Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2020, 21:10   #246
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
post z udziałem psionika i Pipboya

Stacja metra


- Co do chuja - mruknął Marian. - To chyba nie jest nasza stacja, prawda? - spytał Brytyjczyka. Rozejrzał się wokoło, a gdy Mervin potwierdził jego przypuszczenia, Polak sprawdził, czy ktoś nie zrobił głupiego “pranka” przed wojną i nie przykleił nowej nazwy stacji.
- To gdzie właściwie jesteśmy? - spytał. - Wyjdziemy na zewnątrz i sprawdzimy?

- Coś jest nie tak... - Mervin wątpiąco przyjrzał się napisowi z nazwą stacji. - Zamiast na wschodzie wylądowaliśmy daleko na południu. Wychodzi na to, że Heathrow jest na północ od nas. Nie chcę mi się w to wierzyć! To jakieś przetasowanie strefy albo inna zagrywka. Pamięć mam dobrą, choć Londyn i okolice to nigdy nie była moja bajka.. - stwierdził cierpko. - Powrót nie wchodzi w grę, zresztą nasza łajba wygląda jak po sztormie stulecia.. - pozwolił sobie na żart. - Skoro już tu jesteśmy, sprawdźmy to miejsce - rozejrzał się na ile pozwalał mu zasięg świecy. - A nuż coś ciekawego wpadnie nam w ręce albo naprowadzi na trop wyjaśnienia tych dziwactw?

W duszy szczerze wątpił w to ostatnie. Nie sądził, aby Zona odsłoniła swe prawdziwe oblicze i uchyliła choćby rąbka tajemnicy. Niezbadane były jednak jej wyroki lub, co wydawało mu się bardziej trafne jako określenie - kaprysy. Skonstatował, że od dłuższego czasu myśli i mówi o Strefie, jak o żywym organizmie. To chyba zboczenie zawodowe? Potrzeba badania naturalnie przesunęła się w stronę, tego obcego tworu, w którego zasięgu pozostawali. Jednak stopniowo oddalał z umysłu próby jego zrozumienia, przestawił się na działanie, które dawało nadzieję i chwilowo uwalniało głowę od natłoku niepokojących myśli. Gdzie kończyła się granica Strefy? Ze słów Nicka wywnioskował, że była płynna. Po prostu słabły jej wpływy i anomalie, aż do granicznego Muru, który wydawał się już barierą nieprzekraczalną. Żałował, że nie zadał więcej pytań Nortonowi, kiedy miał taką możliwość. Teraz zdany był już tylko na siebie i nieobliczalnego kompana.

Wrak auta wyglądał, jakby dopiero co wbił się w przestrzeń schodów, gdzie utknął, niczym po scenie pościgu z taniego filmu sensacyjnego klasy B. Zbliżywszy się do pojazdu potwierdziły się jego niepokojące przeczucia. Na masce znajdowało się ciało młodej kobiety. Krew sprawiała wrażenie świeżej i tak to oceniał jako biolog, bazując na uniwersyteckiej wiedzy. Wbrew oczywistym przesłankom to nie wypadek bezpośrednio spowodował śmierć tej dziewczyny. Jej poza i ślady wskazywały, że sama odebrała sobie życie. Można było odnieść wrażenie, iż zrobiła to przed chwilą, nie doczekawszy się pomocy, ani zwykłych słów otuchy i pocieszenia, które mogły odwieść ją od brzemiennej w skutkach ostatniej decyzji. Doktor w słabym świetle dojrzał jeszcze notatnik leżący obok ciała i bez chwili wahania sięgnął po zapiski. Sam prowadził dziennik, o którym niemal już zapomniał w Strefie. Liczył , że nawet pobieżna lektura zawartości notesu, rzuci nieco więcej światła na tę tajemniczą śmierć.
- To zadziwiające, ale wygląda, jakby niedawno pożegnała się z życiem - powiedział do Mariana.
Znał już trochę właściwości Strefy, lecz miał podejrzenie, że mogli znaleźć się w jej części, gdzie anomalie czasowe są jeszcze bardziej... no właśnie.. nawet naukowemu umysłowi brakło czasem słów…

Marian zaskoczony widokiem dziewczyny wyciągnął broń podchodząc bliżej. Podczas gdy doktor sprawdzał samochód, Polak sprawdził tętno dziewczynie.
Cała scena, z tą furgonetką i dziewczyną na tych schodach metra były jakby dopiero co się tutaj wbili. Chociaż maska samochodu była już chłodna a silnik zgasł nie wiadomo jak dawno temu. Mervina zainteresował notes jaki leżał przy nogach dziewczyny. Podniósł go i zobaczył dawny kalendarzyk. Taki organizer na dwa dni na każdej stronie i rząd linijek do zapisywania notatek. Nic specjalnego same w sobie. Chociaż dziwił świeżością. Kartki, nawet jak trochę pobrudzone, wyglądały jak nowe. No i pismo. Ręcznie zapisane. Na ostatniej zapisanej stronie widać był wymowny, nagryzmolony długopisem napis.

Cytat:
Mam dość. Nie mam już siły. Skończę to po swojemu.
Wymowny napis gdy się stało nad ciałem młodej dziewczyny opartej o maskę furgonetki. I gdy widać było jak ten koniec wyglądał. Na wcześniejszych stronach też było coś zapisane. Już bardziej zwyczajnym pismem, nie tak na całą stronę jak ten ostatni.
W tym czasie Marian uklęknął przy dziewczynie która wyglądała tak bardzo swojsko. Dawniej pełno było takich dziewczyn na ulicach. Bez gazmasek, bez broni, bez kombinezonów ochronnych. Takie w kieckach i dziewczyńskich ciuchach. Tak bardzo to teraz wydawało się odmienne od tego jak chodzili stalkerzy nie mówiąc już o samej strefie. Co do pistoletu nie bardzo miał do czego strzelać. Za to gdy klęknął przy niej zorientował się, że rany są świeże. Bardzo świeże. Tak świeże, że krew wciąż się z nich sączyła. A gdy sprawdził jej puls odkrył, że wciąż skóra wciąż jest ciepła a pod palcami wyczuł puls! Ona wciąż żyła!

- MERVIN, ONA ŻYJE! - Marian nie był w stanie wyjść z zaskoczenia. Zaraz wziął się za uciekanie ran by zatamować krew. Chwycił kawałek swojego bandaża, - pomóż mi! - brakowało mu ręki. Gdyby dziewczyna podcięła żyły w jednej ręce, mógłby jedną ręką tamować, drugą wyciągać bandaż, a tak nie miał jak. - Jak nie mamy już bandaży, zerwij kawałek jej ubrania. - polecił doktorowi. Znów przed oczami stanął mu odległy obraz obozu survivalowego. Jeden z mięczaków poślizgnął się i rozorał udo o paskudnie wyglądający zardzewiały pręt. Nie mieli bandaży, ale po oczyszczeniu rany opatrzyli ją jego własną koszulą. Pamiętał to, bo gówniarz krzyczał że to Polo. Jakie kurwa polo? Zwykła koszula, a ten krzyczał że Polo, jakiś larf rolen?

Biolog wsunął notatnik za pazuchę i pospieszył w stronę Mariana. Było mu głupio, że sam nie sprawdził pulsu młodej kobiety, zajmując się notatkami. Wykazał się brakiem roztropności, lecz zaistniała szansa, by to nadrobić. Dołączył do kolegi i automatycznie wykorzystywał swoje wyuczone umiejętności, w nadziei, że uda im się ocalić, choćby to jedno życie, przed łakomą i wiecznie niesytą Strefą.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 16-01-2020 o 21:27.
Deszatie jest offline