| Klaus przygotował środowisko do elektrolizy.
- Zacznijmy do entropicznych. Przygotuj baterię.
- Oki doki.- odparł Healy zabierając się do roboty.
- Ponoć dzisiaj jest spotkanie z wampirami. Jeden z nas ma się na nim pojawić. Wolisz tam pójść, czy może ja się mam wybrać?- zapytał Irlandczyk podczas pracy przy kwintesencji.
- Ostatnim razem jak ich spotkaliśmy, pasywnie obraziłem ich nadwornego maga… sądzisz, że to dobry pomysł, abym ja tam szedł? - Klaus chwilę się zastanowił - Jak tam twoje zdolności dyplomatyczne?
- Jestem raczej wojownikiem niż kochankiem.- odparł Healy drapiąc się po karku. - Ale może będzie lepiej jak ja pójdę. Bądź co bądź obrażanie gospodarzy nie jest najlepszym zakończeniem tego dnia.
- Dobra, ja skończę tu… może wymyślę jakąś pułapkę na Lovecrafta…
- A masz jakieś pomysły? Bo ja rozmyślałem nad kryształową trumną. Pociski z kwarcowym grotem, który porasta błyskawicznie wroga i zamyka go w takim pudełku. Bo skoro skurczybyków nie możemy zabić, to uwięzienie jest kolejną logiczną opcją.- Healy wyłuszczył swój pomysł.
Obok magów przechodziła Hannah. Przystanęła chwilę przyglądając się ich pracy, czyli, po prostu, zapuszczając żurawia. Słysząc wzmiankę o Lovecrafcie, uśmiechnęła się odsłaniając niezbyt równe zęby.
- Lovecraft był naszym akolitą. I nie był aż takim rasistą - uśmiechnęła się szczerze i podreptała dalej z zestawem pędzli, puszek i jakiś proszków w stronę drzwi.
- Kto od nich nie był? Frankenstein był nasz… tyle co do mojej wiedzy o popkulturze. - Klaus zastanowił się chwilę - Ja operuję światłem, więc myślałem bardziej o skrzynce czystej luminescencji. Zawsze też zrobić mogę duży "pierdol się" laser i wycelować nim w gościa. Podziałało na komandosa technokracji.
-No… jak go wyparujesz, nie będzie miał z czego się regenerować.- podrapał się po karku Healy.- Choć… gdybyśmy znali nieco naturę wroga, to moglibyśmy uderzyć w jego rdzeń.. rozrzucić jego wzorzec po kilku wymiarach… zapomnij… zagalopowałem się.- zaśmiał Healy i dodał cicho.- A ja raczej przypuszczam, że Lov był takim rasistą… ale teraz jest moda na wybielanie historii. Zamiast po prostu pogodzić się z tym, że wielcy ludzie też mieli swoje wady.
Wzruszył ramionami dodając. - Ja zresztą myślałem że był kokainowym Kultystą Ekstazy który za daleko pognał swoim umysłem w Umbrę. I zobaczył rzeczy, które rzuciły mu się na mózg. To się zdarza… nawet czasem przy nadmiarze bimbru w żyłach.
- Mówisz z doświadczenia? Rdzeń takiej bestyjki jest chyba Umbralny… więc, taki laser musiałby walić nie tylko w rzeczywistości, ale też po drugiej stronie.
- Mogę pomóc z przebiciem Rękawicy, ale szczerze powiedziawszy przydałaby się też kartka z modlitewnika batiuszki, taka przyczepiona pieczęcią z laku do magazynku jak na modelach space marines. Tych z 40stki. Jeśli połączymy siłę lasera, z entropią przypadku, do tego kapkę ducha i pierwszej to powinno wywalić typka na drugą stronę wraz z kawałkiem rzeczywistości. I tak… mówię z doświadczenia. Są w Belfaście knajpki których absynt przekręca percepcję o sto osiemdziesiąt… tylko dla silnych głów i mocnych żołądków.- Healy przeskakiwał z tematu na temat nie przejmując się spójnością całej wypowiedzi.
- Wymagałoby to jednak nie lada źródła energii nie tylko mystycznej. Do tego coś o takiej sile może zrobić wyrwę w rzeczywistości… i wywołamy to co chcemy powstrzymać. Nie jestem typem co pije… za mało stresu i niebezpieczeństwa w życiu. - niemiec się chwilę zastanowił - Kompresująca się klatka? Wiesz, zamknąć go w sześcianie i powoli go zmniejszać?
- Raczej żywy rosnący kryształ, który będzie jego trumną. Uniemożliwiający mu ruchy. Nie możemy wroga zabić, bo wtedy ucieknie. Zaś z głodu czy braku powietrza nie zdechnie. Nie mogąc się poruszać nie będzie mógł nic zrobić, a jeśli kryształ będzie rósł lub nakładane będą kolejne warstwy, to jego moc do korodowania i wypaczania wszystkiego na niewiele mu się zda. W najgorszym wypadku da nam to trochę czasu.- wyjaśnił swój pomysł Irlandczyk.
- On nie… ale jego nosiciel? Będzie to trzeba rozważyć z resztą fundacji. Mam już kilka pomysłów, jak to można by zrobić. Potrzebowałbym jednak czasu.
- Nosiciel nie ma znaczenia. Możesz go porozrywać, a i tak to zignoruje… bo się zrośnie. A gdy zostanie zniszczony to potworek zniknie. Ale potem pewnie wróci w nowym ciele.- wzruszył ramionami Irlandczyk.- Dlatego wolę uwięzić niż zabić.
- O to mi chodzi. Ciało nosiciela może uschnąć, zanim zrobimy coś permanentnego. Szczerze, gdyby mnie złapano i miałbym taki łatwy system ucieczki… - Klaus westchnął - Trochę przykro mi ignorować tych biedaków… są tam ciągle? Czy ich świadomość została wyssana?
- Nawet jeśli świadomość tam została, to pewnie mocno wypaczona jak samo ciało. Śmierć będzie dla nich ulgą w cierpieniu.- stwierdził Irlandczyk pilnując reakcji chemicznej.
- Pewnie masz rację… człowiek nadziei ze mnie… chciałbym uratować wszystkich.
- To… właściwie godne pochwały i zrozumiałe.- odparł Irlandczyk i wzruszył ramionami. - Acz tym razem… chyba nic z tego nie będzie. To jakie masz plany ofensywne? Może mógłbym pomóc?
Klaus wyjął kilka latarek.
- Wzmocnię ich pobór i zwiększę wydajność. Jeżeli obezwładnimy gada, będzie można bezpieczniej się z nim obchodzić. Do tego porozmieszczam przynajmniej w bazie, kilka strategicznych świateł. Coś, aby wykorzystać jeżeli znajdziemy się w potrzasku.
- Jak dokładnie chcesz obezwładnić ich? Bo nie bardzo rozumiem…- poprosił o wyjaśnienie Irlandczyk.
- Zakładając jaką siłę potrafię z tego czasami wyciągnąć… demon nie potrzebuje kończyn, abyśmy go zamknęli.
- Regenerują się dość szybko…- zamyślił się Healy.- A co jeśli zregeneruje się z kończyny którą właśnie stracił?
- Zawsze sądziłem, że przypalanie ran załatwia tego typu sprawy. - Klaus zerknął na swe narzędzia zagłady - Alternatywnie można bestyjkę oślepić. Nagły szok może dać nam chwilę.
- To dobry pomysł. Z pewnością się przygotują na sztuczki, które użyłem na nich ostatnio, więc trzeba pomyśleć nad następnymi.- zadumał Irlandczyk drapiąc po podbródku.
- Nadmierna stymulacja zmysłów może nam unieruchomić C'tulhu dostatecznie długo, aby rozpocząć… jakiś rytuał wiążący. Tu musielibyśmy się poradzić z Iwanem.
- Mamy dwóch przeciwników do pokonania. A rytuały wymagają czasu i skupienia. - zadumał się Healy.
- Więc jesteśmy w kropce. Nie możemy ich zamknąć bo się zabiją i tak zwieją, nie możemy ich zniszczyć bo to tylko ich powłoki. Jedyne co myślę, to temporalna pętla, ale czas nie jest moją domeną.
- Nie ma istot niezniszczalnych.- odparł optymistycznie Irlandczyk. - Trzeba tylko znaleźć sposób i znaleźć ich słabość. Może wampiry w swoich legendach wiedzą o nich coś więcej.
- No to wypytajcie o to dziś. Ja postaram się, ulepić jakieś klatki świetlne, żeby przynajmniej ich zatrzymać na chwilę. - Klaus się chwilę zastanowił - Czy mistrz J z wami jedzie?
- Na spotkanie z wampirami? - zadumał się Irlandczyk i podrapał po karku.
- Typowe pytanie w konwersacji." Czy wasze pradawne legendy zainspiriwałyby Lovecrafta?" - zażartował Niemiec - Mam nadzieję, że nie wyślą tego ich maga..
- J. się obawia, że wyślą… i dlatego chyba. Ich Tradycja i tamci mają jakieś.. zatargi z czasów średniowiecza. Choć… mi się wydaje, że ten tutejszy jest taki chłopaczek w krótkich spodenkach, któremu się wydaje że jest prawdziwym magiem. Pozer.- ocenił Healy wzruszając ramionami.
- Czy mamy prawo oceniać, skoro toczymy tą samą wojnę z Technokracją od czasów kiedy jednoręczna piła była wynalazkiem stulecia?
- Z tego co wiem to bardziej osobiste przepychanki. Ale wątpię by tutejsze wampiry brały je pod uwagę. Są… dziwne.- ocenił Patrick po namyśle.
- Jesteś specjalistą? Nie miałem kontaktów z wampirami. Nic ponad notki innych kolegów z tradycji. - Klaus przyjrzał się Patrickowi - Jak wielkie gówno jest w twych rodzinnych stronach?
- Całkiem spore… z tego co wiem. Tym większe, że myśmy się ostatnio wyrzynali między sobą. My i technoludki. Są też bardziej dzikie… bo wiesz… wojna, nawet ta w ukryciu generuje entropię. A entropia przyciąga różne kreatury.- westchnął ciężko Healy.- Takie jak te tutaj, tylko w większych ilościach, słabsze i mniej subtelne. Zazwyczaj.
- Aż się boję zapytać… Co miałeś na myśli przez dziwne? W sensie bardziej kulturalne?
- Takie jakieś rozmiękłe, zblazowane… w końcu toczą ciągły bój z Sabatem i mają wysączonego przedtopowca w piwnicy. A zdają sie zachowywać jak klub literacki.- Healy’emu ciężko było zdefiniować co właściwie było nie tak w tych pijawkach.- Zresztą byłeś na ostatnim spotkaniu, więc sam wiesz… co o nich sądzić.
- Banda arystokratycznych dupków, która uważa, że ich piardy nie śmierdzą. Zapewne "nieśmiertelność" daje inną perspektywę.
- Możliwe… prapradziadek w piwniczce to jednak poważna sprawa. A i… nie dam sobie głowy urwać za prawdziwość tej teorii, ale wysuszenie wampira ze krwi nie jest metodą na jego zabicie. Więc ten praojciec pewnie żyje jeszcze.- wzruszył ramionami Healy.
- Nie nasz problem, przynajmniej na dziś. Najpierw Azathoth później Hrabia Von Superstary.
- Tak. Zresztą… rodzina niech się zajmuje swoimi starymi.- zaśmiał się w odpowiedzi Healy.- A skoro tamten śpi, to jeden problem z głowy… może jednak te… kreatury to jakiś magyiczny rezonans rzeczywiści na zbrodnie popełnione na tej wampirzej pijawce? Jakaś podświadoma samokreacja przez śpiącego pradawnego? - Irlandczyk zadumał się snując szalone teorie, mające małe podwaliny (o ile jakiekolwiek były) w znanych mu faktach.
- Mielibyśmy wtedy częstsze takie sytuacje. Pijawy są w dużych miastach, narzucając na to gówno które robi technokacjra i śpiący… Manhatan powinien pływać w mackach. - Klaus pokręcił głową - Po prostu popytajmy, czy istota o burzowych oczach nie pojawia się w ich folklorze.
__________________ Mother always said: Don't lose! |