Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2020, 17:29   #142
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Powiedzieć, że widok był mało optymistyczny, było zdecydowanym niedopowiedzeniem. To był koszmar, zaś Karl pożałował, że zdecydował się na udział w tej misji. I nie da się ukryć - jedyną rzeczą, jaką mogli zrobić, to wynieść się stąd jak najszybciej i jak najciszej, modląc się po drodze do wszystkich bogów, by nie nadziać się na jakichś przedstawicieli hordy, która zdobyła miasteczko i, co gorsza, nie opuściła go.

Karlowi żal było mieszkańców, ale miał świadomość, że dla tych, co wpadli w łapska minotaurów czy innych potworów, jedynym ratunkiem jest sprowadzenie pomocy. Tylko w bajkach bywało tak, że samotny bohater wkradał się do obozowiska wroga i uwalniał wszystkich jeńców. A na dodatek uchodził z tego z życiem.

Co z tego, że nieopodal znajdował się jakiś żywy biedak, którego może i dałoby się uratować, skoro równie blisko był strażnik, jak na złość mniej zainteresowany akcją przy ogniskach, a bardziej pilnujący okolicy. Jakiś nienormalny nadgorliwiec.
Karl przymknął oczy, by nie odbiło się w nich światło ognisk, i przywarł mocniej do ściany, mając nadzieję, że w mroku zostanie wzięty za kolejny cień.

Gdyby ktoś odwołał strażnika... Ale nawet wtedy próba odcięcia "wisielca" byłaby skazana na porażkę, a to by oznaczało, że nie tylko Karl, ale i pozostali członkowie wyprawy dołączyliby do grona jeńców - głównych bohaterów przyszłych rozrywek zgromadzonych przy ogniskach potworów. Siła złego na jednego, jak powiadano i była to tak zwana słuszna racja.

Jedyną nadzieję dla jeńców było sprowadzenie pomocy. W tym celu należało poczekać chwilę, a potem pomalutku, po cichutku się oddalić. I ruszyć po pomoc.

Karl nie był pewny ile czasu stał nieruchomo udając fragment architektury miasta. Stał słuchając odgłosów makabrycznej biesiady dochodzącej z sąsiedniego placu miejskiego. Nie miał pojęcia co tam się dokładnie dzieje. Ale też nie słyszał by ktoś tam bił na alarm. Nie słyszał też zbliżających się kroków. Ale czy przy tym wszystkim by usłyszał takie kroki? W każdym razie gdy odważył otworzyć oczy by się rozejrzeć widział nieme i ciemne budynki po drugiej stronie ulicy. Po swojej prawej miał widoczny fragment placu. I tego biedaka który znów rozpaczliwie machał w jego stronę rękami, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Gdzie się podział kopytny i rogaty strażnik tego nie wiedział. Musiałby znów puścić żurawia za róg, na cały plac by się o tym przekonać. Straszne było to, że mógł być i tuż, tuż za tym właśnie rogiem. Ale mógł też być całkiem gdzie indziej. Po swojej prawej zaś dostrzegł ulicę jaką doszli tutaj spod bramy. Oraz błysk metalu zdradzający pozycję kogoś z jego grupy. Pewnie Ragnisa. Stali może jeden budynek dalej czekając na dalszy rozwój wypadków. Nie był pewny czy go widzą on też ich niezbyt widział nie licząc owego metalicznego pobłysku. Za to widział go ten więzień i nawet zaczął coś gorączkowo szeptać w jego stronę. Przy takiej krwawej uczcie wcale nie było pewne czy ktoś z jeńców dotrwa do rana.

Nawet gdyby teraz nie było strażnika... Nawet gdyby udało się niepostrzeżenie uwolnić jeńca... Nawet gdyby Karl zdołał unieść tamtego na plecach... Za parę chwil strażnik wróci i musiałby być ślepym, żeby nie zauważyć, że jeniec zniknął. A wtedy nie tylko Karl i jeniec, ale i pozostali członkowie zwiadu wpadliby w łapska bestii, które zdobyły miasteczko.

Karl machnął ręką w geście, który miał uspokoić jeńca, a potem obrócił się i, starając się zachować ciszę, ruszył w stronę bramy - tam, gdzie został Tladin.
 
Kerm jest offline