Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2020, 21:27   #47
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Nie miał wiele czasu, a jednak zdążył, dzięki zdolnościom krawiecko-magicznym Kaspiana, który w oka mgnieniu tworzył takie odzienie, jakie Leith tylko sobie wymarzył.
Kiedy zjawił się na głównym tarasie, wyposażony dodatkowo w nieduży, przerzucony przez ramię tobołek z rzeczami na zmianę (tymi bardziej uroczystymi), Aurora już czekała - również ubrana w podróżny, wygodny strój. Zaraz obok niej stał wielki, ponury Athos, który na widok Leitha ciskał gromy z oczu oraz - o dziwo - rozentuzjazmowany Kai.
- Łaaaaaaaaaaaaaaał, wyglądasz... wyglądasz jak prawdziwy bandyta! - zawołał z podziwem na widok nowego ubrania Bękarta.
- Bo nie mam worka na głowie? - Leith uniósł brew ale szybko odwrócił głowę w innym kierunku dając do zrozumienia, że nie spodziewa się odpowiedzi.
- Worka na głowie, hehehe, a to dobre! - Kai był najwyraźniej odporny na subtelne sugestie. A może też wyczuwał napięcie w powietrzu i przez to zrobił się taki głośny? Aurora, choć niby wyglądała normalnie, z jakiegoś powodu wydawała się Leithowi rozdrażniona. Athos - no, o nim szkoda było gadać, pewnie tak całą drogę już będzie wiercił Leithowi dziury wzrokiem. Brakowało jeszcze jednej osoby.
- Ale super, co? - paplał Kai. - To moja pierwsza wyprawa. Księżna zdecydowała, że jestem już dość wyuczony, by pełnić rolę wasze...
- Księżna uznała, że nie może zostawić dworu bez opieki Kiry - weszła mu w słowo księżniczka, mówiąc wyjątkowo oschle - stałeś się więc swego rodzaju koniecznością. Pamiętaj o tym chłopcze i nie wychylaj się.
Leith założył ramiona i czekał. Stanął blisko Athosa. Jeśli Skrzydlaty chciał być wściekły, kim był bękart by mu to ograniczać…
- Ojej, długo czekacie? - usłyszał niedaleko znajomy, kobiecy głos tak słodki, jakby wręcz ociekał miodem - Nie mam doprawdy wprawy w takich wyprawach, trudno było się zdecydować na strój, choć widzę po was, że niektórym to obojętne jak odbierze ich Królowa. Cóż, moim zdaniem przynajmniej osoby wysokich rodów powinny trzymać pewien poziom...

Milena zmierzyła znaczącym wzrokiem Aurorę. Sama miała na sobie obszyty białym futrem (jakie zwierze miało aż tak nieskazitelny kolor futra, tego Leith nie wiedział) płaszcz, a pod nim obcisły czerwony kostium z wycięciami, podkreślającymi jej piękne, kobiece ciało oraz sięgające połowy ud, równie obcisłe, białe kozaki. Kiedy czerwonowłosa wyczuła na sobie spojrzenie Bękarta, uśmiechnęła się doń czarująco.
W jednej chwili Leith poczuł jak bardzo zrobił się miękki. Zaczął rozmawiać, nawet sama Aurora zauważyła, że “za dużo”. Zdarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że zaczął nawet nie myśleć źle o niektórych skrzydlatych i to nawet nie tylko księżniczce. Mężczyzna nauczył się tolerować Kaspiana, Kirę ,Kaja, gdzie słowo “tolerować” mogło nawet nie być wystarczające.

Milena sprowadziła go na ziemię. Stare rany zapiekły bękarta, tak, te po ucięciu skrzydeł też. Leith stąpał po kruchym lodzie, był zabawką w rękach mściwych, kapryśnych bogów władających magią. Te istoty były największymi z potworów, Leith powinien dedykować każdą chwilę swojego nic nie wartego w przeciwnym razie istnienia na eliminację tych degeneratów. Bogowie czy nie, każdy popełniał błędy, Po prawdzie to nie Leith był sprawcą śmierci wszystkich skrzydlatych którzy padli od jego ciosów lecz ich własne błędy, ich własna pycha, pewność siebie.
Milena… jej głos był obietnicą, jej zapach narkotykiem, jej ciało najwyższym celem.
Mężczyzna nie mógł myśleć by mieć to w jakikolwiek inny sposób: będzie w jej ciele… wyrwie jej wnętrzności gołymi rękami, będzie ćpać woń jej otwartych jelit, wysłucha jej konających jęków.
Tylko po co…
Po co? A po co go dręczyła? Jest boginią, ma wszystko, on jest tylko nic nie ważnym robakiem, nic nie znaczącym, czemu po prostu nie mogła nie przejść obojętnie, czemu musiała zniżyć się, umniejszyć swój majestat by zrobić mu krzywdę? czemu oni: ci wszyscy ludzie a potem skrzydlaci ciągle musieli to robić? czemu nie mogli po prostu mieć go gdzieś?

Leith skłonił się jak go uczono. “Ta chwila” jeszcze nie następuje.

- Będziemy przechodzić przez portal w kolejności: Athos, ja, Milena, Kai, Leith. - Powiedziała oschle księżniczka, ignorując uwagi Mileny. - Potem zmienimy szyk, Athos przejdzie na koniec, ja idę na początku. Nikt się nie wychyla, każdy pilnuje towarzysza przed sobą. Ja pilnuję drogi. Przez cały pobyt na Dworze Snów nikt, ale to nikt nie ma prawa wdawać się w bijatyki. Każdego, kto złamie ten zakaz, osobiście ukażę. Pamiętajcie, że każde z was będzie teraz reprezentować nie tylko siebie, ale cały Dwór Wiatru. Pytania?
Leith nie miał pytań do Aurory, ani żadnego z tu obecnych, pytał jedynie samego siebie jak powinien postąpić jeśli ktoś inny będzie miał okazję zabić Milenę, albo Athosa. Kaia? co wtedy powinien, a co zrobi? dlaczego w ogóle miał te pytania? czy ktoś używa na nim czarów? po co w ogóle o tym myślał.
Inni też nie mieli. Księżniczka wyczarowała więc portal, przez który kolejno zaczęli przechodzić.
- Doprawdy, czy nie można by wysłać kogoś najpierw do Dworu Snów, żeby tam nam otworzył przejście... No ale księżniczka, jak wiadomo nie ma za zadanie myśleć, tylko nas chronić - skomentowała Milena, kiedy Aurory nie było już po tej stronie portalu.
Leith spojrzał na Kaia dając mu do zrozumienia, że Milena musi mówić właśnie do młodego adepta medycyny.
Ten przełknął ślinę, patrząc na Bękarta zagubionym wzrokiem. Nic jednak nie powiedział, a Milena po prostu przeszła przez portal. Kai podążył w ślad za nią. Został tylko Leith.
Bękart pociągnął nosem, rozejrzał się ostatni raz po okolicy wytężając wzrok, po czym wreszcie wszedł w nieznane…
Powitało go rozrzedzone górskie powietrze, silny, przeszywający zimnem wiatr oraz zacinający z boku śnieg. I coś jeszcze. Aurora stała w pozycji bojowej placu, gdzie portal idealnie wkomponował się w kamienną, starożytną bramę - centrum owego obszaru.
- Nie jesteśmy sami - jej głos odezwał się w głowie Leitha i chyba też w innych, bo cała reszta teraz zamarła, czekając na coś i wsłuchując się w odgłosy śnieżnej zamieci.
Leith rozejrzał się za miejscem które mogło dawać jakąś ochronę, tutaj głupio było być wystrzelanym zupełnie tak samo jak… być wystrzelanym gdziekolwiek indziej… czy być wystrzelanym w ogóle. Bękart zastrzygł uszami i wytężył również słuch.
Nic jednak nie słyszał poza wyciem wiatru. Co do miejsca... rozglądając się zauważył na tle zamieci odcinający się, zmierzający ku nim biały punkt.
Leith nie potrafił komunikować się magicznie więc by nie krzyczeć mógł zwyczajnie pokazać co widzi… idąc w tym kierunku.
Aurora zaraz znalazła się u jego boku. Z drugiego zaś pojawił się Kai. Athos stanął po drugiej stronie Aurory. Tymczasem nieznajomy mężczyzna... przybył.

[MEDIA]https://s6.ifotos.pl/img/f61af5c13_qaxwwnr.jpg[/MEDIA]

- To książę Cassper! - zaświergotała stojąca z tyłu Milena, po czym zrugała ich - Zachowujcie się. Macie przed sobą władcę Dworu Snów!
- Nie władcę, Dworem rządzi królowa, ale... owszem, zachowałem tytuł księcia, tak gwoli ścisłości. Witajcie w naszej krainie. Niestety, pogoda o tej porze roku nie rozpieszcza.
Leith nie spuszczał wzroku z mężczyzny, głównie dlatego, żeby mieć szansę odskoczyć w porę… lub po prostu mieć na to nadzieję. Mimo zacinającego śniegu bękart miał na tyle szerokie pole widzenia by zauważyć co robią jego bardziej obeznani w etykiecie towarzysze, kiedy zaczną dygać, klękać czy padać na ziemię, mężczyzna będzie mógł ich naśladować.
Aurora rozluźniła się nieco, ale nie wykonała żadnego gestu. Kai tylko skłonił głowę. Tylko Milena wyminęła teraz Leitha i zaczęła przytulać się do uprzejmego, ale nie epatującego entuzjazmem księcia.
- Jestem Aurora, córka Księżnej Dworu Wiatru - przedstawiła się księżniczka, kiedy rudowłosa zakończyła pokaz pod tytułem “patrzcie, jaki to mój znajomy”.
- Nie mieliśmy się okazji spotkać, ale wiele dobrego słyszałem o twoich talentach - Cassper uśmiechnął się lekko.
- Tak, też o tobie słyszałam, mój panie. - Oczy Aurory zwęziły się, przywodząc na myśl kota. Chyba nie była mistrzem dyplomacji…
Jeśli Aurora faktycznie nie pochodziła z tego świata, to mogło jedynie dobrze o niej świadczyć. Leith wiedział, że nie był to bowiem najlepszy ze światów. Dobre świadczenie nie pomagało jednak w przeżyciu, bękart wsłuchał się we własne bicie serca i prawie już zupełnie przestał myśleć, tylko czekając aż zacznie się jatka.
- Pozwólcie, że poprowadzę was do dworu. Panują tu nieco inne warunki niż te, do których przywykliście. Pola magnetyczne są niestabilne, dlatego nie używamy portali, żeby nie skończyć gdzieś na skalistej grani. Latamy, ale tylko blisko ziemi i wyłącznie na ścieżkach. Chronią je zaklęcia królowej, tak więc mała rada na początek - nie zbaczajcie ze ścieżki.
- Oczywiście, drogi książę - Milena uśmiechnęła się doń słodko, a on odpowiedział jej uśmiechem.
Skrzydlaty o błoniastych, szaro-białych skrzydłach odwrócił się i faktycznie unosząc się jakieś pół metra nad ziemia, zaczął lecieć w sobie tylko znanym kierunku.
- Myślę, że to ja powinnam polecieć za księciem, aby nasze towarzystwo było dlań choć trochę milsze - rzuciła Milena, po czym wyminęła Aurorę i ruszyła za Cassprem.
Leith ocenił sytuację: w sprawie księcia i tak nic nie zrobi, zdecydował się po prostu trzymać za Aurorą. Kai bez słowa podążył za nim, stanowiąc swoisty bufor w kontaktach z ostatnim w szeregu - Athosem. Bękart obserwował tą ciekawą krainę wypatrując ewentualnych zagrożeń czyhających na ich drodze. Trudno było jednak dopatrzeć się czegoś w tej zamieci. Faktycznie okolica gościńca, czy jak nazywać ścieżkę, którą ledwo można było dojrzeć w śniegu, była dużo spokojniejsza niż okolica. A im wyżej wchodzili do góry, tym bardziej wściekła wydawała się pogoda. Leith nie wyobrażał sobie latać tutaj w normalnych warunkach. pewnie z chodzeniem byłoby ciężko. Doprawdy idealne miejsce, na zbudowanie niezdobytej fortecy. Póki co jednak żadnej budowli nie było widać. Niczego nie było widać oprócz śniegu.
“Księżniczka podejrzewa, że to Cassper zabił jej babkę. A przynajmniej na to przyzwolił. Stąd ta zdechła atmosfera.” - odezwał się w jego głowie głos, który od razu przypisał Kaiowi.
Czyżby Aurora też potrzebowała kogoś zabić? “ciekawe” - pomyślał Leith.
“Mam nadzieję, że chociaż zdążymy się ogrzać, jak tam przybędziemy. Co to za pogoda... Z drugiej strony nigdy nie słyszałem, żeby pogoda wpływała na pola magnetyczne, ale tu specem nie jestem.” - Kai był gadułą nawet wtedy, gdy nie było sposobności normalnie rozmawiać.
Leith już prawie otwierał usta by powiedzieć Kaiowi, że gdyby schował skrzydła i szedł skulony to z jednej strony byłoby mu trochę cieplej, z drugiej poruszałby mniejszą liczbą mięśni więc łatwiej byłoby coś odmrozić. Zreflektował się jednak, że chłopak i tak by go nie usłyszał.

Chwilę jeszcze lecieli w górę, a pogoda szalała wokół, aż weszli na poziom chmur. Tutaj było spokojnie, lecz widoczność była doprawdy znikoma. Leith z trudem dostrzegał plecy Aurory, choć ta leciała przed nim zaledwie pół metra. Wszystko tonęło w mlecznej, głuchej zawiesinie.
Nauczony doświadczeniem Leith pojmował otoczenie posiłkując się każdym zmysłem jaki posiadał. Dość dobrze znał już na przykład zapach Aurory, nasłuchiwał też trzepotu skrzydeł towarzyszy. Dzięki temu zauważył, że chmury nie tylko nie wydawały dźwięków, ale też tłumiły wszelkie inne odgłosy. Zapach jednak - tak zapach Aurory, który tak dobrze znał od czasu wspólnego pobytu w chatce na wyspie, był dla niego niczym nitka prowadząca do kłębka.
Równie nagle jak poziom chmur zaczął się, tak samo się skończył, roztaczając przed oczami emisariuszy doprawdy fantastyczny widok. Tutaj wszak, pomiędzy szczytami górskimi znajdowała się strzelista budowla zrobiona chyba z kryształu górskiego - odbijająca i połyskująca tysiącami barw, a jednak wciąż nieskazitelnie czysta.

[MEDIA]https://66.media.tumblr.com/10d8d2adbac3217c5e18fdcb73307137/tumblr_nfvkj5xnlx1tv3g49o1_500.jpg[/MEDIA]

- Witajcie na Dworze Snów raz jeszcze - powitał ich raz jeszcze Cassper z wyraźną dumą wskazując niezwykły zamek.

Leith powitał z ulgą poprawę widoczności, rozejrzał się w poszukiwaniu pozostałych towarzyszy, wszak przez jakiś czas całą uwagę skupił na Aurorze.

Wszyscy byli na miejscu i rozglądali się ciekawie. Tylko Milena, która zdążyła uwiesić się ramienia księcia, teraz, gdy Leith na nią spojrzał, również odpowiedziała spojrzeniem. Uśmiechnęła się przy tym drapieżnie.
Większość bestii obnażało kły by pokazać agresję. Leith nie miał wątpliwości, że Milena nie jest tu wyjątkiem. Mężczyzna skłonił głowę kobiecie, planował ją przecież zabić nie chciał więc dawać jej żadnych podstaw do podejrzeń.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline