Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2020, 19:37   #437
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- T-tak! - Ogórek nie spodziewał się tego ataku Baryłki, ale i tak za nią pobiegł. Jako jej nauczyciel, przyjaciel i przyszły mąż, miał obowiązek ją wspierać. - To pora na podwieczorek, a nie na ludzi!
Stellina zawahała się.
- Niech powiedzą to po kolei - rzekła powoli.
Nie obiecywała jednak, że ich puści, jak to zrobią. Z drugiej strony… mogłaby wtedy po prostu wrócić do snu…

Rudowłosa stała w bezruchu i chyba oczekiwała ciosu, który nie nadszedł. Słysząc jednak głos dziecka, powoli spojrzała na Emmę.
Walker spojrzała na rudowłosą kobietę. Kiwnęła głową.
- Powiedzcie jak się nazywała generał - nakazała czwórce ludzi.
- … Velima Hulvenstein? - odpowiedziała Alice. Stała w całkowitym bezruchu. Zerknęła na Jen, Brandona i Fanny.
- Velima Hulvenstein - powiedziała szybko Brice.
- Velima Hulvenstein - powtórzył Baird.
Przyszła kolej na Jen.
Ta spojrzała na Alice z nietęgą miną. A potem na olbrzymkę.
- E… Velma… Hulvonscheinen… - powiedziała.
Stellina zaryczała. Podniosła wysoko maczugę, po czym uderzyła nią w Jen.
Ta wbiła się w nią tak, jak gdyby tysiąc ton kamienia opadło na przepiórcze jajko.
Blondynka została wgnieciona w podłogę. Tym samym straciła swój kształt. Już nie była człowiekiem. Została jedynie czarną plamą plazmy… niczym więcej…
Ogrzyca zaryczała. Zdawało się jednak, że nie chciała atakować już nikogo więcej.

Emma zasłoniła oczy, kiedy cios miał nastąpić. Usłyszała tylko to głuche uderzenie. Alice tymczasem patrzyła w miejsce, gdzie moment temu stała Jen. Teraz była tam czarna plama. Wiedziała już od jakiegoś czasu, że Jen nie była człowiekiem. Nie miała jednak pojęcia, że stworzona była z plazmy. Sądziła raczej, że blondynka była jakimś robotem… To nie zmieniało jednak niczego. Promyczek pogody ducha został rozmazany po podłodze. Alice miała wrażenie, że zaraz zwróci kromkę chleba z Nutellą, którą wcześniej zjadła. Zrobiło jej się źle. Nie poruszała żadnym mięśniem. Czekała, aż ogrzyca odejdzie. Chciała podejść do plamy po Jen i spróbować ją poskładać. W końcu po kąpieli się poskładała i po alkoholu też… Pewnie mogła się poskładać i tym razem… Prawda? Wierzyła w to. Na jej twarzy był czysty szok.
Walker widziała przerażoną minę rudowłosej, ale nie dziwiła jej się, gdyby jej przyjaciela ktoś rozmaślił… Pewnie już by płakała.
Brandon drgnął.
- Pozwól mi… i ją zaatakuję - powiedział. - Zemścimy się za nią.
Ogrzyca zaczęła już wspinać się po ścianie, chcąc wrócić na górne piętro. Nie spoglądała na nich. Nie spodziewała się z ich strony w tej chwili żadnego zagrożenia. Jej instynkt zaalarmował ją jeszcze przed chwilą i dlatego się obudziła. Jednak okazało się, że to były miękkie mrówki, jak te wszystkie, które pałętały się tu od czasu do czasu. Nie warto było dla takich nawet drgnąć.
Baird wyciągnął z plecaka Fanny jej składany kilof. Był przytroczony do boku i Brice nawet nie zauważyła, kiedy to zrobił.
- Uff - tymczasem Ogórek szepnął do Emmy. - Jednak przeżyjemy…! - w jego głosie brzmiała czysta radość.
Alice nie poruszała się. Natychmiast podeszła do plazmy, która leżała na podłodze i przyjrzała się, czy ta w jakiś sposób reagowała.
- Jen…? - zapytała niepewnym głosem. Nie wydała żadnej komendy Brandonowi. Była lekko osłupiała.
Plama jednak nie poruszyła się. No cóż… to nie był łyk alkoholu albo umycie twarzy mydłem. Tonowa maczuga ze skały stanowiła broń dużo większego kalibru. Zdawało się, że Jen miała się nie pozbierać...

Emma tymczasem pokiwała głową.
- Czasem trzeba być odważnym Ogórku, a nie się chować - oznajmiła i podeszła do ludzi.
- Jesteście przyjaciółmi Kwiatowej Wróżki Bee? - zapytała przyglądając się rudowłosej, blondynce i mężczyźnie. Chyba miała wrażenie, że gdzieś go widziała, ale musiała podejść bliżej, by się przyjrzeć.
- Emma! - ucieszył się Brandon.
Zerknął jeszcze raz na ogrzycę. Chciał zemścić się za Jen… jednak mogło to być nieodpowiedzialne. Nie chciał, żeby dziewczynka umarła tylko dlatego, bo postanowił unieść się honorem. Być może udałoby się zabić potwora, jednak Baird nie miał żadnej pewności, że przy tym nie ucierpieliby postronni. Kobieta w średnim wieku, kobieta ciężarna, mała dziewczynka… Odłożył kilof.
- Jak dobrze cię widzieć całą i zdrową! Czyli to Gryla cię porwała?!
- Ścisz głos - napomniała go Fanny.
Emma zamrugała.
- Niee, Gryla i jej synowie byli nas uratować. Wykopali taki tunel i wyciągnęli mnie, pana Jenkinsa, panią Lotte, pana Edmunda i panią Katherine. Lecieliśmy saniami tutaj… No i teraz oni się już obudzili, bo wcześniej spali, jak pani Gryla walczyła z tym czarnym panem… Ten czarnoskóry pan bardzo poturbował panią Grylę, ale powiedziała, że zostanę teraz księżniczką, żeby kiedyś zostać królową i opiekować się Chłopcami Julu… A reszta i pani Bee będą szyli ubranka… Było tam więcej osób, jakichś dwóch panów i jedna pani i reszta detektywów, ale trochę osób umarło, jak pani Gryla walczyła z czarnoskórym panem, a tamta trójka, oni zostali bo mieli lecieć drugimi saniami, ale chyba nie przylecieli - powiedziała Emma tłumacząc całe wydarzenie.
- A to jest Ogórek, uczy mnie alfabetu run - oznajmiła, w końcu przedstawiając swojego kolegę.
Goblin ukłonił się.
- Miło mi - powiedział. - Witajcie w moim ogórkowym domu - rzekł.

Alice dalej klęczała nad plamą plazmy. Słyszała słowa dziewczynki. Czyli Bee była tutaj… A jej bracia i Abby zostali tam… Tam, czyli gdzie? Zaczęła wnioskować, że może chodziło o wulkan. Czy w takim razie ta rozkopana ziemia, to było miejsce, którym do kolejnej bazy wdarła się Gryla? Najwyraźniej tak… Szkoda tylko, że przejście zasypała…
- Bee będzie szyła ubranka? - powtórzył Brandon.
- Czyli jednak Gryla przegrała z Zolą - westchnęła Fanny. - Cholera, to bardzo komplikuje…
Podeszła do czarnej plamy i przykucnęła przy niej. Wyciągnęła rękę, jak gdyby chciała jej dotknąć, ale tego nie zrobiła. Wnet schowała dłoń.
- Nie spodziewałabym się tego w żadnym wypadku - powiedziała dużo ciszej. - Ale trochę mi smutno z jej powodu.
Bairdowi śmierć Jen nie poprawiła nastroju, ale też nie mógł i nie chciał się rozklejać. Postanowił cieszyć się z widoku Emmy całej i zdrowej.
- Musicie zobaczyć się z mamą - powiedział nagle Ogórek. - To niegrzeczne wchodzić do domu gospodyni i się z nią nie przywitać. A potem wrócimy do nauki run, Baryłko - dodał, zerkając na dziewczynkę.
Emma wydęła usta.
- No dobrze… To chodźcie… - poprosiła grupkę.
Alice tymczasem nie ruszała się, czekając aż plazma drgnie, zabulgocze, albo da jakikolwiek znak.
- Jen… - zagadnęła do niej jeszcze raz.
Nie poruszyła się. Ani drgnęła. Źle zniosła atak kamienia. Może za chwilę ruszy się. Za sekundę. Albo za dwie. Albo za minutę… może pięć? Jak długo mogła czekać na to? Na razie nie chciało się wydarzyć.
Ogórek tanecznym krokiem ruszył korytarzem. Wszystko dobrze się układało. Gryla na pewno będzie zadowolona, jak przyprowadzi jej nowych szwaczy.
Fanny spojrzała na jego plecy niepewnie i westchnęła. Schyliła się po swój kilof, który zabrał jej wcześniej Brandon.
- Czy mamy jakieś wyjście? - zapytał Baird tonem sugerującym, że uważał, iż nie.
Emma czekała na nich, ale obserwowała dokąd szedł Ogórek.
Alice tymczasem wreszcie poruszyła się. Chciało jej się płakać.
- Chyba nie… Ale jeśli Gryla jest dość osłabiona… Może zdołam ją skonsumować - powiedziała szeptem, by nie dotarło to do uszu goblina. Harper była zmęczona ciągłą walką. Jedyna osoba, która podtrzymywała ją teraz na duchu, została sprowadzona do postaci czarnej paćki. To ją wstrząsnęło i poważnie wytrąciło z równowagi poczytalności. Powoli podniosła się i wzięła wdech.
- Tak… Porozmawiajmy sobie z Grylą… Ja sobie z nią chętnie porozmawiam… - dodała i ruszyła w stronę Emmy.
Emma uznała, że rudowłosa pani jest ładna, ma ładny głos, ale na swój sposób, w tej chwili wydawała jej się odrobinę niepokojąca. Zeszła jej z drogi, czekając na Brandona. Ufała mu.
Chwycił ją za dłoń. Szli w ten sposób razem.
- Wiesz, że to nie była prawdziwa Jen, prawda? - zapytała Fanny. - To znaczy… to była prawdziwa Jen, ale nie prawdziwa Jennifer?
Obawiała się, że Alice błyskawicznie weszła w stan żałoby i nie będzie miała głowy na karku. A sytuacja była napięta i wymagała szybkiego pomyślunku.
- Już niedaleko, już niedaleko - tymczasem mruczał Ogórek.
- Wiem, że to była Jen, nie Jennifer… To nic nie zmienia… Jen to Jen, a teraz jej nie ma - odpowiedziała Alice tonem, który sugerował, że była w trybie roznoszenia na strzępy. Nie miała nawet nastroju w tym momencie myśleć o Bee, czy detektywach w szwalni. Jedyne co ją wkurwiało to zgon Jen i fakt, że ta gruba krowa nie wyciągnęła jej braci i Abigail.
Brandon tymczasem spojrzał na Emmę.
- Jak dobrze, jak nie ma tego nieznośnego pana, prawda? - zapytał. - Tego, co ciągle zadziera nosa i ma się za nie wiadomo co. W takiej drużynie można pracować - uśmiechnął się lekko.
To że nienawidzili się z Jenkinsem ze wzajemnością było powszechnie znanym faktem.
- No… Ten paskudny, czarnoskóry pan też był poturbowany i został w tamtym miejscu z celami - wyjaśniła Emma, najwyraźniej nie wiedząc, że Brandon mówił o jej panu Jenkinsie. Alice tymczasem podążała za Ogórkiem, jednocześnie sprawiając, że jej oczy znów się jarzyły, kiedy obserwowała energię w okolicy.
To jednak nie miało sensu. Wszystko wokół promieniowało podwyższonym wytwarzaniem Fluxu. To w końcu była podziemna, ukryta jaskinia, w której mieszkały gobliny oraz ich matka. O ile poziom wyżej był nieznacznie normalniejszy, to te podziemia stanowiły kompletnie inny świat…
- Czy ja dobrze rozumiem, że idziemy prosto do Gryli? - zapytała Fanny. - Nie ruszymy od razu po Bee i detektywów? Rozumiem, że niestety Abby, Thomasa i Arthura tutaj nie spotkamy… - westchnęła.
Alice zerknęła na Fanny.
- A mamy warunki, by wyprowadzić stąd troje detektywów i Bee, jednocześnie uciekając przed goblinami, Grylą i może kolejnym alarmem? - zapytała.
- A mamy warunki, żeby stanąć przed Grylą i nie dać się zabić? - zapytała Fanny. - Może… może tak… - mruknęła.
Nie chciała o wszystkim dyskutować przy Ogórku. Jednak spojrzała na Brandona i Emmę. Kto wie, jak wiele mogli razem dokonać. Brice nie była pewna, jakimi siłami dysponowała dziewczynka, jednak należało się z nimi liczyć. Choćby dlatego, że została wcielona do IBPI. Dzieci zazwyczaj trzymano z daleko aż do ukończenia pewnego wieku, chyba że wyróżniały się w szczególny sposób. Natomiast Baird mógł się nieco posiłować z Grylą. Fanny też nie była pewna, jak wielką siłą dysponował obecnie. Wszędzie wokół same niewiadome. Cieszyła się, że przynajmniej ona będzie w stanie znieść kilka uderzeń, jednak Alice zdawała się najzwyczajniejszą w świecie młodą dziewczyną. Co ona tu w ogóle robiła. Brice rozumiała, że była na czele Kościoła Konsumentów, jednak świadomość tego zderzała się z widokiem Harper. Krucha kobieta. Równie, a może i bardziej krucha, niż Jen.

Ogórek szedł jeszcze przez chwilę i zatrzymał się.
- To tutaj - powiedział, spoglądajac na pobliskie drzwi.
Emma zerknęła na Ogórka.
- To wpuść nas Ogórku… Tylko zapowiedz, żeby Gryla cię nie dała do zjedzenia kotu - poleciła. Miała nadzieję, że Ogórek ich zapowie, a potem wyjdzie. Chociaż nawet jeśli pokonaliby Grylę tuż na jego oczach… Ale z drugiej strony, to była jego mama, na pewno byłoby mu przykro… Wolała więc, żeby poszedł i wymyślała jakiś powód jak go odesłać.
Alice czekała co zrobi goblin.
Goblin zapukał.
Odpowiedziała cisza.
Goblin jeszcze raz postukał kłykciami o drewno, ale z podobnym rezultatem. Wreszcie spróbował to uczynić po raz trzeci.
- Mam na twarzy maseczkę! - Gryla zagrzmiała po drugiej stronie.
- Och… przepraszam mamusiu! Za ile będziesz dostępna? Bo mamy tu sytuację.
- Zapukaj znowu za dwie godziny.
- Dobrze! - Ogórek ucieszył się, że dzisiaj trzeba będzie wyjątkowo krótko czekać na audiencję.
Dwie godziny to było za dużo.
- Mamy do pogadania! - zawołała Harper do drzwi. Miała gdzieś maseczki Gryli. Nie miała zamiaru czekać nawet pięć minut dłużej.
- Och… - rozległo się z drugiej strony. - No to wchodźcie, patałachy.
Ogórek otworzył drzwi.

Grota Gryli bez wątpienia była najbardziej luksusowym miejscem w Lofthellir. Alice uznała, że wyglądało to dobrze nawet jak na ludzkie standardy. Błękitny lód będący podłogą świecił jasno. Ze skalnych ścian zeskrobano szron. Każda z nich miała swój własny kolor, choć wszystkie pasowały do siebie odcieniem. W oddali znajdowała się nawet zielona palemka… nie wiadomo, skąd Gryla ją wzięła. Musiała być sztuczna. Pokój zakręcał w lewo. Z tej perspektywy nie widzieli jeszcze ani jego dalszej części, ani samej olbrzymki.


- No dalej, włazić! - zahuczała raz jeszcze.
Harper ruszyła obojętnie do środka. Emma tymczasem zachwycała się ładnością tego pomieszczenia. Czy to właśnie w nim by mieszkała, jakby już została królową? Zdecydowanie bardziej jej się podobało, niż cela, którą dostała wcześniej. Ruszyła za rudowłosą ciągnąc nieco pana Brandona.
Emma spoglądała na najróżniejsze rzeczy zgromadzone w tej części Lofthellir. Były tu obrazy przybite do ściany, też posągi, złote talerze ułożone na podłodze i inne tego typu ludzkie ozdoby.
Brandon również na to spoglądał i pomyślał, że Młodzieńcy Julu musieli przywozić swojej matce wiele ciekawych prezentów ze swoich wypraw do ludzkich cywilizacji.
- Tu jestem.
Wreszcie Alice ujrzała pięć wygodnych, czerwonych sof. Jedna ułożona obok drugiej. Na nich leżała Gryla. Miała na sobie ogromny, biały szlafrok zakrywający całe jej ciało… co było wielkim osiągnięciem. Materiału było nawet za dużo. Włosy olbrzymki były mokre i pokryte jakąś mazią, podobnie jak twarz.
- Któż to przerywa moją relaksację? - zapytała. Miała oczy zamknięte. Przykrywały je dwa ogromne plastry arbuza.
- Ja… Przyszłam zabrać stąd ludzi, których wymyśliłaś sobie tu trzymać - oznajmiła Alice wprost czego chciała.
Emma była pod wrażeniem. Rudowłosa kobieta była drobna, kobieca, miała taki ładny głos a jednak potrafiła nadać mu poważnego i groźnego tonu i próbować dyktować coś olbrzymce, wyższej od siebie o co najmniej cztery razy.
Brandon zastanawiał się, jaki był plan Alice, jeżeli Gryla po prostu odpowie “nie”. Czy będą musieli wyjść i zostaną w ten sposób ośmieszeni? Czy może będą musieli walczyć?
- Nie - powiedziała olbrzymka.
 
Ombrose jest offline