Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2020, 18:43   #183
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 52 - IX.09; pt; przedpołudnie

Czas: IX.09; pt; przedpołudnie
Miejsce: okolice rzeki w dżungli; obsada kombi;
Warunki: jasno, skwar, zachmurzenie


Marcus i Anton







Ponieważ z całej czwórki nikt nie zaoponował przeciw pomysłowi Marcusa ani nie podał żadnej alternatywy więc zostało im spróbować go zrealizować. Porzucili swoje obozowisko w starym tartaku gdzie spędzili noc i ruszyli wabieni dźwiękiem ciężkiej pracy. Praca w tym południowym skwarze, w gęstym, lepkim powietrzu pełnym latających krwiopijców nawet sam marsz nie był łatwy. A co dopiero mówić o regularnym machaniu siekierą.

Gdy wyszli znów na główną drogę którą podążali wczoraj szło się trochę lżej. Skwar wydawał się roztapiać wszystkich w roztopiony asfalt. Za następnym zakrętem ujawniło się zaniedbane i częściowo porośniętę przez wszędobylską dżunglę miasto. No w każdym razie jakieś zabudowania czegoś większego niż jedna czy dwie farmy. Gdzieś z tego rejonu dobiegały te odgłosy pracy. Bruce twierdził, że druga połowa osady jest podtopiona przez rzekę no ale ten kraniec był tylko pełen błota i kałuż po wczorajszej, gwałtownej ulewie.

Zabudowania, zarośla, płoty i drzewa dzieliły przestrzeń na mniejsze fragmenty. Tylko gdy patrzyło się wzdłuż ulic to było widać coś dalej. Te wszystkie zakamarki domów i zagród wabiły przyjemnym cieniem. Pozwalały się skryć nie tylko przed gorącym żarem. Który zdominował okolicę nawet przez warstwę chmur. Było też spore pole do popisu do zabaw w chowanego. Tylko pytanie było kto się chowa a kto szuka. Nie trzeba było mieć zbyt wiele wyobraźni by w rozbitych oknach i pękniętych ścianach widać wycelowane w siebie lufy.

A jednak cała czwórka doszła bez większych przeszkód do tego podtopionego rejonu o jakim wspomniał Bruce. Aż nie można było się opędzić od moskitów czy co to tam latało. Co chwila było słychać jakieś plaśnięcie obwieszczające koniec jednego insekta albo widać było odpędzający ruch ręką. Ale w końcu dojrzeli też swoich sąsiadów. Przez chwilę mogli ich poobserwować.

Dwa samochody. Dokładniej dwie furgonetki. Oraz ich obsada. Budowali tratwy. Z kłód, z drzwi, fragmentów ścian i jednym słowem wszystkiego z czego się dało. Jedni ściągali materiał z osady, inni cięli go piłami, zbijali w pływający most który miał przetransportować ich oraz furgonetki na drugą stronę rzeki. Wydawało się, że jedna z tratw jest bliska ukończenia bo furgonetka stała już na tratwie. Ale chyba nie wszystko było jeszcze gotowe bo tratwa było wyraźnie przechylona i coś tam jeszcze przy niej poprawiano. Łącznie było tam chyba ze dwa razy więcej ludzi niż czwórka podglądaczy pracująca dla Federatów. Ale wydawali się raczej skoncentrowani na dokończeniu tratw i przedostaniu się na drugi brzeg rzeki. A prace wyglądały na już dość mocno zaawansowane.



Czas: IX.09; pt; przedpołudnie
Miejsce: Nice City; burdel “Fleurs du mal”; apartament Kristi
Warunki: jasno, gorąco, sucho; powiew wentylatora, na zewnątrz pogodnie i gorąco



Vesna



Te poranki o poranku okazywał się całkiem ciężkie. Ale potrząśnięcie za ramię obudziło Vesnę tego poranka. Tak samo jak poprzedniego. Nawet budząca osoba okazała się tą samą co wczoraj. Steve. Tylko tym razem był kompletnie ubrany w swój garnitur i resztę a nie dopiero się ubierał po wspólnie spędzonej nocy jak wczoraj.

- Chcieliście aby was obudzić rano. - przypomniał trochę tonem usprawidliwienia. No tak. Skoro był na służbowo to widocznie już przejął zmianę od Sylvio więc noc się skończyła. Zresztą rzut oka na okno apartamentu też to potwierdział. Rano. Słoneczne rano. I już z samego rana było nieznośnie gorąco. A dzień się dopiero zaczynał.

- Dobra, dobra, już, już… - Alex mruknął do niego po chwilowym otwarciem zaspanych oczu i znów je zamknął. Wyglądało jakby ganger znów poszedł spać chociaż na ile go znała Vesna to tak na amen tak prędko nie zaśnie. Pewnie chciał jeszcze skleić powiekę. Zresztą… Jej też by się to przydało. Akurat po takich nocnych atrakcjach jakie przeżywali tutaj ostatnio ta standardowa pora runnerowego poranka wydawała się całkiem niezłym pomysłem. No ale musieli się stawić na śniadanie do “Hamiltona”...

Ale jeszcze nie teraz. Na szczęście zaletą tego, że Steve obudził ich w miarę wcześnie było to, że nie trzeba było się zrywać i lecieć na łeb i szyję. Można było jeszcze trochę poleżeć i skleić powiekę jak to właśnie czynił Alex. Albo podumać o czymś czy powspominać ostatnią noc.

Nawet rzut oka na apartament świadczył, że “działo się” ostatniej nocy. Te łoże Kristi było iście mamucich rozmiarów. Tak wielkie, że przy piątce, dorosłych osób nadal każdy miał swój kawałek przestrzeni. Gdy Vesna podniosła głowę by ogarnąć ten poranny krajobraz po wyjściu szefa dziennej ochrony było co ogarniać.

Z samego skraju łoża spał Alex. Na boku i przy okazji przygniatał swoją łapą ją do siebie. Trochę jakby nawet przez sen potwierdzał swoje prawa własności do tego co sięgał ale też i jakoś tak można było czuć się bezpiecznie pod jego opiekuńczym ramieniem. Jak był taki od wczoraj ogolony to wydawał się jakiś młodszy i mniej miał z sobie z wyglądu bezczelnego zakapiora szukającego zaczepki. Zwłaszcza jak spał i wydawał się taki spokojny a nie takie żywe srebro jak zazwyczaj.

Z drugiej strony Vesny spała Kristi. Ta spała na plecach z twarzą zwróconą ku Vesnie i cienka kołdra odsłaniała jej nagie plecy i podpis złożony przez Vesnę tuż nad jej pośladkami. “Największa Zdzira NC 2050”. Złożony tydzień temu podpis jeszcze dawał się odczytać ale był już mocno zatarty i jeszcze dzień czy dwa a pewnie zniknie zupełnie. No ale z drugiej strony jak zniknie zupełnie to zwolni miejsce na kolejny. Gospodyni zasnęła w tej obroży w jakiej balowała cały zeszły wieczór i noc. Gdy tak spała sobie spokojnie chyba bardziej niż kiedykolwiek wyglądała nie na żadną gwiazdę estrady tylko na zwykłą dziewczynę z sąsiedztwa i koleżankę ze szkolnej ławy.

Za blondyną spały wtulone w siebie Lee i Marisa. Też przynajmniej górę miały nagie co widać było spod częściowo zsuniętej kołdry. U Marisy dało się dojrzeć czarne paski na biodrach od wciąż przypiętej zabaweczki z jaką widocznie zasnęła. Mlecznej czekoladce nad wyraz spodobała się zabawa z osobistego penetrowania wszelkich dziurek i otworków innych kobiet. No a przynajmniej wczoraj z Kristi jej bardzo ładnie szła ta zabawa i wydawało się, że odkryła w sobie talent do tego sportu. Ku radości i satysfakcji nie tylko swojej.

A zresztą kołdra, nawet taka cienka, nie wydawała się konieczna w taki gorąc. Zresztą nie tylko kołdra była skotłowana. Po apartamencie walał się porzucony miszmasz garderoby wszelakiej. Co tutaj należało do kogo to chyba całe towarzystwo musiałoby być przytomne i komisyjnie rozpoznać co należy do kogo. No to z całego wczorajszego towarzystwa brakowało tylko Kay. Vesnie wydawało się, że czarnowłosa domina była tutaj gdy zasypiała ale teraz jej nigdzie nie było widać. Z łazienki też nie było słychać żadnych odgłosów to może wróciła do swojego pokoju. No tak. Na razie cisza i spokój. Rytm regularnych, spokojnych oddechów od śpiących osób z którymi szampańsko przebalowało się kolejną noc z rzędu. No ale ten kolejny dzień trzeba było jednak zacząć.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline