Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2019, 13:00   #2
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Na te słowa momentalnie się obudziłaś. W swoim łóżku, w swojej komnacie. Zauważyłaś, że Buti spadł na podłogę.
Dziwny sen - pomyślała, podnosząc pluszaka i sadowiąc go ostrożnie na ramie łóżka. Oczywiście, dawno już nie sypiała z pluszakami… Ale ten był taki słodki i świetnie pasował do wystroju jej komnaty.

Coś zafurgotało w powietrzu i Hadżime wylądowała ze zgrzytem pazurów na kamiennej futrynie okna. Zaczęła czyścić zakrwawiony dziób o kamienny mur.
- Aarina - zaskrzeczała.- Aarina, Aarina - dodała zaraz głębokim, uwodzicielskim głosem.
Aarina uśmiechnęła się i podeszła do ptaka.
- Dzień dobry - powiedziała, miziając ją po główce.. - Dobry ptaszek. Co jadłaś?
Przesunęła palcem po dziobie ptaka, zbierając resztki mazistej substancji. Wsunęła palec do ust i posmakowała.
- Chyba krónik, co? Moja słodka dziewczynka.

Po chwili przypomniałaś sobie, jaki dziś jest dzień… były twoje osiemnaste urodziny, jednak dla kogoś z twoją pozycją… pozycją dziedziczki całego zjednoczonego królestwa mroku, nie miał być to być czas zabaw i beztroski, ale zderzenie z nowymi obowiązkami i odpowiedzialnością. Ojciec prosił cię więc, abyś od rana była w pełnej gotowości i żebyś w sali tronowej stawiła się w swoim pancerzu z pełnym rynsztunkiem… czarnej, wykończonej złotymi zdobieniami zbroi, i z dwoma zakrzywionymi, krótkimi mieczami. Zbroja stała na stojaku po drugiej stronie pomieszczenia, roztaczając złowrogą aurę… aurę godną samego suwerena.

Aarina nie przepadała za złotym kolorem. Ale że życzenie ojca było rozkazem, a raczej uprzejmą prośba, a ona była miłą córką, zdecydowała się spełnić polecenie ojca. W większości, w każdym razie.
Podchodząc do zbroi przesunęła szybkim wzrokiem po swojej komnacie. Tyle wspomnień… czy dalej będzie tu mieszkała, teraz kiedy była już Dorosła, Samodzielna i Niezależna?
Rzucił ci się w oczy twój portret rodzinny, element, który od tylu lat zdobił twój pokój… a jednak… teraz uświadomiłaś sobie, że spoglądająca z obrazu kobieta o błękitnych oczach i anielskich, złotych włosach, stojąca u boku rogatego supermutanta, nie może ci towarzyszyć tego ważnego dnia…
Widziałaś również samą siebie… małą, wesołą dziewczynkę trzymającą za dłonie swoich rodziców… pomost między dwoma pogrążonymi w wiecznej wojnie światami.
Nie chciała być “pomostem”. Nie postrzegała swojej roli w taki sposób. Mówiąc szczerze - nawet niespecjalnie zastanawiała się, na czym będzie polegała kiedyś jej rola. Żyła i teraz, otoczona swoimi przyjaciółmi, przyjemnościami, z rzadka przerywanymi zabiegami Nauczycieli. Nie planowała. Sądziła, że wszystko się po prostu.. ułoży. Właśnie tak. Ułoży. Tak jak ułożyło się.. jakoś … po śmierci mamy.
Podeszła do zbroi i przez chwile przyglądała się jej z uwagą. Podkreślała jej sylwetkę – bo był plus, chyba. Poza tym – maskowała rogi, Aarina nie przepadała za swoimi rogami, każdy ma jakiś defekt urody, to był jej. Jak była młodsza, potrafiła maskować rogi warkoczykami i kwiatkami . Teraz jakoś się z nimi godziła. Jakoś .

Przez chwilę miała ochotę ubrać się normalnie, ale potem przypomniała sobie Nauczycieli. „Kompromis” powtarzali. „Musisz się nauczyć iść na kompromisy. Będziesz łączyć dwa światy” i tym podobne bla, bla, bla.
Z niejakim ociąganiem nałożyła na siebie kolejne części zbroi – nagolenniki, tak się to chyba nazywało i generalnie cała resztę na nogi. Potem te kawałki na pierś i plecy. „Rękawy” i rękawice jej nie pasowały, więc zostawiła je na wnęce okna. Zamiast tego naciągnęła długie mitenki bez palców z miękkiej skóry. Na biodra wciągnęła spódniczkę baletową ze sztywnego tiulu. Miała szeroka gumkę, więc pasowała na zbroję. Kask tez zdecydowała się zostawić. Wyszczotkowała włosy i gwizdnęła na Hadżime, która usiadła na jej ramieniu.
Tak przygotowana udała się na spotkanie z Ojcem.

Nim jednak zdążyłaś chwycić za klamkę, rozległo się pukanie do drzwi.
Hadżime przekrzywiła głowę, nasłuchując.
- Co, maja śliczna, goście?
- Ście - potwierdził ptak. - ście, moja śliczna.
- Prosz! - zawołała Aarina.
Drzwi otworzyły się, a w nich stał elegancko ubrany, wysoki Archont
Archonci - Starożytni. Rodzimy gatunek, istniejący na planecie jeszcze zanim przybyli na nią ludzie. Szara skóra, czerwone oczy, rekinie zęby i zdolność wchłaniania energii życiowej. Ponoć nieliczni, których ludzkość nie wytępiła, pamiętają jeszcze czasy z przed przybycia obcych. Baaaardzo długowieczni

.
Mężczyzna był kamerdynerem twojego ojca… jednak pod pozorami zwykłego lokaja, krył się jego najbardziej zaufany doradca i niezrównany wojownik.
- Co tam? - zapytała Aarina. - Eskorta? Trafię sama, ale dzięki.
– Nie wątpię… – Odpowiedział mężczyzna. – Jednak jak widzę, nie zamierzasz zastosować się w pełni do wytycznych ojca – Uśmiechnął się.
- Kompromis - poinformowała go, odwzajemniając uśmiechem. - Idziemy?
– Panienki ojciec tak zapewne tego nie nazwie – Rzucił szczerząc kły, a następnie odsunął się z przejścia i zrobił niewielki ukłon.
-Idziemy, idziemy - zaskrzeczała Hadżime. - I poszli.

Ruszyliście korytarzem, przez mieszkalną i biurową część twierdzy. Po drodze zauważyłaś prześladowczynię i zwodzicielkę, które intensywnie o czymś dyskutowały. Obie ubrane były w służbowe stroje w stylu pracownic biurowych. Skrzydlata kobieta trzymała pod pachą przenośny komputer.
Zwodzicielka - Mutant płci żeńskiej o wyglądzie wyjątkowo pięknej kobiety. Ma ona błoniaste skrzydła, rogi i szpony. Zwodzicielki mają geny powodujące kontrolowaną produkcję feromonów, przez co mogą omamiać osoby płeć przeciwną (i nie tylko). Zwodziicielki zwykle specjalizują się również w wypaczaniu żywiołu ognia.


– ... i wyobraź sobie, że kazała mi zostać po godzinach i pisać raporty…
– No wiesz… trochę mu się nie dziwię, że się wkurzyła… Jej facet do dziś ślini się jak cię widzi…
– Hej… nie moja wina. Mówiłam, że mam problem z nadmiernym wydzielaniem feromonów, zapomniałam wziąć leków i od razu wielka afera… bo się jej chłopak rozebrał w biurze…
Normalnie lubiła przysłuchiwać się pogawędką innych. Ale dziś śpieszyła się na spotkanie z ojcem. Minęła dziewczyny bez słowa.
– heeeeejka szefowo! – Zawołała za tobą różowowłosa, ale zaraz dostała kuksańca od swojej koleżanki.
– Za czasów twojego dziadka część mieszkalna pałacu była dostępna tylko dla rodziny suwerena i jego służby… twój ojciec postanowił jednak, że bliskość władcy pozytywnie wpływa na pracowników. – Powiedział Kamerdyner.
-Pańskie oko krónika tuczy - potwierdziła. - Ale przez to robi się tutaj tak… - poszukała słowa. - poselsko. Nie sądzisz?
Jej Nauczyciel od konwersacji byłby z niej naprawdę zadowolony.
– Raczej plebejsko… – Poprawił. – Być może zechcesz Panienko, udać się do siedziby naszych inżynierów… zdaje się, że mieli dla ciebie jakiś specjalny prezent a możemy tam na moment zboczyć, nim udamy się do sali tronowej.
- Nie zechcę - skrzywiła się. - I miałeś nie mówić do mnie panienko.. Prezent niech podrzucą mi do komnaty, ojciec nie powinien czekać. Robi się wtedy nerwowy.
– Chłopcy nalegali… a Panienki ojca biorę na siebie – Słowo Panienka specjalnie podkreślił. – Powiedzieli, że jest to coś w czym chcieli abyś pojawiła się przed Suwerenem.

Przewróciła oczami. - Wszyscy cierpią tu na manię wielkości. I mylą role. To JA mogę chcieć i żądać różnych rzeczy, a zadaniem kamerdynerów oraz chłopców z inżynierii jest spełniać MOJE życzenia.
Zmierzyła go wzrokiem.
- Chyba, że coś się zmieniło od wczoraj? A TY zapomniałeś mnie poinformować?
– Och… a zatem moją rolą jest spełniać twoje życzenia Panienko – Wyszczerzył kły. – A czego sobie Panienka życzy? – Archont wyglądał teraz znacznie upiorniej niż chwilę temu.
Uśmiechnęła się słodko. Kiedy była mała szczerzenie zębów przez różne gatunki uznawała za szalenie zabawne. Do dziś ją to rozczulało.
- Moim życzeniem jest spełniać wolę ojca. Jak każdego w cesarstwie powinno być. Chodźmy.
– W suwerenacie… cesarstwo mają ludzie – Poprawił cię. – Chciałbym również Panience przypomnieć, że nie jestem panienki lokajem… lecz Panienki ojca. Zaś wolą Panienki matki, było, abym zadbał o Panienki dobre wychowanie i maniery… o czym Panienka zapewne zapomniała. – Ruszył za tobą.
Nachmurzyła się, ale powściągnęła złość. Nie lubiła, kiedy ktoś wyciągał jej matkę w czasie rozmowy . Mama była.. jej. Jej prywatną strefą, która powinna być niedostępna dla innych

Ruszyliście do wielkiej sali tronowej. Wyjście z części mieszkalnej było w tylnej części pomieszczenia. Widziałaś zatem tył oparcia obsydianowego tronu na, którym zasiadał twój ojciec. Sklepienie było bardzo wysoko a podpierały je masywne, czarne kolumny. Sala tonęła w barwach czerni i karmazynu. Do części w której stał tron prowadziły szerokie schody.
Pod ścianami stali gwardziści. Bruty odziane w ciężkie czarne pancerze.
Brut - Mutant o popielatej skórze. Znany z ogromnej siły. Wytrzymały, masywny i agresywny. Cechują go wystające dolne kły i niewielkie, głęboko osadzone oczy. Posądzani o niski poziom inteligencji, brak dobrych manier i ambiwalentne podejście do higieny.


Zatrzymała się na moment, aby spokojnie popatrzeć na monumentalną salę. Lubiła rozmach. Rozważała też architekturę, jako opcję do suwerenowania. Może da się połączyć obie profesje?

Przeszła kilka kroków, żeby obejść tron i przywitać się z ojcem.
Potężny supermutant opancerzony od stóp do głów w czarny jak noc pancerz zasiadał na swym tronie. Na jednej ręce podpierał okutą w masywny, rogaty hełm głowę. Wizjer jego nakrycia głowy emanował niepokojącym szkarłatnym blaskiem. Jego peleryna 8opadała na podłokietnik tronu. Druga ręka oparta była na potężnym dwuręcznym toporze energetycznym, którego zapewne żaden śmiertelnik nawet by nie dźwignął.
Twój ojciec jednak nie zareagował na twój widok, lecz dalej tkwił w tej samej pozycji.
Podeszła bliżej, stając u stóp tronu.
- Ekhm.. Miło Cię widzieć, ojcze.
– To nie moja kapusta! Nic mi nie udowodnicie! – Wrzasnął nagle, głowa mu zjechała z ręki, on zsunął się z tronu a głownia topora upadła mu na stopę.
W sumie przez chwilę wyglądał jak kupa czarnego złomu, zaraz jednak się pozbierał i stanął na równe nogi.
– Córuś… ja… ja wcale nie spałem… – Powiedział w ramach wyjaśnienia.
- W nocy? - dopytała. - A co robiłeś?
– Teraz miałem na myśli… a w nocy… – Zamyślił się. – Ej… nie muszę ci się tłumaczyć… – Oburzył się krzyżując ręce na piersi.
– Suweren miał na myśli, że jego spadnięcie z tronu, nie było spowodowane uciętą, w czasie godzin pracy drzemką… co jak wie każdy w tej sali, jest wierutnym kłamstwem – Powiedział usłużnie lokaj. – W nocy, zaś nasz miłościwie Panujący władca, próbował ograć najnowszą część “Władcy piekieł” z krytycznie marnym skutkiem.
– Dziękuję Florianie… – Sarknął do reszty skompromitowany Mroczny Pan.
– Do usług Sir – Ukłonił się archont szczerząc kły.
– Córuś… czemu masz na sobie… połowę tego, względem czego oczekiwałem całości? – Zapytał rozkładając ręce.
- Minimalizm - wyjaśniła, przysiadając na podłokietniku tronu. Teraz jest taki trend w modzie, żeby nosić kawałki odzieży. Bluzkę pod biust, spodenki do połowy… - przerwała, w końcu był jej ojcem. - Krótkie. Bez nogawek. I rękawiczki bez palców - pomachała mu dłonią przed wizjerem.
- Przez ten kask nic nie widzę - poskarżyła się.
– Chłopaki z inżynierii mieli dać ci poprawkę z rozszerzonym spektrum… – Rzucił. – Na nikogo nie można liczyć… A co do mody… nie podoba mi się ten kierunek… pomysłodawcą na pewno była jakaś zwodzicielka… Te cholery zawsze coś nabroją...
-Trzeba iść za trendami - westchnęła. - Muszę na raz podkreślać moją osobowość i starać się nie odstawać od nurtu. To prawdziwy czalendż. - przyjrzała się uważnie ojcu a raczej tym widocznym kawałkom. - Nie wyglądasz dobrze.
– Ja nie wyglądam dobrze? – Zapytał zaskoczony. – To ty wyglądasz jak pół suwerena… jak ja tęsknię za czasami gdy jedynym zmartwieniem modowym suwerenów było, czy płaszcz barwić krwią zarżniętych wrogów, czy własnych fanatycznie oddanych sług… – Siadł na tronie.
-No nie wyglądasz… - westchnęła. - W środku. Spałeś, choć Florek, kłamie, że nie. . Jesteś zdezorientowany. Zdejmij czapkę.
– Nie kłamię… jestem fizycznie niezdolny do kłamstwa… mogę jedynie używać ironii, Panienko… właśnie dlatego twoja szacowna matka prosiła mnie o pilnowanie was obojga. – Odparł lokaj.
Aarina przewróciła oczami.
– Nie jestem zdezorientowany… grałem w grę całą noc i przez to podsypiam na tronie… zadowolona? – Rzucił. – Jesteś jak twoja matka… wszystko ze mnie wyciągniesz.
- Fiołek twierdzi, że oglądałeś “Władcę ciemności” - przypomniała, nie mogąc zapomnieć mu “panienki”. - W co grałeś? - zaatakowała znienacka.
– Nie władcy ciemności… – powiedział jak nerd, któremu ktoś przekręcił nazwę ulubionej serii gier. – WŁADCA PIEKIEŁ! Gra RPG… Nie ważne…
- Ty jesteś dla mnie ważny , ojcze, więc Twoje zainteresowania też - zapewniła go. - A Lucyfera widziałam na laptopie,, więc wiem, w co grałeś.
Zeskoczyła ze schodków tronu i rozejrzała się niecierpliwie.

- No dobra, a mój prezent?
– Prezent! HA – Powiedział władca wstając – Na prezent będzie czas. Jednak najpierw chciałbym abyś załatwiła dla mnie kilka rzeczy.
Niedowierzanie odmalowało się w jej oczach. Rozłożyła dłonie w geście “WTF?”
- Masz Fionka, setkę służących , te dzwony pod ścianami, uwodzicielki i inne rozmaite demony, a chcesz żebym JA biegała jak ten chłopiec na posyłki? Dziewczynka znaczy? Kto ja niby jestem?!
– Przyszły suweren – Odpowiedział poważnie. – I jako taka zaczynasz mieć obowiązki – Powiedział. – W związku z tym chcę abyś udała się do naszych lochów i zapoznała się z listą więźniów… a potem przyniosła mi raport od nadzorcy. Warto również abyś pokazała się strażnikom i więźniom. Swoją postawą i obecnością powinnaś wzbudzać strach w sercach naszych wrogów… na więźniach łatwiej się ćwiczy… są już trochę zestrachani.
- Och, nie mam żadnych trudności we wzbudzaniu strachu u innych - zapewniła ojca, wygładzając spódniczkę. - Ćwiczyłam na Felku. Pamiętasz, jak weszłam na wieżę i próbowałam uprawiać parkour? Wyglądał na bardzo zestrachanego. Z więźniami poradzę sobie bez problemu.
Zastanowiła się.
- Zanim zacznę zastraszanie… Czy Dzwony mogli by ich przenieść trochę wyżej? W lochach strasznie marznę, jest tam dość wilgotno. No i umyć, bo warunki higieniczne są trudne. Nie chciałabym się upaprać. Taki przeciętny więzień wydziela dość nieprzyjemną woń.
– Miałem obawę, że uszkodzisz blanki… wiesz ile kosztuje remont Panienko? – Rzucił lokaj.
– Nie te lochy… – Dorzucił władca. – Te nasze… zamkowe… czyste i zgodne z konwencją twojego dziadka. Tam gdzie trzymamy VIP’ów.
- O! - zainteresowała się wyraźnie. - VIPy. Ktoś, kogo mogłabym znać? Z opowieści, pieśni, Internetu? Jacyś złoczyńcy, gwałciciele, mordercy? Podpalacze może? Celebryci?
– Tak, nie do końca, nie, tak, chyba tak – Odpowiedział Lokaj, który w lot złapał każde twoje słowo.
Suweren natomiast palnął się z plaskacza w hełm, na zasadzie iście memicznego facepalm’a.

Aarina gładko zignorowała ojca.
- To co, zaprowadzisz mnie, Felicjanie? - zagadała do lokaja. - VIPy nie powinny czekać.
– Florianie Panienko – Rzucił i ruszył schodami w dół hali.
- Aarino Felicjanie - odpowiedziała, uśmiechając się słodko. - siju ojcze.
– W kogo ona się wdała… – Mruknął suweren. – Pewnie w dziadka…
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline