Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2007, 13:20   #2
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Arrow Recenzja Mushi-shi - kolejne spojrzenie

Do zrecenzowania Mushi-shi zbierałam się już od stycznia. Lecz, podobnie jak w przypadku "Ghost Hunt", fakt, że anime ma w sobie "coś" nie znaczy, że łatwo to "coś" opisać. Scedowałam więc tę przyjemność na Ribesium, podrzucając jej pomysł obejrzenia Mushi-shi. Dziś jednak, czytając jej recenzję raz jeszcze oraz oglądając klipy na oficjalnej stronie coś mnie tknęło; dodam więc do tematu własną recenzję, z grubsza powielającą to, co napisała Ribi.

***



Mushi. Nie ma właściwego sposobu aby opisać te "byty". Nie są to rośliny ani zwierzęta, nie są podobne do żadnego żywego organizmu. Stanowią samą esencją życia. Istnieją zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz nas - w pewnym sensie można by je przyrównać do bakterii. Przybierają jednak różne formy: mushi może być mikroskopijnym żyjątkiem, niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania organizmu, nieokreślonym kształtem, unoszącym sie w powietrzu; tęczą, wężem, ptakiem, może też przybrać kształt (i właściwości) człowieka. Żyją w każdej szczelinie nieba i ziemi, w organizmach żywych a nawet we wspomnieniach i snach.

Podobnie jak różnią się formą, różnią sie tez intelektem. Niektóre, np. mushi-chmury mają 'charakter' zbliżony do chmury, inne są inteligentne jak zwierzęta. Jedne są przyjazne, inne agresywne, kolejne znów obojętnie przepływają obok ludzi. Niektóre gatunki zabijają ludzi, by przeżyć. Inne żyją w symbiozie. Istnieją niezliczone rodzaje 'mushi' - jedne delikatne, rozpadające sie od podmuchu wiatru, żyjące w stadach czy koloniach; inne duże i silne. I są wszędzie - nawet w miejscach, które widać dopiero, gdy zamkniesz "drugie powieki".

Jedni je widzą, inni nie. Ich obecność nie jest tajemnicą, choć nie stanowi także wiedzy powszechnej. Zwykle jednak starszyzna wioski zdaje sobie sprawę z istnienia niewidzialnych sąsiadów i w razie pojawienia sie niewyjaśnionych, paranormalnych zdarzeń wzywa mushi-shich.

Mushi-shi. Brzydko tłumacząc oznacza to "Bug Master", gdyż 'mushi' to robak (większość poślednich mushi dryfujących w powietrzu tak wygląda), a 'shi' pochodzi - jak sądzę - od słowa 'shishio' czyli mistrz. Mushi-shi to znawcy mushi, ich gatunków, właściwości i zwyczajów. Prowadzą osiadły lub wędrowny tryb życia, zarabiając na utrzymanie niwelowaniem wpływu mushi na ludzi. Bohater anime, Ginko, jest jednym z nich. Posiada jednak właściwość przyciągania do siebie mushi, dlatego nie może sie nigdzie osiedlić. Jakkolwiek mushi są częścią natury, ich obecność w nadmiarze zaburza kruchą równowagę. Mam jednak wrażenie, że Ginko lubi podróżować, a jego - często śmiertelnie niebezpieczna - ciekawość i tak nie pozwoliłaby mu usiedzieć na miejscu. Dla niego mushi nie różnią się zresztą od ludzi; stara się, by nie musieć krzywdzić ani jednego, ani drugiego bytu.



Nie dajcie się jednak zwieść pierwszymi odcinkami - nie wszyscy mushi-shi są tacy. Większość z nich przypomina zwykłych żołnierzy: przychodzą, robią co trzeba i dopilnowują równocześnie, by dany mushi już nigdy nikomu nie zagroził. Niepomni, że - w przeciwieństwie do ludzi - mushi nie szkodzą rozmyślnie, lecz po prostu chcą żyć. Nie ma dla nich różnicy, czy wykorzystają do tego zwierze czy człowieka. Ale, jak mówi Ginko, "to my jesteśmy silniejsi"...

***

Ciężko jest opisać Mushi-shi jako anime. Niewątpliwie jest to pozycja wyjątkowa i chwytająca za serce. Pozycja, która wycisza i uspokaja. Nawet, gdy nic się nie dzieje, nawet, gdy akcja zmienia się z sekundy na sekundę, Mushi-shi zachowuje swój niepowtarzalny klimat pradawnego lasu o świcie. Może dlatego, że dzieje się w nieokreślonym czasie i miejscu (choć niewątpliwie jest to dawna Japonia, nie ma żadnych określeń geograficznych), można odnieść wrażenie, że ta historia mogła zdarzyć się gdziekolwiek. To prosty świat prostych ludzi - w tym również tkwi czar.

Ciężko również określić o czym, tak na prawdę, jest Mushi-shi. Pierwsze skojarzenie - o radzeniu sobie z mushi, ale... tak na prawdę jest to dobry kawałek kina obyczajowego, ukrytego pod błyszczącą powłoką mushich. Bo nie idzie tutaj tak naprawdę o to, jak Ginko poradzi sobie ze kolejnym mushi. To nie Czarodziejka z Księżyca, czy inny Yattaman, który na każdego kolejnego potwora musi znaleźć nowy sposób. Ważniejsze jest to, jak ludzie poradzą sobie z wpływem esencji życia na swoje istnienie. To ich historie i wybory tworzą prawdziwą magię tej anime.

Grafika twórców Samurai Champloo robi swoje. Oszczędna kreska, proste stroje, brak 'wielkich oczu'. Delikatne, przydymione kolory, operowanie światłocieniem, zamglone, nieostre krajobrazy a równocześnie dbałość o szczegóły - wszystko to daje wrażenie jakbyśmy zaglądali do czyjegoś snu. Jak ktoś napisał: to mniej słów, więcej obrazów. Nie znajdziemy tu różu, czerwieni czy mocnej zieleni. Jedynie przedmioty i postacie znaczące - w tym mushi - mają wyraźniejsze kolory, zdają się lśnić. Jak gdyby autorzy serii chcieli nam powiedzieć: to mushi są realne, to one są życiem - reszta jest tylko snem...

Muzyka dopełnia dzieła. Dopełnia tak idealnie, że dopiero słuchając soundtracku zauważyłam ją na prawdę, bo w filmie perfekcyjnie zlewa się z tłem. Wprowadzenie w klimat openingiem śpiewanym przez Ally Kerr, możemy potem wsłuchiwać się tylko w odgłosy lasu (podkreślane tradycyjnymi japońskimi motywami), podążając śladami Ginko.

***

Gdybym miała ocenić Mushi-shi na zwyczajowej skali dziesięciopunktowej, bez wahania dałabym dwadzieścia. Lub więcej. Ale nie dlatego, że Mushi-shi jest lepszy od Evangeliona czy Akiry. Nie dlatego, że Mushi-shi nie ma jeszcze swojego klona, do którego można by go porównać (chociaż klimat kojarzy mi się trochę z Kurau Phantom Memory).

Mushi-shi mieści sie poza skalą dlatego, że jest to kawał wybitnego, oryginalnego kina, którego magia chwyta, wciąga i już nie wypuszcza; które można oglądać wiele razy nigdy sie nie nudząc. W którym nie trzeba śledzić fabuły - wystarczy spojrzeć w ekran i pozwolić wciągnąć się w magiczny świat mushi.

***
Recenzja na Tanuki Anime

Oficjalna strona (ang.) wraz z trailerem i fragmentami odcinków - nie dajcie się zwieść mocną muzyką w trailerze, przypominającą tę z Mononoke Hime. Soundtrack z Mushishi jest tak spokojny, jak sam film.

Recenzja na Azunime

PS.: Powstał również film Mushishi (2006) reżyserowany przez nikogo innego jak Katsuhiro Otomo, twórcy takich arcydzieł jak Akira, Memories czy Perfect Blue. Ale... jakoś się boję oglądać...
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 07-08-2007 o 13:57. Powód: ciąg dalszy
Sayane jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem