Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2020, 10:53   #15
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
11 Martius 816.M41, droga z Mechanicarium Port Wander do doku promów.

Po opuszczeniu hallu Adeptus Mechanicus Winter i Ramireza natychmiast otoczyła dwunastka straży przybocznej lady kapitan.
Dowodzona przez zaprawioną w bojach Amelię de Vries drużyna odziana była w zbroje pokryte rodową czernią ze złotymi insygniami. Amelia była jedyną kobietą w tej części najbliższej świty lady Corax od lat związaną z Winter. Strzegła bezpieczeństwa szlachcianki od czasu jej dzieciństwa i znała jej preferencje i przyzwyczajenia jak swoje własne. Bezpieczeństwo Winter było jej absolutnym konikiem. Dlatego pod jej okiem musztra w oddziale była wyjątkowo wymagająca. Lifeguards maszerowali chroniąc teraz oboje:Winter i TechKapłana Błysku Cieni w równym szyku albo wymuszając przejście samym swym widokiem albo też siłą fizyczną, prowadząc oboje do wahadłowca.

Winter szła obok Ramireza szukając sposobu na podtrzymanie zalążka porozumienia, który pojawił się podczas rozmowy z magosem.

Przeciągającą się ciszę przerwała w końcu:
- Dziękuję za pomoc, panie Ramirez. - doszła do wniosku, że najlepiej zacząć od prostych kwestii.

Za drużyną maszerowała druga, niemal tej samej wielkości. Również w barwach rodziny Corax. Jednak ta składała się wyłącznie z serwitorów, które Ramirez zabrał po to, by wywołać odpowiednie wrażenie w AdMechu. Jedynie dwa z nich poruszały się daleko przed oddziałem de Vreis. Całą dotychczasową drogę dzięki swojemu implantowi przełączał się na widok z oczu każdego z nich oceniajac drogę i szczegóły, które mogły mu umknąć.

Właśnie z tego powodu słowa lady Kapitan nie dotarły do niego od razu. Dopiero po chwili zamrugał, a czerwone światło w oku zgasło. Ciekawym było to, że gdy implant nie był aktywny, to nie powodował żadnej fizycznej zmiany w wyglądzie oka Ramireza.
- Lady Kapitan nie docenia własnych umiejętności. To dzięki jej wystąpieniu udało się zmaksymalizować efektywność tych negocjacji. Rzekłbym, że Gunnar Corax byłby dziś bardziej niż dumny. - Po tych słowach nastąpiło coś dziwnego. Coś, czego zazwyczaj nie widywało się u przedstawicieli AdMech. Kącik ust Ramireza uniósł się lekko w czymś, co u ludzi uchodziło za uśmiech.

Dotychczasowe opanowanie Winter niemal nie prysło. Do tej pory TechKapłan kojarzył się dość… Kontrowersyjnie. Na pewno nie z komplementami ani przyjacielskim uśmiechem.
Nie udało się jej ukryć zdumienia. Szybko pokryła je cichym odchrząknęłam:
- Tak. Cóż… Staram się uczyć od najlepszych. A pana porady zdecydowanie pomogły.

Zamilkła na chwilę by ciągnąć:
- Zastanawia mnie skąd znajomość tajnego języka?
- Chciałbym zatem poznać pani nauczyciela. Pani ojciec nie wyszedłby z tych negocjacji z taką - Ramirez zamilkł szukając odpowiedniego słowa. - Gracją? Owszem, był stanowczy, jednak nieco inaczej. Często wykorzystywał moją pomoc wtedy, gdy ważna była zimna analiza sytuacji. Stąd pojawiła się konieczność posługiwania tymi kilkoma zwrotami znanymi w dość wąskim kręgu. On skupiłby się na kwestiach kontrabandy i nie pełnej legalności ładunku. Swoje prośby podszyłby groźbą. I prawdopodobnie nie uzyskałby takich rezultatów jak pani. AdMech nie lubi, gdy się im grozi. Ja z kolei nie miałem nie miałem okazji w sposób adekwatny podziękować za ten pancerz.
Po tych słowach wielka stalowa rękawica z echem uderzyła o płytę pancerza wspomaganego na klatce kapłana.
- Odniosłem wrażenie, iż pani kapitan nie jest przychylna mej osobie po ostatniej rozmowie w bibliotece. A jednak pancerz ów trafił wprost do mnie. Nie do kogoś z osobistej gwardii.

- Nieprzychylna? Na jakiej podstawie takie wrażenie? - Winter słuchała przemowy towarzysza z uwagą i notowała różnice i informacje - Jest pan TechKapłanem Błysku Cieni. - Spojrzała przelotnie na Ramireza - Jedynego domu jaki mam, panie Ramirez. Domu, którego tajników nie znam, a których strzeże właśnie pan. Dbam o tych, którzy dbają o mnie. To chyba… logiczne?

- To logiczne - powiedział potwierdzając. - Jednak pancerz wspomagany sprawdza się przede wszystkim dla żołnierzy liniowych. Czy mam zatem rozumieć, że w najbliższym czasie przewiduje Pani Kapitan więcej misji, w których oczekuje Pani mego udziału własnie w pierwszej linii? Bądź w pani bezpośredniej bliskości? Wtedy owszem decyzja o moim doposażeniu jest jak najbardziej logiczna - Na moment zamilkł czekając aż Lady-Kapitan przetrawi przekazane informacje, po czym dodał:
- Nieprzychylność wnioskowałem w oparciu o raporty jakie wysłałem z kolejnych spotkań z kobietami. Żaden z siedemnastu raportów nie otrzymał informacji zwrotnej.
Ramirez maszerował równo, choć niespiesznie. Na moment zamilkł. Jakby jego umysł analizował kolejne frazy wypowiedzi Winter Corax.
- Cieszy mnie fakt, że myśli Pani u Błysku jak o domu. Jeżeli tylko zechce Pani poznać więcej jego tajników, to chętnie je omówię. Łącznie z tajemniczym pomieszczeniem naszego seneszala, które generuje wysoki pobór mocy i łączy arterie większości linii monitoringu. - To ostatnie dodał wyraźnie ciszej, tak, żeby nie usłyszał żaden z żołnierzy w ich otoczeniu.

W tym czasie Amelia pomogła obojgu w załadunku na pokład wahadłowca.
Pomogło to Winter w zachowaniu powagi na słowa Ramireza. Czuła się jak małe dziecko rozpakowujące cukierka. Im bardziej otwierała opakowanie tym więcej słodyczy było dostępnej. Czy tak miało być i w przypadku TechKapłana?

- Sugeruję by stawił się pan u mnie w prywatnych kwaterach dzisiaj o osiemnastej. Dokończymy tę rozmowę przy herbacie.

Winter zajęła swoje miejsce.

- Czy mam przybyć w formalnych szatach? - odpowiedział, gdy zajmował miejsce. Ze względu na pancerz wspomagany nie mógł usiąść, lecz zajął stanowisko w stosownej uprzęży blokującej możliwość przemieszczenia w trakcie lotu. Podobne stanowiska zajmowały serwitory. Niestety było to zbyt daleko od Lady Kapitan, żeby móc kontynuować nieskrępowaną rozmowę w trakcie lotu.

Winter pokręciła przecząco głową.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline