Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2020, 16:21   #49
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Chociaż zasypiał na podłodze, gdy kolejny raz otworzył oczy, leżał na wielkim łożu bez pościeli i odzienia. Nie było mu jednak zimno, wręcz przeciwnie było gorąco, upalnie. Usta miał spierzchnięte, wygłodniałe. Nie chodziło jednak o jedzenie, bynajmniej nie o nie... Czekał na coś. Właściwie to od początku wiedział na co. Poczuł na lędźwiach słodki kobiecych pośladków. Zobaczył ponad sobą sylwetkę Mileny, która siedziała na nim okrakiem, ocierając się o jego już pobudzoną męskość swoją wilgotną muszelką. Czuł jak płatki jej kwiatu kobiecości za każdym razem rozchylają się, gdy skrzydlata przesuwa się, przyciskając do pulsującego od nadmiaru krwi członka.
- Chcesz, we mnie wejść? Błagaj... - wymruczała rudowłosa piękność przeciągając się i prężąc przed jego oczami.
- A może wpierw chcesz spróbować moich cycuszków? Spróbuj jakie są smakowite... - nachyliła się nad nim, w dłoniach miętosząc obfite piersi.
Leith pragnął ich. Pragnął ich ponad wszystko, z wyjątkiem gorącej cipki tej rudej czarownicy. Chcąc wyrwać się spod jej władzy, a jednocześnie spełnić swoje fantazje, Bękart wpił się w lewą pierś, zagryzając zęby na sutku. Nie jako pieszczota, on gryzł naprawdę. Milena krzyknęła boleśnie, lecz nie odsunęła się. Jej krzyk zmienił się w wycie rozkoszy. Choć posoka spływała po nagiej skórze, skrzydlata nie przestawała jęczeć i ocierać się.
- Błagaaaaaaaaj... - wyjęczała, a zdesperowany Leith jeszcze mocniej zacisnął zęby. Kobieta wrzasnęła niczym w orgazmie, gdy odgryzł jej sutek, a potem złapała za głowę i mocniej docisnęła do krwawiącej obficie piersi. Zmuszała go, by pił jej krew, a on... czuł, że pragnie jej jeszcze bardziej. Nie chcąc się poddać, Bękart na odlew uderzył kobietę, zrzucając z siebie wprost na podłogę. Upadła naga, zakrwawiona, z wypiętym w jego stronę krągłym tyłeczkiem. Mężczyzna widział jak soki rozkoszy, którymi sam był już pokryty wyciekają z niej, spływając leniwymi strużkami po wewnętrznej stronie ud.
Nie mógł się powstrzymać. Choć bardzo chciał. Wszedł brutalnie w jej odbyt, zamiast bólu, słysząc jej irytujący śmiech.
- Wszyscy jesteście tacy sami... No dalej, gwałć mnie. tego przecież pragniesz, prawda? A może mam ci dać pozwolenie?
Nienawidził jej, a jednocześnie to uczucie podsycało jego pożądanie. Wbijał się w jej ciasny tyłeczek najmocniej jak umiał, a kiedy wiedział już, że nie jest w stanie zranić jej w ten sposób, zaczął bić ją, orać jej plecy i boki szponami do krwi, do mięsa. Krzyczała. Krzyczała z rozkoszy, jeszcze bardziej potrząsając pośladkami. Leith miał wrażenie, że otwór, w który wchodził, wciąga go niczym bagno, zasysa, wysysając jednocześnie to, co stanowiło jego tożsamość, odrębność, co dawało mu poczucie niezależności - jego gniew. Pragnął ją posuwać. Pragnął rozkoszować się jej ciałem. Pragnął... błagać, by pozwoliła mu się zaspokoić...
***
- Błagam... - jęknął, jednocześnie budząc się. Leżał na łóżku, pościel leżała skopana w nogach łóżka, a on sam, no cóż, miał na sobie znamienne oznaki tego, że chory sen, był dlań zarazem źródłem orgazmu. Kiedy mężczyzna rozejrzał się, zobaczył, że okna są pozamykane, a za nimi widać resztki zachodzącego słońca.
Leith trzepnął wściekle skrzydłami jak poparzony. Wyskakując z łóżka rąbnął głową o sufit, ale nawet nie zwrócił na to uwagi. Jego łapa spadła na balię, rozrywając ją i uwalniając wciąż parującą i ciepłą wodę, która jednak zamiast rozlać się po podłodze, po prostu zniknęła. Następnie mężczyzna z rykiem wściekłości, rzucił się na zamknięte okno. W tym momencie skrzypnęły drzwi wejściowe.
- Leith! - Aurora wpadła do środka w swojej zwykłej, dopasowanej zbroi. - Leith, co się dzieje?! - zapytała, napięta niczym struna.
Leith był wciąż wściekły, miał wrażenie, że serce wybuchnie mu w piersiach, obracając się na pięcie i spotykając spojrzeniem z Aurorą nie było na jego drodze nic, zupełnie nic, na czym mógłby wyładować swoją złość. Ale półtora metra dalej stało krzesło… Skrzydło bękarta wystrzeliło w jego kierunku posyłając je z impetem na ścianę.
- Mrrrrr… - było jedynym co mężczyzna zdołał wycedzić przez zaciśnięte zęby.
Księżniczka przyskoczyła do niego.
- Powiedz mi, co się stało? - zapytała łagodnie, ale z uporem.
Chwyciła szponiastą dłoń w swoje drobne palce, unosząc na wysokość piersi.
“Chcesz spróbować moich cycuszków? Spróbuj jakie są smakowite...” - wspomnienie snu odżyło w głowie mężczyzny.
Zmysly Leitha były nienaturalnie pobudzone. Nie tylko czuł zapach Aurory ale nawet potrafił rozróżnić zapach włosów na głowie od włosów na szyi, skóry na policzkach i skóry na dłoniach. Czuł też jak strumyki potu spływają po jego własnych plecach.
- … - mężczyzna otworzył usta ale długo nie był w stanie wydobyć z siebie artykułowanych dźwięków - Nie.
- Nie? - księżniczka przyglądała mu się z tak bliska. Jedną dłonią wciąż trzymała jego rękę, drugą odgarnęła kosmyki włosów, spadające na spocone czoło. Zajrzała mu teraz głęboko w oczy.
- Jeśli chcesz, mogę pomóc ci się uspokoić... - powiedziała cicho.
Leith skupił część swoich zmysłów na łapie którą obejmowały palce księżniczki.
- Pożądam kogoś i ktoś o tym wie. Ale nie tak jak myśli. Choć… to podobne. Jeśli chcesz mnie uspokoić musisz wyjść, atakujesz teraz moje zmysły.
Przełknęła ślinę, patrząc na niego tymi swoimi mądrymi, złocistymi ślepiami.
- Milena, prawda? Dręczy cię? Mogę ci pomóc i postawić bariery wokół twojego umysłu. Ona nie przebije się przez nie, ani nikt inny z wyjątkiem może Tuli i Ulva na naszym dworze. Musisz mnie jednak wpuścić. Nie chcę... robić ci większej krzywdy niż już ci wyrządzono. - szeptały pełne, karminowe wargi. Tak blisko jego warg…
Problem był jednak taki, że Leith w ogóle nie ufał teraz swoim zmysłom. Mężczyzna wyciągnął drugą dłoń, podniósł bliżej twarzy księżniczki, zamknął w pięść, wystawił wskazującego palca i bardzo powoli położył go tuż przed jej wargami. Bękart nabrał głęboko powietrza starając się uspokoić tylko na tą chwilę.
- Moja głowa, to miejsce w którym ktoś taki jak ty nie czułby się dobrze.
Była zdziwiona jego dotykiem, ale pozwoliła mu na to. Choć spędzili kilka dni razem w chatce, śpiąc obok siebie, dopiero teraz tak naprawdę dotknął jej twarzy. Miała delikatną, ciepłą skórę. Naprawdę delikatną... chropowate dłonie Leitha zdawały się nie być jej godne, a jednak... Dotykał jej, a ona mu na to pozwalała.
- Poradzę sobie. Chcę ci pomóc. - Rzekła z uporem Aurora. W głowie Bękarta pojawił się lekki nacisk, który jednak nie pogłębiał się. To było tylko zaznaczenie obecności, coś jakby pukanie do drzwi.
- Wpuść mnie, Leith... - poprosiła znów.
I Leith ją wpuścił, w pierwszej chwili autentycznie wystraszył się tego że to zrobił, jego uszy zastrzegły ostrzegawczo ale było już za późno. Kości zostały rzucone.
Psom na pożarcie.
Tym razem było inaczej niż z Ulvem. Nie było macek, nie było penetracji, tego ślizgania się. Choć nie umiał określić kształtu, jaki przyjęła w jego głowie Aurora, wiedział, że to ona. Widział w wyobraźni jak stawia wokół jego umysłu ogromne, solidne mury - ciemne jak kamień, który nosiła na piersi. Kiedy księżniczka pracowała, on mógł dotykać jej, przyglądać się. I choć swoich spostrzeżeń nie potrafił ubrać w słowa, czuł intymność między nimi. Wiedział, że zobaczyła to morze wściekłości i gniewu, które miał w środku, lecz nie bała się go z jakiegoś powodu.
Skończywszy ostatnią ścianę, świadomość księżniczki wycofała się z jego głowy. Znów byli w pokoju. Sen był tylko snem, przykrym wspomnieniem, ale niczym więcej. Pozostała tylko kwestia zmiany miejsca spania i zamknięcia okna.
Leith poruszał nosem. Coś ciągle było nie tak, zawsze było nie tak.
- Tylko czemu byłem w łóżku… - Leith zerknął na miejsce w którym zamierzał się zdrzemnąć.
- Nie wiem - przyznała Aurora, siadając obok i wciąż trzymając jego rękę. - Zasypiałam oparta plecami o drzwi. Nikt nie mógł przez nie wejść, choćby pokonał moje bariery. - Nagle coś jej się przypomniało. - Kiedyś czytałam... czytałam o projekcie inteligentnego domostwa. Polegało to na związaniu zaklęciem chętnej do tej roli świadomości, która stałaby się częścią budowli i swoją magią niejako zarządzała nią. Chodziło jednak o zwykły dom, do zamku tego rozmiaru... - nie dokończyła.
- Mmmm… Dwór Snów dla jednych, koszmarów dla innych. Do tego jeszcze śpią w dzień, przy takiej małej ilości słońca nie zdziwiłbym się gdyby nie rzucali nawet odbicia przechodząc obok tych wszystkich kryształów. - Leith mówił ale w dalszym ciągu sam trzymał teraz rękę księżniczki - poruszył nosem - co robisz w zbroi?
Na jej twarzy pojawił się lekki, pełen zawstydzenia uśmiech.
- Śpię. Nie tylko ty masz swoje manie…
Głowa Leitha spadła z jego ramion tak, że bok jego czoła opierał się teraz niemal o lwią grzywę Aurory. Czuł jej zapach i promieniujące odeń ciepło.
- Co ci się stało, że jesteś taka nieszczęśliwa? - spytał tak jak to czasem miał w zwyczaju, prosto z mostu.
Podniosła na niego spojrzenie zdziwionych oczu.
- Nieszczę...
Nie dokończyła, bo oboje usłyszeli odgłos otwierających się drzwi na korytarzu.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline