Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2020, 22:23   #58
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację

Tego samego dnia karawana podążała jeszcze wytyczonym przez mapę szlakiem nie niepokojona aż do zapadnięcia zmroku. Obóz rozłożyli między dwiema sporymi wydmami, aby ukryć blask ogniska przed wzrokiem nieprzyjaciół
Pojmany przez nich wojownik już po paru godzinach odzyskał przytomność i związany jechał na jednym ze zdobycznych koni, ciągniętym przez Ramada. Jeniec nie wydawał się nadto rozmowny, lecz nie zdradzał też żadnych oznak buntu bądź chęci podjęcia próby ucieczki.

Obozowe ognisko trzaskało wesoło i dawało przyjemne ciepło, przeganiając nocny chłód. Do siedzącej przy płomieniu Andraste podszedł w pewnym momencie Nadal, z całkiem niepodobnym do niego, pełnym troski wyrazem twarzy.
- Możemy porozmawiać? Najlepiej na osobności - zaproponował.
Eladrinka słysząc pytanie mężczyzny zrobiła nieco zaskoczoną i niepewną minę.
- Oczywiście - odparła nieco speszona, po czym podniosła się znad ogniska i ruszyła za Nadalem.
Kapitan zaprowadził bardkę nieco poza obszar obozowiska, gdzie światło księżyca i gwiazd oświetlało, wydawałoby się niekończącą się pustynię.



Odwróciwszy się wręczył Andraste koc z wielbłądziej wełny.
- Proszę. Jest strasznie zimno - powiedział, po czym sam narzucił sobie na ramiona drugi koc.
- Dziękuję - powiedziała nakrywając się kocem.
- O czym chciałeś pomówić?
Nadal wpatrywał się w dziewczynę przez dłuższą chwilę, możliwe że nie wiedząc jak zacząć.
- Chciałem cię poprosić byś nie była dla niego tak surowa. Decyzja którą podjął na pewno nie była dla niego łatwa.
Twarz dziewczyny spochmurniała.
- Podjął ją praktycznie od razu i bez wahania… ale bez obaw, nie będę przeszkadzać w realizacji waszego planu.- odwróciła od niego twarz, chcąc ukryć szklące się oczy.
Cisza znów unosiła się przez kilka chwil w powietrzu.
- Ten plan niesie za sobą nadzieję dla dwóch nacji i wszystkich jej mieszkańców. Inne osoby poświęcają się tak jak on… i czują to co ty.
-Ale czemu ja mam się poświęcać? To nie jest moja ojczyzna, a w tej chwili, gdy mam przez nią stracić kogoś mi bliskiego zależy mi na niej coraz mniej. Naprawdę nie ma nikogo kto zająłby jego miejsce? - powiedziała z wyrzutem. - Po za tym… czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej? Na samym początku wyprawy. Zaistniała sytuacja jest także twoją winą…
- Liczyłem na to, że zdążymy nim sułtan nas opuści. Wtedy może byłaby jeszcze szansa znaleźć inne wyjście. Uwierz mi, gdyby istniała możliwość by nie dopuścić do tej farsy, zrobiłbym wszystko by po nią sięgnąć. Dla Miny to również nie jest łatwe, lecz sama bez wahania zgodziła się na pomysł wezyra.
- Och, naprawdę? No to zupełnie zmienia sytuację! - rzuciła sarkastycznie.
- Biedna dziewczyna musi wyjść za przystojnego szlachcica, no tragedia! - dodała. - Czy dzięki Sercu klątwa nie zostanie zdjęta? Przecież o to chodziło w tej misji? Zresztą pewnie wielu jest chętnych do ożenku z nią! - westchnęła - Jak już mówiłam, nie będę się wtrącać skoro tak zdecydował, ale nie usprawiedliwiaj go przede mną, bo to nic nie zmienia. Pocałował mnie na twoich oczach, mówił o moim pięknie, a minutę później zgodził się ożenić z tą młodą siksą w koronie!
Oczy Nadala zabłysły na chwilę gniewem, po czym na jego twarz powrócił łagodny wyraz.
- Będzie wielu chętnych i w tym właśnie problem. Każdy wezyr czy inny wielmoża wystawi pewnie własnego kandydata, co szybko mogłoby doprowadzić do wojny domowej. Spytaj Rashada jak wielka to tragedia patrzeć, jak sąsiedzi zaczynają się nawzajem wyrzynać. Doskonale rozumie, że tylko on jest dla Makarydii jedynym dobrym wyborem. Proszę też byś nie oceniała Miny pochopnie. Ona również musi wyjść za kogoś, kogo nie kocha.
- Czego ty ode mnie oczekujesz, Nadal? Że przytaknę, powiem że w porządku i zapomnę o tym co mnie z nim łączy? Zgłosiłam się na tę jak wielu mówi samobójczą misję by chronić przyszłość jej rodu i co za to dostaję? - spytała prawie płacząc.
- Chciałem tylko żebyś wiedziała, że wiem co czujesz. Wiem to, ale tym samym potrafię też zrozumieć ich poświęcenie. Kto wie. Może za kilka lat, gdy plan zostanie w pełni wykonany, będziesz mogła z nim być i nikt nie stanie na drodze waszemu szczęściu. Ale czy jako elfka naprawdę chcesz się tak wiązać z człowiekiem?
-Miłość jak widać nie wybiera Nadal, rasa nie ma tu znaczenia. Sama żyłam w tym przeświadczeniu, by nie wiązać się na stałe z człowiekiem, do czasu aż spotkałam jego. - stwierdziła. - [i]Jednak za parę lat, to pewnie ona urodzi mu dzieci, a on z biegiem czasu ją pokocha i o mnie zapomnieć. Dlatego jeśli mam czekać, aż ten plan… jeśli ten plan zadziała, bo nie macie pewności, to wolę odejść, wyjechać stąd i nie musieć go z nią oglądać.
- W takim razie jednak różnimy się bardziej niż sądziłem. Ja jestem przekonany, że jeśli naprawdę się kogoś kocha, to jest się w stanie poświęcić wszystko, by marzenie tej osoby się ziściło. Żywię jednak nadzieję, że za parę lat Rashad rzeczywiście zasiądzie na tronie swego kraju, a Makarydia przekształci się w kraj wolny od duszącej tradycji, którą jest teraz związana.
- Dlatego mówię, że odejdę, mimo moich uczuć do niego. Między innymi, żeby mogło się to spełnić, a między innymi, żebym nie musiała go oglądać. On zdecydował się poświęcić mnie, dla swojego celu, dla władzy, bez mrugnięcia okiem, jak myślisz dla kogo to poświęcenie jest cięższe? - spytała.
Nadal nieznacznie przytaknął, po czym poruszył się jakby chciał ją objąć ramieniem. Wtedy jednak spod jego koca wychylił się biały kudłaty łebek, przyglądający się uważnie bardce.
“Firu?”
- O cześć mały - powiedziała Andraste, ocierając zapłakane oczy, po czym pogłaskała latające stworzonko.
Mężczyzna cierpliwie odczekał aż dziewczyna przywita się ze zwierzakiem.
- Firu bardzo się cieszył, że dołączyłaś do wyprawy. W końcu nieczęsto miał możliwość spotkać kogoś ze swojego rodzimego świata.
Przyglądając się małemu łebkowi Andraste przypomniała sobie, że w jej rodzinnych stronach owe stworzonka faktycznie występują.
- Czasem chciałabym wrócić do domu, ale potem przypomina mi się czemu uciekłam… - powiedziała nostalgicznie, drapiąc Firu pod bródką.
- Jesteście do siebie podobni, czyż nie? Oboje cenicie sobie waszą wolność.
Na te słowa, niczym na potwierdzenie, zwierzak wdrapał się na ramię eladrinki i kilkukrotnie zatrzepotał skrzydłami.
- Tak… ale jak widać oboje, także potrafimy ją oddać komuś na kim nam zależy... Kochasz swojego pana, prawda Firu? - spytała stworzonko, ponownie drapiąc je pod pyszczkiem.
- On… nie jest mój. Nie jest tak naprawdę niczyj. Mina znalazła go wycieńczonego, gdy był mały. Jakimś cudem pojawił się w pałacowym ogrodzie. Sama go wychowywała i tak już został. Poprosiła by mógł dołączyć do wyprawy i mnie pilnować.
- Widać, że troszczy się o ciebie…- eladrinka spojrzała uważnie na twarz mężczyzny, próbując wyczytać niej jego emocje, lecz ten odwrócił się w stronę obozu.
- Lepiej wracajmy już. Wybacz mi… chciałem podtrzymać cię na duchu, ale wychodzi na to, że jeszcze bardziej pogorszyłem sytuację.
Elfka złapała go za dłoń, odwróciła w swoją stronę i przytuliła.
- To ja przepraszam… Nie wiedziałam jak bardzo mnie rozumiesz. Nawet bardziej niż ja sama siebie.
“Firu?” - odezwało się domagające się uwagi zwierzątko.
Bardka słysząc coś na kształt pytania w wydanym przez zwierzątko dźwięku, odsunęła się od wojownika.
- Tak ty też mnie rozumiesz - uśmiechnęła się lekko przez łzy. - W końcu jesteśmy tacy sami - powiedziała pieszczotliwie tarmosząc długie uszy stworzonka, na co Firu przymknął ślepia, rozkoszując się dotykiem głaszczącej dłoni.
Gdy spojrzała w górę czekał ją niespotykany widok, gdyż Nadal również się… uśmiechał.
- Pani pozwoli… - powiedział, wyciągając ramię by móc odeskortować bardkę z powrotem do obozu. Ta zaś ujęła jego ramię i dała się bez problemu odprowadzić.
- Dziękuję. - rzekła gdy wracali w stronę obozu.
 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 04-01-2020 o 09:44.
BloodyMarry jest offline