Po wyjściu z ratusza rozdzielili się. Olgrim samotnie, ale i dziarsko ruszył w uliczki miasta, by się rozejrzeć po okolicy. Kapłan nie znał miasta i nie wiedział czy są w nim jakieś krasnoludzkie społeczności. A jeśli są to wokół jakich bogów skupione. Wypadało to sprawdzić. Poza tym Olgrim zamierzał połazić po straganach i popytać wędrownych kupców o sytuację na Wrzosowiskach. O to jakie sytuacje panowały na drogach, o to czego należy się tam wystrzegać i na co zwracać uwagę. O to jakie naturalne i nienaturalne zagrożenia można było obecnie spotkać w tamtej okolicy. No i o trolle… czy są tam jeszcze, czy może coś groźniejszego. Krasnoluda interesowała też mapa samych Wrzosowisk. Mogła być przydatna.
I znalazł sobie rozmówcę. W dodatku nie dość że gadatliwego, to jeszcze gadał do rzeczy. Niemniej nie było tak źle. Mieli druida… potencjalnie przynajmniej, bo jeszcze nie wiadomo co ten szlachcic sobie wymyśli i kogo zatrudni. A sam Olgrim potrafił oczyszczać bagienną wodę i jedzenie za pomocą prostej modlitwy o łaskę. Brak wody pitnej nie był więc problemem.
- Som jakieś szlaki przez nie…- mruknął do siebie kapłan i zapytał po chwili.-
A ten smok o którym tyle gadają? Ten co jest mały? Czym on się tak naraził, że za niego nagrodę dają? Przecie on na Wrzosowiskach siedzi… między nim a ludźmi, gnolle i orki i insze tałatajstwo.
-
Szlaki są, jako takie… A smok to cholera wie - Wzruszył ramionami rozmówca -
Ale jak latać umie, to i bagniska opuści, i jedną osadę już chyba z dymem puścił. Reszta stworów na miejscu siedzi i nie wyłażą, bo dostaną po łbach, tak to pewnie wygląda. - Osadę powiadasz? - zadumał się krasnolud słysząc te nowiny.-
Jaką? Gdzie ona…? Duża była?
-
A coś ty taki ciekawski, książkę piszesz? Kilka kilometrów dalej na wschód, ale to w sumie ledwie parę chat było, dumnie się osadą nazywając. Głównie tam myśliwi mieszkali - Odparł w końcu mężczyzna, pykając z fajki.
- Tak. W zasadzie to tak. Księgę piszę… cóż… są to luźne zapiski na razie. Skrawki wiedzy które przyjdzie mi uporządkować.- odparł dumnie krasnolud i podrapał się po hełmie.-
Łatwo tam trafić, do ruin tej wioski?
-
Pół godziny konno szlakiem, a przy trzech szarych dębach w prawo i jesteś. No ale tam nic nie ma ciekawego… - Bo ja wiem.. nigdy nie widziałem osady spalonej przez smoka.- odparł kapłan z wesołym uśmiechem, na co dziadyga wzruszył ramionami, choć z nie tak wesołą miną.
- Nie żebym się cieszył ze zniszczonej wioski, acz trzeba przecie wyciągać wszystko co pozytywne, nawet z tak parszywej sytuacji jak zniszczona wioska.- wyjaśniał krasnolud.
-
A co tu pozytywnego?? - Zdziwił się rozmówca.
- Jeszcze nie wiem. Dowiem się na miejscu.- odparł enigmatycznie Olgrim.
Po czym zmienił temat pytając.-
A wody gdzie tam szukać? Lub pożywienia?
-
Upolować coś można, a woda… czasem są jakieś źródełka, czasem nie - Rozmówca uśmiechnął się na chwilę odrobinkę złośliwie.