Reikland, hrabstwo Stimmigen, rok 2512 IC
"Perełka" wracała w pośpiechu. Kupiecki morski statek, który w owych czasach, podobnie jak wiele innych z jego rodzaju przez większość swojego żywota nie miał nawet kontaktu ze słoną wodą, teraz z werwą ciął spokojne wody sztucznego kanału, prowadzącego wprost do jego portu ojczystego - Ubersreiku.
Był początek lata, a już słońce wyjątkowo dawało się we znaki. Kapłani i wszelacy wieszcze zapowiadali tego roku suszę stulecia i niekończące się pasma pożarów, ale jak miało być ostatecznie, wiedzieli li tylko bogowie. Obecnie było po prostu strasznie duszno, a słońce od wczesnego południa operowało nieubłaganie, zmuszając wszystkich rozsądnych na pokładzie do odziana przegrzanych łepetyn w kapelusze bądź innego rodzaju mycki.
W normalnej sytuacji żeglowaliby szerokim Reikiem, jedną z niewielu rzek w Imperium, które były wystarczające głębokie, by przystosowana do morskich żeglug "Perełka" nie zaryła gdzieś dnem. Gdy jednak usłyszeli o niepokojących wydarzeniach w Ubersreiku, kapitan Genmitz podjął decyzję o wykorzystaniu sieci kanałów zbudowanych między miastami ciągnącymi się u stóp Gór Szarych. Była to szybsza droga, choć znacznie bardziej uciążliwa pod względem opodatkowania, o ile bowiem handel na Reiku regulowany był przez Urząd Cesarski, o tyle kanały pobudowane zostały za sprawą dekretów różnych lokalnych władyków i ci też pobierali z nich opłaty, oferując częstokroć bardzo zawiłe cenniki.
Wszystkim spieszyło się do Ubersreiku. Jedni mieli tam rodzinę, inni zostawili tam część dobytku, czy, jak w przypadku kilku podróżujących z nimi handlarzy, wręcz magazyny pełne cennych towarów. Nie wiadomo było, co nagłe przejęcie władzy w mieście oznaczało dla tych wszystkich drogich im rzeczy.
Na tym etapie podróży w miarę regularne, sztuczne brzegi kanału stawały się jakby bardziej naturalne, najwyraźniej wykorzystany został tu częściowo pierwotny, choć pogłębiony bieg rzeki. W oddali widzieli też zabudowana. Garstka niewielkich wsi przycupnęła na brzegu. Ludziska łowili ryby, ktoś tam szorował na tarze stare gacie. Widząc wielki jak na warunki rzeczne statek, unosili głowy z zainteresowaniem, gdzieniegdzie zbierały się małe grupki gapiów. Jeszcze dalej, na horyzoncie, widać było szczyty pasma wysokich wzgórz, w których kierunku zmierzali, najwyraźniej kanał w swoim dalszym biegu przepływał między nimi.