Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2019, 09:56   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Chris King - szczupły brunet



Były takie chwile w życiu detektywa Kinga, że to do niego trafiało jak grom z jasnego nieba. Jak bardzo nie rozumie kobiet. Ich filozofii, logiki, zagrywek i tej całej reszty kobiecego uniwersum. Dajmy na to taka Kim. Co ewidentnie dawała mu odczuć jak bardzo go ignoruje i jest na niego wściekła o… no właśnie… no o co? O to, że spiknął się z Sarą? Na pewno. Akurat to odgadł jeszcze w samochodzie gdy obie partnerki i co by nie mówić pracownice robiłyby za skuteczną klimatyzację chłodzącą atmosferę samochodu.

I o co? O to, że bzyknął się z jakąś nową laską? Nooo iiii?! Singlowaci faceci tak mają do cholery! Że czasem se zamoczą tam czy tu gdy obie strony są “na tak”. A Sara była na tak, on też, właściwie oboje byli na tak i bardzo im to odpowiadało. No to o co chodzi? I “mądrala” i “powsinoga” zachowywały się tak jakby im obciachu przy całej wsi narobił i przyszedł z inną. O co im chodzi? Miał się ich pytać o zdanie czy co? Cholera! Czy one się jego pytały o zdanie jak się postanowiły same ze sobą stentegować?! Nie! No to cholera skąd te wonty?

I znów nie rozumiał. Jakby jeszcze chodził z jedną czy drugą no to okey. Nie byłoby by zbyt fajnie, żeby przylazł z jakąś nową laską. Ale przecież nie chodził. Ani teraz ani właściwie nigdy. Że co? No fajnie było z Giną i ok spędzili ze sobą kilka ciekawych chwil. I fajnie było z Kim i z nią też zdążyli się dogłębnie parę razy poznać. No i raz nawet było fajnie a nawet bardzo fajnie z nimi obiema naraz. Tak bardzo, że po drodze tutaj oznajmiły mu, że teraz chodzą ze sobą we dwie. We dwie. A nie, że legalizują ich mały trójkącik. No to jak we dwie to chyba umieją liczyć do trzech, że ktoś został bez pary? No to jak tu się taka gorąca, chętna i niezła foczka trafiła no to co? Miał ją olać? W imię czego?

No a właśnie jak widział po swoich dziewczynach coś właśnie chyba nie do końca było tak jak myślał, że było. Znów typowy babski punkt widzenia rozjeżdżał się kompletnie z jego punktem widzenia. Bo obie zachowywały się jak zdradzone żony czy coś. O ile Gina jeszcze potrafiła zachować się w cywilizowany sposób do “powsinoga” dała upust w typowo uliczny sposób. Więc tak miały za swoje a on miał rację. I w ogóle to się czepiały. I były zazdrosne chyba. I robiły sceny. I nie wiadomo o co! No… No ale… No ale do cholery jednak się przyjaźnili… No nie? Westchnął cicho i w końcu zostawił Ginę i Sarę aby pogadały sobie na spokojnie. O ile Gina nie postanowi postawić focha nad rozsądek to raczej Sara powinna ją przekonać jak jego. ~ Ciekawe czy Ginę też by tak dosłownie przekonywała jak mnie. ~ przemknęło mu przez myśl gdy ruszał w stronę panny obrażalskiej.

Pokręcił głową rozbawiony i wtedy zobaczył czarną kozę. Nie zwrócił na nią uwagi bo Kim go interesowała o wiele bardziej niż jakaś tam koza. Ale wtedy zorientował się, że ta koza to chyba kozioł. Ale przez ten wóz i cień nie był pewny a to mu przypomniało o tym koźle, czarnym koźle, o jakim mówiła Helen gdy jechali do kościoła. Więc spojrzał jeszcze raz aby sprawdzić rogi czy to on czy ona. Ale spojrzał w pustkę. ~ Gdzie go wcięło? ~ zdziwił się rozglądając się w okolicach wozu no ale nigdzie tej cholernej kozy nie było widać. Jakim cudem? Jest tam jakiś dół za wozem czy jak? No ale już doszedł do Kim więc machnął na tą kozę ręką.

- No cześć. - przez tą cholerną kozę nie zdążył wymyślić bajery dla Kim więc niezbyt wiedział jak zacząć. Przysiadł się obok niej i popatrzył w tą samą dal co ona. I zastanawiał się co powiedzieć dalej. - Co jest grane Kim? Co ci nie leży? - zapytał po chwili tak po prostu bo w głowie czuł kompletną pustkę.

Odpowiedziała mu cisza, z gatunku ciężkich i tak głośnych, jak się tylko dało. Wyczuł jak dziewczyna tężeje, odwróciła też twarz bardziej w bok, aby nawet kątem oka nie musieć na oponenta patrzeć. Zaciągnęła się od serca, zaraz też splunęła pod nogi i ponownie się zaciągnęła. Powolne ruchy sugerowały spokój albo że Kim ma wywalone… tylko drobne drżenie palców trzymających fajka mówiła coś kompletnie innego.
- Nic - burknęła oschle.

Nic. Mhm. Nic. Właśnie takie babskie “nic” rozwalało… no wszystko rozwalało. Chris przeżuł przemyślenia razem ze śliną po czym sam sięgnął po swoje fajki, wyjął jednego, odpalił, cały czas zastanawiając się jak podejść do tego “nic”. - Daj spokój Kim. Powiedz o co chodzi to zobaczymy co da się zrobić. - zaproponował wydmuchując dym i zerkając w stronę obrażonej kumpeli.

Powsinoga odwróciła bardzo powoli twarz w jego stronę, obdarzając go spojrzeniem jakby patrzyła na coś wyjątkowo obrzydliwego co przykleiło się jej do podeszwy buta i nie dość że śmierdzi, to jeszcze nie da się bezboleśnie zdrapać.

- Mówię że nic - wycedziła, zaciągając się aż końcówka papierosa rozjarzyła się do jasnej żółci. Wstrzymała dym w płucach, a potem wypuściła go do góry - Lepiej idź się zajmij swoją nową lafiryndą.


- Aha. Czyli chodzi o Sarę. - pokiwał głową i zaciągnął się ponownie. Czyli przeczucie go nie myliło. Niestety. A przez chwilę można było się łudzić, że Kim ma swoje ciche dni czy tam inny ząb ją boli. No ale nie mogło być tak prosto. I musiało pójść o nową samicę w stadzie. Czyli będzie pod górkę.

- A tak konkretnie to co masz do niej? - zerknął na nią starając się mówić swobodnym tonem. Po prostu trzeba było przez to przejść.

- Nic - odwarknęła krótko, wracając do obserwowania rzeki w oddali. Kolejnego splunięcia też sobie nie podarowała. Tymczasem z domu dochodziły ich przytłumione głosy rozmowy i ciche śmiechy, co widać jeszcze mocniej zirytowało towarzyszkę Kinga, bo sięgnęła za pazuchę, wyciągając piersiówkę. Odkręciła korek, pociągnęła zdrowo i jeszcze raz.

- Co jest grane Kim? Przecież się kumplujesz z Giną. Całkiem nieźle jak sama mi jeszcze rano mówiłaś. Od niej też nie słyszałem o tobie nic złego. Macie się nawzajem. No i git. Sara nie jest w tym układzie. No i ja jak widzę też nie. Więc o co chodzi Kim? Bo robisz scenę jak zdradzona żona. - właściwie to nie miał pomysłu na to jak się przebić przez ten foch. Więc spróbował przedstawić jak sam widzi sprawę.

- Pierdol się King - syknęła przez zaciśnięte zęby i ze złością dopiła piersiówkę do końca, odchylając się do tyłu aby spić ostatnie krople. Sapnęła, wzięła jeszcze bucha i jakby coś się w niej odblokowało - Dwie godziny i jesz tej małej dziwce z ręki. Już ci dała dupy że jej tak bronisz, nie? Myślisz chujem zamiast mózgiem, ogarnij się debilu - popatrzyła na niego z jawną złością od której chodziły jej nozdrza - Zanim nie przepierdolisz sobie tutaj życia i nam przy okazji. Znam takie małe, słodkie suki. Myślisz że na ciebie leci bo jesteś supersamcem najlepszym we wsi? Jeśli tak to jesteś głupszy niż twierdzi Gina.

- Wyluzuj Kim. Owszem poznaliśmy się trochę. Ale poza tym o co ci chodzi? Zobacz jaka chata za jaką cenę. Jesteśmy tutaj w konkretnym celu. Cała nasza trójka. Nie wiem co się stanie jutro. Ale musimy się tutaj rozejrzeć za tą Cross. Do tego potrzebujemy miejsca i czasu. Gdzie chcesz zacząć szukać? Gdzie chcesz się zatrzymać? W tym motelu w mieście? U kogoś innego? - no to się dziewczynie ulało. Chociaż z jej słowami znów zapaliła się ta sama lampka pod adresem Sary jaką wyczuwał już wcześniej. Było zbyt pięknie, zbyt bajkowo by mogło to być prawdziwe. No i tak, fajnie było żyć w takiej bajce. Nie spodziewał się, że to trwać będzie wiecznie. Niemniej przyjemnie było zanurzyć się w tej bajce chociaż na chwilę. No ale musiał przyznać sam przed sobą, że tak całkiem to jednak nie mógł odrzucić zarzutów Powsinogi.

- Słuchaj Kim zrobimy tak. - sam nie wiedział dlaczego to robi. No ale Kim miała w jego oczach pewną poważną przewagę nad Sarą. Kumplowali się. Nawet przyjaźnili. A z Sarą może kiedyś doszliby do takiego etapu no ale w tej chwili rzeczywiście łączył ich głównie upojny seks. - Jak ci się ta chawira nie podoba to znajdziemy coś na mieście. Ale nie łudź się, że utrzymasz mnie w celibacie teraz czy w ogóle później. - a co tam. Nie chciał stracić swoich dziewczyn z powodu przelotnej znajomości. Ale też nie zamierzał zrezygnować z drobnych przyjemności życia. Zwłaszcza jeśli Sara ofiarowała mu coś na co nie mógł liczyć z ich strony. Poza tym zgadywał, że nie zabawią tu zbyt długo i raczej nie będą spędzać całych dni w hotelowych pokojach. Z tego co mówiła Helen szykowała się wyprawa w dzicz. Toksyczną dzicz.

- Ta dziwka mi się nie podoba -
szewndaczka mruknęła ponuro, gapiąc się wciąż przed siebie - Śmierdzi mi to. Ona. Jeden chuj gdzie będziemy nocować jak i tak będzie ci robiła za wór na sperme - wzruszyła ramionami - Czegoś chce, albo ktoś ją nasłał. Albo jedno i drugie. Bo nie możesz jak normalny chłop iść na kurwy - pokręciła głową - Zobaczymy co powie Gina… zresztą jebać - wstała energicznym ruchem, naciągając kaptur na głowę. Wbiła dłonie w kieszenie kurtki i jak gdyby nigdy nic ruszyła przed siebie drogą, którą przyjechali.

- Dobra. To sprawdźmy to. - rzucił do niej zanim zdążyła odejść dalej niż dwa kroki. - Tak jak zawsze sprawdzamy takie sprawy. - wskazał na swoją furgonetkę w jakiej mieli aparaturę podsłuchową. A z całej trójki to właśnie ich szwendaczka zwykle zajmowała się dyskretnym podkładaniem pluskiew. A tym razem chyba nie powinna mieć najmniejszych oporów przed podłożeniem adresatce świni.

Kimberly nie myślała długo.
- Dobra, niech będzie - zgodziła się łaskawie, a na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech - Ale i tak dziś idę w miasto pić. Zobaczymy co tu w trawie piszczy. O Montoy’i, o tym szlaufie. - zaśmiała się nawet wesoło - Ty z Giną posłuchajcie w tym czasie Helen. Jeśli już nie spierdoliła nam poza zasięg.

- Stoi. - zgodził się zadowolony z takiego kompromisu. Improwizował. Na wszystkich frontach. Ale było w tej słodkiej Sarze coś co szarpało jakiś nerw pod czaszką. ~ Czemu nie mogę być jak normalni faceci? ~ sapnął do siebie w duchu obserwując odchodzącą sylwetkę powsinogi. Mógłby przyjechać, pociupciać, wyjechać i nie przejmować się babskimi fochami. No ale nie. Musiał mieć pod górkę.

