Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2019, 12:00   #161
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Młyn stał cichy i ciemny. Jak Luther już jej gadał, faktycznie, nikogo w nim nie było. Tym się jednak Bogna za bardzo nie przejęła, przyzwyczajona już od paru dni do wzajemnego unikania się przez Racimira i jego syna. Dziewoja wzruszyła więc ramionami, po czym z głębokich zakamarków pod kubraczkiem wyciągnęła duży, toporny klucz, którym otworzyła drzwi.
- Ciekawe gdzie ich posiało - Mruknęła bardziej do siebie, niż do towarzyszącego jej Grolscha. Rozpaliła szybko kilka świec w kuchni i jedną lampę, rozpaliła i piec… mocno się przy jego drzwiczkach wypinając i dmuchając do środka przy rozpałce. Ściągnęła w końcu kubraczek, podwinęła znowu rękawy koszuli, po czym podparła dłonie na biodrach i spojrzała na Luthera.
- I co teraz? Mam cię ugościć, chcesz odsapnąć przy stole, zjesz coś, przemyć się chcesz? - Uśmiechnęła się do niego.

Przekroczywszy próg młyna, piwowarczyk miał nadzieję na znalezienie Racimira z Żyrkiem, tradycyjnie nawalonych. Nic na to jednakowoż nie wskazywało, a sam młyn był pusty w całkiem zwyczajnym tego słowa znaczeniu. Jeśli zwyczajne mogło być by obaj młynarze o tej porze się szwendali gdzie. Tym bardziej, że karczma tera zamknięta była, a we świątyni też ich być nie mogło, bo przeca mówił Wielebnemu, że Racimira szuka…
Miał pożegnać młynareczkę i nazad doma iść. Ale dla spokoju zaczął tedy rozglądać się po izbie i szukać, czyby nic nie wskazywało na jaką popijawę, alibo wyprawę. W las na ten przykład. Ale niczego co by rozwiać wątpliwości mogło, nie zoczył. Zoczył za to co innego. Bogna dziewuchą raczej drobną była. Ale bez wątpienia do tych dupiastych należała i jeśli w owym lesie tak rzyć wypięła jako tera to nic dziwnego, że zleciało się potworzysko z kuśką.
Luther przełknął ślinę i oblizał się odruchowo, czując ciepło w lędźwiach. Gdzieś tam we łbie coś mu o czymś przypominało… że z jakiego powodu powinien już jednak iść…

Ale skoro zapomniał co to, to przecie nie mogło być to aż takie ważne, prawda?
Zgrzytnął zębami i podszedł do Bogny nawet niespecjalnie się bólem w biodrze przejmując już, po czym też się uśmiechnął. Ino trochę jakby drapieżnie.
- To Ty mnie Boguśka wiadrem wody i kawałkiem chleba za brata bezpieczne sprowadzenie dziękujesz, hę?
- Lutek ty… ty głupoty takie gadasz, że… że szkoda gadać! - Bogna zachichotała, po czym lekko go klepnęła wierzchem dłoni w środek torsu.
- Wiadro wody i pajda chleba - Powiedziała, kręcąc głową -Też żeś wymyślił…
Piwowarczyk niczego nie odrzekł. Miast tego stał przed nią i czekał aże dziewucha przestanie chichotać wpatrując się w jej piegowate lica i z razu na raz zgrzytając zębami. A to coś jakby uśmieszek nie złaziło z jego kwadratowej zarośniętej szczęki.
Chwilę później położył dłoń na jej ramieniu, a dwa palce wśliznęły się pode materiał kiecki.
- Dyć nie musim gadać…
Bogna na poczynania Luthera nie ruszyła się o cal, choć głośno wciągnęła powietrze, a jej lico zarumieniło się. Uśmiechnęła się ponownie, ale już nieco skromniej niż przed chwilą, nie pełną gębą, bardziej tak… zmysłowo?
- Jakbyś chciał, to siadaj do stołu, dostaniesz chleb, ser, kiełbasę, mleko, będzie i masło. Jak chcesz zrobię i jajecznicę, piwo też się znajdzie - Bogna mrugnęła do młodziana, po czym… klepnęła go dłonią tym razem prosto w pęczniejące wzgórze w portkach.
Luther sapnął w odpowiedzi na taki dotyk i ucapiwszy dziewczynę za pośladki, zacisnął dłonie i przyciągnął ją w ten sposób do siebie.
Tym magicznym sposobem jako natura chciała wypukłość miast pacania znalazła się przy wklęsłości.
Po czym uniósl ją i usadził na stole nadal pozostając w jej rozkroku.
- A czymś jeszcze mnie możesz uraczyć? - spytał, a jego spojrzenie w jej koszulinie utknęło. Rudowłosa siedziała zaś, jak ją posadził, figlarnie przygryzając usteczka. Wyłapała, gdzie utknął wzrok Luthera, po czym… zaczęła powoli rozpinać pierwsze dwa guziki koszuliny z góry.
- A na co miałbyś ochotę? - Szepnęła, jednocześnie lekko go własnymi nogami w pasie oplatając.
Na odpowiedź długo nie musiała czekać. Właściwie w ogóle, bo gdy tylko guziki ujawniły zawartość, piwowarczyk odchylił Boguśkę do tyłu i zanurzył twarz we wgłębieniu między piersiami dziewczyny. Rękami pomógł sobie w wydostaniu dania na pełne zewnętrze i zaczął się nim może niezbyt wprawnie, ale z godnym nastolatka animuszem, sycić, szczodrze obcałowując i śliniąc piegowate piersi dziewczyny… co wywołało ciche jęki rozkoszy u rudowłosej, która mocniej oplotła go nogami, jednocześnie opadając plecami na stół. Pociągnęła Luthera za sobą, dłońmi trzymając go za kark, i wprost wpychając we własne piersi. Zaśmiała się cichutko, uradowana chyba takim obrotem spraw.
Uchwyt ten przez pewien czas obojgu sprawiał najwyraźniej przyjemność, bo Luther nigdzie się nie wybierał racząc się tym co mu się tak radośnie oddawało. Instynkt zdobywcy jednak wziął górę nad doświadczeniem i chłopakowi zaczęło być mało. W efekcie z trzaskiem padł kolejny guzikowy szaniec i kolejny, a Grolsch zsunął się nieco niżej ku brzuchowi i podbrzuszu Boguśki. Ino łapy jego zwlekały z tym pośpiechem nadal bawiąc się piersiami dziewczyny.
- Lut… Luther… - Wyszeptała rozpalona figlami dziewoja, było to chyba jednak za ciche.
- LUTHER - Powiedziała już stanowczym tonem, jednocześnie lekko… ciągnąc go za ucho. Gdy chłopak zaś w końcu spojrzał na Bognę, ta czerwona niczym pomidor, z siebie wydusiła, co chciała mu powiedzieć.
- Ja… ja się cały dzień TAM nie myłam…
Młody Grolsch wyglądał przez chwilę jak psisko, które za powróz od miski odciągnięto, wliczając w to niezbyt mądre spojrzenie i oślinioną buzię. Gdzieś w oczach błysnęła mu jednak samotna jak przystało na okoliczności iskierka inteligencji i piwowarczyk spojrzał w dół gdzie kręciły się pierwsze rude włoski, a potem znów na Boguśkę. Znów w dół i znów na nią. W końcu warknął jakby strasznie rozeźlony, że mu się zabawę zepsuło i... zadarł jej kieckę by się samemu przekonać na ile diabeł taki straszny. Wtedy straciła go z pola widzenia. Za to poczuła. I natychmiast w kuchni rozległ się przeciągł jęk rozkoszy dziewoji, a jej nogi rozwarły się bardzo szeroko. Opadła plecami na blat stołu, po czym drżała na całym ciele, i jęczała wyjątkowo głośno, co pewien czas wypowiadając jego imię w ekstazie…

~

Jakiś czas później, Luther siedział na ławie przy stole, popijając piwo. Sam stół był tak zastawiony jadłem, jak wcześniej wspomniała Bogna, oprócz jednak jajecznicy, na którą o takiej porze młody Grolsch już nie miał ochoty… sama Bogna zaś, usadowiła się zadkiem właśnie na stole, również popijając złocisty trunek. Włosy miała nieco rozczochrane, koszulę wciąż do połowy rozpiętą, a spódnicę pogniecioną. Bose stopy usadowiła sobie na… kroczu Luthera, a oboje wzrok mieli rozmarzony i lisie uśmieszki na ustach. Od czasu do czasu coś drobnego podziubali, choć głównie skupiali się na piwie, i wpatrywaniu w twarz drugiej osoby.
Piwowarczyk z przyjemnością siorbał trunek, który doskonale znał. Drzewcanie z tej warki byli szczególnie zadowoleni. Ojce chyba zresztą też choć okazywali to jak to ojce. Po swojemu i od wieków wżdy tak samo. Ale przyjemnością było pić je teraz i patrzeć jako i Bogna je pije czasem rozchlapując tu i ówdzie i pozwalając by jaka kropelka spadła na jej piersi. Piersi, których zdobycie ukontentowało Luthera koronując dzień samych sukcesów…
Zdjął jej stopę z kroku gdzie spontaniczna, acz energiczna reakcja już zdążyła zaistnieć. Ale tym razem Luther po spełnieniu czuł się na siłach sprostać oparciu pokusie.
- Myślisz, że Otton sam jest… no nie jest człowiekiem? - zapytał niespodziewanie.
- Eeeee… - Odparła wielce genialnie Bogna, marszcząc drobne brewki -Nie no, co ty… nie może być. Przecie ma babę, ta by podmianę zauważyła - Sierota podrapała się po nosie, po czym upiła znowu nieco piwa - Ja myślę, że on to się jakąś plugawą magyją zajmuje - Kiwnęła z przekonaniem głową.
Pokiwał głową, ale chyba nieprzekonany, co zaraz dał po sobie znać.
- Zauważyłaby i co? Komu naskarży? I po co? - pokręcił jednak czupryną jakby i jego wątpliwości go nie przekonywały - On coś z tą potworą jak nic ma wspólnego. Światko nic o niej nie mówił na razie, a ojcom nie prędko się zachce palcem kiwnąć. Matuś zaś łojca słucha. Ale wujo. Wujo tego nie zostawi. I będzie wiedział, czy się Pan rycerz magyją para. Zapytam go. I ci powiem.
Dopił piwo i wstał ode stoła zadowolony. Po czym zerknął na Boguśkę na powrót lisio.
- Pokażesz zadek na dowidzenia?
Ruda dziewoja zamrugała najpierw zaskoczona ślipkami, po czym roześmiała się wesoło, na ostatnie słowa Luthera.



- A zobaczymy się jutro? - Powiedziała, po czym okręciła się zadkiem po stole, w stronę chłopaka. Powoli ściągnęła z siebie koszulę, wystawiając na widok nagie ciało od pasa w górę, z najważniejszymi w tej chwili, cycuszkami prosto przed nim.
Luther zrobił to co zrobiłby bodaj każdy chłopak na jego miejscu.
- Zobaczymy się- obiecał.
Patrząc na jej piegowate skarby znowu zaczął zapominać o pośpiechu. Choć z drugiej strony przecież czekał na Racimira, nie?
- Obiecujesz? - Spytała z lisim uśmieszkiem, po czym nieco nogi podciągnęła, stopy stawiając na blacie stołu. Patrząc na niego przymrużonymi oczkami, rozchyliła uda, i zadarła dłonią kieckę w górę, pokazując i co innego.
Chłopak ponownie opadł na krzesło przed dziewczyną mając jej brzuch przed sobą. Przełknął ślinę i objąwszy ją zsunął ją sobie na kolana.
- Taaak - mruknął czując znów tę miękką ciepłość.

***

Chwilę później Luther Grolsch zawiązując troki opuścił racimirowy młyn i kierował się do domu.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline