Furgil dawno nie widział tak olbrzymiego Dawi. Z drugiej jednak strony nie miał zbyt wiele okazji spotykać ekspatriantów, czy z Imperium, czy z Kislevu. O Ulryksbergu słyszał, że ludzie dzięki pomocy klanu jego pobratymców zasiedlili pagórek. Kilka lat temu, może i z góry patrzyłby na imperialnego, tak jak znakomita większość górskich klanów, ale ciężko tak patrzeć na kogokolwiek z poziomu niższego od pełzającego gada, za którego sam się uważał...
Z dyskretnym zainteresowaniem przyglądał się Gnimnyrowi Długiemu, bo taki przydomek w myślach sam mu się nadał.
Pojawienie się Rusłana, wziął za bardzo dobrą monetę, że aż się uśmiechnął paskudnie, bo inaczej dawno nie praktykował. W towarzystwie ludzi łatwiej znosić obecność mamuta w grocie, którym był, w przeświadczeniu Furgila, zgubiony krasnoludzki honor.
Jako, że nie wypadało wściubiać ryja w cudze sprawy, nie dopytywał czego szukać potem planują.
- Aye. Pomogę wam. - stwierdził niedopowiadając, czy przy ewakuacji, czy późniejszej eksploracji.
W zasadzie mógłby w obu, choć miał przeczucie, że w międzyczasie przyjdzie jeszcze łomot spuszczać zielonym ścierwom.