Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2020, 15:15   #16
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
11 Martius 816.M41
Spotkanie Winter, Barcy, Ahalliona - gabinet Lady Kapitan



Winter denerwowała się.

Przekładała papiery z miejsca na miejsce, przeglądała po raz kolejny te same zapiski ojca tak naprawdę mając myśli zaprzątnięte czym innym.
Po raz kolejny łapała się na zabawie końcówkami obciętych włosów. Niezmiennie bawiła ją myśl o tym jak doszło do obyczajowego skrócenia jej długich pukli. Widoczny sygnał zmiany jej statusu. Dzisiaj po raz pierwszy miała je rozpuszczone, opadające grubymi lokami wokół twarzy.

Zapatrzyła się przez chwilę na oprawiony obecnie w szklany, przeźroczysty kubik złoty guzik - prezent od Nawigator. Nie wiedziała jak zareagowałby na to wszystko jej ojciec. Nie znała go w ogóle, a teraz postępowała jego ścieżką. Znalazła też tutaj coś czego nie spodziewała się znaleźć. Jakieś dwa miesiące temu. Czy była w stanie połączyć wszystko? Odzyskanie zasobów, odrodzenie rodu, uzyskanie profitu i zadbanie o coś, kogoś jej bliskiego? Wierzyła, że tak. Nigdy dotąd nie czuła się tak silna, spokojna i cała.

Czekała obecnie na rozmowę z seneszalem by omówić ostatnie negocjacje z Adeptus Mechanicus. Czekała też na koniec tego dnia, bo wieczory stały się jej ulubioną porą dnia.

Seneszal przyszedł punktualnie, zwyczajowo nienagannie ubrany w tradycyjną czerń. Jedyną ozdobą jego stroju była wpięta w kurtkę pozłacana szpila zwieńczona miniaturowym krukiem o rubinowych oczach.

Usiadł na wskazanym mu formalnym gestem krześle, bezbłędnie rozpoznając oficjalny charakter spotkania i nie pozwalając sobie na żadne poufałości. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po włosach kapitan, by spocząć na rozłożonych na biurku dokumentach.

Winter uśmiechnęła się na powitanie Barcy zamykając teczkę z dokumentami.
- Christo - zaczęła z wolna - nim przejdziemy do omówienia wyników rozmów, chciałabym…
Winter zawahała się i złożyła dłonie ze sobą.
-...omówić sprawę prywatną. - kontynuowała po nabraniu oddechu - Liczę przy tym na Twą szczerość i obiektywną poradę. Otóż, ja i Ahallion staliśmy się sobie bliscy. Do tej pory trzymaliśmy tę informację dla siebie, ale ponieważ chciałabym ten fakt upublicznić, informuję o tym Ciebie jako pierwszego.

Urwała zawieszając znacząco ton i dając seneszalowi szansę na reakcję.

Barca nawet nie drgnął, ale przeszywająca go badawczym wzrokiem Winter gotowa była przysiąc, że w oczach mężczyzny błysnęło na ułamek chwili całkowite zdumienie.

-Wybacz, ale nie do końca zrozumiałem twoją deklarację - powiedział po krótkiej chwili milczenia - Bliscy w jakim tego słowa znaczeniu? Emocjonalnym?

W odpowiedzi brew Winter powędrowała do góry.
- Również. - zaskoczyła samą siebie wytrzymując spojrzenie seneszala - Chcemy przeprowadzić rytuał połączenia. Unii.

Tym razem Christo milczał dwa razy dłużej, zanim ponownie zabrał głos.

-Z góry przepraszam za następne pytanie, ale moja ewentualna rada, o ile będzie mile widziana, zależy od tej odpowiedzi. Czy istnieją powody natury biologicznej, które wymagają pośpiechu w kwestii ceremonii?

- Nie. - odpowiedź była niemal natychmiastowa - Kwestię potomstwa, przedłużenia rodu, dziedziczenia też omówiliśmy. Chciałabym jednak by status Ahalliona został oficjalnie uznany. Ponieważ unia nie jest małżeństwem per se, wolałabym uniknąć niepotrzebnych trudności. I, Christo, Twoja rada jest zawsze mile widziana. - Winter dodała nieco bardziej miękko.

Seneszal pochylił się do przodu w krześle, złożył dłonie palcami spoglądając w oczy swej rozmówczyni.

-Jeśli zatem pośpiech nie jest niezbędny, sugerowałbym wstrzymanie się z ceremonią o kilka miesięcy. A przynajmniej do chwili przedostania się do Koronusa. Chciałbym ci przypomnieć, że ledwie otarliśmy się o tutejsze Wielkie Burze. Załoga pokłada w tobie absolutną ufność, ale skok w Paszczę wystawi uczucia ludzi na ciężką próbę. Muszą wiedzieć, że pozostajesz całkowicie skoncentrowana na tym zadaniu, w pełni skupiona, daleka od czynników mogących cię rozproszyć. Nie mogą zwątpić…

Odgłos pukania przerwał słowa seneszala w połowie zdania. Drzwi otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł misjonarz. Ale nie do końca taki jakim go ostatnio Christo Barca pamiętał. Nie tylko wyglądał reprezentacyjnie, nowe szaty w kolorach rodu Corax, dodawały mu sporo powagi i chcąc nie chcąc szacunku. Sam duchowny wyglądał inaczej. Zniknęło gdzieś ponure spojrzenie i wiecznie zmarszczone brwi. Zastąpił je lekki uśmiech. Dziwnie pasujący do całości wizerunku kapłana, któremu można powierzyć swoje sekrety.
- Witajcie. Winter. Christo. - misjonarz skinął głową każdemu z obecnych na spotkaniu.
- Muszę z wami porozmawiać. Ale to może poczekać… - nawet jego wypowiedzi były dokładniejsze.

- Ahallionie - Winter poczuła jakby ktoś włączył w niej światło. Poczuła ciepło rozlewające się na widok wchodzącego. Wyprostowała się jednak oficjalnie - O wilku mowa. Usiądź, proszę. Właśnie wprowadzałam seneszala w obecną sytuację i naszą relację. Christo odradza pośpiech w dopełnieniu unii aż do czasu przedostania się do Koronusa by nie dawać załodze powodów do zwątpienia w priorytety.

Winter skierowała spojrzenie na Christo.
- Dostrzegasz jeszcze jakieś ryzyko?

-Chwilowo jedynie takie - Barca oderwał wzrok od kleryka, spojrzał ponownie na Winter - Będziemy też potrzebowali kilku tygodni, by przygotować całą dokumentację niezbędną do usankcjonowania unii. To dla legislatorów Gunnara zupełnie nowe wyzwanie natury prawnej… twój ojciec zwykł opierać swe związki z kobietami na mniej sformalizowanych konkubinatach.

Ahalion przysłuchiwał się rozmówcom. Nie usiadł jednak od razu, tak jak prosiła go lady kapitan. Najpierw nalał wody z karafki do dwóch szklanek. Jedną z nich podał Winter. Uśmiechnął się do niej szerzej gdy złapał jej spojrzenie, gdy przyjmowała podane naczynie. Kapłan usiadł w końcu na sofie?po turecku. Mimo zmian niektóre z jego nawyków nadal pozostały.
- A przypomnijcie mi o jakich priorytetach wie załoga? Nie jest ich priorytetem wypełniać wolę naszej pani kapitan?

-Obowiązkiem nas wszystkich jest wypełnianie woli lady Winter - odrzekł Christo - Lecz nie wszyscy jesteśmy równie silni duchem i wolą. Naszym zadaniem jest wspieranie maluczkich, którzy mogliby zwątpić w krytycznej chwili.

- Konkubinat… - wojownik znał Barce. Unikał problemów jeśli mógł. Albo raczej je eliminował. Samo słowo nie miało znaczenia. Nie dla misjonarza.
- Konkubinat ma sens. Winter?

Brunetka opadła plecami na oparcie fotela rozważając porady seneszala i pytania misjonarza.

- Z opisu unii wynika, że przewiduje rytualny okres zapoznania. Czas dla wstępujących w taki… konkubinat - Winter skinęła Ahallionowi głową w odpowiedzi na jego pytanie - Czy ten okres można uznać za kompromis i zakończyć go w Koronusie? Do tego czasu kwestie prawne powinny być również zakończone, zaś Ahallion może zająć pozycję na mostku jako jeden z doradców. Czy ujawnić informację entourage'owi? Myślę, że jako najbliżsi powinni wiedzieć.

Winter spojrzała również na Barcę:
- To wiąże się również z tematem Twego awansu, Christo. Awansu na XO. Przyjmiesz ten awans, prawda?

-Chcesz mnie uczynić pierwszym oficerem? - tym razem Barca nie zdołał powstrzymać wyrazu zdumienia - To zaszczyt, ale jestem zmuszony odmówić. Tak prominentna funkcja otwarcie kolidowałaby z moimi pozostałymi obowiązkami, Winter. Pomijając już fakt, że złamałbym liczne protokoły przejmując dowodzenie nad kadrą oficerską załogi. Jak powiedziałem, to zaszczyt, którego ciężaru nie zdołałbym udźwignąć. Jeśli wolno mi wysunąć kontrpropozycję, rozważ proszę kandydaturę Amelii de Vries. Pod nieobecność twego kuzyna wydaje się doskonałym pretendentem do stanowiska dowódcy pokładowego garnizonu. Jest bezgranicznie lojalna i kieruje twoją strażą przyboczną bez śladu zastrzeżeń. Maurice jej ufa. Przeniesienie z roli dowódcy straży na stanowisko arcymilitanta byłoby w mej opinii naturalnym biegiem kariery tego człowieka.

Szlachcianka skinęła głową.
- Ma to sens, Christo. Ten awans należy się jej. - Winter pokiwała głową. - Zajmiesz się niezbędnymi szczegółami? Przejdźmy zatem do spraw bieżących. Negocjacje z magosem i zdaje się Ahallion też ma sprawę do omówienia.

Winter spojrzała na misjonarza pytająco.

- Umowy. Podpisy. Słowa. Dużo więcej. Papier z mocą większą niż słowo. Ma znaczyć więcej niż przysięga. Ma przypominać? Zasady. Reguły. - brodacz westchnął ciężko.
- Nie. Może. Pomyślę. - mężczyzna zapatrzył się w szklankę wody. Jedna rzecz jaka się nie zmieniła to uśmiech.
Winter pokiwała głową. Ten temat mogli omówić we dwójkę.

- Dostałem propozycję z Eklezjarchii. Pytanie. Prośbę. - duchowny zmienił temat swoich wypowiedzi.
- Tysiąc pięciuset pielgrzymów szuka okrętu by dostać się do stacji… nie pamiętam. Gdzieś za mostem. Ich pasterz. Opiekun. Przywódca. To Hiperios. Już zgodził się oddać nam pięćdziesięciu ludzi. Choć poprosiłem tylko o dziesięciu. Nie mają pieniędzy. Nic wartościowego. To tylko ludzie pełni wiary. - Wyraz twarzy misjonarza zmienił się odrobinę. Rysy wyostrzyły. Nabrały odrobinę drapieżnego wyglądu.
- Myślę, że to dla nas dar od Imperatora. Co o tym myślicie?

Barca poprawił się w krześle, pokiwał z aprobatą głową.

-Sprawdziłem tych ludzi na tyle, na ile to było możliwe - powiedział - Półtora tysiąca pielgrzymów z Venerisa, którzy chcą dołączyć do zbożnego dzieła ewangelizacji Koronusa. Szukają transportu do Footfall. Ich przewóz nie będzie nas wiele kosztował, a jeśli przydamy tej akcji odpowiedniej oprawy, możemy uzyskać błogosławieństwo arcydiakona Mefistofela. Dobre relacje z Ministorum w Port Wander są zawsze w cenie, Winter.

- Dobrze. Zapewnimy im przewóz i wygodne warunki. Tę pięćdziesiątkę chcecie wcielić do armii? Obsługi? Skoro to pielgrzymi nie wiem czy słusznym byłoby wystawianie ich do walki…

Winter nie widziała przeciwności w udzieleniu pomocy. Wedle jej oceny sami byli w tej chwili na etapie opłacania frycowego. Każda mała koneksja i opcja wsparcia liczyła się tak samo jak pomnażanie profitu.

-Chętnie omówię kryteria selekcji z prezbiterem Ramirezem - powiedział Christo - Być może znajdą się wśród nich ludzie z wykształceniem technicznym. Wyspecjalizowany personel zawsze jest potrzebny. Kilku z doświadczeniem wojskowym można przenieść do oddziałów bezpieczeństwa. Jeśli dasz mi dobę, przygotuję swoje propozycje. Co się zaś tyczy Ramireza, poinformował mnie o efektach waszego spotkania z techkapłanami. Wydzieliliśmy już podpokład dostosowany do potrzeb grupy magosa Karrambola. Zaokrętowanie rozpocznie się w przeciągu następnych dwunastu godzin.

- Jeśli chodzi o pielgrzymów, jest na pokładzie ten… Hipodros. Hiperios. - Poprawił się misjonarz.
- Czeka na decyzję lady kapitan. Chciałbym abyście go poznali i przedstawili mu warunki przewozu… - Ahalion nie był dobrym aktorem. Tak samo Winter jak i Christo doskonale widzieli, że jest tam coś jeszcze.

- Masz jakiś termin na myśli? - Winter wiedziała, że oficjalne spotkania to wyzwanie dla misjonarza - Jakieś konkretne warunki?

- Rozmowy. Negocjacje. Ludzie. To moja słabość. To wasza siła. - kapłan przekręcił głowę w jedna i druga stronę.
- Ale Imperator dał nam dar. I mam zamiar go przyjąć. - duchowny powoli odstawił szklankę. Spojrzał na swych rozmówców bezpośrednio.
- Nie chcę dostarczyć ich na stację. Chcę by zostali z nami. To jest ziarno, które zasiane, pielęgnowane, wyda bogaty owoc. Daj im pracę Christo. Znajdź perły wśród nich. Ja poszukam tam swoich. Przekuję w miecze. W tarcze. - Ahalion sprawiał wrażenie, że było dużo więcej w tych planach niż mówiły jego słowa. Dwójka salonowych rekinów mogła się tylko domyślać, co taki człowiek jak misjonarz, mógł dla nich zgotować.
- Barca, będę potrzebował dziesięciu mieczy łańcuchowych. - kapłan uśmiechnął się szeroko i zaczął śmiać wskazując Winter drzwi. Najwyraźniej negocjacje z pielgrzymami miały rozpocząć się od razu.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 03-01-2020 o 15:19.
corax jest offline