Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2019, 20:13   #220
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Farma Vernoisów stała taka, jaką ją zostawili. Z jedną różnicą. Kości pokonanych na niej szkieletów zniknęły. Wielki sagan leżał tam, gdzie upadł, wyrzucony z okna przez Dietmara. Porozrzucane we wnętrzu, w ferworze walki sprzęty zalegały na podłodze. Porozbijane przez szturmujących ożywieńców okiennice niemrawo kiwały się na zawiasach. W obejściu panowała cisza i spokój…

Zwiadowcy kiedy nieco odpoczęli, znów przedsięwzięli marsz. Tym razem już w konkretnym kierunku. A mianowicie w miejsce, w które chwilę wcześniej uderzały z jasnego nieba pioruny. Caspar miał złe przeczucia. Szli w górę doliny, która stawała się coraz dziksza, coraz mniej zagospodarowana przez ludzi. Pastwiska z wolna ustąpiły porośniętym chaszczami halom, na których wciąż zalegał śnieg. Co rusz musieli kluczyć, by omijać zbite, gęste zarośla kosodrzewiny. A nad nimi wciąż większy i większy, przesłaniający już sporą część nieba wznosił się trójkątny, pokryty bielą, z wierzchołkiem skrytym za chmurą, szczyt Frugelhornu.

Nie dane było im dotrzeć do miejsca, które lizały błyskawice. A to dlatego, że owo miejsce zmieniło diametralnie swoje położenie. Znowu zagrzmiało. Błysnęło i biały zygzak przeciął niebo uderzając tym razem gdzieś na wschodzie. Znów u podnóży rozległej góry. Dokładnie tam gdzie znajdowała się krasnoludzka kopalnia…

*

We wsi nadal panował rozgardiasz. Co rusz ktoś bardziej doświadczony, przeglądając pakowane rzeczy, trafiał na coś, co zupełnie nie nadawało się do wywiezienia, a tylko niepotrzebnie zajmowało miejsce. Bo na cóż komuś trzy puchowe poduchy? Albo maselnica. Trójnogi zydel? Dwa pękate garnce pełne smalcu? Te ostatnie akurat szybko znalazły amatorów, zwłaszcza gdy pojawił się jeszcze chleb i kiszone ogórki. Awantury, spory i waśnie nie milkły i w niezbyt przyjemnej atmosferze pakowanie wolno zmierzało ku końcowi. W centrum wsi coraz więcej wehikułów gotowych było do wymarszu. Krasnoludy sposobiły broń. Cecil opowiadał jakieś dyrdymały. Z niecierpliwością wypatrywano zwiadowców, którzy zapuścili się na północ. Gdzieś pod Frugelhornem błyskało. Nie był to dobry znak…
 
xeper jest offline