Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2020, 15:23   #17
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
11 Martius 816.M41, prywatne kwatery Lady Kapitan Winter Corax

Ramirez przybył ubrany w długi płaszcz. Oczywiście w kolorze czerwonym. Ale kolor i wpięta weń złota brosza z Cog Mechanicus były jedynym dowodem na to, że należał on do adeptów Mechanicusa. To i może jeszcze garb jaki odznaczał się na jego plecach. Ukryte mechadendryty. W dłoni niósł małe zielone, zamknięte hermetycznie zawiniątko. Recaf. Mieszankę zebraną z najdalszych zakątków Imperium.

Nie było z nim natomiast Leona. Serowczaszki która niemal nie odstępowała techkapłana o krok. Gdy tylko się zaanonsował przekazał podarek na ręce osobistego sekretarza Winter - Asefa Barata.

Spod rozpiętego płaszcza tym razem można było zobaczyć ubrania Ramireza. Czarne spodnie ze zdecydowanie zbyt dużą ilością kieszeni, żeby uznać je za eleganckie oraz czarną przylegającą do ciała koszulkę.
Asef wprowadził kapłana przez przedsionek do saloniku, który najwyraźniej połączony był z miejscem spoczynku szlachcianki. Pomieszczenie utrzymane było w czystym kolorze bieli z nielicznymi dodatkami czerni i błękitu. Salonik wypełniał niewielki regał z księgozbiorem, obok którego stała biała, skórzana sofa w tej chwili wypełniona poduchami. Obok stał podłużny stolik zaś Naprzeciw sofy stał przepastny fotel, który kompletnie nie pasował do wystroju. Był piątym kołem u wozu i słoniem w składzie porcelany. Najwyraźniej wykonany z jakiegoś rodzaju tkaniny, już miejscami znoszonej, wysiedzianej. Podłogę zdobiły dwa duże mechate i białe dywany. Do części sypialnianej najwyraźniej wchodziło się po schodkach ale faktyczny jej wystrój ukryty był za błękitno białym przepierzeniem. Pachniało kwiatowo, słodko. Winter siedziała właśnie w wielkim fotelu zostawiając rozmówcy szeroką sofę.
Asef wydał polecenie służącej rozlania herbaty a następnie zniknął zostawiając drzwi otwarte.

Winter zaczekała aż kapłan się umości.
- I to tyle. Tajemnic - potoczyła krótko dłonią wokół. - Niewiele zmian od czasu mego ojca.
Ramirez nie zdjął płaszcza. Podrzucił jego poły i usiadł na skraju sofy. Oparł łokcie o kolana. Raczej ciężko było uznać to za umoszczenie się, jednak nie ruszał się więcej.
- Cóż, większość pomieszczeń została zoptymalizowana. Nie widzę nigdzie jego jastrzębia. Przeniosła go Pani do części biurowej? - zapytał spokojnie.

- Nie - uśmiechnęła się Winter, która po pracy odziana była w czarne obcisłe spodnie, krótki gorset przypominający szeroki pas i lejącą się koszulę sprawiającą wrażenie wody lub cieczy przy każdym ruchu. - Chciałby pan go zobaczyć?

- Nie. Nie jest to konieczne. Choć to piękne zwierze - techkapłan użył tego dziwnego określenia dla cybernetycznego orła, a jego reakcja i szybkie zaprzeczenie wyraźnie wskazywały na to, że jednak chciałby zobaczyć ów cud techniki.
- Możemy przejść do tej części rozmowy dla której mnie Pani wezwała - nagle pokręcił głową. - To znaczy zaprosiła - poprawił się w końcu.

Winter w zasadzie wykonała jedynie gest a w.salonie pojawił się ponownie Asef.
- Bądź tak łaskaw i przynieś Vindexa. Kapłan chciałby sprawdzić jego stan.
Dopiero po wyjściu sekretarza zwróciła soę ponownie do gościa:
- Wydaje mi się, że to przyjemniejsze warunki do rozmowy. Napije się pan koniaku?
Ramirez skinął głową i powiedział.
- Z największą przyjemnością.
Vindex i koniak podany przez służbę wjechały niemal równocześnie. Jastrząb wydał metaliczny skrzek na widok Winter i sfrunął na zagłówek fotela. Pazury wbiły się bezlitośnie a Kapłan zdał sobie sprawę czemu fotel wygląda tak nieciekawie.
- Wspomniał pan o raportach. Przejrzałam je ale nie bardzo rozumiem, czego pan oczekuje ode mnie?
Głowa Ramireza przechyliła się lekko. Jedno z jego oczu zapaliło się czerwienią. Vindex na moment naprężył się, jakby stawał na baczność. O ile coś takiego było możliwe u cybernetycznego ptaka. Przez moment zdawać mogło się, że nic z tego co mówi Winter do nie docierało do Ramireza
- Vindex - powiedział jakby smakował to słowo, a potem zupełnie zmienionym tonem dodał:
- Zarzuciła mi Pani brak doświadczenia z kobietami. Uzupełniłem więc braki i raportowałem postępy. Oczekiwałem informacji zwrotnej. Wnioski z braku takowej mogą być dwa - czerwone oko zgasło, a cyberjastrząb rozluźnił się znacząco. - Albo nie widzi pani szansy uzyskania przeze mnie stosownych doświadczeń, albo też stałem się ofiarą słownej manipulacji jakiej nie zrozumiałem. A pani z jakiegoś powodu postanowiła nie wyprowadzać mnie z błędu, żebym mógł w dalszym ciągu trwonić zasób jakim jest czas. Pomijając ocenę słuszności jednego czy drugiego wniosku oba one są zgodne co do przyczyny: z jakiegoś powodu jest mi Pani niechętna. Ta logika kompletnie upadła w momencie gdy otrzymałem pancerz wspomagany. Będę wdzięczny za wyjaśnienie tej sytuacji - wyraz twarzy Ramireza był wręcz błogi, a ton głosu wolny od oskarżeń.

Winter uniosła lekko kieliszek w dłoni, ogrzewając go. Wprawiła naczynie w ruch by przebudzić bukiet alkoholu i zapatrzyła w Ramireza:
- W przypadku doświadczenia z kobietami to był przytyk. Dwakroć nalegał pan na coś na co otrzymywał odmowę. Stąd też i przekonanie, że nie obcował pan za często z kobietami. W każdym razie, jeżeli randkowanie to coś co pana interesuje, nie powinnam się w to mieszać. To pana życie prywatne. - Winter zamoczyła w końcu usta w alkoholu - To wszystko nie ma w tym nic więcej. Gdybym była jak pan sugeruje niechętna nie negocjowałabym też możliwości murderservitora.

- Błysk Cienia jest moim życiem prywatnym pani Kapitan. Nie ma nic ponad to. Co do murderservitora to jestem bardzo wdzięczny. Choć nie wiem skąd akurat taki pomysł. Chciałbym w nim powielić schemat z Vindexa właśnie.
Ramirez powoli przeniósł swoje spojrzenie na Winter. Jakby to ona przejęła całą jego uwagę, a techniczne dzieło sztuki poszło w zapomnienie. Choć było tuż przy niej.
- Trzydzieści lat spędziłem na Marsie. W otoczeniu ludzi, którzy wszystko poświęcili dla mechanizmów. Którzy operują mową binarną równie dobrze co kogikatory. Te trzydzieści lat izolacji zbiera teraz swoje żniwo. Nie rozumiem wszystkich pani zamiarów. Zwłaszcza, gdy są to uwagi nie wprost. Bądź zakładają moje społeczne ulokowanie inne niż rzeczywiste.
Ramirez pochylił się jeszcze trochę i złapał szklankę z trunkiem. Zaczął nią powoli obracać w palcach.

- Dziękuję. Zapamiętam tę uwagę. - Winter uśmiechnęła się lekko - Zapewne zdziwi się pan ale wiele osób nie rozumie swych zamiarów. Nie postrzega ich w systemie zero jedynkowym. Więc spodziewam się pewnych… nieporozumień. Co zaś do servitora - sprawdziły się całkiem nieźle podczas walki z piratami na Pobojowisku. Uznałam, że jest to zasób na tyle kosztowny i interesujący do budowy, że sprawi to panu zarówno przyjemność co i wyzwanie. O korzyści dla Błysku Cieni nie wspomnieć. Zgadza się pan?

Ramirez rozejrzał się po pomieszczeniu. Szukał służby.
- Chciałbym, aby to co teraz powiem pozostało absolutną tajemnicą między nami, do czasu zakończenia tego projektu. Czy mogę na Panią liczyć?

Zmrużone lekko oczy świadczyły o zaskoczeniu brunetki:
- Słucham pana - Winter powoli skinęła głową.
Służba ewidentnie była doskonale wyszkolona, bo nie było widać żadnej z pokojówek szlachcianki.

- Vindex jest wspaniałym przykładem - zaczął Ramirez - połączenia umysłu drapieżnika i technologii. Chciałbym, aby servitor jakiego przygotuję do służby na Błysku był podobny. Choć nieporównywalnie bardziej zabójczy. Dlatego w ciągu najbliższych kilku miesięcy chciałbym znaleźć godnego drapieżnika. Myślałem o czymś pokroju Terroraxa albo Szponiastego Diabła. Chciałbym tę bestię pojmać żywcem i przenieść jej umysł do gotowego ciężkiego serwitora. Odpowiednie implanty pozwolą utrzymać nad nią kontrolę. Zupełnie tak, jak ma to miejsce wśród Adebtus Arbitraes, którzy latami szkolą swoje jastrzębie do zabijania, a potem, z pomocą Kapłanów Marsa łączą ich umysły z maszynami. W tych wspaniałych dziełach - podbródek Ramireza powędrował w stronę Jastrzębia.
- Jestem przeszkolonym Techkapłanem. I wie też Pani kapitan, że posiadam szeroką wiedzę z zakresu medycyny. Myślę, że jestem gotów, żeby coś takiego wykonać.

Corax milczała przez dłuższą chwilę.
- Jakie przewiduje pan ryzyka? - spytała zachowując swą standardową chłodną minę.

- Najmniejszym jakie może nas spotkać jest odrzucenie połączenia. Maszyna może odrzucić ciało. Utrata kontroli nad bestią mogłaby nieść większe zagrożenie. Jeżeli uda mi się ją wyposażyć tak, jak chce, to mogłoby to stanowić zagrożenie dla integralności statku. Inne zagrożenia są związane z kolejnymi etapami przedsięwzięcia. Liczne śmierci przy polowaniu na stosowną bestię. Zbytnie zainteresowanie ze strony kontrolujących lokalne rynki gdy zaczniemy skupować konkretną broń. Jeżeli projekt zakończy się powodzeniem, to gotowy produkt będzie rozszarpywał pancerze czołgów z taką łatwością, z jaką Vindex rozcina skórę człowieka. Ta broń będzie niezrównana. Godna rodziny Corax.*

- Jaki procent zagrożenia dla integralności statku? Jakie systemy zabezpieczeń pan przewiduje? Jaki pobór mocy jeśli w ogóle będzie potrzebny przy tworzeniu tej broni? - dopytywała Winter.

- Poza szokpazurami i szokkłami planuję zainstalować mu multimeltę, ciężki bolter i slesz lub wyrzutnię krakiet. Nie mam zamiaru tej broni samemu tworzyć. Sięgnę po dostępne na wolnym rynku modele. Wbrew temu co można by pomyśleć jest to sposób tańszy i szybszy. W przypadku multimelty będzie to nawet do 6% uszkodzenia integralności kadłuba. Dekompresja w kilku segmentach statku. Do tysiąca dwustu zabitych. Prawdopodobnie mniej. Szansa wystąpienia takiego scenariusza to około 0,02%. - Ramirez był bardzo precyzyjny, a wyraz jego twarzy wskazywał absolutną pewność.
- W mózg bestii wszczepię implant korteksowy. Zapewniający całkowita kontrolę przy użyciu systemów Międzymaszynowych Impulsów Umysłowych. Dodatkowo korteks zostanie doposażony ładunkiem, który w przypadku utraty kontroli będzie miał na celu zabicie serwitora. Wtedy konieczne będzie poszukanie innego dawcy mózgu. Nie ukrywam, że liczę tu bardzo na pomoc misjonarza Ahaliona.

- Nie istnieje opcja nabycia gotowego egzemplarza? - wyraz twarzy Winter uległ dyskretnej zmianie. Stałą się neico bardziej ostrożna. - Czy Ahalion nie uzna tego za … herezję?

- Nabycie musiałbym skonsultować z Seneszelem. Co do herezji… - Ramirez patrzył z powagą na Winter Corax. - W Ahalionie cenię… - zaczął z powagą, lecz przerwał natychmiast. Jakby dotarło do niego, że jego wyznanie winy obciąży nie tylko jego. Pokręcił gwałtownie głową. Sięgnął po kieliszek z koniakiem. Popatrzył pytająco na Kapitan. Nie wiedział czy wypada mu samemu wypić, czy też musi czekać na przyzwolenie. A może popełnił Foux pas już samym tym, że wziął koniak w dłoń? Zamarł w bezruchu wyraźnie zmieszany.
Winter uniosła swój kieliszek w górę do ust jakby sygnalizując kapłanowi przyzwolenie.
- Długo zna pan Ahalliona? - spytała nieco mniej lodowym tonem.
Skinął głową i wziął niewielki łyk koniaku. Chwilę wyraźnie delektował się trunkiem.
- Ahalion należał do załogi gdy ja zostałem zrekrutowany. Ja… - kolejne zawahanie - nie chodzę do kaplicy. Dlatego trwało to nieco zanim poznałem Ahaliona. Gdy Gunnar wywyższył mnie do statusu Wizjonera Silnika zacząłem utrzymywać relacje z innymi reprezentantami różnych szarż oficerskich. A Ahalion jest inny niż większość przedstawicieli Eklezjarchii. Znamy się ponad trzy lata i nigdy nie poruszył w rozmowach kwestii Imperatora.
Ramirez z uwagą obserwował reakcję Winter. Zastanawiał się na ile jest wierząca. Barca bardzo dokładnie przestrzegał wszystkich postów i nakazywał ogólnopokładowe modlitwy dla utrzymania morale. Ale jaka była Winter? Aż do tego momentu Ramirez nigdy się nad tym nie zastanawiał.

- Myślę, że warto poruszyć z nim tę kwestię. Na początku jako przypadek hipotetyczny. Wtedy będzie pewność, że nie dojdzie do zbyt wielkiego konfliktu. - Winter mówiła powoli - Załoga Błysku nie może teraz ani w przyszłości być podzielona. Potrzebujemy silnego morale.
Brunetka mówiła w przestrzeń jakby do siebie.
- Ale dobrze. Z mojej strony ma pan zielone światło. Liczę, że plany i schematy servitora przedstawione zostaną mi do wglądu. I jeszcze jedno. Chcę mieć kontrolę nad tym stworzeniem. Jak co-pilot. Rodzaj zabezpieczenia.

- Czy zaakceptuje pani implant wewnątrzczaszkowy? Mogłaby pani kierować urządzeniem swoimi myślami. Co zaś do podzielenia… - Ramirez upił kolejny łyk.
- Jestem uznany za pomniejszego heretyka. Eklezjarchia może wystąpić przeciwko mnie w oparciu o moje wystąpienia sprzed kilkunastu lat. Pozwoliłem sobie głosić pewne tezy jakoby Imperator nie był aż tak wielki jak wszyscy o nim mówią. - Techkapłan patrzył z uwagą na Winter. Nie spodziewał się, że na tym spotkaniu przyzna się jej do herezji.

- Mój ojciec zapewne o tym wiedział zatrudniając pana do opieki nad Błyskiem Cieni opartym o technologie xenos… - Winter odstawiła kieliszek na stolik nie odpuszczając spojrzenia z rozmówcy - Poszłabym nawet o krok dalej i stwierdziła, że to właśnie był powód wyboru pana. Prawda?

Techkapłan wypuścił powietrze.
- Tak. Przenikliwość pani umysłu zasługuje na pochwałę. Krew pani ojca pozostaje żywa. Natomiast nadal pozostaje kwestia pani opinii w tej kwestii. Wszak nie jest pani swym ojcem. Wiele rzeczy załatwia inaczej. A ja składam swój los w pani ręce.

Szlachcianka rozważała wypowiedź TechKapłana przez chwilę:
- Jedziemy na tym samym koniu, TechKapłanie - zaczęła nalewając herbaty do filiżanek. Skoro mój ojciec panu ufał na tyle by powierzyć panu statek, nie widzę powodów do … rezygnacji ze współpracy. Niczego nie zyskam a wręcz stracę gdybym chciała rezygnować z obecnego układu. To dlatego negocjował pan przeciwko magosowi? - ostatnie było raczej stwierdzeniem niż pytaniem.
- To pani negocjowała. Ja jedynie podsuwałem argumenty. Jestem eksploratorem. Jest to specyficzny tytul w hierarchi AdMech. Dysponujemy sporą dozą niezależności. Niestety wielu adeptów jest szkolonych w ograniczony sposób. Bardziej cenią posłuszeństwo niż predyspozycje. Jestem temu przeciwny i cieszy mnie fakt, że jestem w zasadzie obok tej struktury. Poza tym jestem lojalny pani. A w pani interesie był jak najkorzystniejszy wynik tych negocjacji. - Ramirez bawił się pustą szklanką. W głowie analizował fakt, że 98 dni wcześniej Winter Corax przybyła na Błysk Cieni z informacją o śmierci Gunnera i cały jego doskonale poukładany świat runął. 98 dni wystarczyło, żeby odzyskał nadzieję.

- Jeszcze odrobinę koniaku? - spytała Winter widząc pusty kieliszek gościa - Mówiąc o eksploracji. Ma pan jakieś sugestie? Specjalne rejony gdzie znaleźć odpowiedniego ...dawcę do nowego projektu?

- Tak poproszę - Ramirez miał na twarzy wyraz jakiejś ulgi. Nietypowego wręcz dla niego rozluźnienia. Wręcz nie pasujący do techkapłana.
- Cóż, tutaj liczę na pomoc Seneszala. Być może zasugeruję zakup stosownego okazu. Nie wiem na ile będę mógł go wdrożyć w ów projekt. Niestety moja wiedza na temat form xsenoorganicznych jest ograniczona. Będę potrzebował wsparcia. W najbliższym czasie skupię się na stworzeniu odpowiedniego szkieletu. Tak, aby zmaksymalizować jego zdolności bojowe. A Ahalion - w końcu odkopał odstawiony na moment wątek - cóż, wiem, że pochodzi on z jednego ze światów z wyjątkowo nieprzyjemną fauną. Dlatego chciałbym z nim skonsultować możliwości.

Później były kolejne kieliszki koniaku. I kolejne rozmowy.
Jednak w pewnym momencie musiała się skończyć. Najwyraźniej Lady Corax była umówiona na wieczór z kimś innym. Techprezbiter ruszył chwiejnym krokiem w stronę maszynowni. Musiał jeszcze zweryfikować egzekucję protokołów logistycznych AdMech. Dziękował za to, że implant logiczny funkcjonował niezależnie od ilości spożytego alkoholu. Współczuł natomiast Lady Kaptan. Ona nie miała takiego wsparcia w swoim kolejnym tej nocy spotkaniu.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 03-01-2020 o 17:00. Powód: Winter Corax
Mi Raaz jest offline