błyskawicznie zabliźniające się rany, po czym chwiejnym krokiem ruszył z powrotem do fortu. Kharrick i Mikel zdołali przyjrzeć się jego poszarpanemu strojowi - kiedyś musiał to być rodzaj lekkiego munduru w ciemnych kolorach, podobnego do tych noszonych przez zabitych niedawno hobgoblinów. Na oderwanym, razem z kawałem ramienia, przez niedźwiedzia strzępie znaleźli nawet fragment podobnego insygnia.
Zwiad orła i Lawiny przyniósł raczej potwierdzenie wcześniejszych informacji niż cokolwiek nowego. W okolicy nie kręciły się żadne nietypowe stworzenia, a wiele zwierząt nie zostało jeszcze wytrzebionych przez trolle. Lwica znalazła kilka miejsc, w których widać było ślady walki sprzed wielu dni. Śmierdziało tam trollami oraz krwią.
Laura, Jace i Rufus
Oczekiwanie na powrót zwiadu w takich warunkach było prawdziwym luksusem. W kryjówce pachniało glebą i dymem z kominka, a jakość posłań o mile przebijała spanie w śpiworze na gołej ziemi. Do tego byli całkiem nieźle ukryci i raczej nie musieli przejmować się tym, że ktoś odkryje ich obecność, a to już dobrze działało na morale. Bohaterowie spokojnie przygotowali sobie posłania, podczas gdy Cirieo siedział przy ogniu i wpatrywał się w płomienie bez słów, pogrążony w ponurej zadumie. Dopiero po jakimś czasie potrząsnął głową, jakby odganiał złe myśli, i zapytał
- Nie chciałbym się wtrącać w wasze sprawy, ale co jest Kharrickowi? To opętanie, czy coś takiego w jego głowie? To może stanowić zagroźenie?