Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 03:55   #20
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
James Sullivan - rubaszny brunet


~ Kijowe to wszystko. ~ wniosek James'a wydał mu się oczywisty. Tak oczywisty, że nie trzeba było o nim mówić. Zimno, ponuro, bezludnie a do tego wcale nie szło się lekko w tych górach. Teren stopniowo się wznosił i wznosił. Nawet jeśli nie był zbyt stromy to i tak oznaczało to długie wzniesienie. A to oznaczało teren gór. Może jakiegoś pogórza. O ile orientował się w mapach Ameryki to raczej nie powinien być środek kraju. Na zachodzie były Góry Skaliste i ta cała reszta. Ale tam chyba powinno być bardziej stromo. I ten leśny klimat też mu trochę nie pasował. Chociaż nie mógł znaleźć żadnego, racjonalnego powodu dla którego las miałby nie rosnąć w tych zachodnich górach. No ale na czuja to raczej byli gdzieś na wschodnim wybrzeżu. Appalachy. Albo jakieś ich pofałdowane pogórze. Ta cała mgła, lasy, opady bardziej mu pasowały do takich klimatów. No ale nawet jak tak było niewiele to zmieniało ich aktualną sytuację. Ale podzielił się ze swoimi przemyśleniami z siostrą. Choćby po to by zabić czas tej żmunej wędrówki.

Co jak co ale James nie był przyzwyczajony do podróży o własnych nogach. Pływał już statkami, barkami, operował w miastach i miasteczkach, jeździł samochodami i wozami. Ale dość rzadko podróżował na własnych nogach przez dłuższy czas. Po prostu za tym nie przepadał. A czy do mechanika, speca czy lekarza w jakich to fuchach najczęściej pracował to ludzie raczej przyłazili i przyjeżdżali albo wieźli gdzie trzeba. Stare, piękne czasy...

W końcu dzień zaczął się kończyć i doszli pod jakiś adres. Kompletnie bezużyteczny adres. Ani dachu, ani porządnych ścian. Nic co by można wykorzystać jako element schronienia. Do tego te śmiecie i czaszki.

- Nie podoba mi się to. To jakieś wysypisko śmieci czy inny syf. - pokręcił głową widząc w kończącym się świetle dnia ten syf. Czas się kończył i trzeba było znaleźć schronienie. Za bardzo nie było co już szukać ale można było zbudować.

- Chodź, pomóż mi. Tnij gałęzie. Jedne pójdą na podłogę, drugie na ściany. Zrobimy szałas. Potem może się uda rozpalić ogień. - zwrócił się do swojej siostry. Uznał, że nie było sensu na co czekać.Wyjął swój nóż i sam zaczął energicznie ścinać owe gałęzie. Z warstwy położonej na ziemi powinna powstać taka izolacja od mokrej ziemi. Z nałożonych na siebie gałęzi zaś dachościanka szałasu. Wolał nie wystawiać się na pastwę chłodu i ulewy na gołą klatę. Zdawał sobie sprawę, że w takich warunkach do rana trudno byłoby im przetrwać bez uszczerbku na zdrowiu. A już czuł jak ma mokrą kurtkę i spodnie a do tego był głodny i było mu zimno.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline