Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2020, 15:46   #60
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Noc minęła prędko, a po niej nastał kolejny dzień. Poszukiwaczom czas było ruszać w dalszą drogę.
Kiedy rozbili obóz na nocny odpoczynek Rashad podszedł do siedzącego ze spętanymi liną dłońmi jeńca, spoglądając na niego groźnie.
-Jeżeli chcesz żyć a nie stać się nieumarłym sługą naszego czarnoksiężnika, odpowiesz na moje pytania, kto was wynajął?
Bardka postanowiła przysłuchiwać się przesłuchaniu, zainteresowana tym kim może być ich prześladowca. Chciała także mieć możliwość wspomóc Rashada w razie gdyby mężczyzna nie współpracował.
Więzień utrzymał spojrzenie szlachcica, lecz nic nie odpowiedział. Ponownie wydawać by się mogło, że nie stara się ani okazywać pogardy, ani wyśmiewać tych, którzy go pojmali. Siedział jedynie milcząco, spokojnie wpatrując się w dal.
Andraste położyła dłoń na ramieniu Rashada, skinęła porozumiewawczo głową, po czym przykucnęła przy związanym mężczyźnie, sięgnęła po skrzypce i zaczęła przygrywać spokojną melodię.
- Posłuchaj… - zaczęła spokojnie - Jeśli będziesz z nami współpracować to przyrzekam, że nic ci się nie stanie. Dopilnuję by nikt nie zrobił ci krzywdy, umiem na nich wpłynąć. - zapewniła spokojnym, ciepłym głosem.
Więzień wsłuchiwał się w hipnotyzujący gło eladrinki, przytakując porozumiewawczo.
- Dostaliśmy zlecenie od Saheba Maraka. Mięliśmy schwytać was oboje i dostarczyć z powrotem do miasta.
- W jakim celu? - spytała wciąż spokojnym tonem.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Pewnie aby sprzedać was jako niewolników. Może po coś jeszcze. Nie wyrażał się o was zbyt przychylnie.
- A mówili coś konkretnego?
- Co masz na myśli?
- No, że wyrażali się nie pochlebnie. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że chodzi tylko i wyłącznie o sytuację, która miała miejsce kilka dni temu. - wytłumaczyła.
Mężczyzna zamilkł na chwilę. Wyraźnie zaczął rozważać opcje, lecz magia sugestii chyba zwyciężyła.
- Ich słowa były bardzo… obrazowe. Mogą wam się nie spodobać i wpłynąć na decyzję czy wypuścić mnie czy też nie.
- Przecież ci przyrzekłam, prawda?
- Powiedział: “Rzucę tę kurwę potworom do wychędożenia. Każę cały dzień nago stać na pustynnym słońcu, a potem lizać mi buty”. A potem… zaczął mówić nieprzychylnie o tobie Pani.
- Hmm...To faktycznie bardzo nieprzyzwoite określenia. - stwierdziła. - A wiesz może czym dokładnie sobie na nie zasłużyliśmy?
Zbir ponownie jedynie zaprzeczył ruchem głowy.
- Rozumiem, ja na razie już nie mam pytań, a Ty Rashadzie? - spytała wojownika odstępując od więźnia.
Tymczasem, na pobliskim głazie wylegiwała się leniwie drobna, skrzydlata jaszczurka. Obserwowała całą scenę z niesamowitym zainteresowaniem, jakby starając się chłonąć każde słowo.
Rashad słysząc relację z tego co dla nich planowano, rzucił jeńcowi mordercze spojrzenie
- Kim jest ten cały sukinsyn Saheb Marak i gdzie można go znaleźć? Czy jest w stanie zrobić coś więcej niż paru drugorzędnych zbirów wysłać?
- Saheb jest kuzynem Paszy Maraka z Al Sanadmus. Nadzoruje przepływ towarów kuzyna w tym rejonie oraz handluje z resztą kraju i z kupcami z Varudżystanu.
- A gdzie według twojej wiedzy jest teraz Saheb? - Rashad chciał uzyskać jak najwiecej informacji choć zdawał sobie sprawę, że nie mają czasu na zboczenie z kursu wyprawy.
- Nie mam najmniejszego pojęcia. Ostatnim razem widzieliśmy go na rynku w Dumatat.
- Macie jeszcze pomysł na jakies pytania czy sprawdzamy czy nasz nowy przyjaciel przeżyje podróż pieszo przez pustynię? – Rashad spojrzał na obecnych przy przesłuchaniu kompanów.
W pobliżu sceny przesłuchania siedzieli jedynie Kused i Ramad, którzy dotychczas pochłonięci byli grą w karty. W odpowiedzi na pytanie, drugi z mężczyzn zesztywniał i odpowiedział dwornie.
- Nie mój sułtanie. Pozostawiamy losy jeńca twojemu mądremu osądowi.
Andraste niedobrze się już robiło na dźwięk słowa “sułtan”. Jeszcze nim nie był i tak naprawdę dopóki bezpiecznie nie powrócą z tej misji nie wiadomo czy nim zostanie, a tamci jakby mogli to lizali by mu buty. Nie miała jednak ochoty z tym dyskutować.
- Jeśli przesłuchanie skończone to chyba nie masz nic przeciwko Rashadzie jeśli się oddalę? Tylko nie zróbcie mu krzywdy zanim go wypuścicie, w końcu przyrzekłam, że nic mu się nie stanie. Chyba nie chcesz zszargać mojej godności? - “po raz kolejny” dodała w myślach i czym oddaliła się do swojego namiotu.
- Jeśli pozwolicie… - odezwał się niespodziewanie więzień - to tak się złożyło, że chwilowo zostałem bez pracy. Chciałbym wam zaproponować swoje usługi, jeśli zechcecie.
Orryn spojrzał na Rashada i Andraste, mrugnął okiem i skinął twierdząco głową, na propozycję jeńca.
- A jaki mamy powód by ci ufać, równie dobrze możesz nam wbić sztylet w plecy przy pierwszej okazji… - odparł zimno Rashad, po tym jak z dostojeństwem skinął głową tytułującym go sułtanem żołnierzom. Andraste zignorował, kiedy miała te swoje humory nie było sensu z nią dyskutować… za dużo teraz miał na głowie.
- To jedynie oferta z mej strony. Jestem najemnikiem. Żyję z tego, że sprzedaję swój miecz tym, którzy za niego płacą.
- Czyli chciałbyś zapłaty? - Rashad przewiercił wzrokiem jeńca, uśmiechając się kącikiem ust. Próbował ocenić, czy on jest coś wart.
- Taki fach wykonuję.
- Dobrze możesz iść z nami, tylko pamiętaj że cię obserwujemy. Jak przeżyjesz i się sprawdzisz, zostaniesz nagrodzony - odparł Rashad po chwili namysłu, stwierdzając że dodatkowa osoba może się przydać a jak nie jest szaleńcem (a nie wydawał się być) to raczej nie będzie nic głupiego próbował zrobić.
 
Lord Melkor jest offline