Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2020, 21:43   #183
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Angela odebrała pospieszne szkolenie z obsługi broni palnej wraz z pistoletem i latarką taktyczną, po czym pospiesznie wskoczyła na samochód. Jeden z bliźniaków siedział nieruchomo. Wyglądał jakby medytował.
Czuła jak wszystkie jej włosy unoszą się od elektryczności statycznej.

W powietrzu czuć było zapach ozonu. Błyskawica trzaskała co chwila na chwilę przed materializacją bliźniaczki z obłoku dymu, tuż po uderzeniu w robota. Jej pałki teleskopowe wyzwalały podobne gromy.

Bury bez chwili wahania wskoczył w kombinezon, który zam zamknął się na nim. Czerwony świat nabrał purpurowej barwy, zaś w rogu pola widzenia znajdował się komunikat mówiący o braku połączenia z Nietoperzami. Chwycił kij.

Przez górną granicę bańki wpadły nogi robota, jednak już po chwili zaczęły się wyginać. Trzasnął metal. Kolejne fragmenty wpadały do środka poddawane niezidentyfikowanej sile.

Batman wyglądał jak płynna czerń. Peleryna łopotała we wszystkich kierunkach dekoncentrując przeciwników, ale jego samego nigdy nie było tam, gdzie powietrze przeszywał rozżarzony drąg. Kolejne roboty z wgniecionymi pancerzami lądowały na ziemi.

Adam rozpoczął szaleńczy taniec. Kolejni wrogowie pędzili w jego kierunku próbując przebić lub przeciąć, ale Sosnowski zawsze był o krok poza zasięgiem. Gromadziła się coraz większa grupa. Coraz bardziej musiał się cofać i było to coraz trudniejsze, ale jeśli kiedykolwiek taniec miał boga, to właśnie teraz. Złociste lasso o gigantycznych rozmiarach zacisnęło się na całej grupie. Po drugiej jego stronie stała Wonder Woman zaparta piętami o grunt i wyprostowana jak strzała z napiętymi rękami.

Witold doskoczył i z obrotu trzasnął kijem w kolana robota przymierzającego się to pchnięcia Diany. Metal wygiął się w drugą stronę, zaś robot padł na ziemię. Próbował wstać. Bezskutecznie.

Wonder Woman odwróciła się z uśmiechem i pociągnęła z wrzaskiem całą grupę, którą zaczęła kręcić wokół własnej osi zabierając przy okazji wszystkich, którzy podeszli zbyt blisko.

Angela zaczęła bezgłośnie wrzeszczeć, ale nic nie chciało się wydarzyć. Zupełnie nic... A jednak. Fragmenty rozłupanej, luźnej kostki brukowej zaczęły drżeć ze zwielokrotnionym stukotem obijając się o siebie. Okoliczne roboty zwróciły spojrzenie w jej kierunku i rzuciły się do przodu.

Jeden reflektor Barmobilu rozbłysł nagle migotliwym światłem uszkodzonej żarówki. Snop światła wystrzelił wprost w barierę i... zatrzymał na ścianie bańki. Patricia natychmiast wskoczyła w cień.

Grupa robotów związana lassem wpadła z impetem w grupę pędzącą na Angelę. Z trzaskiem i zgrzytem wyginanych zbrój wpadły na ścianę.

- Forza. Przygotuj się - odezwał się w słuchawkach Batman. W jego okolicach rozległo się kilka eksplozji. Pierścień otaczających Wayne'a adwersarzy poleciał do tyłu. W część korpusów wbite były batrangi.

Bury trzymał pozycję na krańcach bańki parując, unikając i kontrując uderzenia. Ostrze pojawiało się i chowało na jednym z końców przebijając pancerze.

Roboty w końcu spadły na ziemię. Ich blacha była powyginana. Podrygiwały, lecz nie podnosiły się.

Spider-Man wylądował niespodziewanie między Angelą i Bliźniakiem.
- Pożyczysz prądu? - zapytał wystrzeliwując kulę, która przylepiła się do jednego przeciwników i... nagle eksplodowała pajęczymi nićmi wiążącymi go z sąsiadującymi robotami.

- Teraz!

Bariera zniknęła. Gwałtowny snop światła przeszył cały plac trafiając wprost w Sowietę. Wszystkie roboty nagle się zachwiały i cofnęły o kilka kroków. Te najbliższe krawędzi dachów pospadały roztrzaskując się o ziemię lub o towarzyszy. Bury wyskoczył natychmiast, a za nim pognał Adam.

- Trzymaj. Zostańcie na pozycjach.

Z nieba zleciała grupa dronów. Powietrze przeszyły wystrzały. Kwas rozprzestrzeniał się na poziomie nóg. Już po chwili nie potrzeba było silnego uderzenia, by złożyły się zgodnie z kierunkiem uderzenia.
Sowieta zaczynał odzyskiwać możliwość widzenia. Roboty niepewnie postawiły pierwsze kroki.

- Wyeliminuj jak najwięcej możesz - odezwał się Batman stojąc w miejscu. Nie było wątpliwości, że mówił do Witolda.

- Froza, trzymaj.

Sowieta w oddali wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu. Roboty ruszyły naprzód.

- Jeszcze.

Weszły w przestrzeń, który zostanie objęty bańką. Napływały dziesiątkami. Wonder Woman uwijała się jak w ukropie tnąc mieczem wszystko, co podeszło zbyt blisko. Bliźniaczka strzelała co chwila. Roboty latały w różnych kierunkach jak odepchnięte machnięciem ręki olbrzyma. Dookoła Batmana grzmiały eksplozje, zgrzyty i trzaski. Spider-Man ledwie nadążał strzelać pajęczyną, wyskakiwał w powietrze, lądował na głowach, pomiędzy postaciami.
Roboty były coraz bliżej samochodu. Angela ponownie zaczęła bezgłośnie krzyczeć. Kurz z ziemi powoli unosił się coraz wyżej i wyżej aż w końcu sięgnął kolan.

- Batman!

- Jeszcze!

Krąg obrońców zacieśniał się, schodził coraz bliżej Batmobilu. Szczególnie od słabiej chronionego przodu. Zaczęli wdrapywać się na maskę. Angela nabrała powietrza i wrzasnęła ponownie. Tym razem nie stało się zupełnie nic.

- Uruchom uderzenie!

Pod maską rozległa się głucha eksplozja. Wszyscy od strony frontu samochodu polecieli do tyłu zostawiając długi, pusty pas.

- Forza! Teraz!

Opadłą kurtyna bańki, lecz wewnątrz wciąż kłębiły się roboty. Eksplozje trzaski huki, wyładowania, zgrzyty. Wszystko zlewało się w jedną, wielką kakofonię. Angela spróbowała ponownie. Roboty zaczęły drżeć, ale kiedy włożyła w okrzyk więcej siły, efekt całkowicie ustał.

- Odsuńcie się od boków!

Progi auta wystrzeliły na boki jak to miało miejsce, podczas wydostania się z parkingu. Obróciły się dyszami na zewnątrz i rzygnęły płomieniami silników odrzutowych.
Metal robotów topił się, a te padały na ziemię nie wydając ani jednego odgłosu.

Z każdą chwilą, pomimo napływu kolejnych przez granice bańki, przeciwników robiło się coraz mniej. Eksplodowało kilka kriobomb wyrzuconych z Batmobilu. Trafieni przez Bliźniaczkę przeciwnicy rozpadli się na drobne, metalowe odłamki.

Wszyscy byli coraz bardziej zmęczeni. To był jednak dopiero początek walki.

- Chwila na oddech i rozpoczynamy jazdę do przodu - poinformował Batman, choć o odpoczynku nie mogło być mowy. Przeciwnicy zostali znacząco zredukowani. Głównie przez eksplozje, uderzenia piorunów oraz cudowny miecz Wonder Woman.

- Czekaj! Mam pomysł! - zawołał Spider-Man rozpoczynając szaleńcze rozpinanie lin na kopule bańki Forzy. Pracował jak pijany pająk na sterydach. Jego sieci nijak miały się do pajęczej elegancji. Były chaotyczne, lecz tworzyły coraz bardziej szczelną zasłonę z każdą chwila kierując się ku dołowi. Nagle Peter zeskoczył i wylądował na dachy Batmobilu. Strzelał pajęczymi nićmi we wszystkich kierunkach. Jeden koniec czepiał się skonstruowanej kopuły, zaś drugi pozostawał w jego dłoni. Błyskawicznymi ruchami zaczął je zaplatać aż stworzyły jedną, długą linę.

- Zechciałbyś potrzymać? - zapytał Parker podając gruby sznur Bliźniakowi. Ten spojrzał zaskoczony, ale przyjął pęk. Natychmiast na niciach pojawiły się elektryczne błyski. Już po chwili temperatura wewnątrz zaczęła rosnąć, zaś granice bańki zrobiły się znacznie mniej przezroczyste. Nabierały białej barwy. Pajęczyny zaczęły się topić.

- No to jazda - westchnął Peter rozpoczynając łatanie kopuły. Ciosy trafiające w roboty trafiały na coraz słabszy opór. Pancerze nagrzewały się przy przejściu przez granicę.

- Autopilot: do przodu, prędkość jeden kilometr na godzinę.

Samochód zaczął się posłusznie toczyć. Bańka zrobiła się mlecznobiała. Zewsząd odpadały kawałki gorącej pajęczyny. Gdzie tylko pojawiła luka, Spider-Man łatał ją. Starając się nadążyć z załataniem wszystkich na czas. Twarz Bliźniaka stężała w wysiłku.
Roboty z impetem wpadały do środka. Jakby zostały przyciągnięte przez niewidzialną siłę i ciśnięte na ziemię. Zwykle wystarczyło je dobić.

Pozostali natomiast mieli coraz mniej pracy. Metalowe ciała chrzęściły pod kołami. Patricii nie było widać. Bury z Adamem także musieli radzić sobie sami. Nie było jednak żadnych wątpliwości - takiej armii nie uda się pokonać, jeśli coś się nie zmieni.

Bliźniaczka dysząc głośno przysiadła na masce i zwymiotowała. Leżała bezwładnie drżąc z wysiłku. Zwymiotowała ponownie. Batman stawiał ciężkie także oddychając szybko. Wonder Woman była mokra. Włosy lepiły jej się do czoła. Spider-Man nie nadążał, ale robił, co mógł, by podtrzymać konstrukcję. Bliźniak siedział nieruchomo z zaciśniętymi szczękami oraz napiętymi mięśniami.

- To puste zbroje - poinformowała Diana rozcinając jednego z nich.

Do tego samego wniosku doszli Witold i Adam, gdy jeden z blaszaków padł na ziemię bez głowy. Wewnątrz nie było nic.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline