Rache nie potrafił ukryć westchnienia ulgi. Ruszali! Nikomu tego nie powiedział, ale bał się. Bał się o swoje życie, bał się tego co może nadejść. Wstyd było mu zostawiać swoich kompanów, ale tłumaczył to sobie tym, że sami wybrali się na tej przeklęty zwiad, a on musiał opiekować się rannymi. Zrezygnował już z upominania Gwendoline, która pomimo ran ciągle próbowała być aktywna. Swój plecak wrzucił na wóz, którym jechali poszkodowani w atakach szkieletów wieśniacy i ruszył razem z nimi.