Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 20:32   #116
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Klaus przygotował środowisko do elektrolizy.
- Zacznijmy do entropicznych. Przygotuj baterię.
- Oki doki.- odparł Healy zabierając się do roboty. Zróżnicowanie haustów wymagało różnego podejścia do każdego z nich. Tak jak przekazał Jacek, sumaryczna ilość kwintesencji zgromadzonej w haustach wynosiła równe dwadzieścia cztery jednostki. Każdy z haustów opatrzony był krótką notką, która zwierała minimum zawartą w nim ilość kwintesencji. Zazwyczaj również informacje czy potrzebuje on dodatkowego przetwarzania oraz jakiego typu. Nie zawsze były to pełne dane. Częściej wskazówki, luźne przypuszczenia lub porady związane z historią przedmiotu. Zdecydowana większa część adnotacji wykonana została na prawdziwym pergaminie, co kontrastowało z opisem w języku angielskim, zwięzłością przekazu oraz naukową precyzją. Inny słowy, wskazywało na bezpośrednia robotę Jacka Czaczeckiego.

Pierwszym haustem do przetworzenia, był nietoperz... suszony. O dziwo, ów eksponat był „nasz” w ujęciu Synów Eteru. Pochodził z eksperymentalnej hodowli badawczej mającej na celu odtworzenie „prawdziwych nietoperzy wampirów” - zapewne któryś eteryk uznał, iż obecnie żyjące gatunki to tylko popłuczyny po dawnej wspaniałości. Dobrze, że o nie pomyślał o tym samym w kontekście jaszczurek i dinozaurów. Wedle notatki, nietoperz miał posiadać w sobie aż trzy jednostki kwintesencji, zgromadzone głównie w szpiku kostnym, kościach oraz szacowane 10% w pozostałej suchej masie. Patrick odczytał głównie rezonans krwawy i drapieżny, lecz w zasadzie nie entropiczny, nie bardziej niż komar lub tygrys. Nietoperz wymagał przetworzenia oczywiście. Healy uznał, że najlepiej będzie zwierzaka sproszkować i przetworzyć do stanu organicznej tabaki. Klaus nie miał nic przeciwko temu. Wymagało to dość brutalnego zmiażdżenia i starcia okazu, aż do poziomu mąki. Niemniej udało się. Po chwili nietoperz stał szarym proszkiem zapakowanym do małej tabakiery.

Nie wszystkie były jednak tak łatwe do przerobienia. Niektóre były w płynie. Takich fiolek z płynami było w sumie dziesięć dając sumaryczną ilość dwunastu jednostek kwintesencji. Większość była już przetworzona i nadawała się do użycia z marszu. Ale nie wszystko. Było całkiem sporo cieczy wymagających przerobienia.
Na przykład... Gęsty, ciężki, metaliczny płyn barwy złotej, z wyraźnym ostrzeżeniem o toksyczności i dopiskiem „płynne złoto” w ilości sztuk dwóch, każda po miarce kwintesencji. Haust był już przetworzony, sprawdzenie rezonansu potwierdziło adnotacje przy nim – ciężki rezonans materii, szczęścia oraz zastoju.
Co jednak nie zmieniał faktu, że nadal nie nadawał się do użycia. Więc dodali do niego ołowiu, by przetopić go na „szczęśliwe” monety.

Z kolei zestaw humorów, po jednym na każdy: krew, żółć, śluz, czarna żółć. Każda z fiolek mieściła jeden rodzaj płynu i jedną jednostkę kwintesencji, płyny były organiczne, z lekkim, trudnym do zidentyfikowania wzorcem ducha związanymi z nimi, nie wyglądał na szkodliwy, raczej na silny, Umbralny blask danej barwy. Rezonans tych haustów był bardzo bogaty, acz ukierunkowany. Zgrubne pomiary wykazały, iż zgadzał się z starożytną teorią humoralną. Były gotowe do użycia. Dla ułatwienia w użyciu Healy zmieszał je ze spirytusem i zrobił z nich alkoholowe „małpeczki”.
Z dwiema dużymi fiolkami fluorescencyjnego żelu, opisanymi jako grobowa ektoplazma było trochę więcej roboty. Był to silny i nieprzetworzony, entropiczny rezonans śmierci. W każdej fiolce, po jednej miarce kwintesencji, nieprzetworzone. Healy był ciekaw gdzie i jak ją zdobyto. Niemniej ważniejsza od tego pytania, była kwestia ich przetworzenia. Zmieszano żel z prochem i zrobiono z nich prochowe race, które... powinny dobrze rezonować z kwintesencją zawartą w nich.

Kolejny pojemnik był tajemnicą. Fiolka była wypełniona niezidentyfikowanym proszkiem, haust zaś wymagał przetworzenia. Rezonans jej był prawie obojętny, na fiolce brak podpisu. Zawierał jedną jednostkę soczku. Pierwszą propozycją Irlandczyka była tabaka, acz.. po przemyśleniu. Proszek wymieszano z kredą i innymi barwnikami, by zrobić magyiczną kredę. Użyteczną dla każdego rodzaju maga. Kolejnym haustem był podłużny, szklany, zakręcany pojemnik wypełniony żywymi larwami. Zawierał słaby rezonans… leczniczy? Jedna jednostka kwintesencji, wedle adnotacji były już przetworzone, ale obaj magowie mieli co do tego poważne wątpliwości.
To są chyba pijawki, albo coś w tym rodzaju.- stwierdził Healy.- Lekarskie zapewne.
Niemniej nikt jakoś nie chciałby używać żywych larw w magyi, może poza Werbeną. Pozostało więc zabić je alkoholem wysoko procentowym, wysuszyć w piecu i przerobić haust na smaczną przekąskę. Potem zajęli się dwiema fiolkami z ostrzeżeniem o silnej toksyczności, zawierające przetworzony haust do postaci opisanej jako „żywe srebro” - chociaż chemicznie odpowiadało nieco bardziej połyskliwej rtęci. Właściwości podobne do płynnego złota, tylko ciężkie cechy zastąpione zostały szybkimi. Jedna jednostka kwintesencji na fiolkę. Tak toksyczny materiał nadawał się tylko na coś można było podarować wrogowi. Więc przetopili je na „szczęśliwe” kule. Dodatkowo w zestawie haustów znajdowały się dwie stare monety opisane jako bliźniacze z Litwy i Korony – musiało to chyba pochodzić z prywatnych zbiorów Jacka. Naznaczone silnym rezonansem korespondencji, wymagały przetworzenia, zdawały się mieścić trzy jednostki kwintesencji, przy czym tylko wspólnie, traktowane osobno miały ledwo jedną miarkę vis.
Korespondencja była dziedziną Mervi i Healy z ciężkim sercem (bo monety były śliczne i cennym zabytkiem zapewne) postanowił je przetopić na dwa serduszka które można nosić na wisiorku.

Potem znaleźli kolejnego nietoperza zanurzonego w formalinie i zamkniętego w osobnej, metalowej kasetce. Pochodził z tej samej hodowli (sekcji B jeśli miał im to cokolwiek powiedzieć), śmierdział, rezonował podobnie oraz zawierał tylko dwie jednostki kwintesencji. I skończył tak samo jako pierwszy... przerobiony na tabakę, po oczywiście termicznej obróbce. A potem pojawiła się... niespodzianka. W papier zawinięto dwa owoce, przypominające kształtem wykrzywione gruszki. Pachniały gorącym powietrzem lamp grzewczych oraz gorącym metalem. Dotykając ich wyczuwało się silne drgania (które potwierdziła aparatura). Każdy owoc był nieprzetworzonym haustem ognia siły jeden, w pełnym spektrum, od żaru do wybuchu. Wedle tym razem wydrukowanej notatki, pochodziły z Marsa.
- Ciekawe...- mruknął do siebie Irlandczyk naprawdę zaintrygowany informacjami w notatce. I implikacjami jakimi z nich wynikają. Niemniej nie mieli czasu nawet na takie dywagacje. Z owoców, zrobili sok i zamknęli w termosie dodając dodatkowe substancje, takie jak cukier.
Kolejny nieprzetworzony haust był w postaci ostrego, grubo owiniętego w papier, nieregularnego kryształu czarnej barwy. Podczas pomiarów Patrick miał problemy z identyfikacją wskazówek przechodzących przez całe spektrum emocji, fizyki oraz całego uniwersum. Klaus jednak wiedział – światło. Gdzieś, jakiś węzeł mroził światło. To nie był kryształ, lecz lód. Bryła zamrożonego światła, gdzieś w odległej pustce kosmosu, zawiera dwie jednostki vis.
Nic dziwnego że niemiecki Syn Eteru był przesadnie podekscytowany. Healy znacznie mniej. Ten przeklęty kryształ okazał się być ciężki w obróbce. Niemniej w końcu się udało zrobić soczewkę zamontowaną monoklu.


Na końcu zaś były trzy wstępnie wyekstrahowane hausty (acz notatka sugerowała jeszcze chwilę pracy z nimi) w postaci wytopionych, małych sztabek rdzawo-błękitnego minerału. Fizycznie był czymś w rodzaju stopu żelaza ze swymi tlenkami oraz związanym cyjankiem – dziwnie, iż adnotacja nie informowała w jakich warunkach trucizna może przejść w postać aktywną. Każda mała sztabka (wielkości pół tabliczki czekolady) niosła jedną porcję soczku.
I Healy postanowił przekuć je na trzy sztylety do rzucania, o rękojeści owiniętej skórą i może... w odpowiednich dłoniach kogoś ze znajomością życia lub materii, dało by się tu truciznę w nich wzmocnić. Choć z drugiej strony, czy warto by było? Przeciwnik raczej nie przejmuje się truciznami. Niemniej Irlandczyk pracując nad haustami na Klausem w głowie już planował kolejny sposób na zepsucie krwi potworom, choć niestety tylko metaforycznie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 16-02-2020 o 20:51.
abishai jest offline