Zimny wiatr targnął jego płaszczem, w powietrzu pojawiły się pierwsze krople deszczu - nieśmiałe jeszcze, drobne i rzadkie. Zapowiadały jednak ulewę, a patrząc na stalowoszare niebo kolejny deszcz mógł ciągnąć się zapewne jeszcze przez długie godziny. Z daleka dobiegały go odgłosy żyjącej osady pełnej zwierząt. Ptaki ćwierkały, rogacizna ryczała gdzieś w zagrodach. Ktoś rąbał drewno, a echo niosło dźwięk uderzenia siekiery daleko poza jego domostwo. Szumiały korony drzew, szumiała tocząca leniwie wody pobliska rzeka. Z bliższej perspektywy słyszał ciche głosy dwóch kobiet, chociaż sens słów mu umykał.

No tak. To dopiero co miał przeprawę z jedną. A teraz czekała go podwójna przyjemność. Coś czuł, że się obie bardzo ucieszą z tych wieści jakie miał im do przekazania. Przez chwilę czuł pokusę by udać głupiego, i że nie było żadnej rozmowy z Kim. Ot, powsinoga polazła pozwiedzać lokalny folklor. No ale nie. Słowo to słowo. I znów nie miał pomysłu na bajerę. ~ No trudno, trzeba będzie coś zaimprowizować. ~ westchnął w duchu.

Mijały kolejne minuty. głosy dwóch kobiet to zbliżały się, to oddalały gdy obie zagłębiały się w trzewiach budynku, lecz na słuch Chrisa przez większośc czasu mówiła Sara. Gina co trochę rzucała pytania, albo swoje wstawki… i obie wybuchały śmiechem. Nie sztywnym i wymuszonym, ale szczerym, pogodnym. Czas mijał, deszcz robił się coraz intensywniejszy, by zamruczeć odgłosem gromu gdzieś od strony rzeki. Pora była późna, jesień czuło się zarówno w powietrzu jak i widziało po drzewach. Chłód również wplatał swoje trzy grosze w aurę typowej melancholii.

Nie wiedział ile minęło, może kwadrans, może półtora, nim obie kobiety wyszły przed dom. Sara uśmiechała się oszczędnie, za to Gina szczerzyła się od ucha do ucha, zadowolona i zaczerwieniona na policzkach. Szybko omiotła wzrokiem podwórko, a potem prychnęła, machając ręką na detektywa.

- A Kim gdzie wcięło? Trzeba wypakować nasze rzeczy. Bierzemy - obwieściła, na co młodsza brunetka za jej plecami odpowiedziała dyskretnym puszczeniem oczka Nowojorczykowi.

~ To będzie gorsze niż myślałem. ~ musiał przyznać, że teraz obietnica złożona Kim paliła go jak rozżarzone żelazo. Zwłaszcza jak zobaczył jak Gina wyszła razem z Kim i to najwidoczniej w najlepszej komitywie. W ogóle bez śladów focha ani nic. Jak najlepsze psiapsióły. Gina wyglądała jakby właśnie miała ubić najlepszy interes życia. No albo co najmniej tej wyprawy na to zakuprze. No tak. Chyba znów podpadnie jakimś laskom. I to takim fajnym co zdążył je polubić.

- Taakk. - podniósł się bo zrobiło się dość nieprzyjemnie. Podszedł do nich obu cały czas nie wiedząc co i jak powiedzieć. W końcu zrobił to co zwykle. Improwizował. - No ale po przemyśleniu sprawy jednak będziemy musieli zrezygnować z tej oferty. - powiedział rozkładając ręce na bok w geście bezradności. - Kim ma uczulenie na te ściany a nie chciałbym ryzykować jej zdrowia. Spróbujemy znaleźć coś na mieście. Bardzo przepraszam za kłopot i fatygę. - jakoś to z siebie wyrzucił chociaż lekko nie było. Skoro już miał to powiedzieć no to powiedział. Wyszło jak wyszło. Akurat w takie klocki zbyt mocny nie był.

Zaskoczenie - taka była pierwsza reakcja. Zarówno Sara jak i Virginia uniosły zdziwione brwi do góry, z tym że młodsza dziewczyna szybciej się opanowała, choć pozostała smutna. Doktor za to zmrużyła oczy i wbiła zirytowany wzrok w Kinga. - Poczekaj chwilę, ok? - odwróciła się do gospodyni z ciepłym uśmiechem. Którego zabrakło, gdy wróciła uwagą do mężczyzny.

- Jasne, nie spieszcie się - Sara kiwnęła głową, zdobywając się na blady uśmiech i wskazała kciukiem za plecy na wnętrze domu - Zrobię herbatę. Bez herbaty w taką pogodę i tak was nie wypuszczę.

Gina w tym czasie zrobiła te parę kroków do przodu, biorąc detektywa pod ramię i wyszła z nim na deszcz.
- Co ty znowu odstawiasz? - spytała zimno, ściskając go mocno - I co odstawia Kim? Wyjaśnisz mi o co tu chodzi? Skąd pomysł że nagle nie dekujemy się tutaj? Zwłaszcza że dogadałam się że Sara spuści nam z ceny jeśli pomogę zająć się jej matką?

- Nie wiem. Może wpadam w paranoję. Ale coś mi tutaj nie gra. Wszystko jest zbyt idealne. Szczerze mówiąc nie wiem czy bym się mógł na trzeźwo zająć sprawą jakbym miał Sarę pod ręką. A mamy do odsłuchania Helen. Kim obiecała podrzucić pluskwę Sarze. Jak chcesz to zostań. Ja i Kim zostajemy na mieście. Na dzień czy dwa aż się rozeznamy w terenie. Potem się zobaczy. - mówił cicho mimo, że Sara wróciła do wnętrza aby zrobić tą herbatę. I pewnie właśnie by mogli spokojnie obgadać sprawę. Znów się czuł przy Ginie jak jakiś smark przy pani nauczycielce. A w końcu właściwie to był tutaj szefem. Chociaż tym razem sam sobie niedowierzał we własny osąd. Ale mieszkanie w motelu mogło pomóc przywrócić równowagę i spojrzeć na to wszystko z dystansu.

- Czyli Kim się na nią uwzięła - usta Giny wygięły się lekko ku górze, pokręciła też na boki głową i westchnęła. - Tak tylko wspomnę, że pluskwy nie rosną na drzewach. Pamiętasz ile cyrków było abyśmy dorwali te które mamy. Podłożenie jednej Helen rozumiem i popieram, jeśli mówi prawdę była z Montoyą blisko, na pewno zechce go ostrzec… ale ona? - kiwnięciem głowy wskazała na dom za plecami. Zrobiła chwilę przerwy, wyjmując z kieszeni płaszcza eleganckie srebrne pudełeczko, a z niego biały prostokąt gumy do żucia.

- Nie zasłaniaj swoimi przywarami humorów Kimberly. Oboje wiemy, że z Sarą czy bez… zrobisz co trzeba. A jak nie Sara to znajdziesz inną - rzekła, gdy już pożuła chwilę w spokoju. Spojrzała też na niego mniej chłodno - Zależy jej aby to szybko wynająć, potrzebują forsy, a o tej porze roku niewielu tu przejezdnych. Zwykle pojedyncze sztuki, które biorą motel. Kończy się sezon, ci którzy pracowali przy bydle, albo na farmach i nie są stąd… wyjeżdżają. Poprzednio wynajmowała ten dom grupie robotników z dworu, ale właśnie. Sezon się kończy, ludzie ruszają dalej. - westchnęła, patrząc na rzekę. Zupełnie jak poprzednio Kim - Matka Sary jest chora. Ciężko. Stwardnienie rozsiane. Stają na głowie żeby zapewnić jej leki, ale to cholernie droga impreza. Nawet jak pracujesz dla 8 Mili nie dostaniesz wszystkiego za darmo. Trafiła się okazja to dziewczyna skorzystała. Ty też - łypnęła na niego znacząco - Więc się nie wykręcaj. Sam nas namawiałeś… i miałeś rację. To dobra meta, na uboczu i wygodna. Lepsza niż pokój do kompletu z opłatami za wszystko od żarcia po pranie. Jak Kim chce, niech się focha. Zaleje pałę i rano wróci trzeźwa. Wolę salon z kominkiem niż zapadnięte wyro z pluskwami.

- Mhm. Pewnie, że skorzystałem. Ty byś nie skorzystała?- no tak. Bo nie mogło być nic tak po prostu. Zbyt prosto by było. Rozmawiał po raz kolejny, z kolejną osobą, z kolejną kobietą, która przedstawiała mu kolejny punkt widzenia. Do tego bardzo zgodny z jego własnym jaki miał pierwotnie zanim nie chciał jakoś udobruchać Kim.

~ Nie ma jak człowiek sam się wkopie. ~ pokręcił głową i oparł się o maskę aby podnieść głowę i powpatrywać się w niebo nad głową. Nie było to najlepsze niebo jakie widział. Ale i tak lepsze niż to co mieli w Nowym Jorku. Czacha już mu dymiła od tego lawirowania między wszystkimi opcjami. Między wszystkimi foczkami. Nadmiar to chyba jednak rzeczywiście mógł szkodzić zdrowiu. W takich chwilach żałował, że nie jest takim tępym bucem na jakiego zwykle się zgrywał. Wtedy miałby na wszystko wywalone. A tak musiał co chwilę brać pod uwagę kolejną opcję.

To co mówiła Gina brzmiało sensownie. Sporo wyjaśniało. A wierzył w jej chłodny osąd i trzeźwość umysłu. W końcu jej czyjaś spódniczka raczej nie przysłoniłaby osądu. Tak jak jego posądzała Kim. A nawet sam siebie. Miało to ręcę i nogi, skąd ta zaskakująca hojność Sary, jej możliwości co do samego zakwaterowania no i cała reszta. Zresztą sam widział sprawy podobnie. Chociaż na pewno wisienką na torcie była sama gospodyni. Była tak niesamowita, że aż nie chciało się opuszczać tej posesji, łóżka i jej ramion. Ud i reszty też nie. No ale nie po to tutaj przyjechali. Ale skoro trafiła się okazja to czemu nie skorzystać?

I z tego co mówiła Federatka to Sara jednak nie była członkiem rodziny kanibali czy coś w tym stylu jak to podejrzewał jeszcze niedawno. Gdy wszystko tutaj wydało mu się zbyt wyidealizowane. Zbyt piękne aby było prawdziwe. Piękna pani, w pięknej posesji co po mistrzowsku robi “taaakieee rzeczy” a do tego wygląda wystrzałowo, jest miła i zwyczajnie sympatyczna czyli po prostu fajoszka. No jak to w tym realnym świecie uwierzyć w taką bajkę? Słyszał kiedyś historyjkę o jednym facecie co się zaczął umawiać z jedną laską a potem się okazało, że ona ma cały harem. I się okazało, że zamiast jednej foczki ma całe fokarium gorących foczek. No fajna historyjka. Fajnie się tego słuchało. No ale kto by uwierzył w takie coś za ścianą czy tam przydrożnym barze? No na pewno nie profesjonalny, sceptyczny, prywatny detektyw. Przecież nie był głupi nie? Nom…

A może jednak był. Bo w takim razie co z Kim? W końcu jej coś obiecał. Próbowała na nim grać swoje babskie melodie? Zazrocha ją zżerała? O co do cholery!? Przecież miała Ginę no i całą resztę. Gdy o tym zaczął myśleć znów go zalała fala irytacji na tą babską logikę zrozumiałą tylko dla nich. Więc przerwał ten kołowrót irytacji aby się nie zapętlać bez potrzeby.

Z tego co mówiła Gina no to Kim po prostu walnęła gówniarskiego focha z zazrochy. Jeśli tak to nie było się co małolatą co przejmować. Gina miała rację. Pofocha się i wróci. A tutaj była idealna baza operacyjna na rozwiązanie tej sprawy. Ale jak nie wróci? A raczej w tym fochu coś odwali? W końcu była z niej powsinoga. Ale ich powsinoga. I jego. No i jej coś obiecał. Ale się sfrajerzył. A mógł olać sprawę i poczekać aż Gina wróci z obgadania sprawy z Sarą… Że też nie mógł trzymać języka za zębami przez kwadrans…

- Dobra. Zostaniemy tutaj. Tu jest lepsza miejscówa. Obsługa też. I globalniej jest taniej. - zgodził się po tych wszystkich przemyśleniach z opinią Giny. Tylko nie miał pojęcia co zrobi przy następnym spotkaniu z Kim. No ale tym będzie się martwił przy następnym spotkaniu z Kim.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline