Bohaterowie w napięciu czekali na wynik fortelu przeprowadzanego przez zwierzęcego towarzysza Hannskjalda. Lawina była niepokojąco wręcz inteligentna jak na (chyba?) zwyczajną lwicę, ale czy na pewno potrafiłaby sprowokować, a następnie pociągnąć za sobą dwa wyszkolone ogary? O tym mieli przekonać się dopiero w ostatniej chwili. Od powrotu przemienionego w wielkiego kota Hannskjalda mijały kolejne minuty, aż w końcu Mikel usłyszał odległe ujadanie i dał pozostałym sygnał, by się przygotowali. Kilkanaście uderzeń serca później na polanę wpadła rozpędzona Lawina, a za nią dwa obrzydliwe, przypominające zgodnie z nazwą krzyżówkę trolla z jakimś wyjątkowo paskudnym psem stwory. Kaprawe ślepia obu pałały żądzą mordu, a z pysków pryskała im szarawa piana.
To, co wydarzyło się potem, trwało zaledwie kilka chwil. Jeden z trollgarów zatrzymał się gwałtownie dostrzegając ukrytego za drzewem Rufusa, a wtedy tuż za nimi pojawiła się wyczarowana przez Laurę kula utkana z mroźnej ciemności. To było sygnałem dla obu wojowników, którzy wyrwali się ze swoich kryjówek i zaszarżowali na psie bestie. Mikel szybkim podcięciem zwalił ogara z nóg, raniąc go jednocześnie pałaszem, a zaledwie ułamek sekundy później Rufus z druzgocącym impetem wbił w bok zwierzęcia swój topór, teraz obleczony płomieniami niczym pochodnia. Mimo tych potężnych ciosów trollgar wciąż jeszcze zipiał, ale wyraźnie był u kresu sił. Jego towarzysz został zaś oplątany przez widmowe łańcuchy, co ułatwiło Kharrickowi bezszelestne podkradnięcie się bliżej. Hannskjald skorzystał z jednego z błogosławieństw natury, wzmacniając kości i pazury swoich towarzyszy. Dodatkowa ochrona okazała się jednak niepotrzebna - trio składające się z Kharricka, Mikela i Rufusa było zabójczo wręcz skuteczne. Trollgary, jeden powalony na ziemię a drugi spętany widmowymi więzami, nie miały najmniejszych szans, zaś płonące toporzysko skutecznie uniemożliwiło im zregenerowanie choćby jednej rany. Zanim zdążyły choćby kłapnąć paskudnymi szczękami, leżały już martwe.
- Raawrrr! - tryumfalne mruknięcie druida było nieco na wyrost, bo w tej walce udzielił się jedynie patrzeniem. Za to teraz podszedł do Mikela i położył łapę na jego broni z pytająco otwartym pyskiem.
~ Coś przekazać Mikelowi? ~ spytał Jace.
~ No tak, tak jest łatwiej ~ pomyślał druid
~ Mogę zakląć teraz broń ogniem albo później, zależy kiedy idziemy do fortu. Dwie bronie. ~ -Ha, no to mieliśmy te psy na przystawkę, teraz pora na danie główne….wiemy, czy trolle wyszły z fortu? - zapytał pół-ork strzepując z broni krew ogarów.
- Przekonajmy się. Wykorzystajmy przygotowane czary zanim się wyczerpią. - odpowiedział Jace zbierając się do drogi.
Olbrzymi kot ze złotą grzywą spojrzał z niebą i pokręcił głową
~ Nikt więcej nie wyszedł z fortu ~
Mikel nadal niepewnie przyglądał się druidowi.
-
Ruszamy? Jak ktoś ruszył za nami to spotkamy go po drodze. Nawet lepiej dopaść jeszcze kogoś poza fortem. - Uśmiechnął się i zaczął zbierać do drogi. -
Pójdę na szpicy. - Raawr? - ~ A zaklęcia? ~
-
Aleś ty pewny siebie - westchnął złodziej patrząc na zachowanie wojownika. Mimo to poszedł za nim. Ktoś go musiał pilnować, a kolejnego opierniczu od Laury nie chciał. -
Liznąłeś tego jak się kryć przed wrogiem i już tak pewnie pchasz się do przodu…
-
A mamy czekać aż czary się skończą? - spytał zdziwiony Jace.
-
Ruszajmy się. Czekać na okazję możemy pod fortem.