Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2020, 20:24   #35
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Tamara musiała jednak i ten trop wypróbować. Z Rayan Security było o tyle łatwiej, że oni sami powinni dostarczyć informacje o pracownikach potencjalnemu zleceniodawcy. Wysłała więc na oficjalnym firmowym papierze zapytanie o przygotowanie oferty na ochronę wystawy. I choć zajęło to chwilę, okazało się być strzałem w dziesiątkę. Wśród krótkich dossier ochroniarzy pojawił się niejaki Dylan Rees - z pochodzenia Walijczyk, weteran II Wojny Światowej. Wiek się zgadzał, wygląd też, choć inny ubiór i brak kapelusza trochę go zmieniał. Ale to był on. Tamara była pewna.
Pozostało zatem sfinalizować umowę i skorzystać z usług Ryan Security w postać pana Reesa, którego asystent miał zaprosić na odprawę z szefem. Tu jednak pojawiły się komplikacje. Po prośbie o wysłanie Dylana na spotkanie, firma odpowiedziała listownie, w grzecznym i przepraszającym tonie, że niestety ten akurat pracownik otrzymał już w międzyczasie nowe zlecenie.
Oficjalne kanały oficjalnymi, ale tego samego dnia Rees pojawił się w muzeum. Nie miał co prawda zamiaru spotykać się z szefostwem, ale na eksponaty spoglądał… no, może nie z zainteresowaniem, ale i bez wyrzutu.
Tamara przez chwilę przyglądała się mężczyźnie z daleka. A gdy wypatrzyła moment, że został sam podeszła do niego.
- Przyciąga uwagę, prawda? Człowiek patrzy i patrzy, a i tak nie dostrzega wszystkiego. Czasem musi podejść bliżej i wtedy wykazują mu się pewne detale, ale traci z oczu inne. Czasem trzeba się jednak cofnąć. Wtedy inne elementy stają się wyraziste.
- To skoro jesteśmy na tej samej stronie i wiemy kto jest kim - mężczyzna zupełnie zignorował stonowany wstęp Le Paige. - Namyśliła się pani i chce powiedzieć, czego szuka wokół Jeffersona?
- Dzieła sztuki. - Odpowiedziała mu Le Paige. - A pan?
- Czegoś innego - westchnął. - Zakrojonego na szerszą skalę przez zleceniodawcę lub zleceniodawców, którym nie potrzebne są komplikacje.
- To dlaczego pan to niepotrzebnie komplikuje? - Pani kustosz cały czas przyglądała się eksponatowi przed nimi.
- To pani zawraca dupę mojemu pracodawcy, więc kto tu komplikuje sprawę? - odparł wulgarnie. - Wystarczy, że powie pani czego szuka i albo się rozejdziemy w pokoju, albo będziemy sobie dalej przeszkadzać. Tylko, że za mną stoją większe pieniądze.
- Ale nie profesjonalizm panie Rees. - Tamara w końcu zaszczyciła rozmówcę spojrzeniem. - Starczy tego wbijania sobie szpil. Napije się pan może kawy? Albo Herbaty? I wtedy porozmawiamy?
- A cokolwiek pani powie? - zapytał wprost, choć jakby mniej agresywnym tonem.
Tamara ruchem ręki zaprosiła mężczyznę by ruszył za nią. I nie oglądając się skierowała kroki w stronę swojego biura. Dylan posłusznie udał się za nią, od czasu do czasu zatrzymując się tylko na chwilę przy co egzotyczniejszych okazach muzealnych. Nie po to, żeby je podziwiać, raczej wyrazić grymasem swe niezadowolenie z ich wyglądu.
Pani kustosz uprzejmie zignorowała przejawy ignorancji Reesa. Uprzejmie jednak dostosowała się do tempa narzeczonego przez mężczyznę. Równie uprzejmie otworzyła przed nim drzwi swojego gabinetu i wpuściła gościa pierwszego.
- Czego się pan napije, panie Rees? - Zapytała
zamykając za sobą drzwi.
- Tego, co uchodzi tutaj za kawę - odpowiedział i nie zaproszony usiadł na krześle.
Le Paige znów uprzejmie zignorowała niestosowne zachowanie, czy też brak manier swojego gościa stawiając przed nim filiżankę z parująca, czarną cieczą. Drugą postawiła przed sobą zajęła miejsce za biurkiem.
- Proponuje pan współpracę, jeśli dobrze zrozumiałam. Na jakich zasadach?
- Na żadnych, dopóki nie dowiem się za czym pani węszy - przynajmniej konsekwencji nie można mu było odmówić.
- Dobrze. - Powiedziała Tamara odstawiając filiżankę z której przed chwilą piła. - Istota zainteresowania mojego klienta stanowi dla niego wartość na tyle cenną, że nie wiem czy opłaca się łączyć siły.
- No i tutaj właśnie leży kłopot w tych pani sugestiach rozmowy. Nie ma pani nic do powiedzenia. Więc czemu ja mam zdradzać cokolwiek więcej, skoro w zamian niczego nie otrzymam?
- Ponieważ ja jestem bliżej Jeffersona niż pan.
- A kto powiedział, że on mnie szczególnie interesuje?
- Jest pan niezwykle uparty. - Powiedziała z lekką ironią. - I niezwykle konsekwentny w swym działaniu. - Le Paige pozwoliła sobie na krótką przerwę, by napić się kawy. - Niezwykle konsekwentnie przekonuje mnie pan, że nie interesuje Pana człowiek, który kontroluje newralgiczny punkt tego miasta. Człowiek, który może ułatwiać znikanie innych ludzi. Jeśli nie pomaga pan znaleźć ludzi, którzy zniknęli, to nie szukamy tego samego i prosiłabym żeby pan opuścił mój gabinet, bo nie możemy sobie nawzajem pomóc.
- Uparta jak muł - westchnął mężczyzna. - Nie, nie szukam nikogo, kto by zaginął. - Upił łyk kawy i wykrzywił się straszliwie, odkładając filiżankę na biurko. - Zaginiona osoba… nie podejrzewałem o to Jeffersona. No, ale jak mam sobie iść, to idę - klepnął dłońmi o uda i podniósł się.
- Co było do przewidzenia. - Tamara z kamienną twarzą patrzyła na mężczyznę, który po prostu odwrócił się na pięcie i opuścił bez słowa gabinet.

Tamara LePaige wróciła do swoich zajęć, tych oficjalnych zajęć. Miała do odwalenia kawał papierkowej roboty związanej z wystawą w dokach zarządzanych przez Jeffersna. Po uporaniu się z nią zamknęła za sobą biuro i uważnie, acz dyskretnie, rozglądając się w celu sprawdzenia czy nikt jej nie śledzi udała się do domu. W połowie drogi zmieniła jednak zdanie i przesiadła się na linie, która zawiozła ją do “Ogrodu Ewy”.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline