Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2019, 16:34   #114
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację



- Sukinsyny. - warknęła Mervi i przesunęła dłonią po włosach. Na całe szczęście pragnienie narkotykowe na razie odeszło w zapomnienie...
- Nie mam konkretnych doświadczeń socjalnych... także z własną płcią... a w Pajęczynie ciężko rozróżnić... - spojrzała na Hannah zakłopotana - Jak z tobą w tym?
- Teraz chyba lepiej trzymać ją we śnie - Hannah głośno przełknęła ślinę - po co? Jak… Albo nie chcę wiedzieć.
- Chcą nas zastraszyć - Tomas wyjaśnił ponuro - rozmawiałem z Jonathanem, po to cała ta szopka z rzucaniem na miny.
- To co osiągnęli... to w moim wypadku wkurwili mnie. - mruknęła Mervi, z której już zdążył zejść stres po spotkaniu z burzową i chęci poświęcenia się - A ty już nie myśl o odstawianiu Patricka. - zwróciła się do Tomasa.
- Wolałbym aby dowiedział się na spokojnie - eutanatos wyjaśnił - tutaj, na miejscu, nie przez telefon. Jest też opcja wymazania wspomnień. Znam się na tym, ale… Nie wiem, wymaga to dyskusji. Nie zawsze jest to takie proste, szczególnie przy głębokich traumach. Nie jestem w stanie dotknąć tego co zeszło do podświadomości. Poza tym - ukradkiem zerknął na ucznia - rozmawiałem z Adamem. Byłby z niego dobry eutanatos - Tomas uśmiechnął się krzywo - nic nie zauważyliście?
- Masz na myśli - Hannah zagryzła wargi.
- Ech? - Mervi mruknęła - A co z nim?
- Cisza albo marauder - Tomas powiedział chłodno.
Technomantka zakryła oczy dłonią.
- No zajebiście. Po prostu doświadczenia do pozazdroszczenia, co tu jeszcze się przydarzy?
- Mam szczerą nadzieję, że nic - Hannah pokręciła głową.

***

Mervi była mimo wszystko znerwicowana dzięki wydarzeniom tego dnia, dzięki brakowi narkotyku, dzięki wizji ktulu gwałcącego tę dziewczynę... i dzięki...
- Jonathan. - warknęła nagle, gdy tylko znalazła się w pobliżu hermetyka - Chciałeś, abyśmy poginęli? Zlagowałeś jak mistrz czasu? W sumie MIAŁEŚ CZAS?! - przysunęła się bliżej opierając dłonie na oparciach wózka - Czemu zareagowałeś dopiero na sam koniec, gdy ta dziwka chciała nas powybijać?!
- Nie mam silników rakietowych w moim pojeździe przyszłości - hermetyk odciął się z grymasem - dojechanie do połowy korytarza trochę trwa.
- Nie pierdol, humor ci nie wychodzi. - parsknęła technomantka - Nie wmówisz mi, że hermetycki mistrz czasu nie może gdzieś dostać się z większą prędkością niż pół kilometra na godzinę.
- Wszyscy zawsze lepiej wiedzą co potrafię - pokręcił głową - do tego stosunkowo późno zorientowałem się, iż jest u nas. Mój pokój był dość dobrze zabezpieczony, ale to niestety oznaczało również wygłuszanie zewnątrz. Nie miałem ani czasu, ani chyba ochoty robić w tym wizjerów, niestety.

- Zauważayłam, że u nas nawet kamer nie było na korytarzu. - prychnęła - Musiałam z wifi obraz pobierać, a nie dość, że to nie działa genialnie, to jeszcze jakość jest tragiczna. Jak mogliście nie zamontować tego?
- Zdjęliśmy dla bezpieczeństwa - hermetyk powiedział cicho - wtedy jeszcze nie mieszkałaś w hotelu.
- No jasne. - wzięła głębszy oddech - A co z waszymi mistycznymi zabezpieczeniami? Pies zjadł, że ktulu weszła od sobie?
- Każdy zabezpieczał pokój, główne zabezpieczenia hotelu były dość skromne. Sądzę, że zostały przełamane. Widziałem jak poradziła sobie z zabezpieczeniami Hannah, a ona głównie rysowała znaki - hermetyk powiedział hardo.
- Świetnie... - Mervi puściła wózek Jonathana i spojrzała w sufit - A teraz boję się czynić jakąkolwiek magyę... akurat w momencie, gdy zrozumiałam paranoję Firesona, który mnie NIE POSŁUCHAŁ i sam poszedł się kryć.
- Wszyscy w tym zawiniliśmy - Jonathan powiedział ze smutkiem - z przewidywaniem wydarzeń.
- Teraz też nie jestem taka pewna czy dobrze zrobiłam rzucając w cholerę nałóg z pomocą Tomasa... - spojrzała smutno na hermetyka - W tej chwili rozterki odwykowe nie są w cenie. - jęknęła - Przez nie mogłam mieć spóźnioną reakcję przy ratowaniu Firesona.
- Lepsze to niż leżeć na łóżku w haju - Jonathan powiedział dziwnie chłodno.
- Miałam nad tym kontrolę, jedynie brałam przed snem. - wyraziła sprzeciw.
- Gdybyś miała kontrolę ekstatyków, nie musiałbyś rzucać - hermetyk wyraził się z żelazną logiką - Ale nie ma co o tym rozprawiać. To co zobaczyłem na polanie mnie przeraziło. Załadowaliśmy w niego wszystko co się da…
- Może jakoś to tego Ktulu osłabiło, choć trochę... - powiedziała z nikłą nadzieją - Jak w sumie to zrobiłeś? - zapytała precyzując po chwili - To z perma wybuchającymi minami, nie z zatrzymaniem go w miejscu.
- Magyą - powiedział z udawaną powagą - pytasz o szczegóły?
- Oczywiście, że o szczegóły, Sherlocku. - mruknęła opierając się na pobliskiej ścianie.
- Najważniejszy jest dobrej jakości pył - wyjaśnił dziwnie poważnie - powinny się w nim znajdować zamarynowane wcześniej pazury kota, najlepiej czarnego. Marynować powinny się w spirytusie przynajmniej trzy nowie. Potem mieszasz to z całym nietoperzem. Może być wysuszony, ale powinien być jak najbardziej świeży. To spalasz razem tworząc pierwszą porcję mieszanki. Tradycja nakazuje użycie ceramicznego pieca z odpowiednią temperaturą, magya też da radę, kluczem jest ogień, żadnych magycznych rozkładów…
- A może być ten nietoperz żywy? Lubię jak piszczą, choć to chyba doda entropicznego aromatu. - wtrąciła Mervi - ale świeży będzie…
- Jak nie chcesz wiedzieć to nie - hermetyk pokręcił głową - twoja strata.
- Przestań po prostu gadać bzdury. Jeżeli wy serio tak przygotowujecie się do magyi, to tragedia. Powiedz mi po co ty mazałeś w tym pyle i jaki to związek miało z zawieszeniem w ciągłej pętli wybuchów?
- To mnie odstresowuje, jestem dzięki temu bardziej skupiony - wyjaśnił z zawadiackim uśmiechem - potem łatwiej czarować.
- Wiesz, że mogę twój wózek pchnąć na ścianę? Nawet podładuję siłę pchnięcia.
- Tylko najpierw napiszesz odpowiedni skrypt? Masakra jak tak można czynić magyę - Jonathan szczerze się zaśmiał - po prostu wysłałem go w przyszłość. Wiesz, że można potem ściągać z przyszłości rzeczy wcześniej. Jeśli to zapętlić… Cała sztuczka, mój as w rękawie.
- Nie mogłeś tak od razu powiedzieć? Rany, J. Nie mam nerwów teraz na twoje żarty. - obejrzała go uważnie - Ile ty w sumie masz lat?
- A co, zastanawiasz się czy lubisz tatuśków - Jonathan uśmiechnął i puścił jej oczko - nie jestem stary, tylko trochę się odmłodziłem.
- Więc do dziadka ci blisko... -uśmiechnęła się w końcu - Wziąłeś hausty?
- Nie mam jeszcze sześćdziesiątki - powiedział naturalnie - tak, mamy je tutaj.
- Będę ich potrzebowała... no, ich części. Chyba widzisz co sobie zrobiłam, już po tej akcji tym bardziej?
- Tak, przejęłaś rolę fundacyjnej verbeny - stwierdził poważnie - będziemy musieli to skonsultować z Klausem. Najlepiej od razu z nim pomów.
- Dobrze... Jeszcze jedna sprawa... Czy jest może jakiś cwany sposób na "wyładowanie się"?
- Rozumiem, że pisemka dla panów nie wchodzą w grę? Znam jeden klub…
Mervi westchnęła ciężko.
- Jasne, nie ma. Po co pytałam…
- Gdyby był, życie maga wyglądałoby inaczej - dodał rozbawiony.
- I niektórzy chodziliby, jak zgaduję…
- Owszem, trafna diagnoza - przyznał jej rację.
- Znasz się z nią? - zapytała nagle - Z Ktulu.
- Niech Bóg broni - hermetyk wzdrygnął się - co to za absurdalny pomysł.
- Mówiła, jakby cię znała. - wytłumaczyła.
- Sądzę, że ona może dużo mówić, byle tylko nas złamać.
- Przez to, że dużo mówi, mogłam grać na czas... czekając na ciebie. - poskarżyła się Mervi.
- I na co jej to przyszło - Jonathan uśmiechnął się - jeśli tak, to zagrała przeciw sobie.
- Zastanawiałam się czy czekałeś, abym jej się dała i tym uratowała dzieciarnię. - prychnęła.
- Masz szczęście, że trudno mnie obrazić… ale jesteś blisko - Jonathan powiedział cierpko.
- To chyba byłby achievement? - uśmiechnęła się - Nie bądź zeźlony. Powiem ci, że podobało mi się jak ją załatwiłeś, a zapętlenie min było super. Akurat tu przyznam, że pokazałeś mistrza. Nawet zrobiłeś to w sposób efektowny z pętlą temporalną.
- Nie wyszło do końca to co chciałem - przyznał szczerze.

***


Kiedy Merv zobaczyła Klausa, natychmiast do niego dopadła i zaczęła oglądać jak matka dziecko.
- Nic ci nie jest? - odwracała jego twarz obserwując z każdej strony.
- Erm...nie? Możesz puścić moją twarz? - wysmyknął się z molestujących rąk adeptki - Miałem tylko pierwszy dzień w szkole… który musiałem przerwać.
Mervi przytuliła Klausa.
- Dobrze, że przerwałeś. Ktulu na nas polują...
Odwzajemnił uścisk.
- Więc.. co u was się stało? Też mieliście ducha srającego po stołach?
Iwan, Adam i Patrick badali węzeł. Przyszedł drugi ktulu z Firesonem ledwo żywym i babką od Patricka... Ledwo nasi po masie nuków go przegonili. Później do mnie, rannych, J. i przedszkola przyszła burzowa... Zajęłam ją gadką... chciała jednego z nas, a resztę zabić... J. przyszedł i ją w przyszłość wysłał na trochę.
Klaus gwizdnął słysząc o wyczynie Jonathana.
- Nieźle… ja jedynie zdołałem znaleźc gdzie burzowa najwyraźniej znajduje nowe… ofiary. Dwie dziewczyny w mojej szkole umarły jakiś czas temu.. tydzień,dwa. Do teog mój poprzednik był koniem trojańskim dla Gerarda…
- I może stał się tym Ktulu co z nim nasi walczyli... - zamilkła na chwilę - Co do kwestii haustów... Potrzebuję kilka.
- Erm… zostawiłem je w hotelu… więc powinniście…
- Zabraliśmy. - wtrąciła.
- Aha… to dobrze. No to trzeba je wyekstraktować. Pewnie po to do mnie przyszłaś? - uśmiechnął się - No to oddaj mój wynalazek i się za to zabiore…
- Jaki twój wynalazek? - zapytała zdziwiona.
Klaus wydał z siebie nerwowy śmiech.
- No wiesz.. ten co ci dałem, żebyś mnie mogła szpiegować?
- Zachipować. - poprawiła.
- Szczegóły… więc, oddaj go proszę?
- Mówiłam hermetykom, aby zniszczyli mój martwy komputer... chyba tam też był wynalazek... Przepraszam...
Oczy Klausa rozszerzyły się i oklapł jak dętka.
- Nie… - Mervi wydawało się, że łzy zaczęły się zbierać w oczach eteryty.
Merv spojrzała łagodnie na Klausa.
- Żart. Nic mu nie jest, nie płacz. - cmoknęła kilka razy Klausa w policzki i czoło.
Klaus pozbierał się.
- Nie najlepszy..- uśmiechnął się mimo wszystko - On był podstawą do mojego zrozumienia magyi. Dobra dawaj go to zabiorę się za te hausty.


 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline