Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2020, 22:00   #50
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Aurora puściła dłoń Leitha i szybko stanęła na nogi, patrząc w tamtą stronę.
Podobnie uczynił bękart, który jednak w odróżnieniu, zamiast czekać w napięciu na sytuacje wolał się z nimi zderzać. Mężczyzna wyskoczył z ziemi pod sufit i niemal przeczołgał się po nim w stronę własnych drzwi by zobaczyć co się dzieje na korytarzu .
W ten sposób pierwszy miał wątpliwą przyjemność zobaczyć ufryzowaną i wymizdrzoną Milenę, która stanęła naprzeciwko drzwi. Skrzydlata rozejrzała się zdziwiona.
- Co tu się stało? - zapytała, patrząc na księżniczkę, która stała pośrodku bałaganu i zniszczonych przez Leitha mebli.
Bękart poczuł jak coś w jego dłoniach pęka. Albo to były jego własne kości, albo cokolwiek na czym się zaciskały. Poprzez napływające fale adrenaliny Leith uświadomił sobie jednak jeden szczegół: jeśli coś było zbyt piękne by było prawdziwe - nie było prawdziwe.
Mężczyzna spadł odwrotnym saltem z sufitu zatrzaskując w locie piętą drzwi. Plecami zasłonił zamknięte znów wejście do komnaty spojrzał na stojącą naprzeciw Aurorę.
Jeśli ktoś kogoś tutaj zabije sam zginie, Książe przedstawił sprawę jasno. Bękart podejrzewał, że obecność Mileny nie była przypadkowa, że to wszystko miało na celu sprowokowanie takiej sytuacji.
- Co wy...?! - dobiegł go wściekły głos zza drzwi.
- Ja się tym zajmę - zaproponowała Aurora, podlatując bliżej i kładąc dłoń na ramieniu Leitha.
- Nie mówię, że ona tego nie zrobiła, co... co ci się przyśniło, ale pamiętaj, że nie masz pewności. To mogło być to miejsce... albo ktoś inny, ktoś, kto może chce nas skłó...
Nie dokończyła, bo drzwi dosłownie wyleciały wraz z futryna w powietrze. Leith i Aurora na szczęście uniknęli największych odłamków. Za powstałym otworem stał półnagi Athos w samych spodniach, z wysunięta przed siebie ogromną pięścią.
- ZOSTAW-KSIĘŻNICZKĘ-PLUGAWCU!!! - wrzasnął tak głośno, że aż zatrzęsły się resztki zastawy na stole.
Leith przestawił nogi, wypluł odłamek którego nie uniknął, wyciągnął przed siebie rękę, zacisnął pięść a środkowym palcem wykonał zapraszający gest. Athos wydawał się najsensowniejszym miejscem na ujście złości i adrenaliny, więc jeśli miał ochotę…
- On mi nic... - Aurora próbowała zażegnać konflikt, lecz o dziwo to Milena przejęła to zadanie.
Rudowłosa, odziana w długą, niebieską suknię z głębokim dekoltem, podparła się pod boki i rzekła:
- Na Ojca Dzień, doszczętnie chcecie zniszczyć naszą reputację, żeby uważali nas za niespełna rozumu dzikusów? Athosie, cokolwiek się tu wydarzyło, wygląda na to, że działo się to za zgodą księżniczki. Zabierz z mojej komnaty swoje rzeczy i weź porządną kąpiel przed kolacją. Księżniczko Auroro, czy mogę liczyć na to, że staniesz na wysokości swojej pozycji i zadbasz o właściwy wygląd swój i swojej zabawki? No i o naprawienie szkód nim ktoś z mieszkańców zobaczy, coście tu wyczyniali. - patrząc na stan pokoju Milena uśmiechnęła się drapieżnie. - Doprawdy, nie przypuszczałam, że tak dobrze potraficie się bawić. W powietrzu wciąż jeszcze czuć zapach chuci twojego ruchadełka, a to jak na ciebie patrzy...
- To mój partner - weszła jej w słowo Aurora, ściągając brwi. - I tylko to określenie jest dopuszczalne, jeśli nie używasz jego imienia...
- Och, ależ oczywiście - głos rudowłosej był gładki jak szal z aksamitu i równie jak on duszący. - Masz na imię Leith... prawda? Postaram się zapamiętać…
“W chwili śmierci” pomyślał Leith ale nic nie powiedział, strzepnął za to deskę z ramienia i przeczesał dłonią głowę.
Milena uśmiechnęła się szelmowsko, jakby słyszała jego myśli, po czym oddaliła się za Athosem.
- Jego też uwiodła... - westchnęła cicho Aurora, wyglądając na korytarz przez ogromną dziurę. Następnie spojrzała na Leitha.
- W porządku?
Leith pominął wątek Mileny.
- Potrafię sobie wyobrazić jak łatwo może tu zginąć choćby i księżna. Ot zabić kogokolwiek po koszmarnym śnie a potem zostać “sprawiedliwie” ukaranym. Powinienem przysnąć na nie więcej jak kilkadziesiąt minut. Śniło ci się coś?
Aurora zastanowiła się przez chwilę.
- Nic godnego uwagi... - wtem jej oczy zrobiły się otwarte ze zdziwienia - Popatrz!
Strzępy materiału, kawałki tynku, połamane deski, a nawet drzazgi i pył wszystko to zaczęło falami unosić się, a następnie wracać na swoje miejsce, odtwarzając przedmioty, których części stanowiły wcześniej.
- To jednak prawda, ten zamek... żyje! - zachłysnęła się księżniczka, patrząc na dzieło odbudowy.
Jakby w odpowiedzi na stole pojawiło się kilka półmisków - posiłek dla dwojga. Łóżko zostało na nowo zasłane, a od strony balii - znów pełnej parującej wody - dochodził przyjemny zapach jakichś olejków.
- Wybacz ignorancję, dla mnie to po prostu więcej czarów. Nie byłbym w stanie rozpoznać gdybyś sama to teraz robiła i tylko grała zaskoczenie. Szczególnie jeśli potrafiłabyś też przyspieszać swój oddech na zawołanie. Jestem zupełnie ślepy jeśli chodzi o waszą magię - przyznał.
Ta odpowiedź chyba nieco zakłopotała Aurorę, bo odwróciła wzrok. Podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.
- To ja... faktycznie pójdę się szykować.
- Ej, dziękuję. - powiedział jeszcze mężczyzna zanim wyszła.
- Proszę. Pamiętaj, że mamy się ładnie ubrać. - Aurora przewróciła oczami, po czym faktycznie wyszła.
Leith też znowu się umył. Chyba nigdy jeszcze nie mył się tak często w trakcie tak krótkiego czasu. Jeszcze raz się też ubrał. Zanim jednak opuścił komnatę drzwiami, najpierw wyfrunął oknem aby oblecieć najbliższą okolicę oraz zobaczyć co widać przez sąsiadujące okna. Okazało się jednak, że wszystkie one były w jakiś sposób przyciemnione od zewnętrznej strony. Zresztą jego własne również.
Cóż, trzeba było sprawdzić. Leith wrócił do pokoju podrapał się po głowie i zajrzał raz jeszcze do szafy.
Miał już przygotowaną “kreację” przez kogoś, kto miał o tym pojęcie, chciał natomiast coś sprawdzić. Zamknął drzwi szafy po czym oczyścił umysł i pomyślał o ubraniach w neutralnych kolorach, następnie otworzył szafę ponownie. Był ciekawy jakie są możliwości czy ograniczenia tych “czarów”... Za każdym razem otrzymywał to, o czym myślał, nawet jeśli była to stara sieć rybacka. Doprawdy ciekawie zareagowaliby wielmożni pewnie na taki jego wygląd... Jedyne czego Leith nie był w stanie wykreować w szafie, to rzeczy innych niż garderoba.
Leith uśmiechnął się, skrzydlaci byli owładnięci samouwielbieniem, bękart skupił się raz jeszcze, tym razem jednak chciał by czarodziejska szafa dała mu szaty w jakich sama królowa chciała widzieć swoich poddanych, cokolwiek to by miało znaczyć.
O dziwo, zobaczył wówczas ten sam zestaw odzienia, który jemu samemu podobał i wpisywał w kanon “wieczorowej” garderoby.
Leith przestał zabijać czas czczymi zabawami z bielizną i nałożył odzienie.
Bękart wyszedł przed komnatę i zaczął przechadzać się po korytarzu, dyskretnie przyglądał się, czy ślady jakie zostawił dalej tam są - nie było. Zamek zapewne “goił” wszelkie skazy. Mężczyzna nasłuchiwał jakichkolwiek odgłosów czyjeś obecności, oraz węszył za czyimś zapachem. Chciał na własne oczy zobaczyć mieszkańców tego miejsca, kimkolwiek czy czymkolwiek byli.
Musiał zejść po schodach, potem korytarzem skręcić w lewo, znów w lewo, a potem w prawo i znów po schodach. Dopiero wtedy usłyszał coś jakby... śmiech? Rozmowę? Odgłosy dochodziły gdzieś z daleka, ale dało się za nimi podążać. Tak też zrobił, na razie pamiętał jeszcze drogę którą przyszedł, zresztą… jeśli korytarze magicznie nie zmienią pozycji to raczej trudno by mu było się tu zgubić. Dziesięć lat przemieszczał się w końcu po ciemnych tunelach w głębi gór…

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline